Piętno przeszłości - Duma i uprzedzenia cz. 2

    


    Następnego dnia udał się na Pokątną, by kupić kilka rzeczy. Dostrzegł spojrzenia ludzi. Jakaś młoda czarownica chwyciła swoje dziecko za rękę, gdy obok nich przechodził, ktoś inny miał wyjść ze sklepu, ale gdy go dostrzegł, cofnął się. Bacznie mu się przyglądali. Najwidoczniej informacja o uniewinnieniu nic nie zdziałała. Wszyscy wiedzieli, że zabijał i torturował. I że na jego lewej ręce, ukrytej pod płaszczem, znajduje się znak Tego, Którego Imienia Wciąż Bano Się Wymawiać.

    Draco wszedł do sklepu z pergaminami. Sprzedawca spojrzał na niego najpierw ze strachem, a potem z wyraźną niechęcią. Draco starał się być uprzejmy, ale to nic nie dało. "Do tego też musisz przywyknąć" – pomyślał.

*

    Podanie na Wydział Prawa musiał złożyć osobiście i jeszcze przejść rozmowę wstępną. W budynku uczelni było już mnóstwo kandydatów, niektórzy na oko starsi od niego kilka lat. No tak, w końcu nie tak łatwo było się dostać. Ci ludzie pewnie próbowali po kilka razy, mieli już miejsca w Dziale Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli lub w Dziale Przestrzegania Prawa Czarodziejów na pół etatu, ale im chodziło o samo sedno -  Wizengamot. Pewnie wciąż nie mogli przeboleć, że przez swoją nieudolność, ominęły ich wszystkie procesy śmierciożerców.

    – Draco Malfoy – usłyszał głos i odbił się od ściany, o którą się opierał. Kandydaci wyjęli nosy z książek, umilkły szepty. Przyglądali mu się. Już chyba  prawie przywykł. Wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi.

 

    Mógłby się założyć, że siedział w gabinecie o wiele dłużej niż pozostali aplikujący. Po wstępnej rozmowie, rekruter wszedł na najgorsze tematy:

    – Wie pan, panie Malfoy, że nie możemy przyjąć na studia prawnicze kogoś, kto był karany... A pan miał 5 procesów, 8 wyroków...

    – Pozwoli pan, że się wtrącę? – spytał grzecznie, głównie po to by przerwać tą wyliczankę. – Z pięciu z tych ośmiu wyroków zostałem uniewinniony, a trzy zostały złagodzone, dodatkowo została na mnie nałożona łaska Ministra Magii i samego Wielkiego Harrego Pottera, Chłopca, Który Przeżył, Zbawcy Świata...

    – Zdaję sobie z tego sprawę – poprawił okulary, chyba trochę zirytowany ironią rozmówcy.

    – Oceny się chyba nadają, prawda?

    – Tak. Ale skąd mamy wiedzieć, że pan również?

    Draco westchnął niemal niesłyszalnie.

    – Ja też tego nie wiem – przyznał. – Ale mam cechy odpowiednie do tego i motywacje.

    – A jaką?

    – Żeby mieć jakiś cel w życiu. Banalne prawda? Ale po tym, co przeszedłem nie mam już właściwie nic. A to byłoby coś...

*

    – No ja pierdolę – wyrwało mu się, gdy otworzył list z wynikami rekrutacji. – Chyba zacznę częściej tak filozofować, to jednak przynosi rezultaty....

    Narcyza z początku nie była zadowolona z jego wyboru, ale ją ignorował. Kobieta liczyła, że jakoś odbuduje ich pozycję, a przecież ludzie nie zaakceptują Malfoya w sądzie. Nie przejął się tym. Dawno nie był tak zmotywowany, gdy szedł na pierwsze swoje zajęcia.

    Wszystkich osób na sali była garstka. Usiadł sam, jak najdalej od znajomych. Z końca sali dostrzegł jasne loki, chyba bardziej kręcone, niż gdy widział je po raz ostatni. Odruchowo uśmiechnął się sam do siebie. Drobna blondynka wierciła się niespokojnie i żywo gestykulując, opowiadała coś dziewczynie siedzącej po jej lewej stronie. Gdy wykład się zaczął i profesor doszedł do jego nazwiska podczas sprawdzania obecności, wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. I nici z bycia anonimowym. Nawet Astoria wyglądała na zaskoczoną. Patrzyła na niego z nieukrywanym szokiem i to była chyba jedyna pozytywna rzecz – zmusił ją do jakiejś nowej emocji. Po wykładzie dogoniła go, chociaż ewidentnie jej znajomi próbowali ją przed tym powstrzymać.

    – Co ty tu robisz? – spytała. – To przecież takie nieślizgońskie...

    – Lubię zaskakiwać. Chyba skutecznie, nie?

    Przekrzywiła głowę w śmieszny sposób.

    – Jeszcze bardziej mnie intrygujesz – przyznała.

    – Astoria! – ktoś krzyknął za nimi.

    – Muszę lecieć – powiedziała. – Widzimy się jutro.

    Posłała mu ciepły uśmiech i odeszła. Draco pokręcił głową z niedowierzaniem i wszedł do holu, by móc teleportować się do domu. Nie zdziwił go najnowszy numer Proroka, który przyszedł następnego dnia. Pierwszą stronę znowu zajmowało jego zdjęcie, a potem długi artykuł na temat wszystkich minusów przyjęcia go do Akademii.

*

    Pani Weasley weszła do kuchni. Harry mieszkał u nich od wojny, ale planował niedługo remont starego domu rodziców. Na razie siedział przy stole i czytał raporty. Był taki młody, a już został przydzielony jako prawa ręka emerytowanego Edmunda Blue. Wszyscy podejrzewali, że jeszcze rok nauki i przejmie dowodzenie.

    – Harry, czytałeś najnowszy numer Proroka? – spytała.

    – Nie miałem czasu. Jest coś ciekawego?

    – Podobno Draco Malfoy zaczął studia prawnicze.

    Ron, który właśnie zaczytywał się w najnowszy raport, podniósł głowę.

    – Co ta szuja kombinuje? Nie brak mu kłopotów?

    – Przestań – rzucił niedbale Potter. – Nie wiadomo nawet czy coś kombinuje, a poza tym jest wciąż pilnowany i za szybko się to nie zmieni. W biurze wiedzą nawet, kiedy kicha.

    Do środka weszła Ginny, w jednej ręce trzymała miotłę, a w drugiej torbę z ubraniami i resztę sprzętu.

    – Jak było na treningu? – zainteresował się jej chłopak.

    – Trenerka dała nam nieźle popalić – powiedziała wesoło. – Ale jest duża szansa, że w kolejnym sezonie będę grała w pierwszym składzie, a nie w rezerwie.

    – To super! Wiem, że dasz sobie radę.

    Pocałowała go czule w policzek i poszła na górę, żeby się przebrać w jakieś luźniejsze rzeczy. W Norze dawno nie panował taki spokój. Hermiona i Ron ściągnęli już rodziców dziewczyny, więc teraz mieszkała z nimi i pomagała im wrócić do normalności, ale i tak wpadała przynajmniej trzy razy w tygodniu. W domu gościli też mały Teddy i bliźniacy, chociaż Fred odkąd zaczął spotykać się z Angeliną coraz rzadziej. Percyemu urodziła się niedawno córeczka, a Bill miał już dwójkę dzieci.

*

    Draco zaciskał zęby i chodził na zajęcia, chociaż wciąż był sam i wszyscy przyglądali mu się podejrzliwie. Jedyną życzliwą mu osobą była Astoria. Mimo wszystko ciągle próbował ją do siebie zrazić. Bezskutecznie.

    – Gratulacje – powiedziała, gdy zobaczyła jego nazwisko z największą ilością punktów z testu. – Jesteś dużo lepszy ode mnie, ledwo zdałam.

    – Co się dziwić. Przeszedł tyle procesów, że już nawet nie musi się uczyć – powiedział Sam Smith konspiracyjnym szeptem.

    Astoria odwróciła się do kolegi z wyraźną złością wymalowaną na twarzy.

    – Zazdrościsz, bo to kolejny test, którego nie zdałeś! – krzyknęła.

    Draco złapał ją za nadgarstek i wyprowadził z tłumu. Próbowała protestować, gdy dosyć brutalnie ciągnął ja w głąb korytarza, daleko od wścibskich spojrzeń.

    – Uspokój się! – warknął. – Nie musisz robić scen, mnie to naprawdę nie rusza. Muszę przywyknąć do tego, że ludzie ciągle będą gadać. Zamierzam po prostu robić swoje.

    Jego słowa odrobinę ja uspokoiły.    

    – Nie wierzę, że byłaś Ślizgonką – mruknął jeszcze. – Salazar się w grobie przewraca, gdy widzi twoje gryfońskie zachowanie.

    Prychnęła gniewnie. Zauważył, że ma to w zwyczaju. Równocześnie zarzucała blond loki do tyłu.

    – Skoczymy na kawę? – spytał niespodziewanie. – Mamy jeszcze trzy godziny do kolejnych zajęć.

    – Emm... No możemy – zgodziła się

 

    Siedzieli w małej kawiarence niedaleko ulicy Pokątnej. Kelner, który przyniósł im kawę obrzucił Draco nienawistnym spojrzeniem. Astroria chciała coś powiedzieć, ale blondyn uciszył ją wzrokiem.

    – Naprawdę nie musisz stawać ciągle w mojej obronie – rzucił z przekąsem, gdy pracownik się oddalił. – Masz dziwne postrzeganie świata. Ludzie traktują mnie tak, jak sobie na to zasłużyłem.

    – Ale przecież chcesz się zmienić. Już się zmieniłeś.

    – A skąd ta pewność?

    – Widać to w twoich oczach – upierała się. – Pamiętam cię z Hogwartu i widziałam twoje zdjęcia w gazecie po wojnie. Byłeś zupełnie inną osobą.

    Napił się kawy i wyjrzał przez okno. Zaczął się już listopad i pogoda mocno się popsuła.

    – Dafne nie ostrzegała cię przede mną?

    – Może i coś wspominała – wzruszyła ramionami.

    – Co u niej?

    – Pracuje w Ministerstwie. Chyba jest szczęśliwa.

    – To dobrze.

    Patrzyli sobie w oczy przez krótką chwilę, a potem dziewczyna spuściła głowę i jeden z jej loków wpadł do filiżanki z latte, którą piła. Przeklęła.

    – Nie pasuje to do panienki z dobrego domu – zażartował.

    – Powinnam spojrzeć wyniośle na tą kawę, żeby poznała swoje miejsce?

    Zaśmiał się. Pierwszy raz od trzech lat. I był to szczęśliwy śmiech, chociaż po takim czasie nie brzmiał do końca naturalnie.

    – Co zrobisz, jak już zdasz kurs? – spytała, gdy usunęła zaklęciem plamę na włosach.

    – Spróbuję się dostać do sądu. Chcę być obrońcą.

    – Wszyscy plotkują, że chcesz skrócić wyrok ojca – szepnęła.

    Nie zrobiło to na nim wrażenia. Domyślał się, że tak będzie.

    – Też tak sądzisz?

    – Nie. A jeżeli nawet, to masz szlachetne pobudki.

    – Mój ojciec jest potworem. Zawsze nim był. Tak jest lepiej. Ale zachowaj to dla siebie.

    Pokiwała głową.

 

    Po semestrze zostały mu przydzielone praktyki. Spędzał bardzo dużo czasu na sali sądowej, oglądając procesy i robiąc notatki. Co jakiś czas wpadał na Złotą Trójcę. Witał się wtedy z nimi sztywno i wracał do studiowania.

    – Strasznie się zaangażował – przyznała Hermiona po jednym z procesów, na którym oskarżony został hodowca jednorożców (Granger była już cenionym pracownikiem Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami).

    – Przecież wszyscy wiedzą, na czym tak serio mu zależy – zdenerwował się Ron.

    Jego narzeczona i przyjaciel nie odpowiedzieli. Harry przygotowywał się do podjęcia pracy jako szef swojego departamentu i miał coraz mnie czasu dla Ginny. Przyszła pani Potter była bardzo niepocieszona.

*

    Pierwszy rok zakończył z najwyższymi wynikami. Ludzie w końcu przestali się go jawnie czepiać, ale wciąż nie miał przyjaciół. Za to przywykł do towarzystwa Astorii. Podchwyciła to jego matka, która zaczęła wierzyć, że syn odbuduje dobre imię ich rodu.

    – Więc co jest między tobą i dziewczyną od Greengrassów? - zapytała.

    – Nic – uciął, bo akurat pracował nad swoją pierwszą sprawą.

    Został przydzielony jako adwokat z urzędu w sprawie drobnego złodziejaszka. Do sprawy podszedł z wyjątkową starannością, a na zajęciach podał przyczynę każdej ze swoich decyzji. Wszyscy byli pod wrażeniem, a profesor kiwał głową z uznaniem.

    – Nieźle panie Malfoy. Oby tak dalej, a daleko pan zajdzie.

    Ludzie przestali wierzyć, że płaci łapówki. Przewyższał ich wszystkich wiedzą i kompetencjami. Nawet Sam Smith przestał mówić o nim źle, gdy pomógł mu nauczyć się do oblanego testu. Astoria była dumna i czuła, że coraz bardziej ciągnie ją do tego opryskliwego, złośliwego drania.

*

    Trzy lata nauki minęły mu bardzo szybko. Już pod koniec drugiego roku został przydzielony na stałe jako adwokat z urzędu i zajmował się drobnymi sprawami. Do wszystkich podchodził z niesamowitą dokładnością, niektórych członków Wizengamotu zaczęło to denerwować. Pewnego dnia podeszła do niego Hermiona Granger. Miała zwężone usta i determinację wypisaną na twarzy. Akurat tego dnia pił kawę w towarzystwie Astorii, która zatrudniła się w Departamencie Przestrzegania Prawa i zajmowała się wykrywaniem niewłaściwego użycia czarów.

    – Granger? – spytał, gdy stanęła obok. – Mogę ci w czymś pomóc?

    – Tak Malfoy. Właściwie nie mnie, ale całemu Biurowi Aurorów. Mogę usiąść?

    Astoria z uśmiechem przywołała dla niej krzesło. Hermiona usiadła na nim sztywno i złożyła ręce w sposób wyjątkowo przypominający profesor McGonagall.

    – Trzech aurorów Harrego zostało oskarżonych przez byłego śmierciożercę o nadużycie władzy    podczas aresztowania.

    – Wiem trochę o tym – przyznał. – Prorok węszy od rana w tej sprawie. I co ja mam z tym wspólnego?

    Hermiona zagryzła dolną wargę.

    – No cóż... Sprawa jest już dosyć przesądzona, oskarżającym jest pewnie czarodziej, który, no cóż... nie przepada za Harrym, o czym doskonale wiesz.

    Draco oczywiście wiedział. Ów czarodziej był wykładowcą i to jego ulubionym. Malfoy czerpał niesamowitą przyjemność podczas zajęć, gdy słuchał ostrych słów na temat polityki Pottera.

    – Pomyślałam, że może ty wziąłbyś tą sprawę – dokończyła na wydechu.

    Draco przyglądał się jej, jakby widział ją pierwszy raz. Astoria spoglądała co chwilę to na niego, to na nią.

    – Granger, a czy ty wiesz, że ja dopiero skończyłem szkołę? I, że największa sprawa jaką mam na koncie, to ochrona grupy wojujących czarownic oskarżonych o ekshibicjonizm podczas ostatniej parady z okazji zakończenia wojny?

    Kobieta pokiwała energicznie głowa.

    – Wiem. Ale śledzę twoje procesy...

    – O, czyżbyś nadal miała słabość do mojej osoby?

    – Daruj sobie – zdenerwowała się. – Harry miał rację, że to zły pomysł.

    Wstała od stołu, pożegnała się, obróciła na pięcie i wyszła. Draco spojrzał na Astorie, która prawie przebijała go na wylot wzrokiem.

    – Co? – mruknął.

    – To szansa, na którą czekałeś od czterech lat.

    – I co z tego? Mój plan naprawiania przeszłości nie zawierał w sobie Pottera.

    – Każdy plan, który zawiera w sobie Pottera kończy się sukcesem.

    – Wypluj to.

 

    Astoria okazała się być kobietą nieugiętą. Powinien był dostrzec to już dawno, ale chyba nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli. W każdym razie pozwoliła mu dokończyć spokojnie kawę, a potem zaciągnęła go przez całe Ministerstwo do Biura Aurorów. Starał się opierać, ale ludzie patrzyli na nich dziwnie, więc odpuścił. Kiedy szła prężnym krokiem ciągnąc go za sobą, próbował z nią dyskutować.

    – Greengrass na Gacie Merlina, weź się uspokój!

    – Cicho bądź.

    Stanęła przed biurem Harrego Pottera i zastukała. Gdy usłyszała „proszę”, niemal siłą wepchnęła Malfoya do środka. Harry, który siedział w środku z Amandą Blue prawie spadł z krzesła.

    – Emm... - zaczął mało elokwentnie. – Mogę wam w czymś pomoc?

    – Draco bierze tą sprawę – oświadczyła blondynka.

    Malfoy, który stał za nią wyglądał jakby modlił się o cierpliwość. Amanda z ciekawością przyglądała się jego towarzyszce. Harry analizował chwilę jej słowa.

    – Serio?

    – Serio – mruknął Draco.

    Astoria niemal podskoczyła z radości, a Blue odwróciła głowę, żeby ukryć rozbawienie.

    – Dlaczego? – spytał podejrzliwie Potter.

    – Nie uwierzysz – burknął prawnik. – Masz jakieś akta? Walka z prokuratorem Fosterem nie będzie łatwa. Ciężko ukryć, że jest geniuszem, który z niejednego kociołka eliksir pił... O, i najważniejsze – spojrzał na młodą aurorkę i jej szefa. – Do rozpoczęcia procesu mój udział musi zostać utajniony. Do samego końca, inaczej nic z tego nie będzie. Ma o tym wiedzieć tylko nasza czwórka i ewentualnie Minister.

    Harry pokiwał energicznie głową. Okulary zjechały mu na czubek nosa. Szybko załatwił u Kingsleya, że Draco będzie adwokatem w ich sprawie. Gdy zostali z Amandą sami, ta spytała się, co go podkusiło, żeby powierzyć tak ważne zadanie swojemu wrogowi.

    – Nie wiem. Instynkt.

 

    Jak obiecali, nie pisnęli słówka. Oskarżeni aurorzy nie byli zachwyceni z decyzji, ale Draco to zignorował. Wziął się do pracy i pierwszego dnia procesu miał już przygotowaną solidną linię obrony.

    – Kingsley już wie, cały Wizengamot również– oświadczył Harry, gdy przygotowywali się w jego gabinecie. – Właściwie wiedzą już chyba wszyscy.

    – Profesora Fostera pewnie wbiło w fotel – mruknął Malfoy, wyciągając piersiówkę z Ognistą Whisky.

    – Co ty wyprawiasz?

    – Łyk na odwagę... Nie mów Greengrass.

    Schował butelkę do szuflady Pottera i zabrał swoje dokumenty. Harry zaczął się zastanawiać czy decyzja aby na pewno była dobra. Chociaż po tym, co już wypisywały gazety, gorzej chyba być nie mogło. Wyszli ramię w ramię z biura. Gdy tylko znaleźli się w holu, otoczył ich tłum dziennikarzy. Szli z podniesionymi głowami, ignorując wszystkich wokół. To była ich taktyka. Pod salą czekał już Patric Robinson w towarzystwie prokuratora Fostera i dwóch strażników, którzy cztery lata wcześniej prowadzili Draco na wszystkie procesy. Chociaż Robinsin był oskarżony w innej sprawie, teraz występował w roli pokrzywdzonego. Foster spojrzał na swojego byłego ucznia, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Malfoy również stał niewzruszony. Astoria, która była asystentką Kingsleya w tej sprawie, otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. Draco udał się w stronę trzech aurorów, a Harry na widownię. Usiadł obok Hermiony, Rona i Amandy. Na końcu weszło kilu reporterów, bo sprawa była jawna.

    – Dlaczego nic nie powiedziałeś? – syknął Weasley.

    – Później Ron.

    Kingsley, który przewodniczył tej rozprawie, dał znać prokuratorowi, aby przeczytał akt oskarżenia. Był dosyć długi i składał się z rzekomego ataku na rodzinę oskarżonego, w tym jego nieletnią córkę oraz samego Robinsona, który miał poddać się od razu, a jednak został brutalnie pobitym. Aurorzy upierali się, że Śmierciożerca miał zachowywać się dziwnie. Dodatkowo wcale jednoznacznie się nie poddał.

    – Zgodnie z zasadami, o których moi klienci poinformowali oskarżonego, powinien stać z rękami założonymi za głowę i się nie poruszać, póki nie dostanie wyraźnego polecenia, aby wyjść z domu.

    – Oczywiście pan Malfoy doskonale o tym wie – zakpił Foster.

    – Dokładnie – przyznał znudzony Draco. – Z doświadczenia wiem, że nie jest to polecenie ciężkie do zrozumienia czy wykonania.

    Przez sale przeszedł szmer.

    – To samo, ze względów bezpieczeństwa, dotyczyło rodziny oskarżonego. Jego córka ma dwanaście lat, to wiek, w którym nie powinna mieć problemów ze zrozumieniem, co się do niej mówi. Przygotowałem sobie spis różnych sytuacji, które wydarzyły się podczas aresztowań w ostatnich latach. Mamy tu na przykład podpalenie domu przez oskarżonego, zginął w tym zdarzeniu jeden auror, a drugi został ciężko ranny... Mamy również historię związaną z użyciem zaklęć niewybaczalnych, próbami ucieczki, a nawet wykorzystania dzieci jako zakładników... To, że moi klienci zachowali się tak, a nie inaczej miało swoje powody, dosyć oczywiste. Dziwi mnie opinia gazet i cywili, przecież żadne z nich nie stanęłoby bez różdżki w towarzystwie byłego śmierciożercy, który na swoim koncie ma tyle morderstw...

    – Przypominam panu obrońcy, że również ma na swoim koncie kilka morderstw.

    – Wiedzą o tym wszyscy z tej sali – znów odparł ze znudzeniem Draco. – Więc tak się składa, że oprócz oskarżonych, szanownego pana Robinsona i mnie, wszyscy pozostali dysponują różdżkami.

    Ta informacja była tajna, szybko podchwycili ją reporterzy i Draco już wiedział, że nie proces, a on sam będzie głównym tematem najnowszych artykułów.

 

    – Kieruje uwagę na siebie – szepnęła Hermiona. – To bardzo odważne...

    – Oby skuteczne – odpowiedziała jej Amanda.

    Draco jak tłuczek odbijał każdy argument przeciwnika. Foster chciał mu dopiec, ale nie był w stanie. Aurorzy złożyli swoje zeznania tak jak Malfoy im polecił, następnie Harry dodał kilka słów ze swojej perspektywy, opowiadając z przejęciem o tym jak niebezpieczna jest ich praca i ile środków ostrożności wymaga.

    – Jak będziesz gadał, wrzuć coś o doświadczeniach z wojny, Voldemorcie i tym, czego uczysz swoich aurorów – polecił mu kilka dni wcześniej Draco. –To powinno im wszystkim zmiękczyć serca i otworzyć oczy.

    Kiedy Kingsley zarządził głosowanie niewielu członków Wizengamotu miało problem z decyzją. Były śmierciożerca wyglądał na naprawdę wściekłego.

    – Zapłacisz mi za to Malfoy! Myślisz, że jak tobie się upiekło, to nagle zaczniesz żyć normalnie, jak kiedyś twój ojczulek?! Zemścimy się!

    Draco słuchał go z kamienną twarzą, a potem patrzył jak strażnicy niemal siłą wynoszą go z sali. Aurorzy zaczęli mu dziękować, a on tylko machnął ręką. Kiedy się odwrócił, podbiegła do niego Astoria i rzuciła mu się na szyję. Był mocno zdekoncentrowany, ale ją złapał.

    – Byłeś niesamowity – powiedziała z uznaniem.

    – Dzięki... Ale wiesz, że zamiast o moim wystąpieniu, będą jutro pisać o naszym romansie?

    Dziewczyna odskoczyła od niego jak oparzona, a na jej twarz wpłynął rumieniec. Draco uśmiechnął się do niej głupio.

    – Dobra robota – pochwaliła Amanda. – Miło wiedzieć, że nadal jesteś podstępną szują.

    – Ważne, że skuteczną – dodał Harry. Ron mruknął coś niezrozumiałego.

    – Koniec tej szopki – zarządził Malfoy. – Potter, idę na chwilę do twojego gabinetu, zostawiłem tam coś ważnego.

*

    – Dlaczego nic nie powiedziałeś?! – krzyczała następnego dnia Narcyza, machając mu przed nosem najnowszym numerem Proroka.

    – O co pytasz? – mruknął znudzony.

    Rzuciła na stół gazetę. Wielki napis głosił: "Od celi po salę sądową". Artykuł był długi, cały odnosił się do analizy jego wczorajszego procesu, stylu wypowiadania i wygranej. Opinia była pozytywna, ewidentnie zaskoczył wszystkich na plus. Oczywiście na samym końcu znalazło się zdjęcie, na którym przytula Astorie w towarzystwie Granger, Pottera, Weasleya i Blue.

    – Po co miałem męczyć się z relacjonowaniem wszystkiego wczoraj, skoro mogłaś o tym przeczytać dzisiaj?

    – Od rana przychodzą do ciebie listy. Kropka!

    Skrzatka weszła do środka, niosąc spory stos korespondencji. Draco był szczerze zdziwiony. Wziął list i zaczął czytać, a potem kolejny i jeszcze cztery.

    – Chyba mam fanów – mruknął. – O, prośba o wywiad. Niech spływają – zaklęciem spalił pergamin. – A to od kancelarii Ministerstwa, proponują mi etat, uważają, że marnuje się jako obrońca z urzędu...

    Narcyza była wniebowzięta. Wreszcie mogli odbić się od dna.

    – I co teraz zamierzasz? - spytała.

    – Chyba się oświadczę...

    – Co?

    – Tak, to dobry pomysł. Chyba nawet zrobię to od razu.

    – Ale, że jak od razu?

    – Nie czekaj z obiadem.


Druga cześć historii Draco, jak na nasze oko całkiem urocza :D Tworzy się już nowa, o wiele dłuższa miniaturka, ale dotyczy ona losów naszych bohaterów po skończeniu Hogwartu, więc pojawi się dopiero po opublikowaniu całości głównego opowiadania, aby ustrzec przed spojlerami. Pewnie przypominać już nie trzeba, ale i tak dodamy, że rodziła 21 pojawi się za tydzień, a za dwa ostatnia część miniaturki :D Miłego tygodnia ;*

1 komentarz:

  1. Obiecuję że miniaturkę nadrobię już wkrótce, jednak póki co główną część przeczytałam - powtórzę się - naprawdę Malfoy zyskuje w moich oczach coraz bardziej! Zdolny pan prawnik, pomaga dawnym wrogom, czasem nawet bezinteresownie, coś pięknego! Tym bardziej, chętnie wezmę się za miniaturkę, jak w końcu zagubiony czas się znajdzie ;D Bo ktoś mi z miesiąc ukradł!
    Ach, czekam też na oświadczyny!;)
    Także obiecuję poprawę, a jednocześnie zapraszam do mnie, bo napisałam w końcu część, za którą nie mogłam się zabrać, bo sama sobie za mocno namieszalam ;d a dziś namieszałam jeszcze bardziej;)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń