Piętno przeszłości – Duma i uprzedzenia cz. 3

     Teleportował się pod dom Astrorii. Był to uroczy dworek, dużo mniejszy od Malfoy Manor, położony w niewielkim miasteczku. Zapukał do drzwi, otworzyła mu Dafne.

    – Dra... Draco Malfoy? – spytała oszołomiona.

    – Tak, to ja. Kopę lat. Jest twoja siostra?

    – Tak, wejdź.

    Astoria i jej rodzice jedli lunch. Draco pomyślał, że przyszedł nie w porę. I, że tak właściwie nie ma pojęcia jak się prosi kobietę o rękę.

    – Draco? – zdziwiła się.

     – Część... Dzień dobry... Nie chciałem przeszkadzać...

    Państwo Greengrassowie szybko zaczęli przekonywać go, że to bardzo fajnie, że wpadł z wizytą i żeby coś zjadł.

     – Nie, dziękuję. Ja chciałem tylko porozmawiać z Astorią. Może... W ogrodzie?

    Blondynka była szczerze zdziwiona, ale wyszła razem z nim na taras. Mężczyzna nerwowo poczochrał włosy.

    – Rano wydawało się to prostsze – mruknął sam do siebie.

    – Masz gorączkę? – spytała z troską.

    – Co?... Chyba tak... Wiesz, znamy się już długo... Nawet bardzo długo. Jesteś strasznie irytująca i dziwię się, że nadal się nie odczepiłaś... Ale skoro jednak nie da się ciebie pozbyć, to może zechcesz zmarnować resztę swojego życia u mojego boku?

    – Słucham?! – krzyknęła. – Na gacie Merlina, Draco, o co ci chodzi?

    Pisnęła, gdy uklęknął przed nią na jedno kolano.

     – Astorio Greengrass, uratowałaś moje życie, teraz ja chcę cię chronić do końca twojego. Zostaniesz moją żoną?

    Dziewczyna stała oszołomiona i czuła, że grunt osuwa się spod jej nóg. Blondyn klęczał wytrwale, ale z każdą sekundą robił się coraz bledszy, chociaż nigdy nie pomyślała, że da się bardziej.

    – No tak... W końcu podrywam cię od czterech lat...  –  powiedziała.

     Uśmiechnął się.

    – A, pierścionek... Przyniosę jutro rodowy, ok? Matka była w takim szoku, że uznałem, że nie będę o niego prosić... Ale wieczorem to załatwię.

    Zaczęła się śmiać, a potem czule go pocałowała. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a potem oddał pocałunek.

*

    Po oświadczynach nadszedł moment refleksji i Draco zaczął zastanawiać się jak wykręcić się ze wszystkiego. „Przecież faktycznie zmarnuje jej życie” – myślał – „a ona sobie na to nie zasłużyła. Czyżbym wreszcie zaczął być szlachetny?" Ale z drugie­j strony już wiedział, że kocha Astorie Greengrass najmocniej na świecie i że nie pozwoli by ktoś inny zajął jego miejsce. Była ładna, mądra, dobra (co ona na gacie Merlina robiła w Slytherinie?) i do tego z dobrego domu, któremu udało się uniknąć wybierania stron. Zostali neutralni. Więc każdy arystokrata w końcu się nią zainteresuje. I będą mogli dać jej wszystko. A on tylko kompletne dno. Więc dlaczego się zgodziła? I dlaczego zgodzili się jej rodzice? Takie myśli kłębiły się w jego głowie, gdy szedł przez korytarz. Ludzie go zaczepiali, ale to działo się od czterech lat, więc już ich ignorował. Przywykł do tego.

    – Ej, Malfoy!

    Podniósł wzrok. Za nim stała Amanda Blue i jawnie się z niego śmiała.

    – Jesteś gwiazdą, a zamiast kąpać się w blasku sławy, omijasz ludzi. To do ciebie nie podobne.

    Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że ludzie nie patrzą na niego z pogardą, a uśmiechają się z uznaniem. Pewnie dowiedzieli się już, jaką sprawę teraz dostał. Miał bronić mężczyzny, który został oskarżony o zabicie mugola. Mugola, który zaatakował jego niemagiczną żonę.

    – Oświadczyłem się... – powiedział niespodziewanie.

     Amanda przyglądała mu się chwilę.

    – Moje gratulacje.

    – A ona się zgodziła...

    – To tym bardziej gratulację.

    – Ty byś się zgodziła?

    – Pojebało?

    – No właśnie. Więc chyba ten ślub to zły pomysł.

    Amanda była w ciężkim szoku, bo nie mogła nadążyć za myślami Malfoya.

    – Ale co moja decyzja ma z tym wspólnego?

    – No, że ty wiesz... I każda inna kobieta, że moje życie jest przegrane...

    – W tym momencie, Malfoy, jesteś bohaterem. To po pierwsze. A po drugie – nie wyszłabym za ciebie, bo jesteś dupkiem i cię nie kocham. Ale najwidoczniej Astoria cię kocha i znosi to, że jesteś dupkiem.

    – Skąd wiesz, że chodzi o Astorie?

    – Matko, jak ty skończyłeś studia prawnicze?

     – Dobra, nie ważne. Idę zjeść drugie śniadanie z MOJĄ NARZECZONĄ.

     I dziarskim krokiem ruszył w przeciwnym kierunku.

*

    Pierwsza wiadomość z pogróżkami przyszła miesiąc po zaręczynach. Draco nie miał wątpliwości, co oznacza i musiał przyznać, że znowu pojawił się w jego życiu lęk. Z początku starał się udawać, że nic się nie dzieje, ale później pojawiała się kolejna korespondencja. Szalę goryczy przechyliła fotografia Astorii, którą ktoś zostawił na jego biurku. Blondynka robiła zakupy na Pokątnej i nie zdawała sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje. Zabrał wszystkie listy i poszedł prosto do Biura Aurorów.

    – Musimy pogadać – powiedział do Harrego, którego spotkał w towarzystwie Weasleya na korytarzu.

    – Chodźmy do gabinetu.

    Ron także poszedł za nimi, Draco go zignorował.

    – Dostaję je od trzech miesięcy. Uznałem, że to sprawa dla aurorów, skoro nadawcą są śmierciożercy.

    2/3 Złotej Trójcy pochyliło się nad korespondencją.

    – Chcę, żebyś zapewnił ochronę Astorii. Zapłacę.

    Harry spojrzał na niego.

    – Zajmiemy się tym – obiecał. – To dzięki Astorii pomogłeś nam w kilku procesach. Jesteśmy wam to winni.

    – No tak, zawsze musisz być szlachetny i zawsze muszę mieć u ciebie dług.

    – Co masz na myśli? – spytał Ron.

    – Pomogliście mi podczas aresztowania. Potem ja pomogłem wam, a teraz znowu chcesz zrobić coś dla mnie...

    – Przestań postrzegać tak rzeczywistość – westchnął Harry. – Ten, kto pisze te listy i tak musi stanąć przed sądem. To nasza praca. Ron, twój oddział się tym zajmie.

    Draco nie wyglądał na zadowolonego, ale w końcu kiwnął głową.

    – Tylko nie chcę, żeby Astoria o tym wiedziała. Jako świeżo upieczeni małżonkowie, powinniście to rozumieć.

    – Zgoda – mruknął Weasley. – Spotkamy się wieczorem w Norze i pogadamy o wszystkim.

    Draco zamrugał kilkukrotnie, a potem zaprotestował.

    – Skoro jednak masz gdzieś dyskrecję, to możemy umówić się w Dziurawym Kotle.

    – Dobra. Niech będzie Dziupla...

    – Nora – poprawili go równocześnie.

    – Nie ważne. Będę po dziewiętnastej, cześć.

*

    Teleportował się do Ottery St. Catchpole. Nie trudno było znaleźć dom Weasleyów. Malfoy z zadowoleniem stwierdził, że był tak samo brzydki jak na zdjęciach. Wszedł na mały ganek i zastukał. Otworzył mu George Weasley z wściekłe pomarańczowym kubkiem w dłoni.

    – Malfoy? A ty tu co? – spytał zdziwiony.

    Draco ledwo się powstrzymał, by nie mruknąć "pstro". Obok syna pojawiała się pani domu.

    – Dzień dobry – przywitał się blondyn, dawno nie czuł się tak niezręcznie.

    – Dzień dobry. Ron mówił, że przyjdziesz. Wejdź do środka.

    Minął domowników i skierował się do kuchni, gdzie siedział drugi z bliźniaków i jego ciężarna już narzeczona.

    – Cześć – przywitała się Amanda. – Podobno pracujecie nad jakąś nową, ciekawą sprawa, ale Potter uznał, że nie jestem w odpowiednim stanie, żeby brać w niej udział – poskarżyła się.

    – Bardzo mi przykro – mruknął z ironią. – Gdzie go znajdę?

    – Jestem – Ron właśnie zbiegł po schodach. – Chodź na górę, tam nam nikt nie będzie przeszkadzał...

    – Ronaldzie, mam nadzieję, że posprzątałeś – powiedziała pani Weasley ze złością, a jej najmłodszy syn tylko wywrócił oczami.

    Draco szybko zaczął wspinać się za nim po schodach, bo towarzystwo tylu członków rudej rodziny przyprawiało go o zawarty głowy. Pokój Rona był mały i okropnie zagracony.

    – Musisz znieść te warunki – poinformował jego właściciel. – Przeprowadzamy się z Hermioną, więc panuje chaos.

    – Wystarczyłoby użyć kilku zaklęć pakujących – poinformował Malfoy. – Ale to nie ważne. Im szybciej przejdziemy do sprawy, tym szybciej ją zakończymy.

    Opowiedział Ronowi wszystko, co wiedział, a młody auror w tym czasie nieznośnie stukał palcami w blat małego stolika.

    – No dobra – powiedział, gdy Malfoy skończył. – Przydzielimy tobie i tej twojej ochronę. To czterech wyszkolonych detektywów. Pracujemy też już nad tymi listami, myślę, że niedługo powinniśmy wiedzieć, kto je wysyła. Sprawa jest dosyć standardowa, więc myślę...

    – A to coś nowego.

    – ...że jak się łaskawie nie zamkniesz to ci jebnę.

    Mierzyli się ostrymi spojrzeniami. W końcu Draco odpuścił.

    – Lepiej, żebyś nie spaprał roboty – wycelował w niego palcem. – Jak Astorii spanie chociażby włos z głowy, to pożałujesz.

    Ron nie przejął się groźbami, a Draco jego zapewnieniami, że wszystko ma pod kontrolą. Wychodząc wpadli na Harrego, który był widocznie rozbawiony ich minami. Malfoy pożegnał się ze wszystkimi sztywno i prędko opuści Norę.

    – To jest jeden z twoich najgłupszych pomysłów – poinformował Ron Harrego. – Z nim się nie da współpracować.

    – Potraktuj to jako dobry test.

*

    Ślub z Astorią zbliżał się wielkimi krokami. Kobieta uznała, że jego dziwne zachowanie wiąże się ze stresem.

    – Nie martw się, uroczystość będzie skromna. Co prawda jesteś już najsłynniejszym prawnikiem w Wielkiej Brytanii, ale przecież nikt nie wie, kiedy się odbędzie.

    To była jego prośba. Astoria i Narcyza sądziły, że chciał uniknąć paparazzi, ale to jego przezorność kazała mu działać w ten sposób. Ciągle sprawdzał, czy ktoś z ochrony znajduje się pod domem. Dzisiaj była chyba kolej Weasleya, prawdopodobnie stał pod bramą, zakryty peleryną niewidką.

    – Draco, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zdenerwowała się dziewczyna.

    – Tak kochanie – skłamał i złapał ją za rękę.

    Pisnęła, gdy pociągnął ją lekko w swoją stronę i posadził sobie na kolanach.

    – Przestań się przejmować tym głupim ślubem.

    – Nie jest głupi. A poza tym mówiłam przed chwilą o tym, że Dafne organizuje mi wieczór panieński.

    Spojrzał na nią ze zdziwieniem. No tak, ta piekielna Dafne i jej głupie pomysły. Zrobiło mu się gorąco na myśl o Weasleyu podglądającym jego narzeczoną podczas szalonego wieczoru z jej przyjaciółkami.

     – Czy to konieczne? – zapytał, starając się by jego głos brzmiał normalnie.

     – Oczywiście. Teodor i Blaise też pewnie coś ci szykują.

     – Szczerze wątpię. Teodor wciąż jest pod obserwacją Ministerstwa, a z Blaisem nie utrzymuje od dawna kontaktu... Przecież nawet nie wie o ślubie.

    – Wie, bo spotyka się z Dafne.

    – O. W każdym razie nie sądzę, żeby takie zabawy były nam potrzebne...

    – Czy ty jesteś zazdrosny? – zaśmiała się.

    – Tak. I to nawet bardzo – mruknął obrażonym tonem. Znowu zachichotała i pocałowała go czule w usta.

    Nie protestował.

 

    Cieszył się, że do jego wieczoru kawalerskiego jednak nie doszło. A jeszcze bardziej ucieszył się, gdy Astoria wróciła cała i zdrowa, trochę pijana i w świetnym humorze.

    – Cicho wariatko, bo obudzisz moją matkę – ostrzegł. – Dostałaby zawału, gdyby wiedziała, że śpisz u nas przed ślubem.

    – Za pięć dni i tak się tu wprowadzę.

    – Więc za pięć dni będziesz mogła śpiewać w nocy zbereźne piosenki. A teraz bądź cicho z łaski swojej.

    Zabrał ją do swojej sypialni. Oczy dziewczyny błyszczały, gdy szukał jej czegoś, w czym mogłaby spać. Zabrała od niego stary T-shirt, w którym grywał w quidditcha. Poszła do jego prywatnej łazienki, a po szybkim prysznicu wróciła wciąż roześmiana.

    – I jak?

    Obróciła się wokół własnej osi. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

    – Ślizgońsko. Wreszcie – złapał ją i niemal rzucił na łóżko. – A teraz grzecznie do spania.

    Sam miał na sobie piżamę z długim rękawem. Położył się obok dziewczyny, ale jej zdecydowanie nie chciało się spać.

    – Możesz to zdjąć z siebie? – spytała niewinnie.

    – Pięć dni – przypomniał jej.

    – Nie chcesz pokazać znaku – zauważyła. – To jest problemem.

    – Boję się, że jak go zobaczysz to do ślubu nie dojdzie.

    – Ale bzdura.

    – Śpij.

    – Nie będzie seksu?

    – Za pięć dni.

    Przytulił ją i zamknął oczy. Wierciła się chwilę niezadowolona, ale w końcu odpuściła.

*

    Ślub był piękny, Astoria jeszcze piękniejsza, a cały świat nagle nabrał barw. Draco hamował łzy, gdy wygłaszali swoją przysięgę w towarzystwie najbliższej rodziny. Bo Astoria była tym, dlaczego warto było poświęcić ostatnie pięć i pół roku. Nie robili dużego przyjęcia. Skromny obiad i dużo śmiechu. Nawet Narcyza nie oczekiwała wielkiego balu dla całej arystokracji. Obiecali jej, że wrócą do dawnego życia, gdy już będą małżeństwem. Gdy zrobiło się ciemno wypuścili w niebo dwa złote lampiony. Oczy jej świeciły, gdy patrzyła jak obracają się wokół siebie, niby w tańcu.

     – Jak nasze dusze – stwierdziła.

     – Mhm, pani Malfoy.

    Wieczorem pokazał jej znak. Zrozumiała i wciąż patrzyła na niego bez cienia obrzydzenia. Już wiedział, że został zaakceptowany i więcej nie musi nosić długich koszul w upalne dni.

*

    Następnego dnia w biurze dostał mnóstwo gratulacji. Wpadli nawet Harry Potter i Amanda już Weasley, z prezentami.

    – Mam jeszcze jeden prezent – szepnął cicho Harry. – Złapaliśmy go.

    Kamień spadł mu z serca.

*

    Po pół roku okazało się, że Astoria jest w ciąży. Był przerażony, ale jednocześnie najszczęśliwszy na świecie. A potem okazało się, że będą mieli synka. Narcyza prawie dostała zawału, gdy okazało się, że wszystko będzie już dobrze.

 *

    Dzień porodu zaczął się niespodziewanie, bardzo wcześnie, gdy oboje siedzieli w biurze (Astoria do końca upierała się, że może pracować, a on cieszył się, że ma ją na oku dwadzieścia cztery godziny na dobę).

    – No idźcie – ponaglał ich szef. – Powiem Kingsleyowi... Powodzenia.

    Draco zabrał ciężarną żonę do Munga. Położne zaczęły ją badać, wśród asystentek stała młoda Alex Blue.

    – Dzieci są zdrowe – oznajmiła lekarka. – Możemy zabrać panią na salę...

    – Dzięki Merlonowi – szepnął Draco. – Zaraz! Jak to DZIECI?!

    Astoria była w równym szoku. Co prawda jej brzuch był bardzo duży, ale przecież nikt im nie powiedział... Więc jak...

    – O – zdziwiła się lekarka. – To się zdarza wśród ciąż czarownic, jeżeli jedno z dzieci ma bardzo słabą aurę magiczną, czasem uaktywnia ją dopiero po czasie...

    – Moje dziecko będzie charłakiem?!

    – Tego nie wiemy. Proszę się uspokoić.

    Ciężko mu było się uspokoić. I tak przez kolejne pięć godzin, które spędził w Mungu.

     – Już po – usłyszał rozbawiony głos Blue. – Chłopiec i dziewczynka, cali zdrowi i głośni.

    Chłopiec... dziewczynka... O Słodki Merlinie.

 

    Kompletnie nie wiedział jak zajmować się dziećmi, ale Astoria, jego matka i teściowa szybko wzięły sprawy w swoje ręce. O ile imię dla syna wybrali już wcześniej (chociaż była to jego decyzja, a żona nie bardzo chciała się na nie zgodzić), to z imieniem dla dziewczynki był już większy problem.

    – Może po mojej babce? – spytała Greengrass.

    – Oszalałaś? Nie damy dziecku na imię Haytlieneh... Chociaż matka chciała ją nazwać Walburga.

    Kobieta skrzywiła się na te słowa.

    – To może... Carmen?

    – Nie pasuje.

    – Emma?

    – Zbyt pospolite.

    – Victorie?

    – Któreś dziecko Weasleyów się tak nazywa...

    – To może MINERWA?!

    – Czy ty kobieto naprawdę byłaś w Slytherinie?!

    – To co? Sallazara? – zakpiła, ale widząc jego minę szybko dodała: – nawet o tym nie myśl.

    – To może Sabrina? – zapytał. 

    – Ta rzekoma ukochana Slytherina?

    Wzruszył ramionami, a Astoria westchnęła.

     – Niech będzie. Kłócimy się o to od trzech dni, a w końcu trzeba dziecko jakoś nazwać. Scorpius i Sabrina... W sumie pasuje.

*

    Miłość, którą Astoria wprowadziła do jego domu, dodawała mu skrzydeł. Nawet jego szef zaczął z tego żartować, a wcześniej żaden nie śmiał kpić z Malfoya, bo przecież miał wyjątkowo cięty język. Obecnie jedynie zbywał kolegów z pracy, czasem nawet uśmiechami. Astoria była na urlopie macierzyńskim, ale i tak starała się pracować w domu jak najwięcej. Ciągle się o to kłócili, ale potem godziły ich nieprzespane noce spędzone w pokoju bliźniąt. Tak minął im rok. Najpiękniejszy rok w życiu Dracona. Ale potem musiało się coś stać, bo przecież wciąż nie odkupił całych win. Nie miał prawa żyć szczęśliwie.

    Tego dnia wrócił do domu bardzo późno. Ostatnia sprawa, nad którą pracował zbyt długo się przeciągała i musiał ją dokończyć. Narcyza już z nimi nie mieszkała, ale Astoria obiecała, że da sobie radę. Od razu, gdy wszedł do domu wyczuł, że coś jest nie tak. Scorpius bardzo głośno płakał, nie było możliwe, żeby kobieta tego nie słyszała. Pobiegł na górę, najpierw do pokoju dzieci. Serce zabiło mu mocniej. Były ewidentnie głodne i nikt ich nie przewinął. Przeraził się nie na żarty i rzucił zaklęcie namierzające. Poza ich trójką, nie było w Malfoy Manor nikogo więcej. Wpadł do swojej sypialni i poczuł, że robi mu się słabo, gdy dostrzegł ślady walki. I ślady krwi... Ktoś napisał szminką Astorii na lustrze: "to zemsta". Niewiele myśląc uśpił dzieci odrobiną eliksiru słodkiego snu i teleportował się do Doliny Godryka. Zastukał do pierwszych drzwi. Miał nadzieję, że to dom Pottera, ale otworzył mu któryś z bliźniaków Weasley. Draco nie miał pojęcia, że się tam wprowadzili.

    – Co ty wyprawiasz? – spytał Fred (Malfoy dostrzegł, że mężczyzna ma dwoje uszu).

    – Porwali Astorie. Muszę ją ratować.

    Amanda, która pojawiła się obok męża, zabrała od niego dzieci, a Weasley wysłał patronusa. Po chwili pojawił się zaspany Potter. Draco szybko i chaotycznie wyjaśnił mu, co się stało.

 

    Harry próbował przekonać go, że nie powinien z nimi iść, gdy już śledczy namierzyli prawdopodobne schronienie śmierciożerców, ale Malfoy był nieugięty.

    – No dobra. Ale żadnego robienia głupich rzeczy na własną...

    – Zamknij się Potter i się rusz!

    Teleportowali się przed stary dom jednego z byłych śmierciożerców. W oknach paliły się światła, ale nie było słychać niczyich głosów. Ron musiał trzymać Malfoya za tył szaty, aby tamten nie rzucił się sam do środka. Pięciu aurorów ustawiło się w wyznaczonych miejscach. Harry narzucił na siebie i Malfoya zaklęcie kameleona i najciszej jak potrafili weszli do domu. Trzech mężczyzn siedziało w starym, zniszczonym salonie, a półnagie ciało leżało na podłodze między ich stopami. Draco z początku nie poznał swojej żony, ale gdy dotarło do niego, że te włosy, chociaż brudne od krwi i kurzu, nie mogą należeć do nikogo innego, prawie zemdlał. Jednak po chwili nadeszła nowa siła. Harry nie zdążył nic zrobić, gdy błysnęło zielone światło. Pierwszy mężczyzna padł na podłogę, a dwóch pozostałych zerwało się z miejsca. W tym samym czasie dołączył Ron i pozostali aurorzy. Ale Potter i Weasley celowali w Malfoya. Udało się im go rozbroić i Szef Biura rzucił się, żeby go przytrzymać. Nie miał szans. Draco wyrwał się, a po chwili padł jak długi.

     – Wybacz – wychrypiał Ron, który rzucił drętwotę.

    Jeden ze śmierciożerców uciekł, a drugiego obezwładnili. Wtedy dopiero Harry cofnął zaklęcie. Malfoy na kolanach podpełzną do ciała swojej żony. Delikatnie wziął je w ramiona i głośno zapłakał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz