– Nie mogliśmy usiąść w innym miejscu? – spytał Derek, gdy gałąź wielkiej świątecznej choinki znów wbiła mu się w policzek.
–
Nie – odparł James rozglądając się po pubie i sprawdzając, czy nikt ich nie
podsłuchuje. – Po pierwsze tu jest najbardziej kameralnie, a po drugie tylko w
tej sali można palić.
Machnął
głową na Scorpiusa, który kończył już drugiego papierosa. Studiował przy tym
kartotekę Ethana Watsona. Potter przedstawił kompanom swoją teorię, którą
Malfoy określił jako „możliwą”, a potem zaczął robić notatki z dokumentacji
medycznej.
–
Jest jeszcze jedna sprawa – po tych słowach Scor podniósł głowę znad papierów,
a Derek zostawił na chwilę nieszczęsną choinkę. – Pamiętacie jak kazałem
śledzić sprzątaczkę z laboratorium?
–
Dalej się jej czepiasz? – jęknął Młody.
–
Tak. Jako ostatnia była w gabinecie denata przed jego śmiercią, pracuje tam już
wystarczająco długo, by ochroniarze odpuścili przeszukiwanie jej rzeczy, a do
tego chłopcy donieśli mi, że co kilka dni chodzi do jakiejś starej kamienicy na
obrzeżach Londynu. Nie ma w tym jakiegoś stałego rytmu, jakby nie chciała być
wykryta. Mieszka po całkiem drugiej stronie miasta, a samo mieszkanie należy do
jakiegoś mugola, który dwa lata temu wyjechał z kraju.
–
Nie sprawdzili, po co ciągle tam chodzi? – zdziwił się Scorpius.
–
Nie mogli. Nie mają nakazu, a samo mieszkanie jest zabezpieczone zaklęciami. Do
tego dochodzi jeszcze uchwała o tajności, w końcu cała dzielnica zamieszkana
jest przez mugoli. Wysłałem już list do ojca o załatwienie pozwolenia na
przeszukanie, ale najlepiej zrobić to, gdy w pobliżu będzie Peterson. Przy
odrobinie szczęścia za kilka dni sprawa się wyjaśni i pusta cela w Azkabanie
zostanie zapełniona.
–
Myślisz, że Peterson trzyma tam plany Watsona?
–
Możliwe. Jestem prawie pewien, że ona jest złodziejem albo przynajmniej
pomagała złodziejowi. Pamiętaj, że
musiał mieć wspólnika. Ktoś napadł na Scorpiusa w klubie, musiał nas śledzić,
tak jak my śledzimy ich. A jak teraz poszła plotka o tym, że mamy winnego
trzeba się tym bardziej śpieszyć. Gdy tylko dostanę cynk, że Peterson
deportowała się w okolicach kamienicy, od razu wkraczamy do akcji.
–
Wreszcie – Scorpius wyrzucił peta przez uchylone okno. – Czekam na to od prawie
miesiąca.
*
Tego
samego dnia wieczorem Derek spotkał się z Sabriną. Ku ogólnej radości prawie
wszystkich uczennic Hogwartu, pojawił się w swojej starej szkole. Kilka lat
minęło odkąd opuścił jej mury, ale jego sława pozostała. Nauczyciele wciąż
wspominali niesfornego, choć zdolnego ucznia i nawet jeśli wraz z zeszłym
rokiem, kiedy to absolwentką została Jen, era Weasleów w Hogwarcie na jakiś
czas się skończyła, to rodzina ta pozostała swojego rodzaju legendą. Do tego
lata nie odebrały mężczyźnie uroku, a na swoim koncie miał już kilka sukcesów.
Już nie pojawiał się w gazetach jako syn aurorki pakujący się w kłopoty, a jako
obiecujący wynalazca, a teraz nawet detektyw.
–
Nie mogłeś użyć kominka w moim gabinecie? – spytała Malfoyówna, kiedy jej
partner podszedł do niej na korytarzu. Gapiło się na nich sporo osób. – Nie
chcę żadnych plotek, że sprowadzam faceta do szkoły.
–
Daj spokój. Przecież wszyscy wiedzą, że przyszedłem odwiedzić profesor
McGonagall.
–
Czuję się zaszczycona panie Weasley.
Z
sali obok wyszła dyrektorka szkoły.
–
Jednak Sabrina ma rację, więc proszę abyście udali się do prywatnych kwater, a
za jakieś trzy godziny zapraszam do siebie na herbatkę.
Posłała
im ciepły uśmiech, który rzadko się jej zdarzał, a następnie poszła rozgonić
uczniów.
Blondi,
mrucząc nieprzychylne uwagi pod adresem Dereka, ruszyła korytarzem do swojej
sypialni. Wciąż w dobrym humorze Młody udał się za nią. Zaczęły przypominać mu
się chwile spędzone w Hogwarcie i poczuł, że tęskni za tym miejscem.
–
Zawsze chciałem zobaczyć jak mieszkają nauczyciele – zaśmiał się, gdy Sabrina
wpuściła go do swojego pokoju. – Tu naprawdę wcześniej spała McGonagall?
Rozejrzał
się po małej, przytulnej komnacie. Znajdowało się tam łóżko, duża szafa,
komoda, regał pełen książek, biurko oraz mały stoliczek z dwoma fotelami.
–
Nie. Minerwa nie przyjęła sypialni dyrektora. Mieszka nadal w swoim starym
pokoju, o wiele bardziej imponującym niż ten.
Usiedli
w fotelach, a na stoliczku pojawiły się dwie szklanki, dzbanek soku dyniowego i
ciastka.
–
Przynajmniej mieszkasz sama. Chciałbym się już wynieść od rodziców. Mama ciągle
się mnie pyta jak planujemy swoją przyszłość, skoro ty siedzisz tutaj.
–
Dużo o tym myślałam i w sumie chyba niegłupim pomysłem byłoby zamieszkanie w
Hogsemade?
–
Wiedziałem, że nie wytrzymasz długo beze mnie – wyszczerzył zęby.
–
Lepiej mi powiedz, co ze śledztwem – zmieniła temat.
–
Jutro ma się podobno ukazać pierwszy artykuł twojego brata. Po tym jak James
puścił plotkę, że znamy dane mordercy, Prorok nie pozwolił mu czekać. Ogólnie
trochę się to pokomplikowało, bo opinia publiczna naciska na Harrego, że ma
łapać mordercę, a wujek nie wie kto to jest.
–
Ale James wie?
Derek
poczochrał włosy.
–
Nie jestem już niczego pewien. Mamy trop, chyba mocny, ale jeśli okaże się
fałszywy, to po nas. James i Scorpius mogą wylecieć z pracy, jeśli im się nie
powiedzie. Zresztą ze mną Stark może zrobić to samo, zaznaczył przecież, że
informacje mają nie wypłynąć, a jednak przez głupi ruch Jamesa wypłynęły. Ale
jeśli stracę pracę, to będzie vacat w laboratorium, będziesz mogła aplikować –
dodał na rozluźnienie atmosfery.
Sabrina
jednak wcale nie rozbawiła ta uwaga. Nie znosiła, gdy działo się coś, na co nie
miała wpływu, a całe to śledztwo właśnie takie było.
–
Potter nie może stracić pracy, będzie miał dziecko – powiedziała.
–
Dzięki, że bardziej martwisz się o rodzinę mojego kuzyna, niż o mnie.
–
Mogłeś się nie pchać w to całe zamieszanie.
–
Dobrze wiemy, że gdyby to ciebie ktoś chciał wplątać w coś takiego, to byś się
nawet nie zastanawiała.
–
Nie prawda – wkurzyła się.
Chwycił
ją za rękę, bo wiedział, że jest bliska wybuchu. Postanowił zmienić temat, żeby
rozluźnić nerwową atmosferę.
–
Masz zaproszenie na świąteczną kolację do Nory – powiedział. – Babcia kazała ci
też przekazać, że jeśli odmówisz, to śmiertelnie się na ciebie obrazi.
–
Przekaż, że będę… Ale nadal jestem na ciebie zła.
Uśmiechnął
się.
–
Jakoś to przeżyję.
*
James
nie spodziewał się aż takiego armagedonu w pracy. Harry nawrzeszczał na niego,
że ma mu natychmiast zdać szczegółową relację ze śledztwa, a potem odstąpić od
dowodzenia. Młody Potter oczywiście się na to nie zgodził, a ich kłótnię
słyszało pół ministerstwa. Gdy wreszcie udało mu się zbyć wszystkich
reporterów, zatroskanych urzędników, ojca, reszty przełożonych i samego ministra,
wrócił zmęczony do domu.
W
drzwiach powitała go zdenerwowana Sally, w ręku trzymająca najnowszy numer
Proroka. Jękną w duchu i przeklinając Malfoya oraz jego pierdolony artykuł,
wszedł do środka. Był praktycznie pewien, że jest już na finiszu złapania
mordercy i nie rozumiał, dlaczego nikt mu nie ufa. Pozwolił swojej dziewczynie
pokrzyczeć na siebie, a potem uznał, że czas doprowadzić sprawę do końca. Nie
będzie dłużej czekał, pokaże wszystkim na co go tak naprawdę stać.
Trzy
dni później wysłał sowy do Dereka i Scorpiusa. Zjawili się natychmiast, obaj
tak samo podekscytowani.
–
Co to za pilne zebranie? – spytał zdenerwowany Scorpius.
Stali
między blokami w jakiejś mało uczęszczanej dzielnicy. Malfoy miał na sobie czarne
spodnie, biały podkoszulek i szarą marynarkę w kratkę ukrytą pod czarnym
płaszczem. Na jego pociągłej i bladej twarzy malowało się zdenerwowanie. Derek
natomiast był bardzo spokojny. Wiedział, że mimo całej porywczości kuzyna, nie
wyciągnąłby ich z pracy bez konkretnego powodu.
–
Zaraz powinna zjawić się tu Peterson – odparł Potter podekscytowany.
–
Jak to? – Młody był szczerze zdziwiony.
–
Odkąd puściłem pochopnie plotkę, stała się przesadnie przezorna. Od tamtej pory
nie pojawiła się w okolicach mieszkania ani razu. I choć zabiłbym Malfoya – tu
James spojrzał na Scorpiusa – za ten parszywy artykuł – dziennikarz zrobił
minę, która w jego mniemaniu miała imitować skruchę – to zrobił nam przysługę. Wynikło
bowiem z niego, że to wszystko, co powiedziałem, to jedna wielka bzdura.
Wykorzystałem jeszcze raz pomysł z puszczeniem w obieg informacji, tym razem
jednak prawdziwych. Powiedziałem, że ojciec chce mnie odsunąć od sprawy, bo w
jego mniemaniu nie mam żadnych tropów. A, że mieszkanie wciąż jest śledzone, to
wiem, że nikt z niego nie wychodził. Więc morderca wciąż się w nim znajduje. A
jak się znajduje, to powinna przyjść też sprzątaczka, która akurat wzięła dziś
wolne w pracy.
James
wręcz trząsł się z podniecenia. Jednak ani Derek, ani tym bardziej Scorpius nie
podzielali jego radości.
–
A skąd niby wiadomo, że rzekomy morderca nie opuścił mieszkania pod pelerynką
niewidką lub zaklęciem kameleona? – spytał Malfoy z wyraźną kpiną w głosie.
Widocznie przestał wierzyć w zdolności młodego aurora.
–
Zaklęcie wykrywające. Zostało rzucone zaraz po obraniu przez straż posterunku.
Nikt o mocy magicznej nie jest wstanie przejść niezauważonym.
–
A jeśli w środku znajduje się mugol?
–
To już dawno by wyszedł.
James
sprawiał wrażenie całkowicie pewnego swojego planu. Okazało się, że nawet
słusznie, bo jakieś dwadzieścia minut później pojawił się strażnik z
informacją, że Peterson właśnie się deportowała. Potter szybo rzucił na siebie
i kompanów zaklęcie kameleona, a następnie udali się w stronę wejścia do
kamienicy. Sprzątaczka rozglądała się na boki, sprawdzając, czy nikt za nią nie
idzie. Pozornie nie miała czego się obawiać, ponieważ minusowe temperatury
zatrzymały mieszkańców w domach.
Kobieta
dziarskim krokiem ruszyła przed siebie, a za nią ogon złożony z dziennikarza,
aurora i wynalazcy. Szybko, jak na swój wiek, pokonała dwa piętra i zatrzymała
się przed mieszkaniem numer 12. Wykonała jakiś nieznany innym ruch różdżką i
odrapane drzwi same się otworzyły. W tym samym momencie poczuła jak w plecy
wbija się jej cienki patyk.
–
Wchodź i radzę bez żadnych sztuczek – rozkazał James władczym tonem, którym
zwykł posługiwać się jego ojciec.
Dla
pewności Derek jeszcze rozbroił kobietę, a potem w czwórkę przekroczyli próg.
–
Henriette, to ty? – usłyszeli zachrypnięty głos z pokoju, znajdującego się na
końcu korytarza.
Kobieta
spojrzała na towarzyszy. James kiwnął głową.
–
Tak – odparła całkiem pewnie jak na sytuację, w której właśnie się znalazła.
Z
pokoju wyszedł mężczyzna. Gdy zobaczył rozbrojoną sprzątaczkę z różdżką aurora
wbitą w plecy, uśmiech zszedł mu z twarzy. Derek i Scorpius wycelowali swoje
różdżki w jego stronę.
–
No to sobie porozmawiamy – powiedział Potter z grobową miną. – Jazda do salonu
i bez numerów.
Przedostatni rozdział. Może ktoś już ma podejrzenia jak wszystko się skończy, ale czy są prawdziwe dowiecie się za dwa tygodnie :) Jednorazowo publikuję dzień wcześniej, bo jutro może być krucho z czasem. Do usłyszenia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz