Fred Weasley leżał
oszołomiony pod ścianą Hogwartu. A dokładnie pod tym, co z niej zostało. Czuł
pulsujący ból, zwłaszcza w nogach, co przeszkadzało mu w odbieraniu innych
bodźców z otoczenia. Miał ochotę zawyć, ale brakło mu tchu. Wydawało mu się, że
to już koniec. Spazmatycznie próbował złapać powietrze, a po chwili poczuł na
ustach metaliczny posmak krwi.
– Cholera!
Czy to on krzyknął? Chyba
jednak nie. Ale przecież to był jego głos. Nie, to jednak George. Coś mokrego
dotknęło jego twarzy, ledwo to zarejestrował.
– Musimy go stąd zabrać.
A to kto powiedział? Nie
potrafił tego zarejestrować, chociaż był pewien, że słyszał już tą osobę.
Poczuł kolejną falę bólu, gdy ktoś zaczął usuwać z niego części ściany.
Następnie przetransportował jego ciało.
– Będzie dobrze –
oznajmił George. – Freddie, trzymaj się.
5 maja 1998, Szpital
Świętego Munga
Rudy mężczyzna leżał w
szpitalu. Nie spodziewał się, że uzdrowiciele tak szybko postawią go na nogi.
Tłumaczyli to urazami fizycznymi, spowodowanymi zawaloną ścianą. Mówili, że nie
tak trudno usunąć takie obrażenia. I, że miał dużo szczęścia. Zostanie mu na
pamiątkę sporo blizn oraz problemy z chodzeniem przy zbyt dużym wysiłku. Ale
przecież to żadne poświęcenie po tym, co się stało.
Rodzina wpadała
codziennie. I Amanda też. Dziękował Merlinowi i wszystkim innym, że była cała.
Pamiętał jak kłócił się z nią w trakcie ewakuacji szkoły. Miały grzecznie
siedzieć w Pokoju Wspólnym razem z Ginny, ani jedna, ani druga nie dotrzymały
obietnicy.
– Już wszystko będzie
dobrze – usłyszał głos brata bliźniaka, który stał w drzwiach z radosnym uśmiechem.
– Co innego może się jeszcze posypać? Będzie chodził, masz dziewczynę, sklep
wezmę na siebie, jeżeli będziesz się gorzej czuł…
Fred uśmiechnął się,
wierząc, że już nic nie zepsuje jego szczęścia.
*
1 lipca 1998, Dwór
rodziny Blue
Amanda i Alex siedziały w
ogrodzie. Starsza z nich, świeżo upieczona absolwentka Szkoły Magii i
Czarodziejstwa, wydawała się czymś mocno przejęta, co sugerowało nerwowe
zawijanie na palec kasztanowych włosów. Młodsza, której do ukończenia szkoły
zostało jeszcze trzy lata, próbowała bezskutecznie ją pocieszyć.
– Wyjście za mąż wcale
nie musi być takie złe.
Amanda spojrzała na
siostrę z wciekłością w oczach.
– Ciekawe co powiesz, jak
tobie znajdą narzeczonego!
– Na pewno nie przyjmę
oświadczyn – powiedziała pewnie Alex.
Dziewczyny pochodziły z
arystokratycznej rodziny czystokrwistych czarodziejów. Matka już dawno znalazła
dla córek odpowiednich kandydatów na mężów. Najstarsza z sióstr, Elizabeth, od
dwóch lat była żoną. Amanda niedawno dowiedziała się, że Oscar Swan ma się jej
oświadczyć. Mężczyzna starszy od niej trzy lata był stażystą w Ministerstwie
Magii w Departamencie Transportu Magicznego, ale wiadomo było, że za niedługo
awansuje wyżej. Choć niejedna młoda kobieta dałaby sobie uciąć rękę za taką
partię, panny Blue to nie przekonywało. Nie lubiła rodziny Swanów, Oscar ją
irytował, a poza tym była za młoda na małżeństwo. Charakter odziedziczyła po
ojcu, więc pragnęła przygód i adrenaliny.
– Chyba jedynym pomysłem
będzie wyjazd z domu – powiedziała w końcu Amanda, po kilku minutach całkowitej
ciszy.
– To gdzie chcesz
wyjechać?
8 lipca
1998, Dwór rodziny Blue
Piętnastoletnia Alex
patrzyła się ze smutkiem, jak jej starsza siostra wrzuca ubrania do torby. Była
przy tym tak zdenerwowana, że ręce jej się trzęsły, więc nie mogła spakować się
magią.
– Naprawdę uciekasz?
– To nie ucieczka, po
prostu muszę wyjechać.
– Myślałam, że nie
przejmujesz się mamą i tą awanturą z zaręczynami.
– Jak mam się nie
przejmować?! Wyskoczyła mi nagle z tym idiotą Swanem i pomysłem, że mam za
niego wyjść za mąż, kiedy mam osiemnaście lat i chłopaka… Znaczy chłopaka
miałam.
Po policzkach zaczęły
cieknąć jej łzy na wspomnienie wczorajszej rozmowy z Fredem. Chociaż ciężko
było nazwać to rozmową, kiedy wpadł do domu jej ciotki, nawrzeszczał, że jest
oszustką i nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. Kevin, jej starszy kuzyn,
prawie rzucił się na niego z pięściami.
– Po prostu nie ma tu już dla
mnie miejsca. Rodzice i przyjaciele mnie nienawidzą, ty jeszcze musisz skończyć
szkołę, nie mam dla kogo tu zostać.
Otarła łzy, podniosła
różdżkę i reszta rzeczy sama dopakowała się w torbie.
– I dokąd się wybierasz?
– Dwa dni spędzę w
Londynie, a potem jadę do Szkoły Aurorskiej, zostałam przyjęta w drugim
naborze, bo i tak mają mało chętnych.
– Przecież nie musisz robić
szkolenia. Walczyłaś podczas wojny.
– Ale chcę. Zawsze to
jakaś alternatywa. Tylko nie mów nikomu gdzie jestem. Wrócę za trzy lata, liczę,
że uda mi się przejść przyśpieszony kurs.
Siostry patrzyły się na
siebie ze smutkiem, a potem przytuliły się mocno. Młodsza zaczęła płakać.
– Też już nikogo nie będę
tu miała.
– Będziemy do siebie pisać,
a jak będziesz potrzebować mojej pomocy to rzucam wszystko i wracam do domu –
wyszły przed dwór. – Trzymaj się Alex.
– Trzymaj się Mandzia.
I starsza zniknęła z
głuchym trzaskiem teleportacji.
*
10 lipca 1998, Nora
Dwa dni później
zdenerwowany Edmund Blue pojawił się w Norze. Jego córka nie odzywała się do
niego od tygodnia, więc zaczął się martwić. Do tego jego żona nic sobie z tego
nie robiła, wciąż urażona za to, jak to nazwała, upokorzenie jakie przyszło jej
znosić przed szanowaną rodziną. W domu Weasleyów przebywali wszyscy domownicy
oraz Harry i Hermiona.
– Jest tu Amanda? – spytał zrezygnowany.
– A czemu miałaby tu być?!
– Fred, grzeczniej – Molly gniewnie spojrzała
na syna. – Coś się stało?
– Tydzień temu mocno
pokłóciła się z matką o zaręczyny z Oscarem Swanem. Zresztą pewnie już wiecie.
A gdy odmówiła kategorycznie, twierdząc, że kocha Freda Weasleya – tu rzucił gniewne
spojrzenie na mężczyznę – wyjechała
do mojej siostry. Wczoraj poszedłem ją odwiedzić. Zdaniem Camillii miała wrócić
do dworu, ale jej nie ma, ani żadnych jej rzeczy. Lizzy i Alex nic nie wiedzą,
a Vanessa twierdzi, że pewnie zamieszkała z Fredem tutaj.
Zaszokowane miny
Wealseyów świadczyły o tym, że nikt nie wie, co mogło stać się z Amandą.
– Fred, powiedziałeś, że
Amanda wychodzi za mąż za arystokratę i, że już nie jesteście razem.
– Pół świata czarodziejów
tak mówi – zauważyła Ginny. – Wszyscy są pewni, że przyjęła te zaręczyny.
– Amanda i przymuszany
ślub? – zdziwił się Edmund. – Kto w to uwierzył?
Domownicy spojrzeli na
młodszego z bliźniaków, którego wyraz twarzy sugerował szok i zakłopotanie.
– Jakieś cztery dni temu
byłem u niej i powiedziałem jej sporo nieprzyjemnych rzeczy – przyznał. – Ale
naprawdę myślałem, że zrobiła ze mnie idiotę… Nie wychodzi za Swana?
Edmund pokręcił głową.
– Nie. Tylko w takim razie
gdzie jest? – Usiadł
zrezygnowany na krześle.
– Wróci – powiedziała
Molly. – Musi pewnie ochłonąć i wszystko przemyśleć, biedna dziewczyna. A ty – obdarzyła
syna gniewnym spojrzeniem – powinieneś się wstydzić. Jak mogłeś od razu ją
posądzić, bez możliwości wytłumaczenia się?
– Po prostu trzeba popytać
jej znajomych, może u kogoś się zatrzymała – podsunęła Hermiona.
Fred od razu wstał i
chciał już wychodzić, ale powstrzymał go Edmund.
– Ty już wystarczająco
zrobiłeś – powiedział zły. – Ja jej poszukam - i bez słowa pożegnania wyszedł z
Nory.
*
18
października 2001, przedmieścia Londynu
Do drzwi
mieszkania młodej studentki medycyny ktoś zapukał. Alex niepewnie wyjrzała na
korytarz. Od roku mieszkała sama i ledwo wiązała koniec z końcem. Po zaliczeniu
OWTM-ów oznajmiła rodzicom, że chce się dalej kształcić, a ci nie chcieli dać
jej pieniędzy na edukację, więc uznała, że sama sobie poradzi. Była w końcu
Krukonką i pomimo rodzonej nieśmiałości, miała sporo ambicji.
Zdziwiła
się bardzo, gdy zobaczyła w progu mieszkania starszą siostrę. Od trzech lat z
Amandą miały kontakt tylko listowny. Teraz kobieta stała przed nią z uśmiechem
na twarzy, wymachując zwiniętym pergaminem.
– Zdałam
wszystkie kursy! – krzyknęła z radością. – I to z wyróżnieniem – wcisnęła Alex
dyplom do ręki.
– Jej –
tylko tyle młodsza była w stanie powiedzieć.
Zrobiła
miejsce Amandzie, by ta mogła wejść do mieszkania. Wyglądało bardzo skromnie,
ponieważ na lepsze nie było jej stać. Rano chodziła na zajęcia, a wieczorem
pracowała jako kelnerka, aby zarobić na czynsz i utrzymanie.
Kobiety
usiadły w salonie z kubkami herbaty w dłoniach. Tak dawno się nie widziały, że
aż trudno było im się nadziwić, że wreszcie znów są razem.
– I co
teraz? – spytała Alex, gdy już obejrzała imponujący dyplom siostry.
– Składam
podanie do pracy w Biurze Aurorów. Rozmawiałam z Kingsleyem, powiedział, że
przyjmie mnie od ręki, ponieważ brakuje mu wyspecjalizowanych pracowników. Ci,
którzy zgłosili się zaraz po wojnie, wcale nie są tacy dobrzy, jakby się mogło
wydawać, a na kursy doszkalające nie dają się wysłać. Do tego Potter jest jego
prawą ręką, ale tego to każdy mógł się spodziewać.
– I gdzie
będziesz mieszkać?
Amanda
uśmiechnęła się do siostry.
–
Pomyślałam, że może ty mnie przyjmiesz na jakiś czas, zanim nie znajdę czegoś
dla siebie, bo do rodziców na pewno nie wrócę. Będę się dokładać do wszystkich
wydatków, ciebie to odciąży, a ja na spokojnie wszystko sobie ułożę. Co ty na
to?
– Umowa
stoi.
Alex
uściskała siostrę. Propozycja Amandy naprawdę ją uszczęśliwiła, ponieważ bała
się, że przez dodatkowe zmiany w pracy nie zaliczy roku, a teraz przynajmniej
będzie mogła sobie trochę odpuścić.
– Niedawno
widziałam Freda –
powiedziała niepewnie.
– I co w
związku z tym? – starsza nie chciała dać poznać, że zainteresował ją temat
młodego mężczyzny.
– Spotykał
się z Angeliną Jonson, ale chyba ich związek się rozpadł.
– Aha.
*
12
listopada 2001, Nora/Ulica Pokątna/ przedmieścia Londynu
Życie sióstr
toczyło się powoli. Obie miły naprawdę dużo na głowie, ale były szczęśliwe, że
wszystko się tak dobrze ułożyło.
Do starego
domu Wealseyów Molly zaprosiła na kolację swoje dzieci, Harrego i Hermionę. Tak
dawno nie miała ich wszystkich przy sobie, że czuła się coraz większą pustkę.
Nagle Nora jakby ożyła, kiedy wszyscy siedzieli przy stole i głośno rozmawiali.
– Co
słychać w Biurze Aurorów, Harry? – spytał Artur Weasley, podając przyszłemu
zięciowi talerz z ziemniakami.
– Wreszcie
w porządku. Co prawda dalej nie złapaliśmy wszystkich popleczników Voldemorta,
ale zatrudniłem kilka nowych osób, które skończyły WSA. Z wyróżnieniem zdała
Amanda Blue – dodał
niepewnie.
Nagle
wszystkie oczy zwróciły się w stronę Freda. Tak dawno nikt nie słyszał o
dziewczynie. Dwudziestotrzylatek udał,
że te słowa go nie ruszyły, wbił widelec z udko z kurczaka.
– Co u niej
słychać? – spytał jakby od niechcenia.
W duchu
cieszył się, że nikt nie słyszy jak wali mu serce. Informacja, że kobieta
wróciła do Londynu, zrobiła na nim ogromne wrażenie. Jak żywo stanęła mu przed
oczami jego wielka miłość sprzed trzech lat.
– Z tego,
co wiem, to mieszka z Alex, od razu wzięła się do pracy i muszę przyznać, że
się do tego nadaje. Pytała się o wszystkich – dodał Potter po chwili namysłu.
– Zaproś ją
na obiad w weekend – powiedziała żywo pani Wealsey. – Niech przyjdzie z Alex.
Molly wciąż
jeszcze czuła współczucie, gdy myślała o starszej siostrze Blue. I żal do
siebie i rodziny, że wszyscy tak łatwo ją ocenili.
Harry
następnego dnia wspomniał Amandzie o propozycji przyszłej teściowej, ale ta
szybko wykręciła się nawałem pracy. Tak naprawdę nie chciała widzieć rodziny,
która prawdopodobnie miała do niej żal, o całą tą sytuację. Przez kolejne trzy
tygodnie starała się unikać wszelakich miejsc, w których mogłaby spotkać
Wealseyów.
Niestety
okazało się, że w pewien deszczowy wtorek musi udać się na Pokątną. Na ulicy
nie było zbyt wiele osób, ponieważ pogoda nie zachęcała do wyjścia. Kobieta
chciała jak najszybciej załatwić wszelkie sprawy i wrócić do domu. Idąc z
siatkami pełnymi zakupów zatrzymała się przed najbardziej kolorowym ze
wszystkich sklepów. Szyld nad drzwiami głosił: „Magiczne Dowcipy Weasleyów”.
Amanda wciągnęła głośno powietrze, ale uznała, że nie może całe życie uciekać
przed nieuniknionym. Z mocno bijącym sercem, weszła do środka.
Jak zwykle
było tu dużo osób, ale pomieszczenie nie wyglądało tak, jak je zapamiętała z
czasów szkolnych. Przez cztery lata mocno rozrósł się asortyment sklepu, przez
co właściciele dołożyli więcej regałów.
Amanda
rozglądała się z zaciekawieniem dookoła. Naprawdę była pod wrażeniem.
– Cześć,
kopę lat – usłyszała nagle za swoimi plecami.
Odwróciła
się i stanęła twarzą w twarz z rudym mężczyzną. George uśmiechał się do niej
dobrodusznie.
– Hej –
powiedziała tylko, czując, że robi się jej głupio. – Widzę, że interes się
kręci.
– Nie
możemy narzekać na brak klientów. Ej Fred, patrz kto przyszedł! – Weasley
krzyknął, machając ręką do brata.
Fred
spojrzał na Amandę i przez chwilę można było zaobserwować szok na jego twarzy.
Jednak bardzo szybko się otrząsną i podszedł do stojącej pary.
– Witaj
Amando, miło cię widzieć – powiedział, podając jej rękę. To było tak
nierealistyczne, w ogóle do niego nie podobne i jeszcze bardziej wybiło kobietę
z rytmu.
Uścisnęła
ją niepewnie.
– To ja was
zostawiam samych – George mrugnął do nich i poszedł obsłużyć klientów.
– E, co
słychać? – spytała niepewnie Blue.
– Kurwa,
tęskniłem za tobą – wypalił
nagle. –
Czemu wyjechałaś bez słowa i czemu nie powiedziałaś, że wracasz?
– Może
dlatego, że powiedziałeś, że nie chcesz mnie znać? – spytała z ironią.
– Przecież
wiedziałaś, że to wszystko to głupie nieporozumienie, a nawet nie chciałaś tego
wyjaśnić. Nigdy ci nie zależało.
– Szkoda,
że tak twierdzisz.
Amanda
odwróciła się smutna w stronę drzwi. Już miała wyjść, ale mężczyzna złapał ją
za rękę.
– Może wpadniesz
do mnie po dziewiętnastej? Zamykamy sklep, George jedzie do Nory, bo obiecał
pomóc ojcu w naprawie jakichś mugolskich zabawek, więc będę sam.
Nie była
pewna czy dobrze robi. Wszystko działo się stanowczo za szybko.
– Dobrze,
przyjdę – powiedziała, choć bała się, co z tego wyniknie.
– To brzmi
jak jawne zaproszenie na seks – skwitowała Alex, gdy siostra powiedziała jej
dokąd się wybiera.
Poczekała
aż ostatni klienci wyszli ze sklepu. Pogoda wcale się nie poprawiła, a
właściwie można by rzec, że padało coraz mocniej. Nagle światła w budynku
zgasły, więc kobieta udała się na tyły sklepu, gdzie było wyjście z zaplecza i
klatka schodowa prowadząca do mieszkania bliźniaków. Drzwi otworzyły się i
wyszedł z nich George, na odchodnym krzyknął jeszcze do kogoś znajdującego się
wewnątrz:
– Za to, że
tak perfidnie pozbywasz się mnie z domu, wisisz mi butelkę Ognistej. Baw się
dobrze!
Amanda
ucieszyła się, że Weasley jej nie zauważył, ponieważ po jego słowach zrobiła
się czerwona na twarzy. Czyli to nie był przypadek, George wcale nie miał w
planach spędzić nocy u rodziców. Aurorka poczekała aż jeden z braci się
teleportował a potem zadzwoniła do drzwi.
– Cześć,
wchodź, okropna pogoda – Fred wpuścił ją do środka. – Poczekasz chwilę,
dokończę sprzątać sklep i będziemy mogli pójść na górę?
– Jasne.
Oboje
starali się nie pokazywać jak bardzo są spięci. Niby normalne koleżeńskie
spotkanie, ale przecież nie kontaktowali się od trzech lat, a ich ostatnia
rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych.
Gdy Amanda
weszła na zaplecze jak żywo przypomniał jej się jeden z najlepszych dni w
życiu. Były to wakacje przed ostatnim rokiem w Hogwarcie, wojna trwała w
najlepsze i rodzice nie chcieli wypuszczać dzieci z domu. Ona jednak jak zwykle
się zbuntowała, a że miała skończone siedemnaście lat bez problemu strażnicy
wpuścili ją na Pokątną. Przyszła wtedy do bliźniaków, by pomóc w sklepie i
wtedy pierwszy raz całowała się z Fredem. Kobieta uśmiechnęła się na to
wspomnienie. Nie uszło to uwadze mężczyzny.
– Co cię
tak cieszy? – spytał, wnosząc pudła ze sklepu.
Oczywiście
mogła powiedzieć prawdę, ale duma jej na to nie pozwoliła. Nie wiedziała, co
się dzisiaj stanie, ale postanowiła niczego Weasleyowi nie ułatwiać.
– A tak po
prostu – palnęła bez sensu.
Teraz to
mężczyzna się uśmiechnął.
– Naprawdę
cieszę się, że cię widzę. Chodźmy na górę, resztę dokończę przed otwarciem.
Poprowadził
towarzyszkę klatką schodową na piętro. Mieszkanie składało się z trzech pokoi,
z czego w dwóch spali bracia, a trzeci urządzili jako salon z aneksem kuchennym.
Ostatnim pomieszczeniem była łazienka. Widać było, że dobrze im się powodzi,
ponieważ wszystkie meble były ładne i nowe. Oczywiście Amanda urządziłaby
wszystko bardziej gustownie, ale czego można się spodziewać po dwóch facetach?
– Kawa,
herbata… wino? – spytał Fred podchodząc do lodówki i nie czekając na odpowiedź,
wyjmując to ostatnie.
– To może
herbatę – zaśmiała się Amanda, ale pozwoliła sobie polać czerwony napój bogów.
Mężczyzna
odgrzał kolację, która okazała się zamówionym zestawem z pobliskiej restauracji.
Zarzekał się, że lubi gotować, ale z racji nawału pracy nie miał czasu
przygotować nic samodzielnie, zwłaszcza, że nie spodziewał się mieć dziś
gościa.
– A zamiast
tego wyrzuciłeś biednego Georga z jego własnego mieszkania? – spytała zaczepnie.
– Zrozumiał
wagę sprawy.
– A co to
za waga?
– Później
ci wyjaśnię, teraz opowiadaj jak ci się życie ułożyło?
Więc
zaczęła mówić. Mówiła o trzech latach studiów, o tym, że nie ma kontaktów z
rodziną, nie licząc Alex, że praca aurora to spełnienie jej marzeń, i że
ogólnie wszystko układa się raczej dobrze, tylko jeszcze mieszkania nie
znalazła, a chciałaby już wyprowadzić się od siostry.
– To teraz
twoja kolej – zachęciła mężczyznę.
Więc i ona
zaczął mówić. Opowiadał o pracy w sklepie, o coraz to lepszych pomysłach jakie
z Georgiem mają na rozkręcenie biznesu, o rodzinie i planach na przyszłość. Tak
dobrze im się prowadziło dialog, że nawet nie zauważyli jak opróżniona została
druga butelka wina. Amanda, która zawsze miała raczej słabą głowę, poczuła, że
zaczyna być pijana. Grzecznie podziękowała kolejnej lampki, ponieważ uważała,
że chce wszystko pamiętać. Słynny cytat świetnego aurora, który zawsze im
powtarzano – „stała czujność”.
– Spotykasz
się z kimś? – wypalił nagle Fred, bo uznał, że nie wytrzyma jeśli się tego nie
dowie.
– Nie, ale
ty podobno z Angeliną tak.
– Byliśmy
razem, ale to już skończone.
Fred
stwierdził, że skoro już wszystko sobie wyjaśnili, nie będzie czekał. Zbliżył
się do Amandy i spojrzał jej głęboko w oczy.
– Jeśli
jesteś wolna, to nie będę miał wyrzutów sumienia.
I wpił się
w jej usta.
Amanda sama
przed sobą nie chciała się przyznać, że długo na to czekała. Oddała pocałunek
pozwalając, by ręce mężczyzny wplotły się w jej włosy. Szumiało jej w głowie od
nadmiaru alkoholu, a organizm domagał się więcej pieszczot. Nie protestowała,
gdy usta mężczyzny znalazły się na jej szyi, a następnie dekolcie. Pozwoliła,
aby sukienka zsunęła się z jej ramion, a chętne ręce rozpięły stanik. Masował
delikatnie jej piersi, gdy ona próbowała rozprawić się z guzikami jego koszuli.
Gdy wreszcie wszystkie możliwe części garderoby znalazły się na podłodze, nie
dbali już o zachowanie chociaż odrobiny zdrowego rozsądku.
*
25
listopada, Londyn
Kolejne dni
mijały bardzo szybko. Amanda zdecydowała się wyprowadzić od siostry.
Zamieszkała w kawalerce w pobliskiej dzielnicy, gdzie częściej niż nad sklepem,
sypiał teraz też Fred. Wszystkim to pasowało, zwłaszcza Georgowi, który dzięki
tej zmianie, mógł zapraszać do siebie coraz to nowe klientki szukające
eliksirów miłosnych. Dobrze, że jego brat zajęty był teraz młodą panną Blue, bo
na pewno zrobiłby mu awanturę o obniżenie sprzedaży. Teksty w stylu: „Cześć
piękna, po co ci ten eliksir, na mnie działa twój seksapil” spowodowały
zmniejszenie zainteresowania wspomagaczami miłosnymi.
W połowie
grudnia Harry wezwał swoją pracownicę do gabinetu.
– Słuchaj Amanda, długo się nad tym zastanawiałem i podjąłem decyzję, która będzie
rzutować na twoją dalszą karierę. Z racji, że nasza praca nie należy do
bezpiecznych zawsze pytam aurorów, czy zgadzają się na wzięcie udziału w danej
akcji.
– Przecież
wiesz, że na wszystko się zgadzam – powiedziała szybko Blue, podniecona wizją
kolejnego zadania.
– Tylko, że
tym razem będzie naprawdę niebezpiecznie. Poza tym to wiąże się z wyjazdem na
przynajmniej trzy miesiące… albo i dłużej. Potrzebuję wziąć ze sobą troje
aurorów i po dwóch dniach intensywnej selekcji zdecydowałem, że powinnaś być
jednym z nich.
– Co Ginny
na ten wyjazd?
– Zawsze
rozgraniczałem sprawy zawodowe z osobistymi i ona o tym wie. Ty musisz się
zastanowić, czy chcesz wyjechać, ale pamiętaj, że jak nie na tą akcję, będziesz
musiała wyruszyć kiedyś na inną, taki zawód wybrałaś. Daj mi jutro znać, co
postanowiłaś. Jeśli się zdecydujesz to jutro wtajemniczę cię w całą sprawę,
wyruszamy prawdopodobnie za trzy tygodnie. A teraz wracaj do pracy.
*
26
listopada, przedmieścia Londynu
– Więc
wyjeżdżasz – stwierdził Fred, gdy Amanda przedstawiła mu rozmowę z szefem.
–
Zdecydowałam, że tak. Harry ma rację, jak nie teraz, to kiedyś i tak będę musiała
wyjechać, a chcę jak najszybciej zdobyć doświadczenie. A ty musisz się
zastanowić, czy związek z aurorem ci pasuje.
– Pasuje,
ale tylko dlatego, że ten auror jest bardzo seksowny – mrugnął do niej, a ona
mimowolnie zrobiła się czerwona.
– Dostałam
list od matki – zmieniła temat, bo nie chciała, żeby znów się z niej nabijał. –
Chce żebym ją odwiedziła.
– I zrobisz
to?
– Tak, z
tobą – uśmiechnęła się tryumfalnie, widząc jego minę. – Powinna poznać mojego
partnera.
– Dobrze,
pojadę z tobą, ale pamiętaj, że ja nie jestem tak odważny jak ty – powiedział
zrezygnowany.
Obiecana pierwsza miniaturka. Wyszła dłuższa niż nam się wydawało, więc została podzielona na dwie części. Całość miała jeszcze dodatkowe fragmenty, ale musiałyśmy je skrócić, żeby nie trwała w nieskończoność, skoro opowiadanie ma dotyczyć kolejnego pokolenia. Możemy jeszcze dodać, że Amanda była na roku z Harrym, Ronem i Hermioną, ale jej obecność w wydarzeniach Rowling była na poziomie podobnym do Parvati i Lavender, czyli udział w spotkaniach GD i wojnie.
O historii Alex dowiecie się więcej za dwa tygodnie, a za tydzień standardowo 8 rozdział.
Za jakiś czas pojawi się jeszcze historia Draco, która naszym zdaniem jest najciekawsza, wyjaśni jak to się w ogóle stało, że Malfoy jest obecnie zupełnie innym człowiekiem, niż ten, którym był w szkole.
O historii Alex dowiecie się więcej za dwa tygodnie, a za tydzień standardowo 8 rozdział.
Za jakiś czas pojawi się jeszcze historia Draco, która naszym zdaniem jest najciekawsza, wyjaśni jak to się w ogóle stało, że Malfoy jest obecnie zupełnie innym człowiekiem, niż ten, którym był w szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz