W salonie znajdowało się pięć osób – czworo mężczyzn i jedna kobieta. Z twarzy dwojga z nich można było wyczytać emocje. Starsza czarownica ewidentnie była zestresowana, skuliła się na kanapie i starała opanować drżenie ciała. Rudy młodzieniec stał pod ścianą z wyciągniętą różdżką, choć bez wątpienia nie wiedział co zrobić. Gdyby przyszło mu rzucić zaklęcie, nie wiedziałby nawet jakie.
Blondwłosy,
elegancki mężczyzna oparł się nonszalancko o regał i z założonymi na piersi
rękami przyglądał się całej scenie. Przed samą kanapą, również z wyciągniętą
różdżką, w lekkim rozkroku stał czarnowłosy czarodziej. Patrzył z wyższością na
podejrzanych.
–
Peterze Watsonie, witamy zza grobu – zakpił.
Twarz
wspomnianego mężczyzny zrobiła się czerwona z oburzenia. Widocznie nie spodobało
mu się, że jakiś szczeniak robi sobie z niego żarty. Wiedział jednak, że jego
sytuacja jest kiepska, więc lepiej się nie wykłócać. Jego pewność siebie jednak
była na tyle wysoka, że nie mógł się powstrzymać, by nie powiedzieć:
–
Sporo czasu zajęło ci znalezienie mnie. Prawie dwa miesiące, a nawet nie
ruszyłem się z tego mieszkania.
–
To fakt – odezwał się Scorpius, odbijając od ściany i podchodząc do Jamesa. Na
jego twarzy znów pojawił się kpiący uśmiech. – Wszyscy wiemy, że Potter ideałem
nie jest ideałem aurora, ale koniec końców jesteśmy na finiszu tej sprawy.
Teraz możemy zadać pytania: jak i po co?
Machnął
różdżką. Odrapane krzesło posłusznie przeleciało przez całe pomieszczenie i
wylądowało przed nim. Malfoy usiadł na nim i uśmiechnął się do wynalazcy.
–
Słuchamy.
Gdy
Watson zastanawiał się nad ubraniem całej historii w słowa, do kumpli podszedł
też Derek. Choć najmniej ekscytował się śledztwem, teraz był naprawdę ciekaw
rozwiązania zagadki. O dziwo pierwsza głos zabrała pani Peterson. Choć wciąż
blada mówiła całkiem pewnie:
–
To był pomysł Ethana.
–
Sugerujesz, że facet sam postanowił się zabić? – zaśmiał się Scorpius.
–
Tak – poparł ją Watson.
–
Dobra wymówka, skoro poszkodowany sam się nie wybroni – James patrzył z pogardą
na starszych czarodziejów. – Wykorzystałeś brata, żeby wykraść strzeżone
dokumenty. Usunąłeś podejrzenia z siebie i wspólniczki pozorując własną śmierć!
Tylko po co ci to było? Dlaczego chciałeś, żeby Stark i ministerstwo myśleli,
że ktoś inny je zabrał? Chciałeś je sprzedać?
–
Pół twojej wypowiedzi nawet się zgadza – westchnął Watson. – Faktycznie
wykorzystałem brata, żeby upozorować swoją śmierć i chciałem zrzucić
podejrzenia na nieistniejących złodziei planów zaklęcia. Jednak nie zrobiłem
tego dla pieniędzy.
Zakrył
twarz dłońmi i przez chwilę próbował uspokoić oddech. Derek nawet przestraszył
się, że za chwilę będą mieć kolejnego trupa w tej sprawie. Głos zabrała
Peterson, przy okazji pocieszająco kładąc rękę na ramieniu Watsona:
–
Pracuję w laboratorium już od dawna. Dobrze znałam Petera, mogę nawet
powiedzieć, że przyjaźnimy się. Jako jedna z nielicznych osób wiedziałam, że ma
ciężko chorego brata bliźniaka. Kilka razy sprzątając gabinet Petera
zauważyłam, że ktoś prawdopodobnie grzebał w jego rzeczach, zaniepokoiłam się i
mu o tym powiedziałam. W sekrecie wyznał mi, że razem z panem Starkiem tworzą
naprawdę niebezpieczne zaklęcie i obawia się, że ktoś ma chrapkę na te plany.
Bał się, że jeśli ktoś je zdobędzie, to może być naprawdę koniec społeczności
czarodziei w Wielkiej Brytanii albo nawet na świecie. Akurat Ethan został
zwolniony ze szpitala i uknuł plan, w którym niestety sam miał być ofiarą.
W
tym momencie sprzątaczka na chwilę musiała umilknąć, ponieważ Peter Watson
zaczął płakać. Gdy wreszcie trochę się otrząsnął, postanowił ciągnąć opowieść:
–
Wiem, że to brzmi głupio, ale on był w naprawdę ciężkim stanie. Sam wiedział,
że śmierć się zbliża. Właściwie dlatego wypisano go ze szpitala. Uzdrowiciel
prowadzący uznał, że Ethan powinien spędzić ostatnie miesiące z rodziną. Chciał
nam pomóc. Zgodził się udawać mnie przychodzącego do pracy. Wiedziałem, że
nikłe szanse żeby ktoś go sprawdził, byłem tam już na tyle znany, że nikt mnie
nie kontrolował. Henriette w nocy zabrała wszystkie ważniejsze dokumenty z
sejfu i wlała kilka kropli wywaru do filiżanki, tak, by sekretarka nie
zauważyła płynu na dnie. Wystarczyło, by zabić Ethana.
–
Po co zabraliście plany zaklęcia?
–
Żeby je zniszczyć. Nie chcieliśmy, żeby ktoś je wykradł i wykorzystał. Już
wystarczająco dużo popaprańców próbowało zdobyć władzę i nigdy nic dobrego z
tego nie wynikło.
–
Szlachetne – zakpił James. – I niby czemu mamy ci wierzyć? Skąd mamy wiedzieć,
czy nie wykorzystałeś brata bez jego wiedzy, nie zrobiłeś kopii planów lub
nawet ich nie sprzedałeś?
–
I dlaczego ukryłeś wszystko przed Starkiem? – dodał Scorpius. – Siedzieliście
przecież w tym razem.
–
Howard jest świetnym wynalazcą, ale z za dużą ambicją. Wiem, że sam nie
wykorzystałby zaklęcia, ale też nie pozwoliłby od tak zniszczyć wyników swojej
pracy, na którą poświęcił tyle czasu.
–
Jest w tym trochę prawdy – zgodził się Derek, który zdążył poznać szefa.
–
To już nie nam oceniać – stwierdził James. – Expecto patronum.
Z
końca różdżki wydobyła się srebrna łania i wyleciała przez okno. Po dwóch
minutach do mieszkania wpadło dwoje mężczyzn i jedna kobieta. Mieli na sobie
takie same szaty jak Potter, a w pogotowiu wyciągnięte różdżki.
–
Zabierzcie ich do aresztu – rozkazał James.
–
Proszę wstać z rękami założonymi na karku – powiedział jeden z aurorów.
Para
czarodziei wykonała polecenie. Wyszli wyprowadzani przez kobietę. Scorpius
wstał z krzesła z całkiem zadowoloną miną.
–
Wierzysz im? – spytał Pottera.
–
Nie wiem, nie ja ich będę osądzał. Moim zadaniem jest teraz zabezpieczenie i
przeszukanie mieszkania oraz złożenie raportu ojcu – to drugie powiedział
niezbyt zadowolony. – Ty i Młody możecie
już iść. Wiem, że tylko marzysz żeby dokończyć swój artykuł.
–
Liczyłem na jakąś walkę, gang złodziei i spektakularny obrót sprawy, a tu taka
kicha. Szlachetny facet niszczący własne plany, żeby nie wpadły w niepowołane
ręce.
Kręcąc
głową z rezygnacją, wyszedł z mieszkania. Derek poszedł w jego ślady, wcześniej
posyłając delikatny uśmiech kuzynowi. James wreszcie rozwiązał swoją pierwszą
sprawę.
*
Sprawą
Watsona zajęło się biuro aurorów. Gdy Harry zobaczył mężczyznę prowadzonego
przez podwładnych do aresztu, nawet lekko się zdziwił. Wciąż jednak pozostała
kwestia odnalezienia skradzionych dokumentów. Chciał to zadanie powierzyć komuś
innemu, ale James uparł się, że doprowadzi sprawę do końca.
Gdy
śnieg zasypywał wielką Brytanię, Scorpius Malfoy tworzył swój największy
artykuł w karierze, młody Potter pławił się w blasku tymczasowej sławy, a Derek
Weasley wrócił do swoich obowiązków zawodowych. Choć Howard Stark nie był
zachwycony wizją utraty dorobku intelektualnego i również musiał odpowiedzieć
przed ministerstwem za tworzenie zakazanych zaklęć, to będąc pod wrażeniem
zaangażowania młodego pracownika w sprawę, dał mu awans.
Peter
Watson postanowił współpracować z aurorami i tydzień po aresztowaniu wszystkie
plany zaklęcia, razem z tymi należącymi do Starka, zostały zabezpieczone i
umieszczone do czasu procesu w Departamencie Tajemnic.
Wreszcie
wszystko wróciło do normy…
*
…no
może nie wszystko.
24
grudnia jak zwykle cała rodzina Weasleyów zebrała się w Norze. Bill
pogratulował Jamesowi, Derekowi i Scorpiusowi rozwiązania sprawy. Nawet Amanda
musiała przyznać, że sobie poradzili.
–
Wujek Jimmy jest świetnym aurorem – pisnęła Cindy Lupin, wspinając się na
kolana młodego Pottera i przytulając się do jego szyi.
–
Fajnie mała, że chociaż ty tak twierdzisz.
–
Przecież wszyscy tak twierdzimy – oburzyła się babcia Molly.
–
Nie wszyscy – stwierdził smutno jej wnuk, a jego spojrzenie powędrowało na
Harrego.
Zapadła
niezręczna cisza, którą przerwał Derek, informując, że od nowego roku zamierza
przeprowadzić się do Hogsmeade.
Gwar
powrócił i już nikt nie zwracał uwagi na Jamesa, tylko ciepła dłoń Sally zacisnęła
się na jego własnej. Kobieta nie zdawała sobie sprawy, jak ważny to był gest
dla mężczyzny. Gdy kolacja dobiegła końca i Artur chciał zaproponować wino,
Potter nagle wstał.
–
Przepraszam dziadku, ale chciałbym coś jeszcze powiedzieć, póki jesteśmy
wszyscy razem.
Senior
rodu uśmiechnął się dobrodusznie do wnuka.
–
Słuchamy.
Potter
odchrząknął. Widać było, że jest lekko speszony, Derek kopnął go delikatnie pod
stołem, żeby dodać mu odwagi.
–
Chciałem tylko powiedzieć, że cieszę się, że ten rok się kończy. Był dla mnie
dość ciężki, ale przyniósł mi dużo naprawdę dobrych chwil. Najlepsza jaka mi
się wydarzyła siedzi obok mnie. A tak właściwie to jeszcze jej nie ma, ale
pojawi się za jakieś osiem miesięcy.
Uśmiechnął
się nieśmiało w stronę Sally, która postanowiła wesprzeć chłopaka w tej
przemowie, więc również wstała.
–
Chcesz powiedzieć… – zaczęła Ginny.
–
Tak – przerwał. – Sally jest w ciąży, co ogromnie mnie cieszy – odwrócił się w
stronę kobiety. – Jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem. Przepraszam, że
robię to teraz, przy całej rodzinie, bo wiem, że nie lubisz być w centrum
uwagi, ale… – ukląkł przed nią i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko – …
wyjdziesz za mnie?
Sally
zrobiła się momentalnie cała czerwona i wcale nie miało to nic wspólnego z tym,
że kilkadziesiąt par oczu właśnie się w nią wpatruje. Zdążyła już przyzwyczaić
się do tej rodziny. To słowa Jamesa tak na nią zadziałały. Wpatrywała się
oniemiała w złoty pierścionek w trzymanym przez mężczyznę pudełku. Z transu wybudziła
ją Jen, która szturchnęła ją dość mocno w ramię.
–
Przydałoby się coś odpowiedzieć – ponagliła z uśmiechem.
–
Tak, wyjdę za ciebie – pisnęła i zanim James zdążył wstać, popłakała się z
emocji.
Wszyscy
zaczęli bić brawo, a Molly, Ginny i Amanda rzuciły się by wyściskać parę. Gdy
znów zrobiło się cicho, od stołu wstał też Harry. Widać było, że nie bardzo
wie, jak się zachować, ale gdy tylko zobaczył ostry wzrok swojej żony, od razu
podszedł do syna.
–Nie
powiem, że nie jestem w szoku. Nie spodziewałem się, że zostanę dziadkiem. Ale
się cieszę, zwłaszcza z tego, że mimo naszych ciężkich relacji wyrosłeś na
odpowiedzialnego mężczyznę, który podejmuje słuszne decyzje. Gratuluję synu.
–
Dzięki tato.
Padli
sobie w ramiona, a wszyscy znów zaczęli klaskać, więc tylko James mógł usłyszeć
słowa Harrego:
–
Też uważam, że jesteś świetnym aurorem.
Święta dopiero za miesiąc, ale postanowiłam trochę je przyśpieszyć. Tym oto miłym akcentem kończymy przygody Jamesa, Scorpiusa i Dereka. Jeśli jednak macie ochotę nadal pozostać w tematyce Piętna, to zapraszam na trzecią część, która publikowana będzie już tylko na wattpadzie: Piętno Teraźniejszości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz