Choć Harry Potter był naprawdę kiepski w rozszyfrowywaniu kobiet, dziś nie miał wątpliwości, że coś się stało. Amanda przeszła bez słowa przez jego biuro i zamknęła z trzaskiem drzwi po lewej. Szef aurorów zastanawiał się przez chwilę, czy nie pójść za nią, ale ostatecznie uznał, że pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.
Dracon przyglądał się w
milczeniu kobiecie, która nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem, tylko od razu
usiadła za swoim biurkiem i zaczęła przerzucać jakieś mapy. Przez kolejne pół
godziny starał się to ignorować, bo w sumie podczas pracy rzadko ze sobą
rozmawiali. Jednak sytuacja z dnia poprzedniego zbyt jeszcze była świeża w jego
pamięci, by mógł z łatwością nie zwracać uwagi na koleżankę.
– Będziemy zachowywać się
jak dzieci? – spytał, odkrywając na chwilę wzrok od swojego przemówienia.
Podniosła głowę, oczy
miała jakby nieobecne i chwilę zajęło jej przetworzenie sensu słów. "No
tak" – pomyślał Draco – "wpadła w swój typowy stan pracoholizmu".
– Nie. Myślę, że możemy udawać, że nic się nie stało.
Przyglądał się jej
badawczo. Ta kobieta, o ironio, okropnie go intrygowała. Nie był głupi,
wiedział w jakim są położeniu, ale nie mógł zaprzeczyć swojemu męskiemu
instynktowi.
– Jasne – odpowiedział w
końcu. – Nie powiem twojemu Weasleyowi, przecież
właściwie nic się nie stało.
– Dokładnie, tak trzymaj.
Znów zaczęła grzebać w
papierach. "Jak jakiś zaprogramowany, mugolski robot" – myślał Draco – "to chyba trochę niezdrowe".
– To co, pogodziłaś się z
mężem? – właściwie nie widział po co o to pyta. Zresztą znal odpowiedź. Wszyscy
Gryfoni są tacy sami.
– Mniej więcej wszystko
wróciło do normy – wreszcie spojrzała mu w oczy. – A czemu cię to tak
interesuje?
– Cóż... zastanawiam się,
czy w takich długoletnich związkach nie wieje czasem nudą...
– W jakich kwestiach?
Podniósł sugestywnie
brwi, a ona tylko przewróciła oczami.
– Rozumiem, że u ciebie
to tak jedna partnerka maksymalnie na dwa razy – rzuciła niedbale. Dawno nie
rozmawiali bez żadnego skrępowania.
Draco powinien był w tym momencie zapodać jakąś kąśliwą uwagę,
ale milczał, co kobietę mocno zaintrygowało. Myślała przez chwilę, a jej oczy
nagle rozszerzyły się ze zdziwienia.
– Nic od śmieci Astorii?
– spytała z niedowierzaniem.
– Czemu cię to tak dziwi?
– nie wyglądał na zmieszanego ani złego.
– Po prostu wydawało mi
się, że przystojnemu, bogatemu adwokatowi–aurorowi niejedna chciałaby pomóc...
w zaspokojeniu potrzeb.
Zaśmiał się.
– Z tym masz rację... A
skoro o tym rozmawiamy, Weasley był jedynym? – uśmiechnął się złośliwie, co
oznaczało, że ich relacja wraca na właściwe tory.
– Tak. I odpowiadając na
twoje wcześniejsze pytanie – wcale nie musi wiać nudą.
– Czyli wierzysz, że on
żadnych skoków w bok nie miał? Przecież zawsze był... lekkoduchem.
Zbił ją z tropu. W sumie
nigdy nawet nie przyszła jej taka myśl do głowy. Wierzyła w wierność męża i
żadne pieprzony Malfoy nie sprawi, że to się zmieni.
– Odkąd jest ze mną na
pewno z żadną inną – powiedziała pewnie.
– Spoko, ale jakby coś
się kiedyś zmieniło, to wiesz, gdzie mnie znaleźć – nie zdążył uchylić się
przed atramentem, ale jej wściekły wyraz twarzy mu to wynagrodził.
*
Większość szkoły nie
wstała rano na śniadanie, przyszli dopiero na lunch. Sabrina wyglądała na
bardzo zmęczoną, ale na szczęście eliksir przeciwbólowy uratował ją przed bólem
głowy i mięśni po zabawie. Kiedy tylko przekroczyła próg Wielkiej Sali,
odszukała wzrokiem Młodego. Siedział jak zawsze w otoczeniu wielu znajomych.
Ona dosiadła się do Doriana i Scorpiusa.
– Jak się czujesz? –
spytał jej brat.
– Jest ok – zapewniła. –
Macie jakiś plan na dzisiaj?
– Odpoczynek – stwierdził
Stocker. – A ty?
– Pójdę pewnie potem do
biblioteki – wzruszyła ramionami.
Przysunęła sobie talerz z
kanapkami i kubek z kawą. Uśmiechnęła się do Troya, który akurat obok nich
przechodził. Skinął jej głową.
– Słyszeliście, że
podobno Masterson i Potter się wczoraj ze sobą przespali? – pojawiła się Anne.
– Oboje są łatwi –
mruknął Scorpius.
*
Choć po balu uczniowie
musieli wrócić do dawnego trybu życia, nie wszyscy byli z tego powodu
zadowoleni. Lily przez dwa tygodnie chodziła obrażona na swoich braci, że
wykluczyli ją z imprezy w Pokoju Życzeń, po szkole krążyła już plotka, że Albus
z Nicole są parą (czemu nikt nie zaprzeczał, ponieważ jak to czasem z plotkami
bywa – okazują się prawdą), a Sabrina wciąż rozpamiętywała chwile z czterema
mężczyznami. Największą zagadką pozostawała kwestia Rose – Scorpius. Któregoś
wieczoru Albus stwierdził, że musi się dowiedzieć jak się sprawy mają, więc
zatrzymał swojego przyjaciela (wiedział, że z kuzynki nic nie wyciągnie).
– No co? – Malfoy
wzruszył ramionami. – Kręci mnie, ale wiem, że cały czar by prysł, gdybyśmy
zaczęli się spotykać i przestali kłócić.
Potter, dopiero ogarniający
sprawy damsko–męskie, nie połapał się, o co dokładnie Scorpiusowi chodzi, więc
tylko skwitował, że są pojebani i więcej nie drążył tematu.
Na początku grudnia grupa
przyjaciół uznała, że czas wrócić do wspólnych lekcji obrony, ponieważ wszyscy
za tym tęsknili. I choć relacje Jamesa i Kevina trochę się pogorszyły po
rewelacjach z Masterson tego pierwszego, a Sabrina i Derek starali się udawać,
że nic między nimi się nie wydarzyło, to umówili się na poniedziałkowy wieczór.
Wszystko szło dobrze do czasu, aż Potter nie rzucił jakiegoś silnego zaklęcia w
Kevina tak, że ten odleciał kilka stup i przywalił w ławki.
– Powaliło cię? – Derek
podbiegł do brata, żeby sprawdzić czy nic mu nie jest. Wealsey z trudem
wyzbierał się z ziemi i łypnął gniewnie na kuzyna.
– Te spotkania z
Masterson chyba mózg ci wyprały.
– Zazdrościsz, bo twoja
dziewczyna nie pozwala ci na nic więcej poza trzymaniem się za ręce.
Dawno nikt nie widział
Kevina tak bardzo wzburzonego. Podszedł do Jamesa i przywalił mu z pięści w twarz.
– Nie waż się czepiać
Sally.
– To ty odwal się od
Rebeccy.
Mierzyli się przez chwilę
wzrokiem, a później Kevin chwycił torbę i wyszedł z klasy.
– To chyba byłoby na
tyle, skoro nasza ostoja spokoju właśnie sobie poszła – zakpił Scorpius, a
Sabrina walnęła go w ramię.
*
Kevin z Jamesem przestali
ze sobą rozmawiać. Poza tym ten drugi zaczął oddalać się od przyjaciół przez
ciągłe schadzki z Masterson. Derek uważał, że nie ma czym się przejmować,
ponieważ było tylko kwestią czasu, aż Potter przejedzie się na dziewczynie i
wróci z podkulonym ogonem. Natomiast Kevin był nieugięty, co było o tyle
dziwne, że zwykle złość przechodziła mu bardzo szybko. W końcu jego brat uznał,
że chyba musi z nim porozmawiać. Na początku grudnia wyciągnął go na spacer.
Starszy Wealsey nie był zachwycony, ponieważ pogoda się popsuła, było wietrznie
i kropiło.
– Czemu tak bardzo jesteś
cięty na Jamesa?
Kevin nie odpowiedział od
razu. Zastanawiał się chwilę nad doborem odpowiednich słów.
– Nie wiem. Po prostu nie
widzę w nim ostatnio tego Jamesa, z którym przyjaźniłem się od małego.
Rozumiem, że ludzie się zmieniają, ale on przegina. Najpierw ta ciągła chęć
pokazania Harremu jaki to nie jest świetny, a to jeszcze mogłem zrozumieć, choć
drażniło, ale jak teraz widzi w dziewczynach tylko obiekt pożądania, a nie
wartościowego człowieka, to już chyba nie mamy o czym rozmawiać.
– Wiesz jaka jest
Masterson, potrafi omamić. Jakoś nie skreśliłeś mnie, kiedy się z nią
spotykałem w zeszłym roku.
– Ale teraz przynajmniej
kręcisz się tylko przy całkiem normalnych dziewczynach.
– A twoja relacja z
Sally?
– Jest w porządku.
– Więc to co powiedział
James podczas waszej kłótni w klasie zaklęć, to nie była prawda?
– To akurat nie twój
interes.
*
Kiedy ktoś spytał Sabrinę
o jej najgorszy moment życia, bez namysłu odpowiadała, że siódmy dzień grudnia.
Wróciła z zielarstwa, zmarznięta i głodna, a pierwszą osobą, na którą wpadła
była Rebecca Masterson. Na domiar złego rozmawiała z Marcusem i Troyem. Od razu
wydało jej się to Malfoyównie dziwne. Po chwili pojawił się również Derek,
który zrobił zaskoczoną minę, gdy zobaczył tą niestandardową grupę. Sabrina od
razu przeczuła kłopoty, więc próbowała ich wyminąć.
– Jest największa szkolna
suka – powiedziała z uśmiechem Masterson. – Opowiadałaś już swoim chłopakom,
jak im rogi przyprawiasz?
– Przestań pierdolić –
wykurzyła się Sabrina. – Nie wiem o co ci chodzi.
– O twoje randki z
Młodym. A mówiłaś mu, że rozłożyłaś nogi przed aurorem?
Nagle w holu zrobiło się
jakoś dziwnie dużo ludzi. Ślizgoni i Derek patrzyli na nią, każdy z inną miną.
– To kłamstwo! Przed
nikim nie rozkładałam nóg!
Sabrina czuła, że płonie.
Najbardziej zabolał ją wzrok Troya, miała ochotę się rozpłakać.
– Odwal się od niej
Masterson – powiedział w końcu Derek. – Każdy wie, że największą dziwką w tej
szkole jesteś ty.
Nikt nie zauważył
zaklęcia, które poleciało w jego stronę, aż do momentu, gdy Młody wylądował na
posadzce. Z tłumu uczniów wyszedł James. Prawdopodobnie sytuacja rozwiązałaby
się w nieciekawy sposób, ale Rose zdążyła zareagować i rozgonić towarzystwo.
Sabrina skorzystała z okazji i pobiegła do Pokoju Wspólnego. Przebiegła przez
salon i jak burza wpadła do swojego dormitorium.
Nie pojawiła się ani na
lunchu, ani na zajęciach popołudniowych. Nicole z Anne poinformowały Ślizgonów,
że nie chce z nikim rozmawiać. Plotka o romansie Sabriny z trzema uczniami i
jednym aurorem szybko rozeszła się po szkole.
– To bzdury – wykurzyła
się Nicole. – Największa to ta ze Swanem, Brina nawet z nim nie rozmawia.
– A Weasley? – wkurzył
się Scorpius. – I ten cały auror.
– Spotkała się z nim w
Hogsmeade – powiedziała Rose, która akurat słyszała ich wymianę zdań.
Scorpius zrobił się nagle
czerwony, co było rzadkością na jego bladej skórze.
– Moja siostra przespała
się z tym gościem?!
– Spotkała, a nie
przespała – poprawiła ruda.
– Masterson dużo
przekręciła – powiedziała Nicole. – Teraz mam wyrzuty sumienia, bo ostatnio
mało rozmawiałam z Briną o jej problemach sercowych... Ona się trochę nie mogła
zdecydować. Ale na pewno z nikim nie spała, powiedziałaby mi o tym.
– Nie byłbym tego taki
pewien – mruknął Dorian.
– A ja uważam, że z
Młodym to całkiem prawdopodobne – odezwał się Albus. – Wiecie jaki jest Derek,
a poza tym bronił jej, więc...
Spojrzeli po sobie, a
Malfoy ruszył korytarzem.
– Dokąd idziesz?! –
krzyknęła za nim Rose.
– Pozabijać ich
wszystkich. Możesz mi już dać za to szlaban.
*
Derek stał i rozmawiał z
Jessicą w momencie, gdy znalazł go Scorpius. Ostatni raz Malfoy był tak
wkurzony, gdy przez Weasleya wyciekł artykuł o jego ojcu. Złapał Gryfona za
przód szaty i pchnął go do ściany, a następnie przyłożył różdżkę do jego
piersi. Dziewczyna krzyknęła, ale Scorpius kazał jej zjeżdżać. Derek również
powiedział, żeby poszła, bo muszą porozmawiać.
– O co ci chodzi Malfoy?
– spytał, gdy tylko Krukonka się oddaliła.
– Przespałeś się z moją
siostrą!
– To nieprawda. Nie
przeleciałem Sabriny.
– Nie wierzę ci, że jej
nie dotknąłeś!
– Tylko się całowaliśmy.
Scorpius wyglądał jakby
chciał mu przywalić, ale nagle pojawiła się profesor Austen. Zawsze zjawiała
się w momencie, gdy któryś z uczniów okazywał zbyt dużo agresji.
– Co tu się wyprawia?
Minus dziesięć punktów dla Slytherinu i Gryffindoru. I macie się uspokoić.
Malfoy odsunął się
odrobinę, a Derek kiwnął głową, że wszystko już w porządku. Nauczycielka
odeszła.
– Lubię twoją siostrę –
powiedział Derek. – Nie chciałem jej skrzywdzić i wydaje mi się, ze tego nie
zrobiłem.
– Nie zbliżaj się do niej
więcej. Ona nie jest jak te pozostałe idiotki, które na ciebie lecą.
Blondyn posłał mu
ostatnie wściekłe spojrzenie i poszedł sobie.
*
Choć w drugim tygodniu
grudnia spadł śnieg, a pogoda się poprawiła, więc większość uczniów spędzała
wolny czas na błoniach, to wśród przyjaciół sytuacja wciąż była tak napięta, że
nikt nie potrafił cieszyć się zimą i nachodzącymi świętami. Kevin i Derek nie
rozmawiali z Jamesem, Albus też zaczął go unikać. Sabrina omijała wszystkich i
w sumie tylko jej brat i Nicole jeszcze byli w stanie do niej dotrzeć. Sam i
Jacob spędzali więcej czasu tylko we dwójkę, choć ten drugi zdawał się coś
ukrywać. W końcu prawda wyszła na jaw, gdy Roxanne wpadła na niego i Jen po
ciszy nocnej na korytarzu niedaleko portretu Grubej Damy. Obiecała jednak nie
mówić nic braciom dziewczyny, bo wszyscy wiedzieli, że nie byliby zadowoleni ze
związku trzynastoletniej siostry ze starszym kolegą. Roxy opowiedziała to
któregoś dnia Alowi i Rose, bo uznała, że to jedyna część rodziny w tej szkole,
z którą jeszcze dało się normalnie porozmawiać.
– Święta w tym roku będą
ciekawe – skwitował Al, który ze wszystkich dni w roku najbardziej nie lubił
Gwiazdki.
– Domi urodziła i ma być
ze swoim Potworkiem – poinformowała Rose.
– I mój stary ma się
oświadczyć.
– A w ogóle to szykuje
się wypad do Hogsmeade w ostatni weekend przed przerwą świąteczną.
– Niezmiernie nas to
cieszy.
Dosiadł się do nich
Kevin. Minę miał nietęgą.
– Co jest? – spytała
dobrodusznie Roxy.
– Widziałem Masterson…
Krew mnie zalewa, gdy myślę, że ta cała pojebana sytuacja jest tylko i
wyłącznie przez nią.
– Nikt jej nie lubi, ale
przecież się jej nie pozbędziemy – zauważył Al.
– Ja tam mogę się jej
pozbyć – zaoferowała się Rose.
Chłopcy i Roxanne
spojrzeli na nią pytająco.
– Coś wymyślę, albo nie
nazywam się Rose Weasley.
– Powodzenia… będzie ci
potrzebne – zakończył rozmowę jak zawsze pesymistyczny Albus.
*
Sabrina przychodziła na
lekcje i siadała sama w wolnej ławce. Nawet na transmutacji, co zdziwiło
McGonagall, bo wcześniej dobierali się z Derekiem i dużo dyskutowali.
Nauczycielka weszła do klasy i wyczarowała lusterka.
– Dzisiaj liczę na to, że
już każdemu uda się zmienić kolor włosów.
Sabrina patrzyła się w
swoje odbicie i nie mogła się skupić. Chociaż na wcześniejszych lekcjach z
łatwością rzucała czar, teraz nie mogła nic zrobić. Czuła obrzydzenie, gdy
widziała samą sobie. Rozejrzała się po klasie. Rose już była blondynką, Albus
łysy, Derek miał ciemne pasemka, a Roy loki. Odłożyła lusterko, a nauczycielka
odebrała jej punkty i kazała podczas przerwy świątecznej napisać esej.
Następnie przeszli do nowego tematu zajęć, a Ślizgonka czuła, że robi się jej
słabo. Zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, leżała na podłodze, a wszyscy nachylali
się nad nią.
– Proszę zaprowadzić
pannę Malfoy do Skrzydła Szpitalnego – rozkazała nauczycielka.
– Dam sobie radę –
odparła.
– Ja się tym zajmę –
zaoferował się Albus i pomógł jej wstać.
Gdy wyszli z sali, Derek
poczuł, że ma ochotę za nimi pobiec. Miał wyrzuty sumienia, bo doskonale zdawał
sobie sprawę, że Masterson zrobiła wszystko by zemścić się właśnie na nim.
*
Gdy zakończyła się
lekcja, chciał iść do Skrzydła Szpitalnego, ale wiedział, że musi trzymać się z
dala od blondynki. I, że ta na pewno nie chce go widzieć. Postanowił, że zrobi
wszystko by naprawić sytuację. Dlatego podczas obiadu wypatrzył przy stole
Troya. Miał zamiar z nim porozmawiać. Kiedy już kierował się w tamtą stronę,
przerwało mu pojawienie się dyrektorki.
– Proszę wszystkich o
zachowanie spokoju – oznajmiła na wstępie. – Wszyscy uczniowie mają kierować
się razem z profesorn Vectorem na siódme piętro.
Nikt nie rozumiał, co się
dzieje. Pierwsza spytała o to Rose.
– Nasza szkoła jest
atakowana – oznajmiła McGonagall, chociaż River nie była skłonna do wyjaśnień.
Wśród uczniów wybuchła
panika, którą nauczycielka szybko opanowała, używając zaklęcia zwiększającego
siłę głosu.
– Proszę o spokój!
Wszyscy uczniowie mają iść za profesor Vectorem. Prefekci mają zająć się
uczniami swoich Domów.
Gdy wypowiadała te słowa,
do Wielkiej Sali wszedł Harry Potter w towarzystwie Amandy Weasley, Dracona
Malfoya i kilku innych aurorów. Opiekunowie Domów zaczęli szybko prowadzić
uczniów. Derek podszedł do swojego wujka. Kilka sekund później dołączył do nich
Kevin, Rose, Scorpius i James.
– Co się dzieje? – spytał
najstarszy z rodzeństwa Potterów. Harry poprawił swoje okulary, patrząc ze
zdziwieniem na młodzież.
– Śmierciożercy –
oznajmił. – Macie ewakuować się z resztą szkoły.
– Możemy pomóc – odparł
Scorpius.
– Nie ma takiej opcji –
przerwała mu Amanda. – Mamy niewiele czasu, więc nie przeszkadzajcie.
Potter i Malfoy rozłożyli
jakieś mapy i pochylili się nad nimi. Młodzież nie dała się zbyć. Po chwili do
środka wpadł profesor Longbottom i podszedł do Szefa Aurorów.
– Zaraz będą – oznajmił.
– Kto? – zdziwił się
Harry.
– GD i Zakon – odparł,
jakby było to całkiem logiczne.
Sekundę później przez
tłum przepchał się Albus w towarzystwie Sabriny, która nie wyglądała najlepiej.
– Śmierciożercy? - spytał
Ślizgon.
– Macie się ewakuować –
przypomniał Malfoy, patrząc z niepokojem na swoją córkę.
Kiedy wszyscy uczniowie
już wyszli, do sali wszedł Ron. Po jego prawej stornie kroczyła Hermiona, po
lewej Ginny, za nimi Fred, George, Madeleine, Victorie, Ted i jakiś młody
mężczyzna, Dean Thomas, Seamus Finnigan, Luna i Ralph Scamanderowie, Bill,
Fleur, Louis, Andromeda oraz były minister Kingsley. Harry spojrzał na nich ze
zdziwieniem, ale uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Niewielkie te twoje
oddziały – skomentował Ron. – Pomyśleliśmy, że możemy się przydać.
– Rose, co ty tu jeszcze
robisz?! – krzyknęła Hermiona, widząc swoją córkę.
– Będziemy walczyć –
odparła Krukonka. – Mamy plan...
– Nie ma takiej opcji –
skomentowała ze złością Amanda, a potem spojrzała w bok, gdzie nagle pojawiło
się więcej uczniów.
– Pomyślałam, że możemy
pomóc – powiedziała Roxanne. – Znalazłam kilku ochotników do zorganizowania
pomocy medycznej.
Za nią stali Nicole z
Dorianem, Lorcan Scamander, Chris - ściągający Gryffinów i o dziwo Lily.
Zanim ktoś zdążył to
skomentować do sali wszedł pan Blue z Alex, która ciągnęła za sobą walizkę na
kółkach.
– Dobrze, że jesteś –
ucieszyła się Roxy na widok swojej mamy. – Potrzebujemy twojej pomocy.
– Wy się zajmiecie pomocą
rannym – odparła kobieta. – Ja będę robiła to, co powinnam kilkadziesiąt lat temu.
Dzisiaj jesteś żołnierzem... Ale to się może wam przydać – machnęła różdżką, a
walizka urosła do rozmiarów szafy.
– Twoja podręczna
apteczka – ucieszyła się Roxanne, co ludzie skomentowali niedowierzającymi
spojrzeniami.
Nastała chwila
konsternacji, która przerwała Hermiona.
– Dzieci mają iść do
Pokoju Życzeń, a gdy będzie bezpiecznie, ewakuować się ze szkoły.
– Z całym szacunkiem –
przerwała jej córka. – Ale możemy pomóc. Macie jakiś plan? Bo my tak.
– To niemożliwe – odparł
Ron. – W większości nawet nie jesteście pełnoletni.
– Młody nawet nie ma
szesnastu lat – dodał Fred.
– Jest niezbędny –
przerwała Rose.
– Właśnie – dodał
Scorpius. – Będzie przynętą.
Te słowa spowodowały, że
Amanda i Fred kategorycznie zakazali dzieciakom wykonywania ich planu. Harry
musiał ich uciszyć, bo Derek, Rose, Scorpius i James byli przygotowani do
kłótni. Potter spojrzał na profesora Bartona, który swoim żołnierskim głosem
stwierdził, że wszyscy mają niewielkie szanse. Ilość ludzi przygotowujących się
do ataku znacznie przewyższała ilość nauczycieli, dorosłych chcących walczyć, a
nawet aurorów i ochronę szkoły.
– Potrzebujemy planu – uznał Malfoy.
– Pomyślałem o trującym
bluszczu – wciął się Neville.
– Święty pomysł – poparła
go Madeleine. – Hodujecie go w Hogwarcie?
– Mam trochę w swoich
osobistych zasobach... Ale są małe, potrzebujemy eliksiru wzrostu.
– Nie ma czasu na
uwarzenie go – odparła ze smutkiem profesor Austen.
– My mamy fiolkę –
wypalił nagle Albus, za co Scorpius kopnął go w łydkę.
– Po co? – zapytał
Longnottom.
– Eee... Bo Scor
interesuje się zielarstwem – skłamał koślawo Potter.
– Z całym szacunkiem, ale
pan Malfoy otrzymał okropny na SUM-ach.
– To wszystko był pomysł
Ramireza – wciął się Scorpius.
– Nieważne – przerwała
profesorka eliksirów. – Potrzebujemy go.
Po chwili do sali weszli
jeszcze Percy z córkami oraz Charlie.
– Mam nadzieję, że się
nie spóźniliśmy – powiedział były prefekt naczelny.
– Molly zgubiła różdżkę –
dodał jego starszy brat.
– Nie zgubiłam –
zdenerwowała się dziewczyna. – Mama ją schowała, żebym nie mogła iść walczyć.
Harry podrapał się po
głowie. Sytuacja prezentowała się wyjątkowo nieciekawie.
Akcja wreszcie ruszy do przodu. Może nie w jakimś zawrotnym tempie, bo to do nas niepodobne, ale przynajmniej pojawi się więcej informacji o atrybutach, o których pewnie większość czytelników zdążyła zapomnieć. Młodzieńcze rozterki sercowe jednak nie będą pomagać bohaterom w ratowaniu świata. Wracamy do publikacji postów co drugi tydzień, do zobaczenia :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz