W dzień balu standardowo w żeńską część szkoły wstąpił jakiś zły duch. Chłopcy unikali swoich koleżanek, ponieważ wszystkie chodziły poddenerwowane. Największy problem jak zawsze był z Rose Weasley, ale akurat jej zachowanie nie było bardziej zaskakujące niż zwykle, więc nikt się nią nie przejmował. Zdenerwowana była również Sabrina, która bała się spotkania równocześnie z Derekiem, Troyem, Macrusem i jeszcze Jackiem, bo przypuszczała, że przy jej szczęściu i on pojawi się na imprezie. Mimo wszystko postanowiła nie zdradzać swoich emocji, a żeby tego dokonać, już po śniadaniu zamknęła się w swoim dormitorium i uznała, że do wieczora będzie się uczyć. Dziwnym zachowaniem przyjaciółki zainteresowała się Nicole i koło godziny czternastej weszła do ich wspólnego pokoju.
– Tu cały dzień siedzisz?
– spytała zdziwiona.
– Nie chce mi się
schodzić na dół, bo wiem, że tam wszyscy gadają o tym głupim balu, a tu mam
ciszę i spokój – skłamała gładko. – A ty co porabiałaś?
– Grałam z Alem w szachy.
– Nie znosisz szachów.
– Ale czego się nie robi
dla miłości? – zaśmiała się. – Idę teraz poplotkować z Anne, ale za dwie
godziny wracam i zaczynamy się szykować. Muszę dziś wyglądać świetnie.
*
– I czym ty się tak ekscytujesz?
– Roxy patrzyła z niedowierzaniem na Lily, która od piętnastu minut wciąż
ubierała i zdejmowała poszczególne części biżuterii, pytając kuzynki, które
lepsze.
– To bal. Wszyscy będą
świetnie wyglądać. Poza tym Rebecca mówiła, że ma zamiar pójść z chłopakami
potem na coś mocniejszego i mnie weźmie ze sobą.
– Masterson idzie na bal
z twoim bratem, a James na pewno nie pozwoli ci pić alkoholu.
– Nie prawda, Jim
traktuje mnie już jak dorosłą.
Roxanne tylko prychnęła.
– Ta, jasne. Poza tym
aurorzy będą pilnować, nie boisz się, że mogą cię przyłapać?
– Co tam aurorzy, grunt
żeby się staży nie dowiedzieli.
Na to już Weasleyówna nie
znalazła odpowiedzi, stwierdziła, że wychodzi, byleby tylko nie słuchać
kuzynki, z którą nie znajdywała od dawna nici porozumienia.
*
Sabrina zdecydowała się
na granatową, prostą suknię z odsłoniętymi plecami. Nicole uznała, że
wyprostują jej włosy. Rzucanie zaklęcia na loki zajęło im prawie godzinne, ale
efekt był naprawdę niezły.
– Wyglądasz jak nie ty –
powiedziała Anne z zachwytem.
Sabrina chciała cieszyć
się tym jak pięknie wygląda, ale przeszkadzał jej uścisk w brzuchu. Nie mogła
przestać denerwować się imprezą. Kiedy dziewczyny żywo dyskutowały, kończąc
przygotowania, ona siedziała na łóżku i nerwowo bawiła się bransoletką.
– Co z tobą? – spytała w
końcu Nicole.
– Trochę źle się czuję –
skłamała. – Wyglądacie świetnie.
– Od twojego balu w
wakacje przekonałam się do długich sukienek.
Anne zarzuciła jeszcze
szal na ramiona i zdecydowały się zejść na dół. Scorpius, Dorian i Albus
siedzieli zniecierpliwieni przy kominku.
– Nieźle – pochwalił
Scorpius.
– Musimy jeszcze poczekać
na Olivie – poinformował Stocker. - Zgadnijcie z kim idzie Scor.
Dziewczyna spojrzały z
zainteresowaniem na Malfoya, ale ten nie spieszył się z wyjaśnieniem.
– Z Roxy – mruknął
Potter, całkiem niezadowolony z tego faktu. – Dogadali się wczoraj, po tym jak
Rose przestała ciskać w niego zaklęciami.
– Serio idziesz z Roxanne
Weasley. Dlaczego?
– Bo zapomniałem znaleźć
sobie partnerkę – wzruszył ramionami. - A ona machnęła ręką i powiedziała, że
ma to gdzieś. Więc nie idę sam, a będę mógł wyrywać.
Potter spojrzał na niego
piorunującym wzrokiem.
– Masz zrobić tak, żeby
moja kuzynka się dobrze bawiła.
– W zeszłym roku była z
tobą i przesiedziała całą imprezę przy stoliku – przypomniał mu Dorian.
*
Kiedy pojawiła się
wreszcie Olivia, przeszli do holu. Było już tam pełno uczniów. Albus wypatrzył
w tłumie swoje kuzynki. Rose ubrała srebrną, dopasowaną sukienkę, która mocno
się błyszczała. Roxanne przyszła w tej samej, którą miała na sobie rok
wcześniej i Scorpius skomentował to skrzywieniem. Wystawiła mu język i
kompletnie nie przejęła się tym, że coś mu nie pasuje.
– Idziemy do środka? –
spytała Nicole.
– Jeszcze muszę poczekać
na Młodego – mruknęła blondynka.
– Idą już – Roxanne
wskazała na grupę najpopularniejszych chłopaków, która właśnie schodziła po
schodach.
W ich towarzystwie szły
jeszcze Mindy, Sally i mała Jen. Derek cały czas patrzył na Sabrine przez co
czuła, że się rumieni.
– Fajne włosy Blondi –
przywitał ją, kiedy już podeszli. – Chociaż lubię twoje loki.
– Fajna marynarka –
odparła, wzruszając ramionami.
Objął ją ramieniem. Miała
ochotę zrzucić jego rękę, zwłaszcza, że palcami muskał jej nagie ramię, co
powodowało jeszcze większy uścisk w brzuchu.
– Potter spędzi imprezę w
towarzystwie Masterson? – spytał Scorpius.
– Dołączy zaraz do nas –
mruknął Kevin, trochę krzywiąc się na myśl, że będą musieli siedzieć w
towarzystwie Rebeccy.
Zaczęli kierować się do
Wielkiej Sali. Malfoy chciał podać Roxanne ramię, ale go olała. Szedł więc za
nimi, patrząc się na tyłek Rose.
Przy trzech połączonych
ze sobą stolikach siedziała grupa ludzi o najdziwniejszym zestawieniu:
Potterowie, Malfoyowie, Weasleyowie i ich przyjaciele. Sam, Jackob, Mindy,
Dorcas rozmawiali o wystroju sali. Albus, Nicole, Dorian, Olivia i, o dziwo,
Rose wyśmiewali szaty grona pedagogicznego. Roxanne, Jen, Derek i Scorpius
dyskutowali żywo o rozgrywkach quidditcha. Sabrina siedziała cicho i wydawała
się poddenerwowana. Sally z Kevinem zastanawiali się jaki tym razem zespół
muzyczny zagra, a James jeszcze nie dotarł, co nikogo nie zdziwiło, bo
wiedzieli jaka jest jego partnerka.
– Blondi, co z tobą? –
Młody szturchnął ją, ponieważ wyglądała się nieobecną.
– Trochę źle się czuję.
– Może pójść z tobą do
skrzydła szpitalnego, póki się jeszcze zabawa nie rozkręciła?
– Nie, to niekonieczne.
Scorpius przyjrzał się
siostrze podejrzliwie, wydawało mu się, że coś ukrywa. Nie miał jednak czasu
się nad tym zastanowić, ponieważ pojawił się nagle Jim z Rebbecą, co sprawiło,
że wszyscy zamilkli. Za parą przyczłapała Lily ze swoim chłopakiem. Przyjaciele
niezbyt chętnie zrobili im miejsce. W tym samym czasie wstała pani dyrektor i
powitała wszystkich serdecznie.
– Życzę wam dobrej
zabawy, ten bal jest dla was.
Rebbecca usiadła koło
Rose, obie były w błyszczących sukienkach, co sprawiało, że wzrok patrzących
musiał przyzwyczaić się do tego niezbyt zgranego widoku. Albus mruknął do
Nicole, że przeczuwa kłopoty, a dziewczyna stwierdziła, że i tak bezpieczniej
niż gdyby Masterson zajęła miejsce obok Blondi. James wcisnął się między Dereka
a Scorpiusa, a Lily niezbyt zadowolona koło Sally. Dziewczyna kuzyna nie była
uznawana za popularną, więc to towarzystwo jej nie odpowiadało. Na stołach
zaczęły pojawiać się dania, co rozluźniło na chwilę atmosferę. Nicole
skorzystała z okazji i szturchnęła Sabrinę.
– Zanim zaczną się tańce,
chodź na chwilę do toalety – szepnęła tak, żeby tylko przyjaciółka ją usłyszała.
To, że Sabrina
praktycznie nic nie jadła, zostało zamaskowane przez próby Sally porozmawiania
z Potterówną. Młodsza Gryfonka kompletnie nie była zainteresowana prowadzeniem
jakiejkolwiek dyskusji z Owen i tylko ciągle zbywała ją niegrzecznymi odpowiedziami.
W końcu Kevin chwycił swoją dziewczynę za dłoń, dając jej do zrozumienia, że
nie warto się starać.
Gdy talerze po deserach
rozpłynęły się, Malfoy i Duff przeprosiły towarzystwo i zniknęły za drzwiami
wyjściowymi.
– Co jest? – Nicole
spojrzała wyczekująco na Sabrinę.
– Chodzi o Młodego,
Troya, Jacka i Marcusa.
– A co z nimi?
– Mam wrażenie, że
wszyscy mają do mnie jakieś pretensje.
– Przestań. Młody to twój
przyjaciel, z Jackiem i tak nie mogłabyś tu przyjść, bo on jest w pracy, ze
Swanem dawno nie masz kontaktu, a Troy… no cóż, bywa. Wyluzuj i chodź się
bawić.
Blondi uznała, że
przyjaciółka ma trochę racji i z lżejszym sercem wróciła do Wielkiej Sali.
Kiedy weszły do środka, akurat zaczęła się zabawa. Na rozpoczęcie zespół zaczął
grać wolną piosenkę. Derek podszedł do blondynki ze swoim zawadiackim
uśmiechem.
– Chodź Blondi, pokażemy
im jak się tańczy walca.
Była trochę zawstydzona,
gdy wyszli na parkiet jako pierwsi. Weasley położył dłoń na jej odsłoniętych
placach, a ją mimowolnie przeszedł dreszcz. Żeby nie musieć patrzeć na swojego
partnera, skupiła się na ludziach, którzy teraz zaczęli przyglądać się im z
zainteresowaniem. Dziewczyny nie wyglądały na zadowolone. Najbardziej
zdenerwowana była Rebecca, zwłaszcza, że rok wcześniej Młody udawał przed nią,
że nie potrafi tańczyć. Niespodziewanie pojawił się dym, który wyczarowali jej
znajomi, by dodać efektów. Spojrzała na Dereka, który uśmiechał się do niej z
zadowoleniem. Nie wiedziała, że kolejny raz myśli o niej, jak o najbardziej
uroczej dziewczynie w szkole. Zwłaszcza, że znów miała na twarzy rumieńce.
Kiedy piosenka się skończyła, wszyscy nagrodzili ich taniec brawami. Zespół
zaczął grać coś szybszego, a Młody nie zdejmował wciąż dłoni z jej pleców.
– Jak było? – zapytał z
szelmowskim uśmiechem.
– Dziwnie – przyznała,
oddając nieśmiały uśmiech. – Ale w porządku.
*
Impreza trwała w najlepsze. Derek królował na parkiecie, James korzystał z tego, że Rebbeca, która najwidoczniej chciała zrobić na złość swoim byłym, pozwalała mu trzymać rękę na pubie i mocno przytulać w tańcu, Kevin bujał się z Sally, nawet Al z Samem wyszli zatańczyć. Jacob bił się z myślami, czy prosić Jen do tańca, w końcu stwierdził, że może to zrobić. Roxanne uznała, że też może przyjąć zaproszenie Scorpiusa, bo chłopak uchodził za dobrego tancerza, tylko Lily z Londonem i Rose zostali przy stole.
– Dziwna ta siostra Ala i Jima – szepnęła Sally do Kevina, kiedy objął ją, bo zaczęła lecieć wolniejsza piosenka.
– No, Lily jest
specyficzna, ale to przy Masterson tak się zmieniła.
– Odbijany – Derek
pociągnął za rękę dziewczynę swojego brata, a w ramiona Kevina wpadła Roxanne.
Sabrina gdzieś zniknęła,
a Scorpius wyciągnął na parkiet Rose.
– Jak się bawisz? –
spytał starszy Wealsey.
– Malfoy jest wkurzający,
ale poza tym ok. Tylko przykro mi, że Lily nadal się tak dziwnie zachowuje. I
James mocno przegina z Masterson.
Kevin tylko przewrócił
oczami.
– Łapy przy sobie –
zagroziła Rose, gdy Scorpius przyciągnął ją do siebie. – Toleruję minimalnie
pół metra odległości.
– Nie pieprz Weasley.
Jakby ci na tym nie zależało, to nie ubierałabyś się tak seksownie.
– Na pewno nie zależy mi
na tobie. A za to ty podświadomie chcesz pieprzyć.
– Nie tylko podświadomie.
– Idiota.
*
Kiedy Sabrina wróciła do
sali, Dereka otaczało już mnóstwo dziewczyn. Wywróciła oczami.
– Już cię zostawił?
Odwróciła się i stanęła
twarzą w twarz z Marcusem. Mimowolnie na jej twarz wpłynęły rumieńce, co
wyjątkowo go ucieszyło.
– Nie zostawił. Poza tym
jesteśmy tutaj jako znajomi, a nie para. Może się bawić z innymi
dziewczynami...
– Nie zasługujesz na to.
– Ty się na mnie
obraziłeś – przypomniała mu.
Podszedł zbyt blisko i
zbyt mocno zacisnął dłoń na jej nadgarstku.
– Bo posądzasz mnie o
okropne rzeczy – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
– Co tu się dzieje?
Sabrina niemal
podskoczyła, gdy podszedł do nich Jack. Nie ciężko było wyłowić aurorów w
tłumie, bo wszyscy mieli swoje robocze szaty, a reszta ludzi balowe.
– Rozmawiamy – stwierdził
wojowniczo Swan. – Mam nadzieję, że ze mną zatańczysz.
Skinął głową Sabrinie i
odszedł.
– Wyglądałaś na
przestraszoną – zauważył mężczyzna.
– Nie. Coś ty. Wszystko
jest ok.
– Podszedłem, żeby ci
powiedzieć jeszcze, że wyglądasz niesamowicie. Nie wierzę, że masz tylko
szesnaście lat – mrugnął do niej.
– Dzięki. Muszę iść
porozmawiać z przyjaciółką.
I jak torpeda wpadła w
tłum tańczących. Ludzie się dziwnie na nią patrzyli, gdy z uśmiechem na twarzy
podeszła do flirtującego Dereka i zaciągnęła go na parkiet.
– Zazdrosna? – spytał z
łobuzerskim uśmiechem.
– Chciałbyś.
Położył dłonie na jej
biodrach i przyciągnął do siebie. Tańczyli chwilę, nie odzywając się do siebie.
– Odbijany!
Z transu wyrwała ich
jakaś Puchonka, która z niewyobrażalną silą przyciągnęła chłopaka w swoją
stronę. Nie miała partnera, więc Sabrina została sama na środku parkietu.
Zdezorientowana wyszła z sali. Derek kątem oka zauważył, że udał się za nią
młody auror. Coś go tchnęło, zostawił swoją partnerkę, która wyglądała na oburzoną
i wybiegł za nimi. Blondynka stała przy filarze, rumieniec na twarzy sugerował,
że czymś się zawstydziła. Mężczyzna opierał się o ścianę i chyba nieźle
bajerował. Derek nie wiedział, co go podkusiło, ale podszedł i szturchnął Jacka
w plecy.
– Czego?
– Ona już ma partnera –
objął Sabrinę, która jednocześnie była wściekła i zmieszana.
– Ta, a ty to niby kto?
– Derek Weasley.
Po twarzy aurora było
widać, że skojarzył nazwisko, bo zrobił głupią minę, a potem odszedł do swoich
obowiązków.
– Co to było?!
– Lepiej ty mi powiedz?
– Wracaj do tych swoich
koleżanek.
– Nie mam na razie ochoty
tam wracać. Chodź – pociągnął ją w głąb korytarza. Zatrzymali się przy drzwiach
do klasy eliksirów.
Sabrina usiadła na
krześle, gdy weszli do środka.
– Zastanawiam się, co ty
ostatnio wyprawiasz – powiedział wesoło. Spojrzała na niego pytająco. – To, że
mnie nieudolnie podrywasz to jedno… No dobra, udolnie, wygrałaś. Ale spotykasz
się z tym ciotą Carterem i łazisz z ochroną szkoły?
– Dlaczego mnie oceniasz?
– wkurzyła się,
– Bo wbrew całej tej
popieprzonej sytuacji, wciąż jesteś moją przyjaciółką, prawda? Nie obchodzą
mnie ci kretyni, ale znam cię i wiem, że sama siebie katujesz tym zachowaniem.
Przytuliła się do niego,
co kompletnie go zaskoczyło, ale objął ją i pocałował w głowę. Wciąż nie udało
jej się ogarnąć uczuć, ale przynajmniej między nimi było dobrze. Cieszyła się,
że ma jego wsparcie. Pogadali jeszcze chwilę na luźne tematy i wrócili do
Wielkiej Sali.
– Gdzie byliście? -
zainteresował się Dorian.
– Poszliśmy się
przewietrzyć – skłamała.
Po chwili podszedł do
nich Marcus i zaprosił ją do tańca. Bardzo nie chciała tego robić, ale zgodziła
się. Młody odprowadził ich wzrokiem, który nie uszedł uwadze Kevina.
– O co chodzi? – spytał
cicho.
– Nie lubię Swana –
mruknął, przyglądając się jak obejmuje blondynkę.
Derek stukał palcami w
blat stołu, wciąż przyglądając się tańczącym. Rozluźnił się dopiero, gdy
piosenka się skończyła. Ale zanim dziewczyna zdążyła wrócić, podszedł do niej
Troy, a jej zmieszany wzrok sprawił, że Weasley miał ochotę wstać i uratować ją.
Taniec z Marcusem był dla
niej stresujący. Spięła się jak struna. Próbowała uciec, ale złapał ją Troy.
– Hej – przywitała się
nieśmiało.
– Cześć. Pięknie
wyglądasz.
Od razu poczuła, że pieką
ja policzki.
– Z kim przyszedłeś?
– Z kuzynką.
– Aaa...
– Mogę prosić do tańca?
Akurat leciała wolna
piosenka, więc nieśmiało objęła go za szyję, a on ją przytulił.
– Gdzie Scorpius? –
spytał Albus, gdy Roxanne wróciła do stolika po tańcu z Jacobem.
– Poszedł gdzieś z Rosie
i tyle go widzieli – dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Jamesa Masterson też
już chyba zjadła – stwierdził z niezadowoleniem Kevin.
– To chyba znak, że
trzeba kończyć grzeczną szkolną imprezę i zacząć swoją? – Dorian uśmiechnął się
znacząco.
– No w sumie... Jen ty
zostajesz – Kevin wycelował palcem w młodszą siostrę, a ta się skrzywiła.
Sabrina została, żeby
zatańczyć kolejny taniec z Troyem. Gdy wróciła, jej znajomi dyskutowali o
wyjściu z balu.
– Gdzie chcecie pić? –
spytała cicho Nicole.
– Jęcząca Marta?
– Trochę spalona
miejscówka - mruknął Albus. – Aurorzy się tam kręcą.
– Astronomiczna? - zaproponował Kevin.
– Zamarzniemy – skrzywiła
się Olivia.
Spojrzeli po sobie.
– To może – zawahał się
starszy Weasley. – Pokój Życzeń?
– Trzeba jeszcze znaleźć
Jamesa i Scorpiusa – uznał Albus. – I może Rose.
– A co z Lily?
– Jej nie bierzemy.
– To do dzieła – Dorian
pierwszy wstał, ale reszta aż tak się nie paliła, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Jen poszła do swoich
koleżanek, Olivia, Mindy i Sally razem niby do toalety, a Derek pociągnął
jeszcze Sabinę do tańca, bo akurat leciał wolny kawałek. Odtańczyli dwie
piosenki, a potem Weasley poprowadził ją do wyjścia i przeszli pod ścianę na
siódmym piętrze. Kiedy drzwi się pojawiły, znaleźli się w Pokoju Życzeń, w
którym była już większość ekipy.
– Gdzie Jim? – zagadnął
Młody.
– Kevin po niego poszedł
– odparła Roxanne, którą Dorcas namawiała na coś mocniejszego.
Scorpius robił drinki.
Rose wyglądała na obrażoną i stanowczo podziękowała alkoholu. Roxanne pierwszy
raz miała spróbować czegoś mocniejszego od kremowego piwa. Jednak wizja
kuratora nad jej głową szybko wyperswadowała jej ten pomysł. Mindy próbowała
zagadywać Sally, która również raczej nie pijała zakazanych napojów. Po chwili
wrócił Kevin z niezadowoloną miną.
– Jim przyjdzie niedługo
- mruknął i szybko podszedł do swojej dziewczyny, która się w niego wtuliła.
Nicole usiadła na
podłodze, zdejmując wcześniej obcasy. Podszedł do niej Albus, niosąc kubki z
alkoholem. Przytuliła się do niego. Z początku czuł się niezręcznie, ale gdy
zauważył, że nikt nie zwraca na nich uwagi, trochę się rozluźnił i ją objął.
Sabrina zajęła miejsce pod ścianą i wyciągnęła nogi. Derek przysiadł się do
swojego brata i zaczęli cicho rozmawiać, prawdopodobnie o Potterze. Scorpius
przyniósł napój dla Blondi, który przyjęła z wdzięcznością. Po szalonym
wieczorze miała ochotę mocno się spić. Wypiła swoją część praktycznie za jednym
razem. Gdy poczuła, że alkohol zaczyna działać, oparła się o ścianę i zamknęła
oczy.
– Co z tobą? – po chwili
usiadł przy niej Dorian.
– Zmęczona jestem –
uznała, że kłamstwa wychodzą jej coraz lepiej.
Kiedy otworzyła oczy,
Młody stał nad nią z kolejnym drinkiem. Przyjęła go niepewnie. Chłopak usiadł
obok i miała ochotę się w niego wtulić. Po kilku minutach wszedł szczęśliwy
James.
Sabrina czuła, że już
dość mocno się wstawiła, co zauważył Derek. Zdjęła buty, więc zaczął masować
jej stopy. Najpierw poczuła się głupio, ale gdy upewniła się, że nikt nie
zwraca na nich uwagi, oddała się tej przyjemności.
– I jak tam z Masterson?
– spytał Jacob, który pił z rozluźnionym Jamesem.
– Faktycznie zna się na
rzeczy.
– Kłamie – mruknął Kevin
do Sally. – Nic większego między nimi nie było, ale będą oboje szli w zaparte.
Straszy Wesley przyglądał
się swojemu bratu.
– A ty Scor, gdzie
zniknąłeś z Rosie?
Malfoy tylko się
uśmiechnął, a ruda wyglądała jakby chciała kogoś zabić, więc nie drążyli
tematu.
– Dobra, czas się powoli
zbierać. Niki i Al zgarnijcie Blondi, żeby nikt jej nie przyłapał w takim
stanie.
– Ja ją odprowadzę –
zaoferował Derek. – W końcu kultura wymaga, żeby odprowadzić partnerkę do domu.
– To idźcie pierwsi –
mruknął Kevin. - Lepiej, żeby nikt was nie zauważył... I Młody – dodał ciszej.
– Poczekaj na mnie w Pokoju Wspólnym.
Derek kiwnął głową i
spojrzał na Mapę. Nicole podała mu buty blondynki, bo uznali, że będzie
bezpieczniej, gdy dźwięk ich kroków nie będzie się odbijał od ścian. Młody
objął Sabrine, która się niebezpiecznie chwiała, a ta oparła czoło o jego klatkę
piersiową i zaczęła coś bełkotać.
– Chodź Blondi – ponaglił
ją grzecznie.
Droga do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów, zwłaszcza po schodach, była ciężka. Gdy Malfoy prawie spadla,
postanowił wziąć ja na ręce.
– Ale się załatwiłaś –
roześmiał się chłopak.
– Mhm – wymruczała w jego
klatkę piersiową.
Po bardzo długim czasie
udało się im dotrzeć do celu. Delikatnie postawił Sabrinę na płytkach i podał
jej buty.
– Dasz sobie radę? –
spytał, podnosząc jej twarz by na niego spojrzała. Pokiwała głową, a potem chwiejnie
odwróciła się do ściany i podała hasło.
– Dziękuję za fajną
imprezę – dodała jeszcze.
– Cała przyjemność po
mojej stronie.
Stali tak chwilę, patrząc
sobie w oczy i Sabrina pobudzona procentami lekko nachyliła się w jego stronę.
Trochę się zdziwił, ale jego męski instynkt podsycany promilami mógł
zinterpretować to tylko w jeden sposób. Pochylił się i delikatnie musnął
wargami jej usta. Było to tak dziwne, że oboje momentalnie od siebie
odskoczyli. Spojrzała na niego z szokiem, a potem szybko odwróciła się w stronę
przejścia i weszła do Pokoju Wspólnego.
Gdy Młody wrócił do
Pokoju Wspólnego Gryfonów, był już bardzo zmęczony. Po drodze spotkał jeszcze
pozostałych Ślizgonów, ale nie miał już ochoty z nimi rozmawiać. Gdy przeszedł
przez portret Grubej Damy, od razu opadł na fotel. Chciał iść spać, ale miał
czekać na Kevina. Jego starszy brat przyszedł po dwudziestu minutach i usiadł
obok.
– Udało się – ucieszył
się Kevin. – Sprawdziliśmy z Jamesem Mapę i wygląda na to, że wszyscy dotarli
do Pokoi Wspólnych.
– Super – mruknął Młody.
– To o czym chcesz gadać? Bo w sumie to jestem zmęczony...
– Wiesz o czym.
Pomyślałem, że lepiej zrobić to teraz jak będziesz wstawiony, może powiesz
prawdę. Co jest między tobą i Sabriną?
– Nie wiem. Chyba mi się
podoba... I chyba strasznie pociąga... I czasem jestem o nią cholernie
zazdrosny... I lubię po prostu z nią rozmawiać, ale lubię ją też przytulać. Nie
zmienia to faktu, że wciąż jest tylko przyjaciółką – postanowił, że jednak
zatai to, co się wydarzyło kilkanaście minut wcześniej.
– Wiesz co to znaczy?
– Mama nazywa to
buzującymi hormonami.
Starszy Weasley cicho się
zaśmiał.
*
Amanda dawno nie
pokłóciła się z Fredem aż tak bardzo. Zaczęło się od pierdoły, głupich nieumytych
naczyń, które doprowadziły ją do szału. Ciągle tkwili w miejscu ze sprawą
artefaktów, dlatego kobieta była rozdrażniona. Fred chyba też nie był w
najlepszym humorze, bo na jej zarzuty, odwarknął tylko, że gdyby nie siedziała
tyle w pracy, miałaby czas posprzątać mieszkanie. Nawet czarami. A potem już
zaczęło się wyrzucanie sobie wszystkiego. Chociaż była silną kobietą, jedyną
osobą na świecie, która była w stanie doprowadzić ją do łez, był właśnie Fred.
Hamowała się jak mogła, ale do biura przyszła z lekko podpuchniętymi oczami.
– Co się stało? – przywitał
ją Draco.
– Nic – mruknęła
wściekła.
– Przecież widzę –
zwrócił się z troską i darował sobie nawet uszczypliwe komentarze.
– Wszystko jest do dupy.
– Bywa i tak – przyznał.
– Ale jest na to lekarstwo. A, że Pottera nie ma (nigdy nie nazwał Harrego
szefem), to można się wyleczyć.
Wyjął z ich wspólnej
szafki butelkę wina. Była oburzona, że ją tam chował, ale przyjęła kubek z
napojem.
– No mów co się dzieje – ponaglił,
siadając na blacie biurka.
– Mam się zwierzać jak
przyjaciółce?
– Nie. Jak przyjacielowi.
Zrobiło jej się trochę
wstyd. Prawda, że ostatnio bardzo zbliżyli się do siebie z Draco. Westchnęła i
zrelacjonowała mu wszystko.
– Jesteście tyle lat
małżeństwem i to taka wasza pierwsza kłótnia?
– No nie - przyznała. –
Ale Fred tak rzadko się na mnie złości...
– Nie dziwię się mu.
– Serio? Ciągle warczysz
pod nosem "Blue" i wyzywasz mnie od idiotek, narwańców, cholernych
Gryfonów...
Uciszył ja ruchem ręki.
– Ale to nie znaczy, że
się na ciebie gniewam. Daj, doleje ci.
Podeszła z kubkiem, ale i
nadstawiła go. Malfoy lejąc wino, zachlapał jej szatę.
– Wybacz.
Dotknął przodu jej
ubrania by przyjrzeć się szkodom. Kobieta stała bardzo blisko. Zadarła głowę i
spojrzała w jego szare oczy. Poruszyli się równocześnie. On delikatnie się
pochylił, a ona stanęła na palcach. Pocałunek był krótki, trwał może pięć
sekund, ale był tak mocny, że Amandzie zakręciło się w głowie. Odskoczyli od
siebie jak oparzeni.
– Przepraszam –
wydyszała.
– Nie... To ja...
Nie bardzo wiedział, co
powiedzieć. Od śmierci Astorii minęło piętnaście lat. Przez piętnaście lat nie
całował kobiety i było to tak dziwne uczucie, że wciąż nie mógł dojść do
siebie. Kobieta wyszła, a on opadł na krzesło przy biurku. Nie wróciła do końca
ich zmiany.
*
Amanda cały dzień nie mogła się pozbierać. Do
domu wróciła późnym wieczorem, wciąż mocno zdenerwowana. W salonie paliły się
świecie i grała jakaś przyjemna muzyka. Fred przygotował dla nich kolację.
Poczuła, że już gorzej być nie może, że wzrasta złość na męża, bo oczywiście
musiał się postarać, naprawić wszystko, a gdyby mogła być na niego wściekła,
lepiej zniosłaby tą drobną zdradę.
Żeby Sabrinie nie było smutno, to jej ojciec też ma dylematy sercowe. Jak myślicie, który kandydat najlepszy dla naszej Blondi? Jak to pięknie napisał nasz wieszcz narodowy: "Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, i noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy"*. To jeszcze nie koniec kłopotów, przynajmniej nie będzie nudno. Do zobaczenia za tydzień :D
* Adam Mickiewicz, "Dziady" cz. IV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz