Teleportował się pod dom Astrorii. Był to uroczy dworek, dużo mniejszy od Malfoy Manor, położony w niewielkim miasteczku. Zapukał do drzwi, otworzyła mu Dafne.
– Dra... Draco Malfoy? –
spytała oszołomiona.
– Tak, to ja. Kopę lat.
Jest twoja siostra?
– Tak, wejdź.
Astoria i jej rodzice
jedli lunch. Draco pomyślał, że przyszedł nie w porę. I, że tak właściwie nie
ma pojęcia jak się prosi kobietę o rękę.
– Draco? – zdziwiła się.
– Część... Dzień dobry... Nie chciałem
przeszkadzać...
Państwo Greengrassowie
szybko zaczęli przekonywać go, że to bardzo fajnie, że wpadł z wizytą i żeby
coś zjadł.
– Nie, dziękuję. Ja chciałem tylko porozmawiać
z Astorią. Może... W ogrodzie?
Blondynka była szczerze
zdziwiona, ale wyszła razem z nim na taras. Mężczyzna nerwowo poczochrał włosy.
– Rano wydawało się to
prostsze – mruknął sam do siebie.
– Masz gorączkę? –
spytała z troską.
– Co?... Chyba tak...
Wiesz, znamy się już długo... Nawet bardzo długo. Jesteś strasznie irytująca i
dziwię się, że nadal się nie odczepiłaś... Ale skoro jednak nie da się ciebie
pozbyć, to może zechcesz zmarnować resztę swojego życia u mojego boku?
– Słucham?! – krzyknęła.
– Na gacie Merlina, Draco, o co ci chodzi?
Pisnęła, gdy uklęknął
przed nią na jedno kolano.
– Astorio Greengrass, uratowałaś moje życie,
teraz ja chcę cię chronić do końca twojego. Zostaniesz moją żoną?
Dziewczyna stała
oszołomiona i czuła, że grunt osuwa się spod jej nóg. Blondyn klęczał wytrwale,
ale z każdą sekundą robił się coraz bledszy, chociaż nigdy nie pomyślała, że da
się bardziej.
– No tak... W końcu
podrywam cię od czterech lat...
Uśmiechnął się.
– A, pierścionek...
Przyniosę jutro rodowy, ok? Matka była w takim szoku, że uznałem, że nie będę o
niego prosić... Ale wieczorem to załatwię.
Zaczęła się śmiać, a
potem czule go pocałowała. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a potem oddał
pocałunek.
*
Po oświadczynach nadszedł
moment refleksji i Draco zaczął zastanawiać się jak wykręcić się ze
wszystkiego. „Przecież faktycznie zmarnuje jej życie” – myślał – „a ona sobie
na to nie zasłużyła. Czyżbym wreszcie zaczął być szlachetny?" Ale z drugiej
strony już wiedział, że kocha Astorie Greengrass najmocniej na świecie i że nie
pozwoli by ktoś inny zajął jego miejsce. Była ładna, mądra, dobra (co ona na
gacie Merlina robiła w Slytherinie?) i do tego z dobrego domu, któremu udało
się uniknąć wybierania stron. Zostali neutralni. Więc każdy arystokrata w końcu
się nią zainteresuje. I będą mogli dać jej wszystko. A on tylko kompletne dno.
Więc dlaczego się zgodziła? I dlaczego zgodzili się jej rodzice? Takie myśli
kłębiły się w jego głowie, gdy szedł przez korytarz. Ludzie go zaczepiali, ale
to działo się od czterech lat, więc już ich ignorował. Przywykł do tego.
– Ej, Malfoy!
Podniósł wzrok. Za nim
stała Amanda Blue i jawnie się z niego śmiała.
– Jesteś gwiazdą, a
zamiast kąpać się w blasku sławy, omijasz ludzi. To do ciebie nie podobne.
Dopiero teraz zdał sobie
sprawę, że ludzie nie patrzą na niego z pogardą, a uśmiechają się z uznaniem.
Pewnie dowiedzieli się już, jaką sprawę teraz dostał. Miał bronić mężczyzny,
który został oskarżony o zabicie mugola. Mugola, który zaatakował jego
niemagiczną żonę.
– Oświadczyłem się... –
powiedział niespodziewanie.
Amanda przyglądała mu się chwilę.
– Moje gratulacje.
– A ona się zgodziła...
– To tym bardziej
gratulację.
– Ty byś się zgodziła?
– Pojebało?
– No właśnie. Więc chyba
ten ślub to zły pomysł.
Amanda była w ciężkim
szoku, bo nie mogła nadążyć za myślami Malfoya.
– Ale co moja decyzja ma
z tym wspólnego?
– No, że ty wiesz... I
każda inna kobieta, że moje życie jest przegrane...
– W tym momencie, Malfoy,
jesteś bohaterem. To po pierwsze. A po drugie – nie wyszłabym za ciebie, bo
jesteś dupkiem i cię nie kocham. Ale najwidoczniej Astoria cię kocha i znosi
to, że jesteś dupkiem.
– Skąd wiesz, że chodzi o
Astorie?
– Matko, jak ty
skończyłeś studia prawnicze?
– Dobra, nie ważne. Idę zjeść drugie śniadanie
z MOJĄ NARZECZONĄ.
I dziarskim krokiem ruszył w przeciwnym
kierunku.
*
Pierwsza wiadomość z
pogróżkami przyszła miesiąc po zaręczynach. Draco nie miał wątpliwości, co
oznacza i musiał przyznać, że znowu pojawił się w jego życiu lęk. Z początku
starał się udawać, że nic się nie dzieje, ale później pojawiała się kolejna
korespondencja. Szalę goryczy przechyliła fotografia Astorii, którą ktoś
zostawił na jego biurku. Blondynka robiła zakupy na Pokątnej i nie zdawała
sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje. Zabrał wszystkie listy i poszedł prosto do
Biura Aurorów.
– Musimy pogadać – powiedział
do Harrego, którego spotkał w towarzystwie Weasleya na korytarzu.
– Chodźmy do gabinetu.
Ron także poszedł za
nimi, Draco go zignorował.
– Dostaję je od trzech
miesięcy. Uznałem, że to sprawa dla aurorów, skoro nadawcą są śmierciożercy.
2/3 Złotej Trójcy
pochyliło się nad korespondencją.
– Chcę, żebyś zapewnił
ochronę Astorii. Zapłacę.
Harry spojrzał na niego.
– Zajmiemy się tym –
obiecał. – To dzięki Astorii pomogłeś nam w kilku procesach. Jesteśmy wam to
winni.
– No tak, zawsze musisz
być szlachetny i zawsze muszę mieć u ciebie dług.
– Co masz na myśli? –
spytał Ron.
– Pomogliście mi podczas
aresztowania. Potem ja pomogłem wam, a teraz znowu chcesz zrobić coś dla
mnie...
– Przestań postrzegać tak
rzeczywistość – westchnął Harry. – Ten, kto pisze te listy i tak musi stanąć
przed sądem. To nasza praca. Ron, twój oddział się tym zajmie.
Draco nie wyglądał na zadowolonego, ale w
końcu kiwnął głową.
– Tylko nie chcę, żeby
Astoria o tym wiedziała. Jako świeżo upieczeni małżonkowie, powinniście to
rozumieć.
– Zgoda – mruknął Weasley. – Spotkamy się
wieczorem w Norze i pogadamy o wszystkim.
Draco zamrugał
kilkukrotnie, a potem zaprotestował.
– Skoro jednak masz
gdzieś dyskrecję, to możemy umówić się w Dziurawym Kotle.
– Dobra. Niech będzie
Dziupla...
– Nora – poprawili go
równocześnie.
– Nie ważne. Będę po
dziewiętnastej, cześć.
*
Teleportował się do
Ottery St. Catchpole. Nie trudno było znaleźć dom Weasleyów. Malfoy z
zadowoleniem stwierdził, że był tak samo brzydki jak na zdjęciach. Wszedł na
mały ganek i zastukał. Otworzył mu George Weasley z wściekłe pomarańczowym
kubkiem w dłoni.
– Malfoy? A ty tu co? –
spytał zdziwiony.
Draco ledwo się
powstrzymał, by nie mruknąć "pstro". Obok syna pojawiała się pani
domu.
– Dzień dobry – przywitał
się blondyn, dawno nie czuł się tak niezręcznie.
– Dzień dobry. Ron mówił,
że przyjdziesz. Wejdź do środka.
Minął domowników i
skierował się do kuchni, gdzie siedział drugi z bliźniaków i jego ciężarna już
narzeczona.
– Cześć – przywitała się
Amanda. – Podobno pracujecie nad jakąś nową, ciekawą sprawa, ale Potter uznał,
że nie jestem w odpowiednim stanie, żeby brać w niej udział – poskarżyła się.
– Bardzo mi przykro –
mruknął z ironią. – Gdzie go znajdę?
– Jestem – Ron właśnie zbiegł
po schodach. – Chodź na górę, tam nam nikt nie będzie przeszkadzał...
– Ronaldzie, mam
nadzieję, że posprzątałeś – powiedziała pani Weasley ze złością, a jej
najmłodszy syn tylko wywrócił oczami.
Draco szybko zaczął
wspinać się za nim po schodach, bo towarzystwo tylu członków rudej rodziny
przyprawiało go o zawarty głowy. Pokój Rona był mały i okropnie zagracony.
– Musisz znieść te
warunki – poinformował jego właściciel. – Przeprowadzamy się z Hermioną, więc
panuje chaos.
– Wystarczyłoby użyć
kilku zaklęć pakujących – poinformował Malfoy. – Ale to nie ważne. Im szybciej
przejdziemy do sprawy, tym szybciej ją zakończymy.
Opowiedział Ronowi wszystko,
co wiedział, a młody auror w tym czasie nieznośnie stukał palcami w blat małego
stolika.
– No dobra – powiedział,
gdy Malfoy skończył. – Przydzielimy tobie i tej twojej ochronę. To czterech
wyszkolonych detektywów. Pracujemy też już nad tymi listami, myślę, że niedługo
powinniśmy wiedzieć, kto je wysyła. Sprawa jest dosyć standardowa, więc myślę...
– A to coś nowego.
– ...że jak się łaskawie
nie zamkniesz to ci jebnę.
Mierzyli się ostrymi spojrzeniami. W końcu
Draco odpuścił.
– Lepiej, żebyś nie
spaprał roboty – wycelował w niego palcem. – Jak Astorii spanie chociażby włos
z głowy, to pożałujesz.
Ron nie przejął się
groźbami, a Draco jego zapewnieniami, że wszystko ma pod kontrolą. Wychodząc
wpadli na Harrego, który był widocznie rozbawiony ich minami. Malfoy pożegnał
się ze wszystkimi sztywno i prędko opuści Norę.
– To jest jeden z twoich
najgłupszych pomysłów – poinformował Ron Harrego. – Z nim się nie da
współpracować.
– Potraktuj to jako dobry test.
*
Ślub z Astorią zbliżał
się wielkimi krokami. Kobieta uznała, że jego dziwne zachowanie wiąże się ze
stresem.
– Nie martw się,
uroczystość będzie skromna. Co prawda jesteś już najsłynniejszym prawnikiem w
Wielkiej Brytanii, ale przecież nikt nie wie, kiedy się odbędzie.
To była jego prośba.
Astoria i Narcyza sądziły, że chciał uniknąć paparazzi, ale to jego przezorność
kazała mu działać w ten sposób. Ciągle sprawdzał, czy ktoś z ochrony znajduje
się pod domem. Dzisiaj była chyba kolej Weasleya, prawdopodobnie stał pod
bramą, zakryty peleryną niewidką.
– Draco, czy ty mnie w
ogóle słuchasz? – zdenerwowała się dziewczyna.
– Tak kochanie – skłamał
i złapał ją za rękę.
Pisnęła, gdy pociągnął ją
lekko w swoją stronę i posadził sobie na kolanach.
– Przestań się przejmować
tym głupim ślubem.
– Nie jest głupi. A poza
tym mówiłam przed chwilą o tym, że Dafne organizuje mi wieczór panieński.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
No tak, ta piekielna Dafne i jej głupie pomysły. Zrobiło mu się gorąco na myśl
o Weasleyu podglądającym jego narzeczoną podczas szalonego wieczoru z jej
przyjaciółkami.
– Czy to konieczne? – zapytał, starając się by
jego głos brzmiał normalnie.
– Oczywiście. Teodor i Blaise też pewnie coś
ci szykują.
– Szczerze wątpię. Teodor wciąż jest pod
obserwacją Ministerstwa, a z Blaisem nie utrzymuje od dawna kontaktu...
Przecież nawet nie wie o ślubie.
– Wie, bo spotyka się z
Dafne.
– O. W każdym razie nie
sądzę, żeby takie zabawy były nam potrzebne...
– Czy ty jesteś
zazdrosny? – zaśmiała się.
– Tak. I to nawet bardzo
– mruknął obrażonym tonem. Znowu zachichotała i pocałowała go czule w usta.
Nie protestował.
Cieszył się, że do jego
wieczoru kawalerskiego jednak nie doszło. A jeszcze bardziej ucieszył się, gdy
Astoria wróciła cała i zdrowa, trochę pijana i w świetnym humorze.
– Cicho wariatko, bo
obudzisz moją matkę – ostrzegł. – Dostałaby zawału, gdyby wiedziała, że śpisz u
nas przed ślubem.
– Za pięć dni i tak się
tu wprowadzę.
– Więc za pięć dni będziesz mogła śpiewać w
nocy zbereźne piosenki. A teraz bądź cicho z łaski swojej.
Zabrał ją do swojej
sypialni. Oczy dziewczyny błyszczały, gdy szukał jej czegoś, w czym mogłaby
spać. Zabrała od niego stary T-shirt, w którym grywał w quidditcha. Poszła do
jego prywatnej łazienki, a po szybkim prysznicu wróciła wciąż roześmiana.
– I jak?
Obróciła się wokół
własnej osi. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Ślizgońsko. Wreszcie –
złapał ją i niemal rzucił na łóżko. – A teraz grzecznie do spania.
Sam miał na sobie piżamę
z długim rękawem. Położył się obok dziewczyny, ale jej zdecydowanie nie chciało
się spać.
– Możesz to zdjąć z siebie?
– spytała niewinnie.
– Pięć dni – przypomniał
jej.
– Nie chcesz pokazać znaku
– zauważyła. – To jest problemem.
– Boję się, że jak go
zobaczysz to do ślubu nie dojdzie.
– Ale bzdura.
– Śpij.
– Nie będzie seksu?
– Za pięć dni.
Przytulił ją i zamknął
oczy. Wierciła się chwilę niezadowolona, ale w końcu odpuściła.
*
Ślub był piękny, Astoria
jeszcze piękniejsza, a cały świat nagle nabrał barw. Draco hamował łzy, gdy
wygłaszali swoją przysięgę w towarzystwie najbliższej rodziny. Bo Astoria była
tym, dlaczego warto było poświęcić ostatnie pięć i pół roku. Nie robili dużego
przyjęcia. Skromny obiad i dużo śmiechu. Nawet Narcyza nie oczekiwała wielkiego
balu dla całej arystokracji. Obiecali jej, że wrócą do dawnego życia, gdy już
będą małżeństwem. Gdy zrobiło się ciemno wypuścili w niebo dwa złote lampiony.
Oczy jej świeciły, gdy patrzyła jak obracają się wokół siebie, niby w tańcu.
– Jak nasze dusze – stwierdziła.
– Mhm, pani Malfoy.
Wieczorem pokazał jej znak.
Zrozumiała i wciąż patrzyła na niego bez cienia obrzydzenia. Już wiedział, że
został zaakceptowany i więcej nie musi nosić długich koszul w upalne dni.
*
Następnego dnia w biurze
dostał mnóstwo gratulacji. Wpadli nawet Harry Potter i Amanda już Weasley, z
prezentami.
– Mam jeszcze jeden prezent
– szepnął cicho Harry. – Złapaliśmy go.
Kamień spadł mu z serca.
*
Po pół roku okazało się,
że Astoria jest w ciąży. Był przerażony, ale jednocześnie najszczęśliwszy na
świecie. A potem okazało się, że będą mieli synka. Narcyza prawie dostała zawału,
gdy okazało się, że wszystko będzie już dobrze.
*
Dzień porodu zaczął się
niespodziewanie, bardzo wcześnie, gdy oboje siedzieli w biurze (Astoria do
końca upierała się, że może pracować, a on cieszył się, że ma ją na oku
dwadzieścia cztery godziny na dobę).
– No idźcie – ponaglał
ich szef. – Powiem Kingsleyowi... Powodzenia.
Draco zabrał ciężarną żonę
do Munga. Położne zaczęły ją badać, wśród asystentek stała młoda Alex Blue.
– Dzieci są zdrowe –
oznajmiła lekarka. – Możemy zabrać panią na salę...
– Dzięki Merlonowi –
szepnął Draco. – Zaraz! Jak to DZIECI?!
Astoria była w równym
szoku. Co prawda jej brzuch był bardzo duży, ale przecież nikt im nie
powiedział... Więc jak...
– O – zdziwiła się
lekarka. – To się zdarza wśród ciąż czarownic, jeżeli jedno z dzieci ma bardzo
słabą aurę magiczną, czasem uaktywnia ją dopiero po czasie...
– Moje dziecko będzie
charłakiem?!
– Tego nie wiemy. Proszę
się uspokoić.
Ciężko mu było się uspokoić.
I tak przez kolejne pięć godzin, które spędził w Mungu.
– Już po – usłyszał rozbawiony głos Blue. –
Chłopiec i dziewczynka, cali zdrowi i głośni.
Chłopiec...
dziewczynka... O Słodki Merlinie.
Kompletnie nie wiedział
jak zajmować się dziećmi, ale Astoria, jego matka i teściowa szybko wzięły
sprawy w swoje ręce. O ile imię dla syna wybrali już wcześniej (chociaż była to
jego decyzja, a żona nie bardzo chciała się na nie zgodzić), to z imieniem dla
dziewczynki był już większy problem.
– Może po mojej babce? –
spytała Greengrass.
– Oszalałaś? Nie damy
dziecku na imię Haytlieneh... Chociaż matka chciała ją nazwać Walburga.
Kobieta skrzywiła się na
te słowa.
– To może... Carmen?
– Nie pasuje.
– Emma?
– Zbyt pospolite.
– Victorie?
– Któreś dziecko
Weasleyów się tak nazywa...
– To może MINERWA?!
– Czy ty kobieto naprawdę
byłaś w Slytherinie?!
– To co? Sallazara? –
zakpiła, ale widząc jego minę szybko dodała: – nawet o tym nie myśl.
– To może Sabrina? – zapytał.
– Ta rzekoma ukochana Slytherina?
Wzruszył ramionami, a
Astoria westchnęła.
– Niech będzie. Kłócimy się o to od trzech
dni, a w końcu trzeba dziecko jakoś nazwać. Scorpius i Sabrina... W sumie
pasuje.
*
Miłość, którą Astoria
wprowadziła do jego domu, dodawała mu skrzydeł. Nawet jego szef zaczął z tego
żartować, a wcześniej żaden nie śmiał kpić z Malfoya, bo przecież miał
wyjątkowo cięty język. Obecnie jedynie zbywał kolegów z pracy, czasem nawet
uśmiechami. Astoria była na urlopie macierzyńskim, ale i tak starała się
pracować w domu jak najwięcej. Ciągle się o to kłócili, ale potem godziły ich
nieprzespane noce spędzone w pokoju bliźniąt. Tak minął im rok. Najpiękniejszy
rok w życiu Dracona. Ale potem musiało się coś stać, bo przecież wciąż nie
odkupił całych win. Nie miał prawa żyć szczęśliwie.
Tego dnia wrócił do domu
bardzo późno. Ostatnia sprawa, nad którą pracował zbyt długo się przeciągała i
musiał ją dokończyć. Narcyza już z nimi nie mieszkała, ale Astoria obiecała, że
da sobie radę. Od razu, gdy wszedł do domu wyczuł, że coś jest nie tak.
Scorpius bardzo głośno płakał, nie było możliwe, żeby kobieta tego nie
słyszała. Pobiegł na górę, najpierw do pokoju dzieci. Serce zabiło mu mocniej.
Były ewidentnie głodne i nikt ich nie przewinął. Przeraził się nie na żarty i
rzucił zaklęcie namierzające. Poza ich trójką, nie było w Malfoy Manor nikogo
więcej. Wpadł do swojej sypialni i poczuł, że robi mu się słabo, gdy dostrzegł
ślady walki. I ślady krwi... Ktoś napisał szminką Astorii na lustrze: "to
zemsta". Niewiele myśląc uśpił dzieci odrobiną eliksiru słodkiego snu i
teleportował się do Doliny Godryka. Zastukał do pierwszych drzwi. Miał
nadzieję, że to dom Pottera, ale otworzył mu któryś z bliźniaków Weasley. Draco
nie miał pojęcia, że się tam wprowadzili.
– Co ty wyprawiasz? –
spytał Fred (Malfoy dostrzegł, że mężczyzna ma dwoje uszu).
– Porwali Astorie. Muszę
ją ratować.
Amanda, która pojawiła
się obok męża, zabrała od niego dzieci, a Weasley wysłał patronusa. Po chwili
pojawił się zaspany Potter. Draco szybko i chaotycznie wyjaśnił mu, co się
stało.
Harry próbował przekonać
go, że nie powinien z nimi iść, gdy już śledczy namierzyli prawdopodobne
schronienie śmierciożerców, ale Malfoy był nieugięty.
– No dobra. Ale żadnego
robienia głupich rzeczy na własną...
– Zamknij się Potter i
się rusz!
Teleportowali się przed
stary dom jednego z byłych śmierciożerców. W oknach paliły się światła, ale nie
było słychać niczyich głosów. Ron musiał trzymać Malfoya za tył szaty, aby
tamten nie rzucił się sam do środka. Pięciu aurorów ustawiło się w wyznaczonych
miejscach. Harry narzucił na siebie i Malfoya zaklęcie kameleona i najciszej
jak potrafili weszli do domu. Trzech mężczyzn siedziało w starym, zniszczonym
salonie, a półnagie ciało leżało na podłodze między ich stopami. Draco z
początku nie poznał swojej żony, ale gdy dotarło do niego, że te włosy, chociaż
brudne od krwi i kurzu, nie mogą należeć do nikogo innego, prawie zemdlał. Jednak
po chwili nadeszła nowa siła. Harry nie zdążył nic zrobić, gdy błysnęło zielone
światło. Pierwszy mężczyzna padł na podłogę, a dwóch pozostałych zerwało się z
miejsca. W tym samym czasie dołączył Ron i pozostali aurorzy. Ale Potter i
Weasley celowali w Malfoya. Udało się im go rozbroić i Szef Biura rzucił się,
żeby go przytrzymać. Nie miał szans. Draco wyrwał się, a po chwili padł jak
długi.
– Wybacz – wychrypiał Ron, który rzucił
drętwotę.
Jeden ze śmierciożerców
uciekł, a drugiego obezwładnili. Wtedy dopiero Harry cofnął zaklęcie. Malfoy na
kolanach podpełzną do ciała swojej żony. Delikatnie wziął je w ramiona i głośno
zapłakał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz