Rozdział 9

     W salonie znajdowało się pięć osób – czworo mężczyzn i jedna kobieta. Z twarzy dwojga z nich można było wyczytać emocje. Starsza czarownica ewidentnie była zestresowana, skuliła się na kanapie i starała opanować drżenie ciała. Rudy młodzieniec stał pod ścianą z wyciągniętą różdżką, choć bez wątpienia nie wiedział co zrobić. Gdyby przyszło mu rzucić zaklęcie, nie wiedziałby nawet jakie.

     Blondwłosy, elegancki mężczyzna oparł się nonszalancko o regał i z założonymi na piersi rękami przyglądał się całej scenie. Przed samą kanapą, również z wyciągniętą różdżką, w lekkim rozkroku stał czarnowłosy czarodziej. Patrzył z wyższością na podejrzanych.

     – Peterze Watsonie, witamy zza grobu – zakpił.

     Twarz wspomnianego mężczyzny zrobiła się czerwona z oburzenia. Widocznie nie spodobało mu się, że jakiś szczeniak robi sobie z niego żarty. Wiedział jednak, że jego sytuacja jest kiepska, więc lepiej się nie wykłócać. Jego pewność siebie jednak była na tyle wysoka, że nie mógł się powstrzymać, by nie powiedzieć:

     – Sporo czasu zajęło ci znalezienie mnie. Prawie dwa miesiące, a nawet nie ruszyłem się z tego mieszkania.

     – To fakt – odezwał się Scorpius, odbijając od ściany i podchodząc do Jamesa. Na jego twarzy znów pojawił się kpiący uśmiech. – Wszyscy wiemy, że Potter ideałem nie jest ideałem aurora, ale koniec końców jesteśmy na finiszu tej sprawy. Teraz możemy zadać pytania: jak i po co?

     Machnął różdżką. Odrapane krzesło posłusznie przeleciało przez całe pomieszczenie i wylądowało przed nim. Malfoy usiadł na nim i uśmiechnął się do wynalazcy.

     – Słuchamy.

     Gdy Watson zastanawiał się nad ubraniem całej historii w słowa, do kumpli podszedł też Derek. Choć najmniej ekscytował się śledztwem, teraz był naprawdę ciekaw rozwiązania zagadki. O dziwo pierwsza głos zabrała pani Peterson. Choć wciąż blada mówiła całkiem pewnie:

     – To był pomysł Ethana.

     – Sugerujesz, że facet sam postanowił się zabić? – zaśmiał się Scorpius.

     – Tak – poparł ją Watson.

     – Dobra wymówka, skoro poszkodowany sam się nie wybroni – James patrzył z pogardą na starszych czarodziejów. – Wykorzystałeś brata, żeby wykraść strzeżone dokumenty. Usunąłeś podejrzenia z siebie i wspólniczki pozorując własną śmierć! Tylko po co ci to było? Dlaczego chciałeś, żeby Stark i ministerstwo myśleli, że ktoś inny je zabrał? Chciałeś je sprzedać?

     – Pół twojej wypowiedzi nawet się zgadza – westchnął Watson. – Faktycznie wykorzystałem brata, żeby upozorować swoją śmierć i chciałem zrzucić podejrzenia na nieistniejących złodziei planów zaklęcia. Jednak nie zrobiłem tego dla pieniędzy.

     Zakrył twarz dłońmi i przez chwilę próbował uspokoić oddech. Derek nawet przestraszył się, że za chwilę będą mieć kolejnego trupa w tej sprawie. Głos zabrała Peterson, przy okazji pocieszająco kładąc rękę na ramieniu Watsona:

     – Pracuję w laboratorium już od dawna. Dobrze znałam Petera, mogę nawet powiedzieć, że przyjaźnimy się. Jako jedna z nielicznych osób wiedziałam, że ma ciężko chorego brata bliźniaka. Kilka razy sprzątając gabinet Petera zauważyłam, że ktoś prawdopodobnie grzebał w jego rzeczach, zaniepokoiłam się i mu o tym powiedziałam. W sekrecie wyznał mi, że razem z panem Starkiem tworzą naprawdę niebezpieczne zaklęcie i obawia się, że ktoś ma chrapkę na te plany. Bał się, że jeśli ktoś je zdobędzie, to może być naprawdę koniec społeczności czarodziei w Wielkiej Brytanii albo nawet na świecie. Akurat Ethan został zwolniony ze szpitala i uknuł plan, w którym niestety sam miał być ofiarą.

     W tym momencie sprzątaczka na chwilę musiała umilknąć, ponieważ Peter Watson zaczął płakać. Gdy wreszcie trochę się otrząsnął, postanowił ciągnąć opowieść:

     – Wiem, że to brzmi głupio, ale on był w naprawdę ciężkim stanie. Sam wiedział, że śmierć się zbliża. Właściwie dlatego wypisano go ze szpitala. Uzdrowiciel prowadzący uznał, że Ethan powinien spędzić ostatnie miesiące z rodziną. Chciał nam pomóc. Zgodził się udawać mnie przychodzącego do pracy. Wiedziałem, że nikłe szanse żeby ktoś go sprawdził, byłem tam już na tyle znany, że nikt mnie nie kontrolował. Henriette w nocy zabrała wszystkie ważniejsze dokumenty z sejfu i wlała kilka kropli wywaru do filiżanki, tak, by sekretarka nie zauważyła płynu na dnie. Wystarczyło, by zabić Ethana.

     – Po co zabraliście plany zaklęcia?

     – Żeby je zniszczyć. Nie chcieliśmy, żeby ktoś je wykradł i wykorzystał. Już wystarczająco dużo popaprańców próbowało zdobyć władzę i nigdy nic dobrego z tego nie wynikło.

     – Szlachetne – zakpił James. – I niby czemu mamy ci wierzyć? Skąd mamy wiedzieć, czy nie wykorzystałeś brata bez jego wiedzy, nie zrobiłeś kopii planów lub nawet ich nie sprzedałeś?

     – I dlaczego ukryłeś wszystko przed Starkiem? – dodał Scorpius. – Siedzieliście przecież w tym razem.

     – Howard jest świetnym wynalazcą, ale z za dużą ambicją. Wiem, że sam nie wykorzystałby zaklęcia, ale też nie pozwoliłby od tak zniszczyć wyników swojej pracy, na którą poświęcił tyle czasu.

     – Jest w tym trochę prawdy – zgodził się Derek, który zdążył poznać szefa.

     – To już nie nam oceniać – stwierdził James. – Expecto patronum.

     Z końca różdżki wydobyła się srebrna łania i wyleciała przez okno. Po dwóch minutach do mieszkania wpadło dwoje mężczyzn i jedna kobieta. Mieli na sobie takie same szaty jak Potter, a w pogotowiu wyciągnięte różdżki.

     – Zabierzcie ich do aresztu – rozkazał James.

     – Proszę wstać z rękami założonymi na karku – powiedział jeden z aurorów.

     Para czarodziei wykonała polecenie. Wyszli wyprowadzani przez kobietę. Scorpius wstał z krzesła z całkiem zadowoloną miną.

     – Wierzysz im? – spytał Pottera.

     – Nie wiem, nie ja ich będę osądzał. Moim zadaniem jest teraz zabezpieczenie i przeszukanie mieszkania oraz złożenie raportu ojcu – to drugie powiedział niezbyt zadowolony.  – Ty i Młody możecie już iść. Wiem, że tylko marzysz żeby dokończyć swój artykuł.

     – Liczyłem na jakąś walkę, gang złodziei i spektakularny obrót sprawy, a tu taka kicha. Szlachetny facet niszczący własne plany, żeby nie wpadły w niepowołane ręce.

     Kręcąc głową z rezygnacją, wyszedł z mieszkania. Derek poszedł w jego ślady, wcześniej posyłając delikatny uśmiech kuzynowi. James wreszcie rozwiązał swoją pierwszą sprawę.

*

     Sprawą Watsona zajęło się biuro aurorów. Gdy Harry zobaczył mężczyznę prowadzonego przez podwładnych do aresztu, nawet lekko się zdziwił. Wciąż jednak pozostała kwestia odnalezienia skradzionych dokumentów. Chciał to zadanie powierzyć komuś innemu, ale James uparł się, że doprowadzi sprawę do końca.

     Gdy śnieg zasypywał wielką Brytanię, Scorpius Malfoy tworzył swój największy artykuł w karierze, młody Potter pławił się w blasku tymczasowej sławy, a Derek Weasley wrócił do swoich obowiązków zawodowych. Choć Howard Stark nie był zachwycony wizją utraty dorobku intelektualnego i również musiał odpowiedzieć przed ministerstwem za tworzenie zakazanych zaklęć, to będąc pod wrażeniem zaangażowania młodego pracownika w sprawę, dał mu awans.

     Peter Watson postanowił współpracować z aurorami i tydzień po aresztowaniu wszystkie plany zaklęcia, razem z tymi należącymi do Starka, zostały zabezpieczone i umieszczone do czasu procesu w Departamencie Tajemnic.

     Wreszcie wszystko wróciło do normy…

*

     …no może nie wszystko.

     24 grudnia jak zwykle cała rodzina Weasleyów zebrała się w Norze. Bill pogratulował Jamesowi, Derekowi i Scorpiusowi rozwiązania sprawy. Nawet Amanda musiała przyznać, że sobie poradzili.

     – Wujek Jimmy jest świetnym aurorem – pisnęła Cindy Lupin, wspinając się na kolana młodego Pottera i przytulając się do jego szyi.

     – Fajnie mała, że chociaż ty tak twierdzisz.

      – Przecież wszyscy tak twierdzimy ­– oburzyła się babcia Molly.

     – Nie wszyscy – stwierdził smutno jej wnuk, a jego spojrzenie powędrowało na Harrego.

     Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Derek, informując, że od nowego roku zamierza przeprowadzić się do Hogsmeade.

     Gwar powrócił i już nikt nie zwracał uwagi na Jamesa, tylko ciepła dłoń Sally zacisnęła się na jego własnej. Kobieta nie zdawała sobie sprawy, jak ważny to był gest dla mężczyzny. Gdy kolacja dobiegła końca i Artur chciał zaproponować wino, Potter nagle wstał.

     – Przepraszam dziadku, ale chciałbym coś jeszcze powiedzieć, póki jesteśmy wszyscy razem.

      Senior rodu uśmiechnął się dobrodusznie do wnuka.

     – Słuchamy.

     Potter odchrząknął. Widać było, że jest lekko speszony, Derek kopnął go delikatnie pod stołem, żeby dodać mu odwagi.

     – Chciałem tylko powiedzieć, że cieszę się, że ten rok się kończy. Był dla mnie dość ciężki, ale przyniósł mi dużo naprawdę dobrych chwil. Najlepsza jaka mi się wydarzyła siedzi obok mnie. A tak właściwie to jeszcze jej nie ma, ale pojawi się za jakieś osiem miesięcy.

     Uśmiechnął się nieśmiało w stronę Sally, która postanowiła wesprzeć chłopaka w tej przemowie, więc również wstała.

     – Chcesz powiedzieć… – zaczęła Ginny.

     – Tak – przerwał. – Sally jest w ciąży, co ogromnie mnie cieszy – odwrócił się w stronę kobiety. – Jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem. Przepraszam, że robię to teraz, przy całej rodzinie, bo wiem, że nie lubisz być w centrum uwagi, ale… – ukląkł przed nią i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko – … wyjdziesz za mnie?

     Sally zrobiła się momentalnie cała czerwona i wcale nie miało to nic wspólnego z tym, że kilkadziesiąt par oczu właśnie się w nią wpatruje. Zdążyła już przyzwyczaić się do tej rodziny. To słowa Jamesa tak na nią zadziałały. Wpatrywała się oniemiała w złoty pierścionek w trzymanym przez mężczyznę pudełku. Z transu wybudziła ją Jen, która szturchnęła ją dość mocno w ramię.

     – Przydałoby się coś odpowiedzieć – ponagliła z uśmiechem.

      – Tak, wyjdę za ciebie – pisnęła i zanim James zdążył wstać, popłakała się z emocji.

     Wszyscy zaczęli bić brawo, a Molly, Ginny i Amanda rzuciły się by wyściskać parę. Gdy znów zrobiło się cicho, od stołu wstał też Harry. Widać było, że nie bardzo wie, jak się zachować, ale gdy tylko zobaczył ostry wzrok swojej żony, od razu podszedł do syna.

     –Nie powiem, że nie jestem w szoku. Nie spodziewałem się, że zostanę dziadkiem. Ale się cieszę, zwłaszcza z tego, że mimo naszych ciężkich relacji wyrosłeś na odpowiedzialnego mężczyznę, który podejmuje słuszne decyzje. Gratuluję synu.

     – Dzięki tato.

     Padli sobie w ramiona, a wszyscy znów zaczęli klaskać, więc tylko James mógł usłyszeć słowa Harrego:

     – Też uważam, że jesteś świetnym aurorem.


Święta dopiero za miesiąc, ale postanowiłam trochę je przyśpieszyć. Tym oto miłym akcentem kończymy przygody Jamesa, Scorpiusa i Dereka. Jeśli jednak macie ochotę nadal pozostać w tematyce Piętna, to zapraszam na trzecią część, która publikowana będzie już tylko na wattpadzie: Piętno Teraźniejszości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz