Rozdział 4


   Październik chylił się ku końcowi. Uczniowie przestali tyle przesiadywać na błoniach, za to często można było spotkać tłumy wałęsające się po korytarzu, gdy już każdemu znudziła się kolejna partia szachów lub eksplodującego durnia w Pokoju Wspólnym. Za to całkiem ekscytująca wydawała się partyjka pokera z Roxanne Weasley. Tym razem wyzwanie podjął Scorpius, chociaż Albus próbował go od tego odwieść.
   – Wszystkie gry z Roxy, zwłaszcza te na szczęście, są cholernie upierdliwe…
   – Przestań Potter – przerwał mu Dorian Stocker. Ja też w to wchodzę.
   – I ja – dodał z wrednym uśmiechem Christain Ramirez.
   Gryfonka uśmiechnęła się do nich dość złowieszczo i wskazała na podłogę za jednym z większych posągów na drugim piętrze. Usiedli na zimnych płytkach, a dziewczyna podała talię Albusowi. Każdy z graczy wyłożył pierwszą sumę sykli i Potter wolał nie pytać skąd jego młodsza kuzynka je zdobyła, skoro wiecznie nie miała pieniędzy.

   – Cześć Malfoy.
   Scorpius zmarszczył brwi, bo wciąż miał paskudny humor po trzech spektakularnych przegranych z młodą Weasley. Szybko się jednak zreflektował i spojrzał z wyższością na Marcusa Swana, rok starszego Ślizgona. Nigdy za sobą szczególnie nie przepadali, głównie ze względu na konflikt ich ojców.
   – Masz do mnie jakąś sprawę?  spytał blondyn, wkładając ręce do kieszeni spodni i przybierając lekceważący wyraz twarzy.
   – Chciałem zapytać o twoją siostrę. Mam zamiar zaprosić ją do Hogsmeade i chcę wiedzieć co lubi, gdzie chciałaby iść...
   Scorpius zmierzył rozmówcę uważnym spojrzeniem.
   –Od kiedy interesujesz się moją siostrą?
   – Od dawna. Chyba nie masz z tym problemu?
   – A ty nie masz problemu z tym, że jest córką przeciwnika twojego ojca?
   Swan uśmiechnął się jakoś dziwnie.
   – Nie interesują mnie sprawy naszych ojców. Sabrina jest ładna i mądra i chce spróbować się z nią umówić.
   – To powodzenia. Ale ja ci w tym nie pomogę.

*
   Sabrina sprawdzała test Dereka. Chłopak siedział obok niej na ławce na czwartym piętrze i niecierpliwie zerkał jej przez ramię.
   – Jakieś sześćdziesiąt pięć procent powiedziała.   Niby ponad połowa, ale to test z pierwszej klasy, więc raczej nie ma się z czego cieszyć.
   – Kurwa - zaklął szpetnie. Przygotujesz drugi test?
   – Mogę to zrobić na wtorek, bo w poniedziałek mam spotkanie prefektów.
   – Ok, jesteś wielka.
   Sabrina nie zareagowała jak inne dziewczyny. Prychnęła tylko jak księżniczka i zabrała się za pakowanie swoich rzeczy. Wkurzała ją monotonia Młodego i to jak zawsze chwalił wszystkie kobiety w ten sam sposób. Było to strasznie dziecinne i nietaktowne, a większość idiotek niemal mdlała, gdy słyszały jego standardowe „jesteś wielka”.
   – Sabrina szybko podniosła głowę znad torby.
   W ich stronę szedł Marcus Swan, chłopak, którego szczerze nie lubiła. Był tak bardzo arystokratyczny jak to tylko możliwe. Pobijał nawet Scorpiusa.
   – Tak?
   Derek przyglądał się starszemu Ślizgonowi z zaciekawieniem. Tamten za to udawał, że Weasley nie istnieje. Sabrina odrobinę się zmieszała i chyba wystraszyła, bo nigdy ze sobą nie rozmawiali. Przez jej głowę zdążyło przebiec mnóstwo myśli, czego chłopak może od niej chcieć. I żadna nie pokrywała się z pytaniem, które zadał:
   – Pomyślałem, że może zechcesz wybrać się ze mną w sobotę do Hogsmeade?
Ciężko było stwierdzić kogo to pytanie bardziej zdziwiło Blondi czy Młodego. Dziewczyna zagryzła dolną wargę, szybko analizując tą wyjątkowo niezręczną sytuację. Derek wciąż nie otrząsnął się po szoku, więc nie zareagował.
   – W sobotę? – spytała niepewnie. Powinna była od razu zaprotestować, ale była dobrze wychowana i wiedziała, że nie powinna źle traktować Swana, bo ktoś mógłby pomyśleć, że przejmuje się tymi piekielnymi wyborami. A przecież zdecydowanie była przeciwna kandydaturze swojego ojca. – Już umówiłam się z Nicole i Anne – uznała, że to będzie najbezpieczniejsze rozwiązanie.
   Wyglądał na niezadowolonego.
   – No cóż, może następnym razem? Postaram się być pierwszy uśmiechnął się czarująco, a Młody nieznacznie się krzywił.
   – Dobrze.
   Ślizgon pożegnał się i odszedł w stronę schodów. Sabrina spojrzała na rozbawionego Dereka.
   – Ktoś tu się umówił na swoją pierwszą randkę  zażartował.
   – Wal się Młody.
*
   Derek siedział w bibliotece nad książkami. Uznał, że mimo, iż transmutacja stała się jego nadrzędnym celem, nie może zawalić przez to innych przedmiotów. Jeśli nie zaliczy obrony, matka go wydziedziczy, ponieważ uważa, że nie ma nic bardziej ważnego od umiejętności odpierania czarnej magii. Jeśli obleje zaklęcia, to wyjdzie na kompletnego tumana, o zielarstwie nie wspominając (choć mimo sympatii do profesora Longbottoma nigdy nie zależało mu na tym przedmiocie).
   – Słyszałeś?!
   Wkurzona Roxanne wparowała do biblioteki i padła na wolne krzesło przy stole Młodego.
   – Nie i nie krzycz tak, bo zaraz nas stąd wywalą.
   –I mam uwierzyć, że naprawdę zależy ci na przesiadywaniu w bibliotece?
   Derek mruknął coś wymijającego. Mogą się z niego śmiać, ma to gdzieś.
   – To co to za wielka nowina?
   Roxanne, na chwilę wybita z rytmu, znów przybrała wkurzoną minę.
   – Ojciec znalazł sobie dziewczynę powiedziała oskarżycielskim tonem, który przesiąknięty był złością, rozczarowaniem i odrobiną niedowierzania.
   Informacja tak zaszokowała Weasleya, że przerwał rozwiązywanie zadania i spojrzał na kuzynkę. Już chciał zarzucić jej kłamstwo, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Za to powiedział:
   – To chyba dobrze? Przecież to fajny facet, zasługuje na dobrą kobietę.
   – I myślisz, że jakaś DOBRA baba go zechciała? Przecież na pewno to jakaś wiedźma.
Derek tylko przewrócił oczami.
   – Mogłabyś mu wreszcie dać spokój. Każdy popełnia błędy, on już się z twoją matką dogadał i dla ciebie też się stara być spoko.
   – Nie stara. Dla wszystkich wokół jest kochanym wujkiem Georgiem, a dla mnie ojcem z przymusu.
   – Widzisz tylko to, co chcesz widzieć – skomentował spokojnie, wzrok znowu kierując ku podręcznikowi.
   – Słyszałeś, że ma być bal w szkole? zmieniła temat z rezygnacją, bo wiedziała, że George jest dla Młodego niesamowicie ważny, traktował go w końcu jak drugiego ojca.
   – Super, uwielbiam takie imprezy – powiedział bez przekonania, przewracając stronę w książce. Nigdy nie pytał skąd młodsza kuzynka otrzymuje wszystkie informacje tak szybko.
   – Chyba stało się to, czego nikt się nie spodziewał – zacząłeś zmieniać się w nerda.
   Roxanne wstała od stołu i kręcąc głową nad nowym obliczem kuzyna, wyszła z biblioteki.
*
   W sobotę odbywało się pierwsze w roku wyjście do wioski. Dzień wypadu do Hogsmeade był słoneczny, co było miłą odmianą po prawie tygodniu nieustannego deszczu. Niektórzy opuścili szkołę zaraz po śniadaniu, a inni uznali, że mają jeszcze większość dnia i nie ma co się spieszyć. Roxanne korzystała z pustego Pokoju Wspólnego. Chociaż był to pierwszy raz, kiedy mogła pozwolić sobie na przyjemność opuszczenia Hogwartu, wolała poczekać na Lily. Czytała więc porzuconego Proroka, który informował o kilku dziwnych wydarzeniach przypisywanych nagłemu pojawieniu się śmierciożerców i podarowaniu przez Swana sporej sumy na sierociniec.
   — I jak?
   Wymalowana Potterówna stanęła wreszcie przed swoją ulubioną kuzynką. Roxanne przechyliła głowę.
   – Wiesz, że staram się zawsze być miła, ale... wyglądasz jak Trollica.
   – Mówisz tak, bo nigdy się nie starasz i żaden chłopak się tobą nie interesuje odparła wyraźnie poirytowana.
   – To nawet dobrze, ze względu na to, że ja też nie interesuje się chłopakami... Lilka, jesteśmy dopiero w trzeciej klasie... to nasze pierwsze wyjście do Hogsmeade, powinnyśmy się cieszyć sklepami, a nie...
   – Przepraszam Roxy, muszę lecieć, dziewczyny na mnie czekają.
   – Nie idziemy razem?
   – Wybacz, umówiłam się z Rebeccą, Natalie i Birtną. Zobaczymy się potem. Baw się dobrze.
   Szybko przeszła przez dziurę pod portretem, zostawiając kuzynkę samą. Roxanne była kompletnie zaskoczona tą sytuacją i zrobiło się jej przykro. Wzięła pozwolenie, które przesłała jej mama i zeszła do holu.
   Przy wyjściu wpadła na Albusa i Rose, ubraną w bardzo pstrokatą sukienkę, czarne rajstopy i szalik od babci Molly.
   – Cześć Roxy przywitała się starsza, odgarniając za ucho krótkie, rude włosy. Gdzie zgubiłaś Lily?
   – Wystawiła mnie i poszła ze świtą Masterson.
   Albus nie wyglądał na zadowolonego.
   – Spoko Al, Młody z nią będzie rzuciła lekceważąco Rose.
   – Nie pociesza mnie to. Roxanne, chcesz iść z nami? Rodzinna grupa frajerów powinna trzymać się razem mrugnął do niej.
   – Nie czuje się rodzinną grupą frajerów, ale z braku laku chętnie skorzystam z waszej łaski.
   – I dobrze, bywasz strasznie upierdliwa – dodał z wyrzutem.
    Rose objęła ją ramieniem i ruszyły w stronę wyjścia. Woźny Pratt właśnie sprawdzał pozwolenia grupie trzecioklasistek z Ravenclawu. Jedna zgubiła pergamin, więc powstało zamieszanie, które niestety musieli przeczekać.
*
   Derek z niezadowoloną miną szedł przez wioskę, ściskając dłoń swojej dziewczyny. Rebecca w ogóle nie zwracała na niego uwagi, szczebiocząc ze swoimi koleżankami. Co prawda był z nim Adam, Puchon i chłopak Birtny, ale okazał się bardzo nudny i nie było o czym z nim pogadać.
    Przez szybę w Miodowy Królestwie dostrzegł Kevina, Jamesa i Sama, ale dziewczyny stwierdziły, że się odchudzają i nie mają ochoty iść do sklepu ze słodyczami.
   – Może pójdziemy do Dowcipów? - zaproponowała Lily.
   Natalie i Birtna spojrzały na nią jakoś dziwnie, ale Masterson łaskawie przystanęła na ten pomysł. Fred i George przejęli dwa lata wcześniej sklep Zonka i przerobili go w mniejszą wersję Magicznych Dowcipów Weasleyów. Sklep cieszył się ogromnym powodzeniem, więc już z daleka dostrzegli tłum uczniów. Ciężko było się dostać do środka, ale Rebecca wykorzystała swoją pozycję wśród dzieciaków i po chwili ludzie zrobili im miejsce.
   – George tu jest ucieszył się Młody, widząc swojego chrzestnego. Przepchał się w jego stronę.     Cześć. Co tu robisz?
   Fred i George nigdy nie przychodzili do sklepu w dzień wypadu do Hogsmeade, żeby dać swoim dzieciom więcej swobody.
   – Wpadłem na chwilę z towarem. I liczyłem na to, że spotkam moją małą córeczkę. Nie widziałeś jej przypadkiem?
   – Lily jest z nami, więc Roxanne pewnie kręci się gdzieś sama i omija ten sklep szerokim łukiem.
   – No tak. Niestety nie mamy z twoim ojcem nikogo, komu na starość przepiszemy firmę  stwierdził z udawanym smutkiem.
   – Ja się chętnie tego podejmę.
   – Minimalne wykształcenie to chociaż dwa SUM-y zażartował.
   Derek mruknął pod nosem coś niezrozumiałego.
   – Macie jakieś zniżki? spytał głośniej.
   – Zbajeruj Ursulę, to może da ci coś taniej.
   Młoda ekspedientka stała przy ladzie, starając się dobrze wypaść przy swoimi szefie. Z natury była raczej leniwa i szczerze nienawidziła dni, gdy cała dzieciarnia zwalała się jej do sklepu.
   – Jeszcze jedno Derek uśmiechnął się wrednie.   Podobno masz dziewczynę.
   George przyjrzał się mu uważnie.
   – Pogadałbym o tym chętnie, ale TWOJA dziewczyna chyba się niecierpliwi. Do zobaczenia w święta.
   Około dziesięć minut po tym jak Derek i jego towarzysze wyszli, w środku pojawiła się Roxanne wraz z Albusem i Rose. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się jej w oczy była ruda czupryna taty. Chciała szybko się wycofać, ale niestety ją zauważył.
   – Cześć Roxy.
   – Hej... chyba nie powinno cię tu dzisiaj być?
   – Wiem, zaraz się stąd zabieram. Jak podoba ci się Hogsmeade?
   – Jest całkiem nieźle.
   Włożyła ręce w kieszenie swoich wysłużonych ogrodniczek. Zaczęła rozglądać się po sklepie, nie była tu wcześniej, ale wydał się jej bardziej przytulny niż ten na Pokątnej.
   – I jak? George wyglądał jakby naprawdę zależało mu na jej ocenie.
   – Spoko... Co tam w domu? Jak czuje się dziadek Artur?
   – Tęskni za wami... I spędza dużo czasu z mamą, ostatnio była trochę chora, ale Alex się nią dobrze zajęła.
   Roxanne uśmiechnęła się na te słowa. Jej matka mogła nienawidzić Georga i czuć się niezręcznie w towarzystwie Weasleyów, ale gdy tylko ktoś potrzebował jej pomocy, nie wahała się ani chwili. Poza tym jako uzdrowicielka bywała nieugięta i nikomu nie dawała ulg, póki nie była pewna, że jest całkiem zdrowy… No może z wyjątkiem babki Vanessy, która słynęła z wymyślonych chorób i potrzeby atencji ze strony całej rodziny. Nawet młodszych córek, którym ciągle przypominała jak bardzo skrzywdziły ją wiele lat temu.
   – A jak tam twoja Beath... Beatrice... Berta... zaczęła z udawaną niepewnością.
   – Madeleine poprawił z rozbawieniem.   Nie może się doczekać, żeby cię poznać.
   Dziewczyna zwęziła usta.
   – Dobra, wezmę krwotoczki, zgarniam Ala i Rose i idziemy na piwo.
   – Baw się dobrze.... Ursula, daj Roxy krwotoczki zwrócił się do ekspedientki. Daj spokój   dodał, gdy zobaczył, że jego córka szuka pieniędzy.  Cała nasza rodzina próbuje nas puścić z torbami, a ty chcesz płacić?
   – Tak wcisnęła brunetce sykle w dłoń i wzięła od niej bombonierkę.   Cześć.
   George westchnął. Chociaż z drugiej strony ta wymiana zdań była jedną z bardziej udanych w ostatnim czasie. Zobaczył jeszcze tylko Albusa i kciuk do góry, który mu pokazał, zanim cała trójka wyszła ze sklepu.
*
   Wieczorem Derek siedział w ławce pustej klasy zaklęć, oczy powoli mu się zamykały, a głowa niebezpiecznie chwiała się na ręce, którą ją podparł dla większego bezpieczeństwa.
   – Ej, mówię do ciebie! - zdenerwowana Rebecca niezbyt delikatnie szturchnęła go w ramię, tak, że się poderwał i spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.
   – Co? spytał niezbyt grzecznie.
   – Bal  powiedziała z nutą zniecierpliwienia w głosie.
   – Ach tak, jasne    mruknął. Od kilku dni mówiła tylko o tym.
   – Pytałam jaką będziesz miał szatę wyjściową.
   – A jakie to ma znaczenie? 
   – Muszę wiedzieć, czy będzie pasowała do mojej sukni.
   Westchnął. W domu miał całkiem pokaźną kolekcje szat wyjściowych, które sprezentowała mu babcia Vanessa, ale nie miał pojęcia, którą matka wcisnęła mu do kufra.
   – Nie wiem...  Becc, nie mam czasu o tym myśleć, mam na głowie treningi i jeszcze SUM-y.
   – Tak, randki z Malfoy!
   – Żadne randki, już ci to tłumaczyłem milion razy.
  Jednak Rebecca już go nie słuchała, wstała oburzona i wyszła z klasy.
  – I dobrze    powiedział Derek sam do siebie, a potem wyłożył się na ławce i zasnął.
*
   W Biurze Aurorów panowało zamieszanie. Jedna część oddziału, pod dowództwem Moor i Granta, pracowała nad sprawą śmierciożerców, a reszta pomagała w kampanii wyborczej. Chociaż niżsi rangą nie byli zadowoleni ze zleceń jakie im powierzano.
   – Jakby wiedzieli jak ważna jest ta wygrana, nawet nie śmieliby się skrzywić – zdenerwował się Draco.
   – Nie możemy wszystkich w to wtajemniczać – odparł zniecierpliwiony Harry. – Im mniej osób wie o naszych podejrzeniach, tym lepiej.
   – Jak idę holem i widzę jak krzywo wywiesili te plakaty, to wolę nie wiedzieć jak prowadziliby śledztwo – prychnęła Paul. – Mam tylko nadzieję, że nikt ich nie widział. Byłoby niezręcznie, gdyby Prorok zaczął donosić, że cała brygada aurorów zajmuje się kampanią jakiegoś tam Malfoya…
   – Uważaj na słowa Price – przerwał mu blondyn. – Na pewno nie jestem „jakimś tam Malfoyem”.
   – Na Proroka mamy swoje sposoby – dodał Potter. – Ginny jest całkiem niezła w podsyłaniu fałszywych tropów temu nowemu pachołkowi Skeeter…
   – Ostatnio zwierzała mi się, że ciągle zaprasza ją na lunch – powiedział zaczepnie Price.
   Harry poprawił okulary, które zjechały mu na czubek nosa, ale nie dał po sobie poznać, żeby ta wiadomość zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie. Draco z Paulem spuścili głowy zawiedzeni.
   – Dobra Potter, kończ ten program wyborczy, a ja wracam do domu – stwierdził Malfoy po kilkunastu minutach.
   – Jakbyś mi chociaż za to płacił, to mógłbyś mi wydawać rozkazy – oburzył się.
   – Chętnie zrobiłbym to sam, ale ciągle masz jakieś „ale” do moich pomysłów.
   – Bo wprowadzenie alkoholi do ministerialnej stołówki nie zapewni ci głosów!
   – A ty wiesz ilu tu pracuje dorosłych mężczyzn?! Brakuje nam Blue, z nią jakoś łatwiej było się dogadać. Kiedy wraca z tej misji?
   Harry westchnął. Chociaż Amanda i Draco przeważnie świetnie się dogadywali, wszystkie problemy zaczęły wprowadzać chaos nawet w ich trzyosobowej drużynie. A przecież to był dopiero wierzchołek góry lodowej i wszyscy przeczuwali, że czekają ich zdecydowanie większe wyzwania… na które jeszcze nie byli gotowi.
   – Niedługo… Chyba… Brakuje nam ludzi.
   – A co z tymi gówniarzami, których Weasley szkolił? – spytał Price, przeglądając ich ostatnie przemówienie. Zdecydowanie brakowało im kobiecej ręki do sprawdzenia tego, co napisali. Malfoy może i był świetnym obrońcą, ale politykiem raczej marnym. Ciężko było zapanować nad jego arogancją.
   – Ron mówił, że do niczego się nie nadają  – westchnął Harry.
   – Ale przecież nie mogą być gorsi od Goldenmayera…  – prychnął Malfoy.
   – Nie mów mi o tym idiocie – warknął Paul. – Myślę, że powinniśmy już wprowadzić w życie jakiś nowy plan. Bo jak tak dalej pójdzie, to…
   Nie dokończył myśli, bo wolał nie wypowiadać na głos tego, o czym ostatnio bez przerwy rozmawiali. Spojrzeli po sobie ze smętnymi minami. Draco podniósł się, chowając do kieszeni list, który przyszedł od młodego Notta. Pożegnał się skinieniem głowy i wyszedł, chociaż wciąż mieli dużo pracy.


I siup, kolejny rozdział za nami. Za niedługo akcja zacznie się rozkręcać ;) 
Choć Wielkanoc w tym roku nie wygląda jak zwykle i tak życzymy wszystkim spokojnych, radosnych świąt i przede wszystkim zdrowia :)

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że święta minęły dobrze? Chociaż niedziela była przyjemna i można było posiedzieć z książką na balkonie ;d
    Czyżby u George'a miało się coś zmienić na lepsze? I jako można nie chcieć przejąć kiedyś ich interesu? :D
    Pomysły Malfoya na wygraną wyborów mi się podobają, mogą zmienić nastroje :D
    Czekam na kolejną część!
    U mnie także nowa część https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/ serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta były udane, na szczęście zmieniają się restrykcje dotyczące wychodzenia, a do tego zapowiada się, że wspólnie spędzimy weekend, bo obie mamy wolne teraz ;)
      My też uważamy, że pomysły Malfoya są bardzo dobre, ale polityka rządzi się swoimi prawami ;) W kolejnym rozdziale czeka nas za to bal i perypetie sercowe Młodego Pokolenia :P Aż chciałoby się wrócić do tamtego wieku ;)
      Niedługo nadrobimy zaległości na Twoim blogu! Dziękujemy za komentarze i informacje.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  2. UWAGA KONKURS!

    Cześć :) Tutaj Saphira z Magicznego Zbioru. Chciałabym serdecznie zaprosić Cię do udziału w konkursie literackim :)
    Szczegóły na blogu. Pozdrawiam :)

    https://magiczny-zbior.blogspot.com/

    ps. wybacz za reklamę.

    OdpowiedzUsuń