Rozdział 12


    


     Z Derekiem Sabrina spotkała się następnego dnia w klasie zaklęć, gdzie mieli uczyć się razem do testu z obrony. Jednak zamiast skupić się na rozdziale o wampirach, postanowiła, że opowie mu o tym, co odkryła w pamiętniku swojej matki.
     – Nigdy nie rozmawiałaś z tą ciotką? – zdziwił się. – A myślałem, że babka Vanessa i jej terror są dziwne i niekoniecznie normalne.
     – Pomyślałam, że mogłabym do niej napisać – odrzuciła nerwowym ruchem swoje włosy. – Ale wątpię, żeby mi odpowiedziała.
     – Spróbuj – zachęcił. – Z opisów twojej mamy wynika, że to całkiem fajna babka.
     – To musisz mi pomóc – odsunęła podręcznik. – Zdamy to jutro.
     – To, że twój ojciec to postrach wampirów wśród aurorów, nie znaczy, że każdy musi wszystko wiedzieć.
     – Znając ciebie, już nad tym siedziałeś… Chyba, że schadzki z Jessicą były ciekawsze…       
     – Przestań, bo pomyślę, że jesteś zazdrosna. Dawaj ten pergamin.
     Spędzili prawie dwie godziny, główkując nad tym jak powinno się pisać do rodziny, której nigdy się nie widziało. Zdążyli się w międzyczasie pokłócić pięć razy, ale w końcu dobrnęli do końca.
     – Dobra, czytaj – zachęcił.

Droga ciociu Daphne,

na początku chciałabym wiedzieć czy u Ciebie i dziadków wszystko w porządku. Wiem, że nigdy nie rozmawiałyśmy, ale jesteśmy rodziną i często myślę o tobie i o tym jaka jesteś. Ostatnio wpadł mi w ręce notes mamy z czasów szkoły i po jej opisach, jeszcze bardziej zapragnęłam Cię poznać.
U mnie ostatnio nie układa się najlepiej. Pewnie czasem czytasz „Proroka Codziennego” i wiesz, że tata ma jakieś problemy z przeszłością. Bardzo się o niego martwię, a także o siebie i Scorpiusa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to chyba tyczy się mamy. Pewnie sądzisz, że nie powinnam się tym interesować, ale tu chodzi o moje życie i bardzo chciałabym znać prawdę. Byłyście z mamą bardzo blisko, więc pomyślałam, że może wiesz coś na temat jej przeszłości i problemów? Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź, ale jeżeli zignorujesz ten list, zrozumiem to. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
Z wyrazami szacunku,
Sabrina

     – Nie jest źle, ale te „wyrazy szacunku” mogłaś sobie darować.
    – Nie napiszę jej przecież, że przesyłam całusy, przecież nigdy wcześniej z nią nie rozmawiałam – mruknęła. – Jest jeszcze jeden problem. Nawet nie wiem jak ma teraz na nazwisko i gdzie mieszka.
     – Spokojnie, moja sowa na pewno ją znajdzie. Później wyślemy list, a teraz bierzmy się za tych wampirów. Opowiedz mi coś o ich klasyfikacji i sposobie walki…
*
     Cztery dni później Daphne siedziała w swoim biurze w Ministerstwie, ale nie mogła się na niczym skupić. Leżał przed nią list od jej siostrzenicy, a w głowie miała wciąż ostatnią wizytę szwagra. Był to zdecydowanie nieprzyjemny zbieg okoliczności, który rujnował jej spokojne życie.
Draco odwiedził ją kilka dni wcześniej i zadawał mnóstwo niewygodnych pytań, które wskazywały, że znów wplątał się w coś okropnego. I, że Astoria jednak miała przed nią tajemnice. Poczuła się tym tak dotknięta, że od razu wyrzuciła Malfoya z domu. Ale teraz miała na głowie jeszcze sprawę Sabriny i jej prośbę, którą mogła zignorować, ale gdzieś w sercu czuła, że jej młodsza siostra nigdy by jej tego nie wybaczyła. Widać, uczennica Hogwartu podała się do matki i tak jak Astoria, przejmowała się losem innych.
     Daphne potarła czoło. Głowa bolała ją od ciągłego myślenia nad tą trudną sprawą. Bała się, że decyzja może zbyt mocno zaważyć na losach rodziny. Może powinna porozmawiać jeszcze raz z Draco… Jednak z drugiej strony widok szwagra za każdym razem wzbudzał w niej niepohamowane pokłady gniewu. Przecież ostrzegała Astorię przed nim i miała rację.
Rzuciła jeszcze raz okiem na pergamin i westchnęła. Odwróciła go i zaczęła pisać:

Sabrino,

niewiele wiem w tej sprawie, a najbardziej chciałabym nie wiedzieć nic. Odwiedził mnie Twój ojciec i pytał o jakiś przedmiot należący do Astorii. Był bardzo zdenerwowany i mówił, że to coś ważnego i, że muszę na siebie uważać, bo te ataki śmierciożerców są z tym związane. Nie pomogę Ci, bo niestety nie wiem co to za rzecz i o co Draconowi chodziło dokładnie, ale to musi być coś istotnego, co należało do mojej siostry. Astoria była bardzo mądrą czarownicą, więc musiała zrobić pożytek z tego przedmiotu.
Mam nadzieję, że nie wpakujesz się w żadne tarapaty. Uważajcie na siebie ze Scorpiusem.
Przesyłam buziaki i uściski,
Daphne

     – Faktycznie pojechałaś z tym „poważaniem” w ostatnim liście – parsknął Derek, gdy Sabrina odczytała mu wiadomość.
     – Przestań – wkurzyła się. –  Musimy dowiedzieć się, o co chodzi.
     – Nie ma czegoś w notesie twojej mamy?
     – Nie. Czytałam go już wiele razy. Nie pisała nic o żadnym przedmiocie. Ale wygląda na to, że nie tylko my jesteśmy w tym punkcie. Tata i aurorzy też nic o nim nie wiedzą. Ale ciotka twierdzi, że to ma coś wspólnego z tymi atakami…
     – Rodzice pewnie wiedzą, co to za przedmiot. Podczas ferii świątecznych ma się odbyć ten cały bal w Ministerstwie. Wtedy dopiero spotkamy się z rodzicami i będziemy mogli coś powęszyć.
     – Też tam będziesz? – zdziwiła się.
     – Oczywiście. Moja matka robi kampanię twojemu ojcu.
     – Ekstra – rzuciła ironicznie. – Tylko nie próbuj niczego wywinąć. Każdy bal na jakim się pojawiasz, kończy się dla mnie skandalem.
*
     Marzec minął bardzo szybko… za szybko. Zanim Sabrina zdążyła się zorientować, była już połowa kwietnia, a ojciec poinformował ją, że podczas przerwy wiosennej ma odbyć się ważne przyjęcie w Ministerstwie. Niezadowolona chowała suknię do kufra. Wolała zostać w zamku i przygotowywać się do egzaminów, ale Draconowi zależało, żeby się pojawiła. Scorpius miał chyba takie samo zdanie na temat tego, co powinien, a czego nie powinien robić jako syn ważnego urzędnika, ale uznał, że odpuści. W końcu zbliżały się wybory i oboje wiedzieli, że ich tata jest tym wystarczająco zdenerwowany.
     Sabrina przeczuwała, że aurorzy coś przed nią ukrywają, ale uznała, że zacznie się tym martwić dopiero jak zda SUM-y. Spojrzała jeszcze raz do kufra, czy ma wszystko. Jej rzeczy osobiste leżały równo ułożone. Zatrzasnęła wieko, zabrała torbę podręczną i wyszła z dormitorium. Jej brat czekał w Pokoju Wspólnym trzymając klatkę z sową.
     –Już myślałem, że się nie wygrzebiesz – powiedział poirytowany. – Pośpiesz się, bo się spóźnimy na pociąg.
     –Przestań mamrolić – przewróciła oczami i pierwsza wyszła na korytarz. Scorpius ruszył za nią, ciągle coś mrucząc pod nosem.

     Derek stał przed lustrem w pokoju Jen. Miał na sobie czarną szatę, którą dostał na urodziny do babci Vanessy. Nie był zachwycony perspektywą nudnej imprezy, za to bardzo podekscytowana była jego siostra. Matka zgodziła się zabrać ją pierwszy raz na przyjęcie arystokratów, choć dziewczyna kończyła dopiero trzynaście lat. Weasleyówna była bardzo podniecona i od kilku dni nie mówiła o niczym innym. Fred, Kevin i Derek byli tym już znużeni, ale uznali, że nie będą sprowadzać jej na ziemię, niech się sama przekona, że to nic takiego, a rezygnacja Amandy z życia arystokracji była jedną z lepszych decyzji.
     – Nie wiem czy dobrze robię zabierając Jen – powiedziała zatroskana Amanda, gdy razem z mężem szykowali się w sypialni. – Boję się, że jej takie życie zawróci w głowie.
     – A ja myślę, że sama zrozumie, że takie życie jest beznadziejne.
     – Zawsze miałam wyrzuty sumienia, że cię ciągnęłam na te wszystkie bale.
     – Wcale ich tak dużo nie było – Fred wzruszył ramionami. Przywykł do funkcji, jaką pełni jego żona w Ministerstwie.
     –Wystarczająco by Derek narobił szkód. Podobno ma być Hermiona, ale żaliła mi się, że nie chce zabierać ze sobą Rona. Jak to powiedziała? Chyba coś, że ja ciebie wyszkoliłam i nie muszę się za ciebie wstydzić, ale Ron nie potrafi się zachowywać w towarzystwie.
     Fred wyszczerzył zęby.
     – Mam nadzieję, że jednak będzie, zawsze to ciekawiej… Daj, pomogę ci – chwycił za zamek sukienki i pociągnął go do góry. – Jak zawsze perfekcyjna.
     – Czasem trzeba. Nie mogę się doczekać, kiedy cała ta szopka się skończy. Ta kampania kompletnie wypruła mnie z sił. Nie nadaję się do polityki.
     – Nie łam się, już niedługo.
     Podał jej ramię i razem zeszli do salonu. Kevin, Derek i Jen byli już gotowi.
     – Jak para nastolatków – zakpił Młody, widząc rodziców.
     Deportowali się do Ministerstwa.
*
    Sabrina czekała, aż Margaret upnie jej włosy. Zawsze miała problem z niesfornymi lokami, a niania opanowała do perfekcji poskramianie ich.
     – Gotowe, wyglądasz pięknie.
      Sabrina przejrzała się w lustrze i uznała, że faktycznie jest dobrze. Obiecała sobie, że zrobi wszystko by pomóc tacie w wygraniu wyborów. Zeszła do ogrodu, gdzie czekali Draco i Scorpius.
     – Jest moja Księżniczka.
     – Całkiem nieźle – pochwalił ją brat. – Może nawet z tobą zatańczę.
     – Bez łaski.
     Chwyciła tatę za ramię i wszyscy przenieśli się do Ministerstwa.
*
     Sztab wyborczy naprawdę się postarał. Sala balowa została magicznie powiększona, przystrojona odświętnie, obsługi było dwa razy więcej niż zazwyczaj. Gdy tylko weszli do środka, otoczył ich tłum urzędników. Wszyscy witali się z Draconem i przekonywali go, że wygraną ma w kieszeni. Po drugiej stronie mniej więcej tyle samo osób otoczyło Oscara Swana. Reszta kandydatów stała z boku i łypała groźnie na przeciwników. Mieli świadomość, że ich poparcie jest tak małe, że tylko się ośmieszają, jeśli nie wycofają się z wyborów. Sabrina w tłumie dojrzała też Marcusa i od razu się zarumieniła.
     – Fajna imprezka – ktoś szepnął jej do ucha.
     Za nią stał James, rękę trzymał w kieszeni i uśmiechał się głupkowato.
      – Cześć Potter. Jeśli ty tu jesteś, to twój rudy kuzyn pewnie też przyszedł żeby mnie ośmieszyć.
     – Jak zawsze zwarty i gotowy.
     Derek z Kevinem stali kawałek dalej, dlatego wcześniej ich nie zauważyła. Zrobiła obrażoną minę.
     – Nie zbliżaj się do mnie – zagroziła.
     – Jak sobie chcesz, dużo tu innych ładnych dziewczyn – wzruszył ramionami i zniknął w tłumie.
     Draco doszedł do Amandy, Freda, Harrego, Ginny, Hermiony i Rona, który jednak pojawił się, chociaż nie do końca z własnej woli. Prawnik ucałował dłonie kobiet i wymienił uściski z mężczyznami.
     – Jak widzę Swana to mam ochotę potraktować go jakimś zaklęciem – powiedział szeptem Potter.
     – Nie ty jeden – Malfoy wzruszył ramionami. – Lepiej jednak żadnej afery nie wywoływać chwilę przed wyborami. Udawajmy, że dobrze się bawimy.
     – Ja nie potrafię tak dobrze udawać – mruknął Fred.
     – Daj spokój i chodź na parkiet – jego żona wyciągnęła go na środek sali.
     Harry z Ronem nie mieli wyjścia i poszli w jej ślady, choć obaj nie znosili tańczyć. Derek zdążył się rozkręcić i flirtował z trzeba dziewczynami, co zaczęło irytować Sabrinę, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. Scorpius, Kevin, Albus i James stali z boku i narzekali na smak szampana. Usłyszała tylko jak starszy z braci Potterów mówi:
     – Jaki idiota nazwał to coś alkoholem?
     W tej samej chwili podszedł do niej Marcus.
     – Dawno nie rozmawialiśmy – powiedział.
    – Byłam zajęta – próbowała się tłumaczyć, choć nie musiała. Czuła, że robi jej się gorąco.
    – Ale teraz nie jesteś?
    – Nie.
    – Więc chodź zatańczyć – wyciągnął ją na parkiet, co nie uszło uwadze Dracona.
    – Co ten gość knuje? – spytał Harrego, który stał obok i również przyglądał się parze.
    – Nie wiem, może faktycznie po prostu mu się tylko podoba?
    – Może – mruknął Malfoy, ale nadal z poczuciem, że nie chce by jego córka miała chłopaka… A już na pewno nie Swana.
     Fred zaprosił do tańca Jen. Zgodziła się, chociaż uważała, że trochę obciachowe jest balowanie z ojcem. Kevin wirował tuż obok z jakąś wyższą od niego blondynką, ale chyba nie był tym faktem zachwycony.
     – Pewnie wolałby tu być z Sally – powiedziała ironicznie Jen, gdy zobaczyła, że tata przygląda się najstarszemu synowi.
     – Czyli jednak coś jest między nimi?
     Córka wzruszyła ramionami.
     – Właściwie to nikt nie wie, Kevin nie jest zbyt wylewny.
     Sabrinie udało się uwolnić od Marcusa pod pretekstem tańca z tatą. Czuła, że ojciec przygląda się jej z napięciem, jakby chciał o coś spytać, ale nie wie jak się za to zabrać. Od niezręcznej rozmowy uchronił ją Derek, pytając, czy może z nią zatańczyć. Malfoy niezbyt rad, ale musiał się zgodzić.
     – To z iloma się już umówiłeś? – zakpiła, ale dała się poprowadzić na parkiet. Derek świetnie tańczył.
     – Jak na razie pięć.
     – Żartujesz sobie?
     Nie odpowiedział. Dotrwali do końca piosenki i razem ruszyli w kąt sali do przyjaciół, którzy chłodzili się pączem.
     – Zaczyna mi się już nudzić – stwierdził Albus.
     – A mi się wydawało, że od początku słabo się bawisz.
     – Co od ciebie chciał ten cały Roberts? – spytał przyjaciela Scorpius.
     – Nazywa się Robinson, jest Szefem Departamentu Łączności z Goblinami i też startuje w wyborach… Pytał mnie, czemu mój stary nie kandydował, tylko wysłał twojego, bo przecież wiadomo, że Draco nie ma szans.
     Potter wzruszył ramionami, a potem zmienił temat:
      – Swan tu idzie.
     Sabrina wsadziła szklankę z napojem w pustą dłoń brata, a następnie wyszła do holu, starając się, by nie wyglądało to jak ucieczka. Chciała udać się do toalety dla pań, ale usłyszała głos Dracona, więc po cichu podeszła do drzwi, za którymi stał.
     – I tak mi nic nie udowodnicie – Oscar widocznie kpił sobie z jej ojca. – Ani ty, ani Potter, ani nawet Amanda Blue. Nikt wam nie uwierzy, że jestem śmierciożercą, cała opinia publiczna odwróciła się od ciebie, gdy przypomnieli sobie, że masz mroczny znak… I radziłbym ci lepiej pilnować tej twojej ślicznej córeczki, chyba, że chcesz by skończyła tak jak żona.
     Sabrinę zamurowało. Trwało to jednak może pięć sekund, nie słyszała, co Draco odpowiedział, szybko wróciła do sali balowej, gdzie jej przyjaciele wciąż stali w tym samym miejscu. Było jej gorąco, szumiało w głowie i czuła, że zaraz zrobi coś głupiego. Przyglądała się przez chwilę latającym nad tańczącymi parami balonom, a w myślach liczyła do dziesięciu. Gdy jej tętno się unormowało podeszła do przyjaciół. Walcząc z nawracającymi mdłościami, powiedziała:
     – Tata i Harry Potter uważają, że Oscar Swan jest śmierciożercą. Do tego właśnie groził tacie, że zrobią ze mną to samo, co z mamą.
     – O kurwa.
*
     – Podam na twarz – stwierdziła Amanda, gdy całą rodziną wrócili do domu. Zdjęła buty na wysokim obcasie i rzuciła w kąt. – Do spania – zarządziła, patrząc na swoje dzieci.
     Jen nie trzeba było dłużej powtarzać. Od razu zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Była zmęczona natłokiem nowych wrażeń, choć przyjęcie nie bardzo jej się podobało. Kevin z Derekiem nie mieli zamiaru jeszcze spać. Byli zbyt nakręceni przez informacje, które przekazała im Sabrina.
     – Skoro Swan stoi za tymi wszystkimi atakami, to czemu Harry nie chce ogłosić tego publicznie i zamknąć go w Azkabanie? – spytał Derek, zdejmując szatę przez głowę i rzucając ją niedbale na podłogę
     – Słyszałeś co przekazała Blondi – Kevin poszedł w ślady brata, ale jego ubranie wylądowało na krześle. – Swan uważa, że nikt im nie uwierzy, bo to Malfoy ma mroczny znak, a nie on. Zresztą na pewno śmierciożerców jest więcej i aurorzy chcą ich wszystkich złapać. Tylko nie rozumiem czemu tak bardzo uwzięli się na Sabrinę i Scorpiusa.
     Bracia weszli do łóżek i gapili się w sufit, każdy zajęty swoimi myślami.
     – Podobno to zemsta.
     – Ale jeśli chodzi tylko o osobiste porachunki między Malfoyem a śmierciożercami, to czemu angażuje się w to aż tylu ludzi i robią całą tą szopkę z wyborami? Tu musi chodzić o coś więcej.
     – Masz rację – przyznał Derek. Dobrze, że za dwa dni wracamy do szkoły, bo z pilnującymi nas rodzicami nie da się żyć.
*
     Atmosfera w szkole po przerwie wiosennej była mocno napięta – nie dość, że wszyscy żyli wyborami, których wynik społeczność czarodziejów miała poznać w najbliższy weekend, to były to też ostatnie trzy tygodnie przed SUM-ami, a do tego zbliżał się ostatni mecz Gryffindor versus Hufflepuff, który miał przesądzić, kto zdobędzie puchar. Na miejscu pierwszym byli Ślizgoni, zaraz za nimi Gryfoni, którzy musieliby zdobyć trzysta osiemdziesiąt punktów, by wygrać w głównej klasyfikacji. Oczywiście było to do osiągnięcia, ale i tak trzymało w napięciu. Derek z Sabriną nadal spotykali się w bibliotece, ale nauka szła im kiepsko, ponieważ umysły obojga zaprzątnięte były czymś innym – Sabrina martwiła się czy jej ojciec wygra wybory, a po tym, co posłuchała na balu było to jeszcze bardziej stresujące. Derek natomiast był rozbity między nauką na egzaminy i wygraniem zakładu, a treningami quidditcha, na które naciskał James. Co prawda powtórzył materiał z czterech lat, a jego wyniki z pracy bieżącej na lekcjach zdumiewały nawet profesor McGonagall (choć nie chciała się do tego przyznać), ale przecież musiał zaliczyć jeszcze inne przedmioty.
     Chodzili do opiekunów domów, by rozmawiać o swoich planach zawodowych. Nie chciał się nikomu przyznać, że po szkole planuje złożyć podanie na uniwersytet i pracować w laboratorium jako naukowiec przy wytworze eliksirów i zaklęć. Najbardziej fascynowała go medycyna, podziwiał ciotkę Alex, ale miał też żyłkę do wynalazków po ojcu i wujku, dlatego wydawało mu się to najsensowniejszym pomysłem na ukierunkowanie przyszłej kariery zawodowej. Wspomniał o tym profesor McGonagall, która wyjaśniła, że musi zaliczyć SUM-y przynajmniej z transmutacji, zaklęć i eliksirów, ale przydałoby się też zielarstwo i opcjonalnie obrona przed czarną magią. Był zdeterminowany, chociaż chyba w głębi duszy nie wierzył, że mu się uda. Nie przyznał się Sabrinie, o czym rozmawiał na poradach, ona też nie zdradziła swoich planów na przyszłość. Ciężko było wywnioskować samemu, ponieważ przykładała się na równi do wszystkich przedmiotów.
*
     W niedzielę rano uczniowie przyszli wcześniej niż zwykle na śniadanie, mimo że w weekendy zwykle dłużej spali, ponieważ każdy oczekiwał porannej gazety z wynikami wyborów. Sabrina ze Scorpiusem siedzieli sztywno na swoich miejscach i wydawali się jeszcze bardziej bladzi niż zwykle, po drugiej stornie stołu Marcus wydawał się całkiem wyluzowany, ale wszyscy wiedzieli, że to pozory. Nikt nie zwracał uwagi na Jamesa, Albusa, Kevina i Dereka, którzy również byli spięci, ponieważ jako jedyni zdawali sobie sprawę, czym grozi wygrana Oscara Swana. Nauczyciele przy swoim stole też poddali się nerwowemu oczekiwaniu, nie rozmawiali ze sobą, choć zwykle prowadzili żywe dyskusje podczas posiłków. Nagle rozległ się wszystkim znany szum i do sali wleciała ponad setka sów z poranną pocztą. Uczniowie rzucili się w stronę kolegów, którzy dostawali „Proroka Codziennego”. Przez około dwie minuty trwała zupełna cisza, a potem rozległy się ożywione rozmowy.
     –Cholera – powiedział Scorpius, gapiąc się w gazetę.
     Informacja na pierwszej stornie głosiła, że dwóch głównych kandydatów – Draco Malfoy i Oscar Swan – zmiotło konkurencję i zdobyło praktycznie taką samą ilość głosów, więc miedzy tymi panami ma odbyć się druga tura w przyszłą niedzielę. Oznaczało to kolejny tydzień nerwowego oczekiwania.

Rozdział może nie jest jakiś wybitny, zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie chciałyśmy rozwlekać fabuły. Za dwa tygodnie poznamy Ministra Magii. Będzie to ostatni rozdział pierwszej części opowiadania. Po nim będziemy miały dla was BONUS, który opublikujemy tydzień po rozdziale 13.  Zachęcamy do komentowania, ponieważ chciałybyśmy poznać wasze opinie :) Pozdrawiamy serdecznie :D

1 komentarz:

  1. Śmierciożerca który może wylądować na szczycie, nie wróży to najlepiej, mam nadzieję, że jednak udowodnią mu wszystko! :)

    U mnie nowa notka, zapraszam ;)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń