Rozdział 2


    Znalezione obrazy dla zapytania: weasley shop gif


    Wakacyjne dni mijały jak przelot Błyskawicy 1500. Z początku uczniowie Hogwartu starali się wykorzystać czas wolności w pełni, ale po jakichś kilkunastu dniach zaczęło im brakować pomysłów (zwłaszcza, że po ataku w klubie Teda, Pokątna i inne publiczne miejsca, zostały baczniej nadzorowane) oraz energii. Kevin leżał na łóżku i gapił się tępo w sufit, a Derek siedząc na fotelu przy biurku, bawił się miniaturowym złotym zniczem.
    – To co z tym pustakiem Masterson? spytał starszy Wealsey po kilku minutach spędzonych w ciszy.
    – Dobrze całuje… I nie jest pustakiem.
    – Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz.
    Kevin podniósł się do pozycji siedzącej i wbił wzrok w młodszego brata. Derek nie skomentował jego słów, za to zdawać by się mogło, że zaczął się nad czymś gorączkowo zastanawiać. Złoty znicz krążył po pokoju, ale żaden z obecnych nie zwracał już na niego uwagi.
    – Jutro mam z nią randkę, chyba oczekuje, że wymyśle coś spektakularnego.
    – Nie wysilaj się, nie warto.

*
    W tym samym czasie Harry Potter siedział za biurkiem swojego gabinetu, naprzeciw niego zajął miejsce Dracon Malfoy. Na blacie spoczywały dwie szklanki i opróżniona do połowy butelka Ognistej Whisky. Resztę przestrzeni zajmowały porozrzucane papiery, którymi nikt głowy sobie nie zawracał.
    – Cała społeczność czarodziejów żyje w strachu, co tym razem wymyślą śmierciożercy, po Ministerstwie błąka się ich domniemany przywódca, który chce zostać głową naszego świata i wielce prawdopodobne, że mu się to uda, a Hermiona ma jeszcze czelność mieć do mnie pretensje, że nie składam na czas raportów.
   – Zawsze uważałem, że głupotą jest się z kimś zaprzyjaźniać. Cham zawsze wcześniej czy później wyjdzie z człowieka.
    – Mówisz to o Hermionie? A zawsze myślałem, że ci się podoba.
    – Straciła u mnie szanse na trzecim roku, gdy przywaliła mi z pięści w mordę.
    Harry parsknął śmiechem na to wspomnienie.
    – Wracając jednak do sprawy. Jutro zamiast sądzić wampira spod Birmingham będziesz miał za zadanie wybrać się do Swana i omówić z nim szczegóły debaty. Pomysł z podsłuchem w jego gabinecie jest do bani, bo nie ma szans, żeby się na to nabrał. Najlepiej bezpośrednio dać mu do zrozumienia, że go rozszyfrowaliśmy i zaobserwować reakcję. Po wampira wyślę Goldenmayera.
    – Przecież tego wampira Grant złapał chyba z tydzień temu.
    – Ale Goldenmayer o tym nie wie, więc pozbędziemy się debila na cały dzień.
   – Dobrze kombinujesz. To za pomyślność akcji zaśmiał się Draco, podnosząc szklankę z Ognistą.

    Równo o piętnastej dnia następnego zastukał do drzwi gabinetu swojego konkurenta. Wkurzało go ogromnie to przymusowe zgrywanie pozorów i irytująca poprawność polityczna. Nigdy nie spodziewał się, że będzie startował na Ministra Magii, ponieważ wbrew pozorom nie pociągała go władza, a już tym bardziej nie wyobrażał sobie, że mógłby zgłosić kandydaturę po to, by ratować świat czarodziejów. Ale prawdę mówiąc też nigdy nie spodziewał się, że zostanie aurorem, więc widocznie nie ma co sobie głowy takimi obrotami sprawy zawracać.
    Swan otworzył drzwi. Był trochę wyższy od Dracona, starszy dwa lata, również o blond włosach i raczej bladej cerze, ale zdecydowanie nie wydawał się tak chorowity jak Malfoy. Ich ojcowie lata temu pracowali w sąsiednich wydziałach, ale synowie nie mieli ze sobą do czynienia, ponieważ Oscar uczył się w Dumstrangu. Podczas Turnieju Trójmagicznego w 1994 zamienili ze sobą kila zdań, ale nie przypadli sobie do gustu, więc znajomość się nie utrzymała. O Swanie Draco usłyszał dopiero po wojnie, wśród rodzin arystokratycznych chodziła plotka, że jest zaręczony z Amandą Blue, ale ta wyjechała do Wyższej Szkoły Aurorskiej, żeby zdobywać kolejne stopnie, a później zaszła w ciążę z jednym z Weasleyów, co skończyło się sporym skandalem. Oscar z urażoną dumą objął pracę w Departamencie Transportu Magicznego, gdzie bardzo szybko został szefem.
    Draco uścisną rękę kontrkandydata, a następnie z uniesioną głową wprosił się do jego gabinetu. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy był nienaganny prządek jaki utrzymywano w owym pomieszczeniu. W Biurze Aurorów panował wieczny chaos, Potter nigdy nie starał się nad nim zapanować, co okropnie drażniło Malfoya. W pokoju, który dzielił z Amandą panował względny ład, przynajmniej do czasu, aż nie głowili się nad jakąś poważniejszą sprawą i nie zwracali już uwagi na zachowanie porządku.
    – Wraz z moim sztabem wyborczym proponuję zorganizowanie debaty politycznej, w której obaj weźmiemy udział i którą zgodziła się nagłośnić Czarodziejska Rozgłośnia Radiowa. Co ty na to?
Draco spodziewał się, że Swan poprosi o czas na zastanowienie się, ale ten od razu wyraził zgodę.
    – W jaki dzień ma odbyć się ta debata?
    – W najbliższy poniedziałek o godzinie dziewiętnastej, pasuje?
    – Myślę, że jest w porządku. To do zobaczenia w poniedziałek.
    Swan objął ramieniem Dracona i próbował delikatnie skierować go w stronę drzwi. Malfoy od razu zrozumiał aluzję, ale nie miał zamiaru jeszcze wychodzić.
    – Czy coś jeszcze masz mi to przekazania? spytał Oscar z udawaną grzecznością.
   – Tak Draco również starał się utrzymać przyjazny ton. Wbił wzrok w twarz rywala, by nie przegapić ani jednej jego reakcji. Doskonale wiem, że to ty przewodniczysz całej tej zgrai zamaskowanych idiotów. Bawisz się w Czarnego Pana, co Swan? Nie myśl sobie tylko, że mu dorównasz. Lord Voldemort już dawno został pokonany.
    Swan stał przez chwilę w milczeniu. Jego twarz nie sugerowała, żeby jakiekolwiek wrażenie zrobiły na nim słowa Malfoya.
    – Przyjaźń z Potterem całkiem ci już mózg wypruła? spytał w końcu.
   – Z Potterem łączą mnie tylko ściśle zawodowe stosunki, ale faktycznie mamy wspólny cel pozbycie się ciebie z Ministerstwa Magii i wsadzenie do Azkabanu wszystkich twoich koleżków.
    – Z tego, co mi wiadomo, to kiedyś byli twoi koledzy zakpił Oscar. Pozbyłeś się już tatuażu z przedramienia?
    Draco ostatkiem sił powstrzymał się przed przyłożeniem Swanowi. Rzucił tylko krótkie „do poniedziałku” i wyszedł wściekły z gabinetu. W pierwszym odruchu chciał od razu iść do Biura Aurorów, ale szybko zmienił zdanie. Usiał na ławce w holu Ministerstwa i zakrył twarz dłońmi. Mijało go wieku czarodziejów, ale nikt nie zwrócił na niego większej uwagi.
*
    Na Pokątnej roiło się od uczniów Hogwartu. Około godziny ósmej sowy dostarczyły wszystkim listy podręczników, więc dzieciaki wraz z rodzicami udały się na coroczne zakupy.
    – Świetny dzień wybrałeś sobie na randkę na Pokątnej – prychnęła Rebecca, gdy okazało się, że w kolejnej kawiarni do jakiej weszli, nie było żadnego wolnego stolika.
    Derek nie odpowiedział na tą uwagę. Spędził z dziewczyną dopiero pół godziny, a już zaczęła go niemiłosiernie irytować. Przeczesał palcami gęste kasztanowe włosy i zaczął rozglądać się po wystawach sklepowych. Nagle poczuł, że dziewczyna złapała go za prawą rękę. Trochę go to zdziwiło, ale nie protestował. Zacisnął palce na delikatnej dłoni towarzyszki. Była naprawdę ładna. Długie włosy koloru węgla spływały jej po plecach, cerę miała kusząco opaloną, pełne usta i pokaźny biust. Długie nogi wyeksponowała krótką spódniczką i butami na lekkim podwyższeniu. A skoro Derek uchodził za jednego z najprzystojniejszych chłopców w szkole (geny rodu Blue i temperament Freda Weasleya), można było spokojnie uznać, że tworzą naprawdę dobraną parę. Szkoda tylko, że rozmowa jakoś się nie kleiła.
    Młodemu nawet przeszło przez myśl, że to trzymanie się za ręce to jakaś szopka, ponieważ nagle zaczęli mijać sporo koleżanek z Hogwartu, którym Rebecca łaskawie odpowiadała cześć. Chłopak domyślił się, że ich związek będzie głównym tematem w pierwszym tygodniu szkoły i choć lubił być w centrum uwagi, to jakoś mu nie pasowało.
    – Może pójdziemy do Magicznych Dowcipów? – zaproponował, ponieważ przedłużająca cisza zaczynała go już irytować.
    – Nie lubię tego sklepu, dawno wyrosłam z zabawek.
    – Te zabawki produkuje mój tata – zauważył oburzony.
  – Jeśli mam być szczera, to uważam, że dorosły facet nie powinien zajmować się takimi rzeczami. Jest to mało ambitne.
    – Tak? To jakie ty masz w takim razie ambicje?
    – Przejmę firmę po rodzicach.
    Derek miał ochotę wyrwać dłoń z uścisku Rebeccy, ale w tym samym momencie zauważył Sabrinę Malfoy z jej najlepszą przyjaciółką – Nicole Duff. Wychodziły właśnie z księgarni Esy i Floresy i dyskutowały o czymś żywo. Blondynka zmierzyła parę wzrokiem. Nigdy nie lubiła Masterson, uważała ją za pustą idiotkę. Rebecca miała do Ślizgonki podobny stosunek, zazdroszcząc jej sławy spowodowanej nazwiskiem, więc od prawie dwóch lat trwały w konflikcie.
    – Nie wierzę Weasley, że aż tak nisko upadłeś – zaśmiała się Nicole, patrząc wymownie na splecione dłonie Dereka i Rebeccy.
    – Może jak wyjmiecie nosy z książek i zaczniecie wreszcie zachowywać się jak normalne dziewczyny, to same sobie znajdziecie chłopaków – odpowiedziała wojowniczko Rebecca.
    – To ty masz chłopaka? – spytał Derek. – Bo chyba coś przegapiłem.
    Sabrina zaczęła się śmiać, widząc głupią minę Rebeccy.
    – Nawet ciebie Młody nie traktuje poważnie.
    Masterson zrobiła się cała czerwona, wyrwała dłoń z uścisku Dereka i poszła przed siebie z uniesioną głową.
    – Kurwa, chyba coś spierdoliłem – stwierdził chłopak.
    – Jak na to wpadłeś? – zakpiła Sabrina.
    Dziewczyny szybko zostawiły go samego, bo miały jakieś swoje plany. Skoro jego randka nie wyszła, postanowił, że chociaż odnajdzie ojca. Zakupy do szkoły zostawił na głowie Kevina. Zresztą jak co roku. W sklepie bliźniaków Weasley jak zawsze były tłumy. Minęło wiele lat, ale asortyment Magicznych Dowcipów wciąż cieszył się niesamowitą popularnością.
    – Cześć wujek!
    – Siema Młody. Fajnie, że wpadłeś, ale dziś mamy taki zapierdol, że nie wiem, w co ręce włożyć, więc nie pogadamy.
    – Możesz nie przeklinać przy moich dzieciach? - z zaplecza wyszedł Fred, dźwigając skrzynkę pełną Bombonierek Lesera. – Demoralizujesz ich. Podsłuchałem przed chwilą rozmowę jakichś małolat, które ożywione odpowiadały, że masz dziewczynę – zwrócił się do Dereka. – Ale chyba jest niewidzialna – dodał, rozglądając się na boki.
    – Bardzo zabawne – mruknął Derek.
    – To kiedy mi przedstawisz tą przyszłą synową?
    – Nie powinieneś wierzyć we wszystko, co usłyszysz.
    Ton głosu syna upewnił Freda w przekonaniu, że lepiej nie drążyć tego tematu. Kazał mu przynieść jeszcze kilka pudeł z zaplecza i rozłożyć na półkach. Młody niechętnie się tym zajął. Chwilę później do sklepu weszła Roxanne.
    – Cześć Młody, jest mój stary?
    Dziewczyna cmoknęła kuzyna w policzek i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
    – Wyszedł przed chwilą na przerwę.
    – Jasne, nigdy go nie ma jak jest potrzebny.
    – Co słychać u twojej matki?
    – Ma strasznie dużo pracy ostatnio. Właściwie od rana do wieczora nie ma jej w domu. W ogóle to was też zapraszała babka Vanessa na obiad? – zaśmiała się ruda.
    Derek popatrzył zdziwiony na kuzynkę. Dziadkowie od strony ich matek bardzo rzadko zapraszali wnuki do siebie. Amanda i Alex nie miały dobrych kontaktów z rodzicami, po tym jak jedna uciekła z domu i oznajmiła, że sama na siebie będzie zarabiać, a druga zerwała zaręczyny z arystokratą i zaszła w ciążę ze zdrajcą krwi.
    – Nikt mi nic nie mówił, mam nadzieję, że nie.
    – Ej, nie chcę tam iść sama – powiedziała smutno Roxanne. – Znów Vanessa będzie próbowała zrobić ze mnie arystokratkę. Jedyne, co lubię, to to, że zawsze napierdala na mojego ojca.
     – Kto napierdala?
    Roxanne odwróciła się szybko. Za nią stał George z kanapką w jednej dłoni i butelką wody w drugiej. Patrzył się na córkę z wyraźną ciekawością.
    – Vanessa.
    – O, dawno nie widziałem szanownej teściowej – zaśmiał się Fred. – Chyba powinienem ją odwiedzić.
    – Wszyscy na pewno będą szczęśliwi – skwitował gorzko Derek.
    – Mama już wzięła wolne i nie ma szans, żeby mnie w to nie wplątała – westchnęła ruda. – Więc liczę na to, że też tam będziecie w niedzielę… Wpadnę do ciebie wieczorem i przekimam się do niedzieli – rzuciła jeszcze do ojca.
    – To dobrze, bo już się bałem, że do świąt nie zobaczę mojej małej córeczki…
    Spojrzała wymownie w sufit i wyszła z lokalu, by zdążyć na wieczorną zmianę w restauracji.
*
    Amanda wyjątkowo wróciła do domu przed Fredem, by zrobić kolację. Pomagała jej Jen, która jako jedyna w rodzinie lubiła gotować. Mężczyzna wraz z synami wrócił po siedemnastej. Wszyscy trzej wyglądali na zmęczonych.
    – No wreszcie – ucieszyła się najmłodsza przedstawicielka rodziny. – Kolacja już gotowa, a ja umieram z głodu.
    Gdy wszyscy zasiedli do stołu, Amanda przypomniała sobie o ważnej sprawie.
    – Idziemy w niedzielę do moich rodziców na obiad – oznajmiła bez entuzjazmu.
    – Wiemy – mruknął Kevin. – Roxy nas uprzedziła.
    – Mogę pomagać Georgowi cały dzień w sklepie – zaoferował Derek.
    – W niedzielę mamy nieczynne – przypomniał mu jego ojciec.
    – To sam otworzę sklep i się wszystkim zajmę.
    – Zapomnij.
    Amanda sięgnęła po ziemniaki.
    – Przestańcie, nic wam nie będzie, gdy spędzicie trochę czasu z dziadkami. Zobaczycie się wreszcie z ciotką Alex – ewidentnie starała się przekonać samą siebie, że to spotkanie ma sens i będzie przyjemniejsze niż zazwyczaj.
    Humoru nie poprawiły dzieciom nawet ciastka, które Amanda przywiozła z Nory. Zaraz po kolacji poszły do swoich pokoi, by w samotności przeżywać złą informację. Fred z rozbawieniem pomagał sprzątać ze stołu. Jako jedyny uważał, że spotkanie z rodziną żony może być zabawne i przyjemne. Dawno przestał się przejmować tym, co myślą o nim teściowie, a każdy moment, w którym mógł dopiec Vanessie Blue, uważał za bezcenny.
*
    George czytał gazetę w salonie, gdy na dół zeszła Roxanne. Tak jak się spodziewał, zrobiła wszystko by nie wyglądać przyzwoicie. Miała na sobie stare ogrodniczki i koszulkę z logiem „Tajfunów”, jej ulubioną drużyną quidditcha. Rude włosy spięła w luźnego koka. Weasley uważał, że w takim wydaniu jego córka wyglądała najbardziej uroczo. Była w stu procentach sobą.
    – Gotowa na spotkanie z dziadkami?
    – Całkowicie – spojrzała na zegarek. – Jestem już spóźniona, wszyscy są już pewnie w dworze, a mama wysłuchuje jak źle mnie wychowała.
    – Idź ją ratować – rzucił zaczepnie, a potem westchnął. – Już cię raczej nie zobaczę przed wyjazdem do szkoły, więc to najlepszy moment, żeby się pożegnać.
    – Mhm.
    Nigdy nie była wylewna w stosunku do ojca. Nie nazwała go nigdy tatą, lubiła na niego ponarzekać, nie odpisywała na listy, które wysyłał jej do szkoły, oddawała wszystkie pieniądze, które próbował jej dać, a w wakacje, więcej czasu spędzała na Pokątnej niż w domu.
    – To do zobaczenia w święta – George się nie poddawał, ale nie naruszał jej prywatności przytulaniem ani innymi gestami. – Napisałabyś czasem jakiś list do starego ojca… No dobra, nie musisz tego robić. Udanego roku, Roxy.
    – Dzięki. A ty trzymaj się jakoś, dbaj o siebie, nie rób głupot i naucz się wreszcie gotować, bo babcia Molly na pewno ma cię już dość codziennie na obiadach.
    – Nie narzeka, że ma kogo karmić, gdy jej wnuki są w szkole.
    – Po prostu jest miła i nie powie ci tego, że uważa cię za nieogarniętego życiowo – rzuciła uszczypliwie, zanim wzięła garść proszku fiuu i zniknęła w kominku.
    Gdy pojawiła się w dużym salonie w dworze Blue, wszyscy już faktycznie tam byli. Jej mama rozmawiała z ciotką Amandą, a wujek Fred próbował nawiązać głębszą konwersację z mężem ciotki Elizabeth, który pochodził z arystokratycznej, francuskiej rodziny i był przeraźliwie nudny. Jej kuzyni, siedemnastoletni Patrick i szesnastoletni Thomas, rozmawiali z Kevinem oraz Derekiem, o quidditchu, a Jen ignorowała babkę Vanessę.
    – Spóźniłaś się –zauważyła niezadowolona pani domu.
    – Żegnałam się z Georgiem – odparła ruda lekceważąco.
    – Ten twój ojciec tak cię źle wychował. Nie powinnaś mieć z nim kontaktu. Nawet nie zwrócił uwagi jak wyglądasz. Kto przychodzi w takich łachmanach na rodzinny obiad? Chodź, przebierzesz się w jakąś sukienkę, mam kilka na górze. Zobacz jak ładnie wygląda Jennifer…
    Jen prychnęła słysząc to imię. Babka nigdy nie potrafiła zrozumieć, że rodzicie nie nazwali jej jak arystokratki i Jen to po prostu Jen i nawet profesorowie w Hogwarcie nie używali jej pełnego imienia. A sukienkę ubrała tylko dlatego, że mama prosiła ją o to cały ranek. A przecież mogła wyciąć taki numer jak jej starsza kuzynka.
    – Podziękuję – stwierdziła Roxy. – Georgowi podobał się mój strój i mnie również.
    Podeszła do mamy i ciotki, żeby się z nimi przywitać. Alex wyglądała na rozbawioną. Nigdy nie przeszkadzały jej wybryki córki, o ile nie musiała interweniować jako uzdrowicielka. Nie spodziewała się po niej ładnego stroju, ani uprzejmości w stosunku do dziadków. Roxanne już tak miała, że darzyła szacunkiem jedynie ludzi, którzy w jej mniemaniu na to zasłużyli.
    – Ale wyrosłaś – stwierdziła Amanda. – W zeszłe lato byłaś pół głowy niższa.
    Do salonu wszedł Edmund wraz ze swoją najstarszą córką, więc rodzina mogła zasiąść do stołu. Po kilku minutach weszły dwa skrzaty domowe, niosąc posiłki.
    – Derek, weź te ręce ze stołu – Vanessa zwróciła się do najmłodszego wnuka. – Zobacz jak Patrick siedzi prosto, mógłbyś brać z niego przykład.
    Młody zaczął rzuć ziemniaki z większym zapałem, udając, że nie słyszy. Kevin siedzący po jego prawej stronie, zawzięcie kroił mięso. Roxanne co jakiś czas, szturchała go zaczepnie nogą pod stołem, a on starał się udawać, że wszystko jest ok.
    – Jak tam interes? – Edmund zwrócił się do Freda.
    – A dobrze. Tylko czekać do emerytury. Wtedy będę mógł spokojnie popijać whisky w ogrodzie, unikając żony.
    – A wtedy zatęsknisz za pracą. Derek podciągnąłeś się w nauce?
Młody znów udał, że nie słyszy.
    – Dostałem się na staż do Departamentu Przestrzegania Prawa – oznajmił z dumą Patrick. – Hermiona Granger pochwaliła moje wyniki na testach i powiedziała, że chętnie przyjmie mnie podczas ferii.
    Vanessa przez kolejne piętnaście minut wychwalała swoich najstarszych wnuków. Reszta dzieciaków siedziała zawstydzona, znużona, albo (jak Roxy i Derek) z kpiącymi uśmiechami.
    – A ty Kevinie?
    Szatyn spojrzał na swoich rodziców, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Od kiedy na jego ciele pojawiły się pierwsze tatuaże wykonywane amatorsko przez kolegę z dormitorium, a ubrania zmieniły się na smoczą skórę, dużo osób uznała, że marnuje sobie życie. A przodowała w tym właśnie babcia Blue. W końcu uznał, że prawda będzie najlepsza.
    – Chce spróbować w wakacje w CRR. O ile rodzice nie każą mi pracować w sklepie...
    - To byłoby okropne.
    – O ile nie dostaniesz szlabanu, to ja nie mam nic przeciwko skomentował Fred.
    – A jak tam kampania wyborcza Malfoya? – Edmund zmienił temat, zwracając się do swojej środkowej córki. Słuchaliśmy ostatnio debaty, była całkiem interesująca. Chociaż dużo osób uważa, że Swan wzbudza większe zaufanie, nie jest taki nerwowy i złośliwy. Chociaż ja uważam, że to dobrze, Malfoy jest sobą i chyba nawet wie, co robi. Jeśli miałby zarządzać naszym Ministerstwem tak sprawnie jak broni ludzi w sądzie i łapie wampiry, to nie mam nic przeciwko jego wygranej.
    Amanda wyrwała się z zamyślenia i słuchała ojca z ulgą, ciesząc się, że znów ma jego poparcie.
    – Ja uważam, że to śmieszne, że młody Malfoy startuje na Ministra - komentowała dalej pani Blue. – Oscar Swan bardziej nadaje się na to stanowisko.
    Nikt tego nie skomentował, a Amanda cieszyła się, że nie musi odpowiadać. Skrzaty wniosły deser, więc młodzieży trochę poprawił się humor. Po posiłku Alex zaproponowała, że przejdzie się chętnie z siostrami po ogrodzie, więc wszystkie trzy wyszły z domu.
    – Możesz być dumna ze swoich synów, Lizzy zagadnęła.
    – Jestem. Dużo czasu poświęciłam na ich wykształcenie. Patrick interesuje się prawem, a Thomas chce wyjechać do Norwegii i pracować w tamtejszym laboratorium z eliksirami. A co zamierzają robić Derek i Kevin?
    – Chyba sami jeszcze do końca nie wiedzą – przyznała Amanda. - Derek ma trochę problemów w szkole, ale całkiem nieźle radzi sobie z zaklęciami, więc nie zdziwiłabym się, gdyby poszedł w ślady Freda... A Kevin... Jest artystą, lubi muzykę i sprawia mu przyjemność komentowanie meczy quidditcha, dlatego myśli o CRR... albo o pracy reportera...
    – Albo zostanie super modelem i celebrytą – zażartowała Alex. Chociaż bardziej pasowałoby to do Młodego.
    Zatrzymały się w swoim ulubionym miejscu w ogrodzie. Była to krótka alejka otoczona czarodziejskimi drzewami, które o każdej porze roku pięknie kwitły. Różnokolorowe kwiaty opadły przy wietrze, tworząc magiczny klimat.
    – Dlaczego pozwalasz Roxanne na kontakty z ojcem?
    – Bo jest jej ojcem – odparła po chwili zastanowienia. - Stara się... Poza tym poprosiła mnie o to lata temu Molly Weasley, bardzo jej zależało, a ja nie umiałam odmówić... A czasem najzwyczajniej w świecie potrzebuję pomocy. To chyba nic złego? Tobie się udało i mogłaś poświęcić się całkowicie wychowaniu chłopców.
    – Bo dobrze wybrałam. Też mogłyście to zrobić.
    Młodsze z sióstr spojrzały po sobie, ale uznały, że nie ma sensu się kłócić. Elizabeth zawsze była najbliżej z matką i interesowała się życiem arystokracji. Amanda podała się do ojca, a Alex była całkowitym przeciwieństwem rodziny. Każda z nich wybrała inną ścieżkę życia i nie do końca potrafiły się zrozumieć. Teraz, po wieku latach, znów stały w tym samym miejscu - to tutaj Lizzy poinformowała siostry o ślubie w wieku siedemnastu lat, Amanda o zerwaniu zaręczyn, a Alex o studiach, na które nie miała pieniędzy.
    Mąż zawołał na chwilę najstarszą z sióstr. Gdy odeszła, Alex spojrzała na panią Weasley.
    – Powiedz tak szczerze… Nie żałujesz czasem tego, że zrezygnowałyśmy z arystokracji i nie wyszłyśmy za mąż za podobnych do nas?
    – Nie – odparła bez zastanowienia.
    Najmłodsza Blue odwróciła się by spojrzeć na ogród i z nostalgią powspominać czasy dzieciństwa.
*
    Znudzony Derek siedział w bawialni i przyglądał się gobelinom na ścianach. W myślach stworzył sobie konkurs na najbrzydszy, ale faworytów było tylu, że nie mógł się zdecydować. Chociaż moda na aranżację wnętrz arystokratycznych dworów w ostatnich latach mocno się zmieniła, to jednak rodzinom ciężko było pozbyć się antycznych i cennych przedmiotów. Tak więc pokój gościnny o kształcie koła miał jasnożółte ściany, białe fotele i drewniane meble w odrobinę ciemniejszym tonie, które zastawione były figurkami, artefaktami i starymi fotografiami.
    Do pomieszczenia wszedł Thomas, najstarszy w rodzinie, którego czekały w tym roku OWUTEMY w szkole we Francji. Był wysoki, bardzo szczupły, dłuższe włosy związywał w koński ogon i wyhodował już sobie całkiem pokaźną brodę. Młody wciąż jeszcze dojrzewał, więc każdy zarost, który pojawił się na jego twarzy, szybko golił, bo nie prezentował się tak spektakularnie.
    – Co robisz? – zagadnął blondyn bez entuzjazmu.
    – Podziwiam te piękne, antyczne gobeliny – rzucił wesoło. – Znudziła ci się rozmowa z Kevinem?
    – Poszedł na spacer z Roxanne, Jen i dziadkiem.
    Usiadł w fotelu naprzeciwko młodszego kuzyna. Przyglądali się sobie chwilę. Spędzali wspólnie tak mało czasu, że niewiele o sobie wiedzieli. Chyba, że gdzieś pojawiła się jakaś plotka, a tych o Dereku było całkiem sporo. Thomas posiadał kilku bliższych znajomych z arystokratycznych rodzin, którzy uczęszczali do Hogwartu, więc nasłuchał się o popularnym Młodym. I nie potrafił zrozumieć skąd się to bierze. Sam nie odczuwał dumy z kuzyna, który w jego mniemaniu był raczej głupim dzieciakiem.
    – Byłem ostatnio na przyjęciu u Malfoyów – odezwał się straszy po minucie ciszy jaka między nimi zapadła. – Z tej Sabriny całkiem ładna dziewczyna się zrobiła.
    – Nie mój gust – odparł szybko Derek.
    – Podobno się przyjaźnicie.
    Młody spojrzał na chwilę w sufit.
    – No, tak jakby – rzucił wymijająco.– Raczej przyjaźni się z moim kuzynem, Albusem.
    – Jak to jest mieć w rodzinie same wielkie gwiazdy i bohaterów? – spytał kąśliwie.
    Derek rzucił mu wrogie spojrzenie, ale w środku poczuł dumę. Wszyscy zawsze porównywali go do starszych kuzynów, którzy podobno we wszystkim byli lepsi, a tu się okazało, że pod skorupą perfekcji ukrywa się jakiś kompleks. Nie zwlekał więc długo z odpowiedzią:
    – Sam powinieneś wiedzieć. W końcu jesteśmy również twoją rodziną.

    Napięta atmosfera między członkami rodziny nie zmieniła się do wieczora, więc Amanda cieszyła się, że dzień się kończy i mogą wracać do domu. Zwłaszcza, że za trzy dni miał się rozpocząć nowy rok szkolny i miała jeszcze dużo załatwień.
    Wszyscy po kolei zaczęli się żegnać. Uściskała starszą siostrę, szwagra i siostrzeńców, potem rodziców, a Alex i Raxanne zostawiła sobie na koniec. Po dziesięciu minutach, gdy już każdy wycałował każdego, mogli spokojnie przenieść się do swojego mieszkania. Pierwszy teleportował się Fred by odbezpieczyć kominek dla dzieci. Po kilku minutach już cała piątka stała w salonie. Kevin od razu opadł na fotel.
    – Nigdy więcej… Głowa mi pęka od tych trzech partii szachów z dziadkiem...
    – A mnie od narzekania babci – poskarżyła się Jen. – A mogliśmy iść na obiad do Nory.
    – Dajcie spokój, nie było tak źle – rzucił wesoło Fred, któremu aż cztery razy udało się dopiec teściowej.
    Derek wstał i kiwnął głową na Kevina. Mieli jeszcze w planach wymknąć się z domu i razem z Jamesem wypić szampana nad rzeką, by chociaż trochę się odstresować. Skłamali więc, że idą do pokoju by dokończyć grę w eksplodującego durnia, którego rozpoczęli przed południem.
    – Ja myślisz, o której wrócą? – spytał wesoło Fred, który od razu rozgryzł swoich synów.
    – Ja bym raczej spytała w jakim stanie wrócą – westchnęła Amanda. – Idę dokończyć ostatni raport. Po tym miłym dniu, będzie to całkiem relaksujące.


Kolejny rozdział za nami. Mamy nadzieję, że umili komuś czas, w tych stresujących i niepewnych dniach. Życzymy zdrowia wszystkim czytelnikom!

4 komentarze:

  1. Malfoy i Potter pijący razem - bezcenny widok :) Chciałam bym to zobaczyć!
    Ja tam głosuję na Malfoya! Niech ten Swan spada!
    A tak poza tym to piękny szablon <3 Kto na nim jest? Czyżby panna Malfoy i panicz Weasley? ^^ Już zaczynam swatać Sabrinę z Derekiem :)
    Piszcie szybciutko nowy rozdział! I nie chorujcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo za komentarze :D I za docenienie pracy nad szablonem, to dla autorek dużo znaczy ;) Tak, to Derek i Sabrina, którzy w dalszej części historii naszego opowiadania wysuną się na pierwszy plan ;) Relacja Harrego i Draco też zostanie zaakcentowana ;) Kolejny rozdział już w sobotę.
      Na razie trzymamy się nieźle, między pracą i nauką, która zajmuje bardzo dużo czasu, jednak historia Młodego i Blodni, nie powinna na tym ucierpieć ;)
      Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  2. Świetne i wciągające opowiadanie! :) Współpraca Harry'ego i Draco taka jak powinna być, czyli nie do końca przyjacielska. Relacje dzieci także wydają się być takie naturalne no i spotkania rodzinne takie prawdziwe ;d Najbardziej żal mi George'a, bo zawsze był w mojej czołówce ulubionych i miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, w tym relacje z dzieckiem.. Choć mam nadzieję, że i to się naprostuje :)
    Jeśli chcesz zajrzeć do mnie i zobaczyć moją wersję magicznego świata zapraszam na:
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
    ps. dodałam Wasz link u siebie, mam nadzieję, że więcej osób Was pozna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ;) Pierwsza odpowiedź się nie dodała niestety :/ Dziękujemy za komentarz. Staramy się, żeby relacje i charaktery postaci były jak najbardziej naturalne (stąd ilość przekleństw w dialogach, niestety tak wyglądają rozmowy współczesnej młodzieży). Kontakt Roxanne i Georga jest trudny (jak wszystkie relacje rodzic-dziecko w tym opowiadaniu), ale Weasley się stara i to jest najważniejsze ;)
      Dziękujemy za dodanie naszego opowiadania, jeżeli kiedyś stworzymy własny spis, na pewno się odwdzięczymy ;)

      Usuń