Pierwszy dzień września
był pochmurny i deszczowy. Pogoda nie poprawiła się nawet wieczorem, gdy
Express relacji Londyn – Hogwart wjeżdżał już na stację w Hogsmeade. Uczniowie,
którzy zaczynali kolejny rok nauki magii, biegli ile sił w nogach do powozów ciągniętych
przez niewidzialne stworzenia – testrale. Wszyscy od drugiej klasy wzwyż
współczuli pierwszoroczniakom, że ci w taką pogodę muszą pokonać jezioro w
łodziach.
Zanim młodzi dotarli do
Sali Wejściowej byli już całkiem mokrzy. Ślizgając się na mokrej posadzce
ruszyli do Wielkiej Sali, gdzie zaczęli zajmować miejsca przy odpowiednich
stołach. Choć byli przemoczeni i zmarznięci widok dawno niewidzianych
przyjaciół poprawiał humory. Starsi i bardziej obyci w magii uczniowie rzucali
zaklęcia suszące na siebie i kolegów. Gdy profesor Longbottom przyprowadził
nowych adeptów magii, większość w sali była już sucha. Pierwszoroczni trzęśli
się z zimna i ze strachu. Ceremonia Przydziału odbyła się jednak szybko i
wszyscy mogli skorzystać z dobrodziejstw, jakimi było jedzenie przygotowane
przez skrzaty domowe. Nikt bowiem tak dobrze nie gotuje jak one.
Profesor River była na
tyle uprzejma, że nie przedłużała swojej przemowy, uznała, że i tak wszyscy są
na pewno bardzo zmęczeni, a od jutra zaczynają się lekcje. Derek, Kevin, Sam,
Jacob i James udali się do wieży Gryffindoru i bardzo szybko zasnęli w swoich
miękkich łóżkach z baldachimami.
*
– Jaką macie pierwszą
lekcję? – spytał James Młodego następnego dnia rano, kiedy profesor Longbottom
rozdał wszystkim plany zajęć.
– Transmutację – powiedział zrezygnowany
Weasley. Ze wszystkich przedmiotów jakich uczył się w Hogwarcie, to ten
prowadzony przez Minerwę McGonagall był dla niego największą zmorą. – A wy?
– Ja mam opiekę nad magicznymi stworzeniami – odpowiedział Potter tak samo niezadowolony, ponieważ
pogoda od wczoraj ani trochę się nie poprawiła.
– A ja przerwę – ucieszył się Kevin. – Zajebiście jest być na
szóstym roku.
Po śniadaniu wszyscy
rozeszli się do swoich klas. Derek usiadł w ławce z Samem, licząc, że może
pierwsza lekcja będzie łagodniejsza. Niestety szybko okazało się, że bardzo się
pomylił. Profesor McGonagall od razu poinformowała ich o obowiązku zaliczenia
Standardowych Umiejętności Magicznych i zaczęła zajęcia od powtórek.
Derek próbował przypomnieć
sobie zaklęcie zmieniające filiżankę w żółwia, ale po godzinie filiżanka wciąż
była filiżanką. Najbardziej irytujące było przede wszystkim to, że innym, z
mniejszym lub większym rezultatem, transmutacja wyszła. Nie zdziwiło go to, że
dostał dodatkowe zadanie – ćwiczenie zaklęcia.
– Weasley, jeśli nie
weźmiesz się w garść, nie zaliczysz mojego przedmiotu, więc nie rób takiej
miny, tylko więcej pracuj.
– Chyba pani profesor się
ucieszy, jeśli po tym roku nie będzie pani musiała oglądać więcej Dereka? – rzucił
zaczepnie Sam.
– Nie bądź śmieszny Wood,
po to tu jestem, żeby wszystkich jak najlepiej przygotować i chciałabym, aby
każdy zaliczył mój przedmiot. Choć jeśli Weasley nie weźmie się sam do roboty,
to nie ma szans na ocenę pozytywną.
Największym problemem
Młodego było to, że najpierw działał a dopiero potem myślał. Dlatego nawet nie
wiedząc, co właściwie robi, wypalił:
– Zakład, że zaliczę na wybitny?
Wszyscy wstrzymali
oddech, gdy oczy pani profesor się zwęziły. Jednak, gdy przemówiła jej głos był
spokojny:
– Zgoda. Jeśli zaliczysz
mój przedmiot na wybitny, będziesz zwolniony z wszystkich pisemnych testów na
szóstym roku. Jeśli przegrasz będziesz, również cały rok, pomagał woźnemu w
sprzątaniu.
Derek zawahał się, ale
uznał, że nie może się teraz wycofać. Uścisnął rękę profesor McGonagall, a cała
klasa zaczęła bić brawo. Nigdy wcześniej w całej historii szkoły nic takiego
się nie wydarzyło, więc wiadomym było, że będzie to główny temat przez
najbliższe tygodnie.
– Zwariowałeś? Jak masz
zamiar to osiągnąć, skonfundować egzaminatora? – spytał zdenerwowany Kevin,
kiedy wieść o kolejnym wyskoku jego brata obiegła już wszystkich uczniów (a
odbyło to się w przeciągu jednej przerwy). – Chociaż z twoimi zdolnościami, udałoby ci
się go może co najwyżej uśpić…
– Nie, mam inny sposób –
powiedział spokojnie, patrząc się w przeciwną stronę. Zobaczył Malfoyównę idącą
w stronę klasy obrony. – Blondi!
Dogonił dziewczynę, gdy
ta była już przy samych drzwiach.
– Czego? – spytała niezbyt
uprzejmie. – Śpieszę się.
– Musisz mi udzielić
korepetycji z transmutacji.
Zmierzyła go wzrokiem.
– Chyba cię pojebało – skwitowała i weszła do
sali.
– Co się stało? – spytała Nicole, widząc
minę Sabriny.
– Nie wiem czy się śmiać,
czy płakać. Młody poprosił mnie o korki z transmutacji.
Szatynka parsknęła
śmiechem.
– Widać, że przejął się
zakładem z Kocicą.
Rozmowę przerwał profesor
Barton, przystojny nauczyciel obrony przed czarną magią. Był aurorem, pracował
dla Pottera i wyniósł z akademii rygorystyczne zasady... Co nie przeszkadzało dziewczynom
wzdychać do niego.
– Dzień dobry klaso – zabrzmiał swoim wojskowym tonem. – Sprawdziłem wasze eseje,
które wysłaliście mi w wakacje.
Bardzo energicznie
machnął swoją różdżką i pergaminy pofrunęły w stronę uczniów.
– I jak? – zagadnęła Malfoyówna swoją przyjaciółkę.
– Zadowalający od
sierżanta Bartona –
odparła tamta, idealnie naśladując głos profesora.
Sabrina parsknęła
śmiechem.
– Coś nie tak panno Malfoy?
– spytał
nauczyciel, patrząc na nią z grobową miną. Była w stanie tylko pokręcić głową,
zagryzając wargi by znów się nie zaśmiać. Natalie, Puchonka i najlepsza
przyjaciółka Masterson, odwróciła uwagę profesora, zagadując go w kokieteryjny
sposób. Pochylił się nad jej pracą, więc Ślizgonki miały trochę czasu by
porozmawiać.
– I co zrobisz z Młodym?
– Nic. Mam go w nosie. Nie
pomogę mu.
– Myślałam, ze się przyjaźnicie.
– Chyba kpisz. Całe życie
go znoszę, ale przyjaźni w tym nie ma. Pamiętasz te wszystkie świńskie rzeczy,
które mi zrobił? Wpakował w szlaban z woźnym na drugim roku, zrzucił z miotły w
meczu finałowym w zeszłym roku, upił na imprezie i złapał mnie fotograf
Proroka, zaczął chodzić z Masterson...
Nicole spojrzała na nią z
lekkim rozbawieniem.
– Jego związek z Masterson to świństwo?
– Oczywiście. Jak mam się
przyjaźnić z kimś, kto na każdym kroku liże się z tą suką? Odpada. Żadnej
pomocy nie będzie.
Ich rozmowę przerwał
profesor Barton, zaczynając lekcje.
*
– I jak poszło z Blondi? –
spytał Kevin ze złośliwym uśmiechem.
– Pracuję nad tym...
– Nad czym pracujesz?
Nie wiadomo kiedy pojawiła
się przy nich Rebecca, uśmiechając się słodko. Miała trochę za mocny, jak na
uczennice makijaż, a jej rzęsy zostały magicznie wydłużone.
– Próbuję namówić Malfoyówne
na korki z transmutacji.
Wyraz twarzy jego
dziewczyny szybko zmienił się ze słodkiego w mocno poirytowany.
– Chcesz się uczyć z tą
śizgońską wywłoką?
Kevin odsunął się
odrobinę, ale nie chciał przepuścić okazji, by posłuchać tej dobrze
zapowiadającej się kłótni.
– Potrzebuję jej. Jest
najlepsza z transmutacji. Muszę wygrać ten zakład. Nie mogę spędzić całego
przyszłego roku z woźnym... No nie złość się.
Masterson nie wyglądała
na przekonaną.
– Chyba nie jesteś
zazdrosna o Blondi? — dodał z błyskiem w oku.
– Oczywiście, że nie – wkurzyła się jeszcze bardziej. – Nie ma szans, żebyś
zamienił tą brzydulę na mnie.
– No właśnie.
Dziewczyna trochę się
uspokoiła, cmoknęła go w policzek i pożegnała się by móc poplotkować z Natalie,
która właśnie wyszła z zajęć obrony przed czarną magią.
– No nieźle – pogratulował
Kevin. – Ale lepiej nie mów Sabrinie, co o niej myślisz.
– Nie zamierzam. Muszę ją
jakoś urobić. Ale bez stresu, nie ma w tej szkole dziewczyny, która by mi
uległa.
*
Derek niewiele czasu
spędzał w bibliotece, ale sytuacja wymagała poświęcenia. Wiedział, że Sabrinę
po godzinach znajdzie albo tutaj, albo na boisku. Oczywiście na początku
sprawdził grafik, ale dzisiaj trening odbywała drużyna Krukonów, więc była
tylko jedna możliwość. Bardzo się poświęcał, bo musiał przełożyć randkę z
Rebeccą.
Powoli otworzył drzwi i
wszedł do środka. Cisza bardzo go przerażała. Minął panią Pince, która uważnie
mu się przyglądała i ruszył między regałami. Odnalazł dziewczynę na końcu sali.
Siedziała przy stoliku i pochylała się nad jakąś ogromną książką. Skupiona na
nauce wyglądała bardzo uroczo. Wokół niej rozłożone były pergaminy, atrament i
wielkie orle pióro. Podszedł i zajął wolne miejsce naprzeciw. Dziewczyna
podniosła głowę.
– Czego chcesz?
Stwierdził, że będzie
grał na zwłokę. Sięgnął po pergamin z wypracowaniem na zaklęcia i udawał, że
czyta. Po chwili podniósł głowę. Blondynka cały czas przyglądała mu się uważnie.
– Twój ojciec też pojechał na misję do Rumuni?
Wyraźnie ją zaskoczył.
– Tym razem nie. Zajmuje
się sprawą jakiegoś biznesmena, który chciał przejąć bank od Goblinów.
Draco Malfoy, oprócz
aurorstwa, był też cenionym członkiem Wizengamotu. Ludzie na początku
podchodzili do tego sceptycznie, sądząc, że studiował prawo czarodziejów tylko
po to, by wyciągnąć ojca z więzienia. Ale po latach okazało się, że jest bardzo
dobry i działa przeciwko śmierciożercom.
– Nie miałem z kim pogadać - ciągnął Derek. –
Nikt mnie tak nie
rozumie w tej sprawie jak ty.
– Zawsze się dziwiłam, że
twoja mama wybiera tylko niebezpieczne misje.
– A ja, że twój ojciec
idzie za nią jak w ogień.
Ślizgonka cicho
parsknęła. Zamknęła książkę i usiadła wygodniej, wyciągając nogi.
– Twoja mama jest nie do zdarcia, wyjdzie z tego
– stwierdziła pewnie.
– Mam nadzieję. I, że wróci
do świąt. Tata do tego czasu pewnie umrze z nerwów.
– Twój ojciec to
najsilniejszy facet na świecie. Myślę, że nie masz się czym martwić.
– Dzięki - uśmiechnął się. –
Chyba tylko Kevin
zna mnie lepiej niż ty.
– No cóż, od śmierci mamy jestem na ciebie
wiecznie skazana.
Spoglądali na siebie
chwilę, dziewczyna pierwsza odwróciła wzrok. Po kilkunastu sekundach milczenia
postanowiła zmienić temat.
– Nie powinieneś uczyć się transmutacji?
– Nie wiem od czego zacząć – przyznał.
– Podręcznik to pierwszego
roku byłby dobry. Brakuje ci podstaw, mylisz dalej alfabet, przez co nie
potrafisz poprawnie wymówić zaklęć. Jak to przyswoisz, będziesz mógł ruszyć
dalej.
– Mogę liczyć na to, że
mnie przepytasz?
– Może – przysunęła bliżej
siebie podręcznik do zaklęć. – Ale
teraz mam dużo nauki.
– Ja tez. Idę spytać Prince o podręcznik do
pierwszego roku.
Kiedy wstał od stołu
podniosła wzrok, zdziwiona, że jej posłuchał, a jeszcze bardziej, że naprawdę
wyglądał na zmotywowanego.
*
Trzy dni później Sabrina
siedziała na dziedzińcu, łapiąc ostatnie promienie słońca. Wiedziała, że jesień
wkrótce się skończy i nastanie znienawidzona zima. Chciała nacieszyć się
jeszcze ładną pogodą. Niespodziewanie pojawił się przy niej Młody.
– Już wiem dlaczego źle
akcentowałem samogłoski – oznajmił z dumą, zajmując miejsce na murku.
– Tak? Więc zamień to pióro
w zapałkę -– wyciągnęła z torby swoje
ulubione orle pióro.
Chłopak odchrząknął i
wypowiedział zaklęcie. Po chwili na jej dłoni leżała malutka zapałka.
– Nieźle – pochwaliła go. – A co z wypowiadaniem końcówek?
– Przy transmutowaniu
przedmiotów powinny być wymawiane krótko, a zwierząt dłużej z akcentem na
przedostatnią sylabę.
– Zgadza się – przyznała,
zmieniając zapałkę, znów w przyrząd do pisania. – Robisz postępy.
– Dzięki. Więc, gdy
opanowałem alfabet, co teraz?
– No cóż... Na twoim
miejscu poprosiłabym Kocice o jakiś test z pierwszego roku.
– Nie ma opcji, nie chce by
wiedziała, że się uczę. Chcę ją zaskoczyć... Może... ty mogłabyś ułożyć jakiś
test?
Spojrzała na niego,
przypominając sobie ostania rozmowę z Nicole. Z drugiej strony czuła podziw dla
zaangażowania jakie wykazał Młody. No i lubiła jego towarzystwo, bez Masterson
był normalny, całkiem uroczy i zabawny.
– Zgoda. Przygotuję coś na
czwartek.
– Jesteś najlepsza.
– Taa...
każdej to mówisz.
– Nieprawda. Rose nie
powiedziałem tego nigdy.
Parsknęła cicho, a potem
na jej usta wpłynął złośliwy uśmiech, bo coś sobie przypomniała.
– Masterson ci się
znudziła?
– Co?
– Widziałam cię ostatnio z
tą szóstoklasistką z Hufflepuffu.
– Pomówienia – oburzył się. – To
tylko koleżanka.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
– Jak tam treningi? – zmienił temat.
– Skopię ci tyłek w tym
roku – oznajmiła
dumnie. – Z resztą jak zawsze.
– W zeszłym roku zrzuciłem
cię z miotły – przypomniał.
– Ale my i tak wygraliśmy.
I teraz też tak będzie.
– Zakład?
– Nie dość ci zakładów?
– No może.
Zaśmiała się. On również
wyglądał na rozbawionego. Zamknął oczy i odwrócił twarz w stronę słońca.
Przyglądała mu się chwilę i po jej głowie zaczęły chodzić myśli, które
wcześniej nigdy się nie pojawiały — że Młody jednak miał coś w sobie. Starała
się odwrócić uwagę od jego przystojnej twarzy, ale to było trudne. Siedział
przecież przy niej Derek Weasley. Najfajniejszy chłopak w całej szkole.
*
Harry nalał kolejną
porcję whisky do czterech leżących przed nim szklanek. Wszyscy mężczyźni siedzący
przy stole (trzech rudzielców i jeden o kruczoczarnych włosach) wyglądali na
zmęczonych.
– Mam dość – westchnął Fred. – Ostatnio nie układa nam się z Amandą... jedyne
co ja interesuje to praca i... Malfoy – skrzywił się. - A teraz jeszcze ta cholerna
misja…
Harry poprawił okulary,
które zjechały mu na czubek nosa.
– Wiesz, czasem myślę, że
walka z Voldemortem była łatwiejsza niż małżeństwo. Odkąd Ginny zrezygnowała z
kariery by zająć się dzieciakami, jest wiecznie sfrustrowana. Czuję się
zamknięta w domu, a każda próba rozmawiania z nią, że to była jej decyzja i że
zawsze może coś zmienić, kończy się awanturą.
Mężczyźni pokiwali głowami,
doskonale znali swoją siostrę i jej upór. Ron podniósł swoją szklankę, a
następnie wszyscy wypili do dna bursztynowy trunek.
– Wiecie – westchnął
najmłodszy z Weasleyów. – Nienawidzę
wykładać w akademii. Podjąłem się tego tylko po to, by Hermiona nie czuła się
źle, że ma męża debila. Że ona i jej najlepszy przyjaciel pną się po szczeblach
kariery, a ja stoję w miejscu.
– Przecież proponowaliśmy
ci z Fredem pracę w sklepie, to nie były żarty – zauważył zdziwiony George.
– Szczerze? Lepiej bym się
czuł pracując u was, niż z aurorami... wybacz Harry.
– Daj spokój – Potter machnął ręką. – Wypijmy więc za jedynego, który nie popełnił w
życiu błędu małżeństwa.
George odłożył swoją
szklankę i spojrzał na nich z niezbyt radosną miną.
– To tylko tak wygląda. Jak
patrzę na te wasze szczęśliwe rodziny to stwierdzam, że żona wcale nie jest
takim złym wynalazkiem.
– Trzeba się była wziąć za
Alex – wypalił Ron. – No co? – dodał, widząc miny współtowarzyszy. – Fajna kobitka, ma łeb na karku, no i macie
dziecko.
– Z Alex łączy mnie tylko jedna noc, której
oboje żałujemy tak samo bardzo... no i Roxanne, ale większą krzywdę
zrobilibyśmy młodej biorąc ślub niż żyjąc osobno...
– Jeszcze możesz sobie
kogoś znaleźć – zauważył Fred. – Wypijmy za to, żeby w
kolejnym roku George dołączył do grona nieszczęśliwych małżonków.
Mężczyźni po raz kolejny
stuknęli się szklankami i wypili ich zawartości.
Kolejny rozdział, tym razem krótki, ale kolejne będą już zdecydowanie dłuższe. Motyw zakładu był jednym z pierwszych, które dziesięć lat temu wymyśliłyśmy do tego opowiadania i postanowiłyśmy go zastosować, nawet jeżeli wydaje się trochę infantylny... Ale zdecydowanie będzie miał znaczenie dla fabuły!
Nowy (jak i wcześniejszy) szablon jest pracą jednej z autorek. I jest to efekt wielu godzin nauki, czytania instrukcji oraz kwarantanny ;) Dlatego grafik-amator prosi o łagodne potraktowanie tego dzieła, praktyka czyni mistrza, może za jakiś czas pojawi się coś godniejszego uwagi :D
Cześć!
OdpowiedzUsuńZacznę najpierw od tego, że miło mi widzieć, że po wielu godzinach mozolnych poszukiwań w sieci, nareszcie udało mi się znaleźć opowiadanie z nowego pokolenia. Naprawdę, ja to już się poddawałam. Wiele opowiadań, nigdy nie ujrzało kontynuacji, po czym blogi były usuwane, a spadek zainteresowania ff z tej domeny diametralnie sięgnął zenitu w porównaniu z latami wcześniejszymi. A szkoda. :(
Dobrze, a teraz kierując myśli w stronę opowiadania - uważam, że początki są zawsze najgorsze przy pisaniu, zwłaszcza, gdy chce się przedstawić świat, bohaterów i najważniejsze fakty w jakiś taki najbardziej delikatny sposób, aby nie odstraszyć od razu czytelnika. Pomysł z imprezą, nie był zły. Z jednej strony delikatne przedstawienia każdego, ale bez bombardowania niesamowitą ilością informacji z życiorysu. To plusik. Na temat fabuły nie będę się wypowiadać, bo uważam, że na takie rzeczy jest jeszcze stanowczo za wcześnie. Jestem ciekawa, co będzie dalej i przy tym zostaniemy. :D
Życzę dużo weny w pisaniu, spokoju, by nic nie zakłócało myśli oraz bardzo, bardzo dużo pozytywnej energii w prowadzeniu bloga! A w związku z aktualnie panującym wirusem - również zdrowia!
Ps. Mam hopla na punkcie blondynek, więc szablon od razu mi się spodobał, głównie z tego powodu. Jedynie ciężko najechać na dwie pierwsze zakładki, ale to jest wszystko małe szczegóły.
Hej :)
UsuńCieszymy się, że kogoś interesuje tematyka bloga :D Akurat fabuła powstawała, gdy fani Harry'ego Pottera jeszcze mocno żyli zakończeniem sagi i wymyślano dalsze losy bohaterów. Kolejne wątki będą powoli się rozwijały. Prawdopodobnie za niedługo pojawi się też pierwsza miniaturka, która wyjaśni nieścisłości z pomysłami pani Rowling.
Pozdrawiamy i również życzymy zdrowia!
Fabularnie zapowiada się bardzo fajnie. Sama pamiętam jak pisałam bloga w podstawówce i muszę przyznać, że wasze pomysły są o wiele lepsze. Zdarzają wam się małe techniczne błędy, ale takie typowe dla każdego - literówka, gdzieś tam brak przecinka - ale jak wspominałam, to małe błędy, zresztą cudze łatwiej dostrzec niż swoje. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że o tym piszę. Jeśli tak, to koniecznie dajcie znać, bo nie chcę was krytykować czy coś w tym stylu. Chyba po prostu łatwiej zobaczyć cudze błędy niż swoje. Sama czasem czytam swoje opowiadanie po raz 50 i co rusz znajduję nowe błędy.
OdpowiedzUsuńDobra, koniec gadania, przechodzę do rozdziału.
Wcale nie uważam, że pomysł z zakładem jest infantylny. Przeciwnie, mi się bardzo podobał i myślę, że nawet McGonagall mogłaby ulec pokusie i utrzeć nosa uczniowi. A biorąc po uwagę, że Derek to syn TEGO Freda Weasleya, to żarciki są jak najbardziej w jego stylu. Jego relacja z Sabriną mnie intryguje. Ogólnie polubiłam główne postacie, więc macie plusa. Sceny w szkole i dialogi też wychodzą naturalne i dobrze się je czyta.
Szkoda tylko, że dorośli mają u was nieciekawe życie, bardzo lubię wszystkie przedstawione we fragmencie postacie, a tu źle im się wiedzie ;( Ale mam nadzieję, że szykujecie dla nich lepszy los.
Pozdrawiam,
Golden
https://hell-is-empty-without-you.blogspot.com/
https://wkrainiecienaimroku.blogspot.com/