Piętno przeszłości - błękitna krew cz. 2


2 kwietnia 2005, przedmieścia Londynu

    Alex z mieszanymi uczuciami słuchała wywodu Amandy o zbliżającym się ślubie. Z jednej strony cieszyła się szczęściem siostry, a z drugiej odczuwała irytujący ból w okolicach serca. Niezbyt mocny, ale jednak nieustający.
    Decyzja, którą podjęła aurorka i Fred była dość nagła, ale nieunikniona. Wkrótce mieli zostać rodzicami. Ceremonia ślubna miała odbyć się, gdy tylko Amanda wróci do sił po porodzie i sytuacja w ich życiu nieco się ustabilizuje. 
    Problem Alex polegał na tym, że wciąż porównywała się do starszych sióstr. Nie była ani tak ładna jak Elizabeth, ani tak pewna siebie jak Amanda. Starsze Blue niemal nie mogły odgonić się od mężczyzn, a ona wciąż pozostawała w tle. Wszyscy znajomi myśleli, że bycie introwertyczką to cecha jej charakteru. Ale Alex wiedziała, że po prostu brakuje jej odwagi.
    Teraz najbliższa osoba w jej życiu miała założyć rodzinę. Taka jest kolej rzeczy. Amanda wspomniała kiedyś, że i na siostrę przyjdzie czas, w końcu jest jeszcze bardzo młoda i niejednego mężczyznę w życiu spotka. Niestety Alex zaczynała powoli tracić nadzieję. Wszyscy ludzie wokół byli zakochani, a ona nawet nie miała chłopaka. Odkąd stosunki z rodzicami mocno się ochłodziły, nawet arystokraci przestali zwracać na nią uwagę.
    – To będzie najpiękniejszy ślub – odpowiedziała, gdy Amanda skończyła swój monolog.

15 maja 2005, ogród przy dworze rodziny Blue

    Ślub był piękny i wzruszający. W dwóch lewitujących wiklinowych koszach spali Kevin i James. Mały Louis był bujany przez Billa, a Teddy pilnował Dominaque, która bawiła się różnokolorowymi liśćmi. Vanessa nie była zachwycona taką ilością dzieci, nawet jeżeli jej wnuki również brał udział w uroczystości.
    Kiedy Amanda pojawiła się w towarzystwie swojego ojca wszyscy wstrzymali oddech. Wyglądała pięknie w długiej sukni i specjalnej tiarze. Alex pisnęła, a George, który stał obok cicho gwizdnął. Urzędnik rozpoczął ceremonię, a Fred gapił się błyszczącymi oczami na swoją narzeczoną. Po całej ceremonii goście przenieśli się do ogrodu, ale nowożeńcy szybko gdzieś zniknęli i nikt nie wiedział, co się z nimi stało. Pani Blue wyglądała na obrażoną. Wrócili po jakiś dwóch godzinach, pozbyli się już sukni i szaty, a ich niewinne uśmiechy wskazywały na to, że świetnie się bawili. Ginny i Alex zachichotały. George puścił oko do brata i wrócił do flirtowania z jedną z kuzynek panny młodej. Vanessa wyglądała jakby miała zaraz wyjść z siebie, ale ze względu na ilość gości, starała się nie okazywać zdenerwowania. Wniesiono szampana i kontynuowano zabawę.
*
10 luty 2008, Londyn

    George wyszedł z domu Madeleine o wczesnej godzinie. Teleportował się na Pokątna i wstąpił do cukierni po specjalną kawę, która gwarantowała 100% ożywienie, nawet umarłego (a przynajmniej tak napisano na plakacie). Następnie udał się do biura, w które przekształcili z Fredem ich stary pokój. Jego brata jeszcze nie było, odkąd urodził się Derek Fred notorycznie się spóźniał. Amanda szybko wróciła do pracy, a duża część obowiązków przy synach spadla na niego.
    Usiadł przy biurku i zaczął przeglądać listy. W większości były to faktury i rachunki. Bracia Weasley nienawidzili papierkowej roboty, więc często odkładali ważne sprawy na ostatnią chwilę. Przebiegł wzrokiem po pierwszej z brzegu notatce, która informowała o jak najszybszej wpłacie zaliczki za transport składników z największej firmy z eliksirami w Anglii. Odłożył ja na kupkę „bardziej pilne" i rozerwał kolejna kopertę.
    Po około godzinie, kiedy kupka „bardziej pilne" zrobiła się sześć razy większa, do biura wszedł Fred. Włosy miał potargane, a pod oczami widniały wyraźne sińce.
    – Co ci się stało? – przywitał brata George.
    – Młody darł się cała noc, a Kevin obudził się w złym humorze – mruknął. – A ty widzę wypoczęty. Byłeś w domu?
    – Taaa...  ale nie swoim – uśmiechnął się sugestywnie.
    – Mama pyta kiedy jej wreszcie przedstawisz tą Maddie.
    George podrapał się zamyślony po głowie.
    – Raczej nasza relacja nie jest warta przedstawiania.
    – Nie planujesz się jeszcze ustatkować?
    – Proszę cię, to, że ty masz już żonę i dwójkę dzieci nie znaczy, że ja też muszę sobie robić taką krzywdę... Masz, posortowałem dokumenty, teraz możesz to dokończyć.
    Wstał od stołu i ustąpił bratu miejsca. Ledwo przytomny Fred sięgnął po list z najmniejszej kupki, która George zatytułował jako „nieistotne".
*
15 luty 2008, przedmieścia Londynu/Hogsmeade

    Alex czuła się wykończona. Praca, studia i praktyki w szpitalu dały się jej we znaki. Nie mogła pojąć jak Amanda jest w stanie zająć się domem, dziećmi i pomagać Ronowi w szkoleniach w Akademii. Zrozumiała, że jej czas na zakładanie rodziny jeszcze nie nadszedł. A skoro tak, mogła zrobić sobie wolny wieczór. Kolejnego dnia i tak miała tylko jedne zajęcia, egzamin poprawkowy i nocną zmianę w szpitalu. Postanowiła, że wypije jeden kieliszek rumu porzeczkowego w Trzech Miotłach i przypomni sobie jak wygląda świat poza salą wykładową i oddziałem szpitalnym.
    W Hogwarcie trwał rok szkolny, więc pub w Hogsmeade stał pusty. Rozmawiała z młodym barmanem, starając się nie pokazywać, że czuję się niezręcznie. Postanowiła, że pora się zbierać do domu, ale w chwili, gdy wstała od stołu, drzwi do lokalu otworzyły się i stanął w nich George.
Alex znała go dość dobrze, był szwagrem jej siostry i ojcem chrzestnym małego siostrzeńca. Od chwili, gdy Amanda i Fred znowu się zeszli, Alex spędzają z nim sporo czasu. A przynajmniej w porównaniu do jej kontaktu z innymi ludźmi, było tego sporo.
    – Wychodzisz? – zagadnął Weasley.
    – Taki miałam zamiar.
    – To może zostaniesz jeszcze chwilę? Dawno się nie widzieliśmy.
    – Miałam trochę na głowie.
    –To idealny moment, żebyś mi o tym opowiedziała – mrugnął do niej łobuzersko. – To co pijesz?
    Alex nie wiedziała jakim cudem dała się tak łatwo namówić. Chyba zadziałał na nią urok bliźniaka albo tak bardzo potrzebowała towarzystwa. Po drugiej lampce rumu jakoś łatwiej się jej rozmawiało z mężczyzną, chociaż w szkole z racji sporej różnicy wieku, mieli nikły kontakt.
George również się rozluźnił i z zadowoleniem opowiadał o nowych pomysłach na rozwinięcie biznesu. Gdzieś po godzinie zaczął prawić jej sugestywne komplementy, które mocno ją onieśmielały. George stwierdził przed samym sobą, że podoba mu się jej niewinność i wciąż mocno dziewczęcy urok. Nachylił się w jej stronę, a ona spojrzała na niego zaszklonymi oczami. Również pochyliła się do przodu, ale wypity alkohol nie pozwoli jej utrzymać równowagi. Gdyby nie silna ręką George, wylądowałaby na ziemi.
    – Pani już wystarczy – oznajmił rozbawiony.
    – Maa... am... ssslabą... głowę – z trudem udało się jej wypowiedzieć to zdanie.
    Weasley uśmiechnął się z lekkim pobłażaniem i spojrzał na barmana.
    –Macie wolny pokój? Teleportacja w jej stanie jest niewskazana. Zapłacę rano.
    – Oczywiście panie Weasley, nie ma problemu.
    Barman podał klucz i wskazał schody na górę. George objął Alex w pasie i poprowadził w odpowiednim kierunku. Podobała mu się jej drobna budowa ciała i delikatne rysy twarzy. Gdy byli już na korytarzu znów nachylił się w jej stronę i ośmielony alkoholem delikatnie musnął jej policzek, a potem usta. Nie protestowała, a on nie zauważył jak ciężko idzie jej kontaktowanie z rzeczywistością. Zwłaszcza, że po chwili oddała pieszczotę.

    George obudził się pierwszy, czując w ustach niesamowicie irytującą suchość, obok niego spała kobieta. W zasadzie nie było to dla niego nowość. Do momentu aż uświadomił sobie kim ona jest i co właściwie stało się w nocy.
    Alex obudziła się chwilę później i jęknęła z bólu. Powoli obróciła się na plecy i spojrzała w niebieskie tęczówki mężczyzny. Zmrużyła oczy, a po chwili zerwała się do pozycji siedzącej, zakrywając swoje nagle ciało kołdrą. Była przerażona, a George widocznie zakłopotany. Szybko wstał, ubrał się i bez słowa wyszedł.
*
12 marca 2008, Dolina Godryka

    O nocy z Alex, George nie powiedział nikomu, nawet Fredowi. Czuł wyrzuty sumienia spowodowane ucieczką, ale szybko je zagłuszył. Seks z przyszłą uzdrowicielką był raczej kiepski, nie warty zapamiętania, a do tego dziwny ze względu na ich powiązania rodzinne.
Alex podeszła do sprawy podobnie, chociaż bała się, że cała sprawa jakoś wypłynie. Czuła się wykorzystana i bolał ją fakt, że nic nie pamięta. Z drugiej strony, gdy myślała o tym więcej, nawet ją to zadowalało, bo oszczędzało wstydu. George właściwie się jej nie podobał, więc starała się wyrzucić z głowy całe zajście. I powtarzała jak mantrę, że nigdy nie obchodziło jej jak będzie wyglądała pierwsza noc z mężczyzną.
    Spotkali się tylko raz, przypadkiem, gdy przyszła do Amandy w sprawie pożyczenia pieniędzy na opłatę semestru. Weasley zajmował się akurat bratankami, przywitał ją bardzo naturalnie, a ona wyjąkała ciche „cześć". Następnie szybko pogadała ze starszą siostrą, która przyglądała jej się podejrzliwie. Dziwne zachowanie wytłumaczyła przemęczeniem i jak najszybciej opuściła dom Freda.
    Kilka tygodni później zauważyła jednak, że coś nie tak jest z jej zdrowiem. Podejrzewała, że jej organizm źle reaguje na stres, ale gdy podczas praktyk zasłabła, została odesłana na badania.
Z gabinetu wyszła zalana łzami. Czuła się jak pijana i nie wiedziała co myśleć. Po dwugodzinnej walce z sama sobą, teleportowała się do Doliny Godryka. Dom Georga był niewielki, ale raczej przytulny, ulokowany na obrzeżach wioski. Zapukała do drzwi, w duchu modląc się by nikt jej nie otworzył. Niestety właściciel akurat był w domu, spojrzał na nią zdziwiony. Szybko dostrzegł, że stało się coś złego, bo kobieta była ewidentnie przerażona. Z początku pomyślał, że coś niedobrego wydarzyło się u Amandy i Freda.
    Alex jednak nie spieszyła się z wyjaśnieniami, w kółko próbując rozpocząć jakieś sensowne zdanie. Mężczyzna w końcu się zirytował i powiedział:
    – No wyduś to w końcu z siebie.
    — Jestem w ciąży.
    Prawa brew Georga powędrowała ku górze.
    – To winszuję.
    Czerwoną twarz dziewczyny odpowiedziała mu jasno i wyraźnie, kto jest ojcem. Poczuł, że skacze mu tętno.
    – Ja tobie też winszuję – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
    – A skąd mam mieć pewność, że to moje dziecko? wypalił bez zastanowienia, bo przerażenie odebrało mu zdolność racjonalnego myślenia.
    Kobieta poczerwieniała jeszcze bardziej.
    – Za kogo ty mnie masz?!
    Odwróciła się napięcie i teleportowała. W domu nie mogła znaleźć sobie miejsca. Czuła, że musi coś zmienić, bo oszaleje. Dwa tygodnie później złożyła podanie o przeniesienie do Akademii we Francji, gdzie chciała dokończyć ostatni rok nauki i rozpocząć płatny staż w szpitalu.

28 marca 2008, przedmieścia Londynu

    – Dlaczego wyjeżdżasz? – Amanda nie mogła pojąć decyzji siostry.
    – Chce spróbować czegoś nowego, poznać ludzi. Mam dość Londynu.
    – Będę tęsknić.
    Alex odłożyła bluzkę na fotel. Zaczęła pakowanie swoich rzeczy, ale zdecydowała, że zrobi to ręcznie, mimo że zaklęciami poszłoby dużo szybciej.
    – Ja też będę – spuściła głowę. – Za tobą i chłopcami... Ale czuję, że muszę coś zmienić w swoim życiu.
    – Możesz mi powiedzieć co się stało? Znam cię i martwię się o ciebie.
    Młodsza Blue zagryzła wargę. Męczyło ją ukrywanie tajemnicy przed siostrą, ale obawiała się jej reakcji. Nie potrafiła dobrze kłamać, a przecież sprawa w końcu i tak się wyda. George na pewno powie o tym wszystkim.
    – Lepiej usiądź – zaczęła niepewnie. – I obiecaj, że nie będziesz krzyczeć.
    Wyraz twarzy Amandy drastycznie się zmienił – najpierw zmartwiony przekształcił się w zdenerwowany. Usiadła jednak na jednym z odrapanych krzeseł i wbiła wzrok w młodsza siostrę.
Alex zbladła. Zajęło jej chwilę zebranie wystarczająco dużo odwagi by wyszeptać:
    – Jestem w ciąży.
    – Co?!
    – Miałaś nie krzyczeć wypomniała jej z wyrzutem.
    – Ale jak to w ciąży?! Z kim?
    Alex odłożyła do kufra ostatnia parę spodni i zamknęła wieko.
    – Z mężczyzną, który nie nadaje się na ojca... To był... niezobowiązujący seks i... jakoś samo tak wyszło.
    – Samo wyszło? – Amanda wydała się mocno rozgoryczona. – Powiedziałaś mu o ciąży?
    – Nie uwierzył mi.
    –Ale buc. Powinnaś...
    – Nie Amanda, to wszystko to moja wina, nie chcę nic od niego.
    – Ale dlaczego wyjeżdżasz? Pomogłabym ci.
    – Macie teraz z Fredem dużo na głowie. A Francja to dobry start dla mnie. W tamtej uczelni bardzo pomagają młodym matkom. No i staż będzie lepiej płatny – uśmiechnęła się. – Ale obiecuję, że jak wszystko się ułoży to wrócę. I będę często pisać – spojrzała na zegarek. – Muszę się zbierać, za chwilę mam świstoklik międzynarodowy. Uściskaj ode mnie chłopców i Freda.
    Amanda tylko lekko skinęła głowa, a potem podeszła do siostry i mocno ją przytuliła.
    – Uważaj na siebie Młoda. I pisz, a jakby się coś działo to wracaj.
    – Dobrze.  I... mam jeszcze jedną prośbę... Gdybyś mogła zachować dla siebie sprawę z ciążą...
    Amanda kiwnęła głową. Nie rozumiała zachowania Alex, ale wiedziała, że coś musiało się za nim kryć. I, że prędzej czy później siostra wszystko jej wytłumaczy.
*
29 marca 2008, Dolina Godryka

    – Jesteś jakąś nieobecna – zauważył Fred, gdy kończyli sprzątać po kolacji. – Jakiś problem w pracy?
    – Nie... Martwię się o Alex.
    – Nie masz czym. Jest dorosła, dobrze sobie radzi, świetnie się uczy... Skończy studia i zanim się obejrzysz to do nas wróci.
    Amanda nie odpowiedziała, patrząc w okno.
    – George tu idzie.
    Jej mąż podszedł do drzwi by wpuścić brata. Przywitali się krótko i weszli do kuchni.
    – Cześć szwagierko.
    – Hej, stało się coś?
    – Nie, tak po prostu pomyślałem, że odwiedzę ulubioną rodzinę... Nie ma tu twojej siostry?
    – Nie. Wyjechała. A co?
    – A nic... często u was bywa, dlatego pytam. A na długo wyjechała?
    – Zmieniła uczelnie, więc pewnie na kilka lat.
    George usiadł przy stole i wbił wzrok w magiczny zegar wiszący na ścianie. Fred przyglądał mu się chwilę podejrzliwie, ale w końcu dał spokój i zmienił temat na nową dziewczynę, z którą brat zaczął się spotykać.
*
15 listopada 2008, Nora

    Amanda wpadła jak burza do Nory. Cała rodzina już tam była.
    – Dzień dobry – pocałowała czule swojego męża. – Harry - zwróciła się do szefa – biorę trzy tygodnie urlopu.
    – Teraz? – zdziwił się. – Akurat, gdy mamy tyle papierowej roboty.
    – Masz od tego ludzi –  zauważyła.
    – I mogłeś robić to na bieżąco –  wtrąciła się Hermiona.
    – Trzy tygodnie z moją piękna żoną – ucieszył się Fred.
    Amanda usiadła przy stole.
    – Wybacz kochanie, ale jadę do Francji. Alex potrzebuje mojej pomocy.
    – Coś się stało? - zaniepokoiła się pani Weasley.
    Amanda zastanawiała się chwilę.
    – Teraz już chyba mogę powiedzieć... Alex była w ciąży i urodziła córeczkę. – Nikt nie zwrócił uwagi, że George upuścił widelec i dziwnie zbladł. –  Napisała mi w liście, że poród był ciężki i słabo się czuje. Poza tym teraz z niemowlakiem... Muszę jej trochę pomóc.
    – Oczywiście – zgodziła się zdziwiona teściowa.
    – To cudownie - zaczęła Hermiona – ale nie wiedziałam, że Alex się z kimś spotyka.
    – Ojciec dziecko okazał się... - przerwała, przypominając sobie, że w drugim pokoju bawią się dzieci.– Wyrzekł się dziecka. Gdybym go dorwała to zaavadowałabym go i poćwiartowała. Albo w odwrotnej kolejności...
    Cała gromada Weasleyów okazała swoje oburzenie. Kobiety zaczęły wymieniać rzeczy, które Amadna może zabrać dla Alex i jej córeczki. Pani Weasley zaproponowała, że przygotuje paczkę z jedzeniem, bo świeżo upieczona mama musi się dobrze odżywiać. Ginny wspomniała, że dostała od rodziny mnóstwo ubranek dla Lily i chętnie trochę odda, bo nie potrzebuje aż tylu. Fleur zaproponowała, że przekaże kosmetyki, które jej firma wypuściła właśnie na rynek. Wszystkie były delikatne i odpowiednie dla niemowląt.
    Gdy kobiety żywo dyskutowały, George po cichu wyszedł z domu. Fred znalazł go piętnaście minut później w ogrodzie, gdzie przyglądał się biegającym w kółko gnomom.
    –  Co jest?   nie doczekał się odpowiedzi. – Przyszła mi jedna rzecz do głowy, ale nie podejrzewałbym cię nigdy o to...
    George odwrócił się powoli w jego stronę.
    – Mam córkę... To nie tak jak myślisz – westchnął. – Schrzaniłem, wiem... To była jedna, nic nieznacząca noc, całkiem przypadkowa... Nie chciałem się wyrzec dziecka... Powiedziałem o jedno zdanie za dużo, a gdy zwlekałem z naprawieniem błędu, jej już nie było... A potem zabrakło mi odwagi cywilnej by się do wszystkiego przyznać i spróbować to naprawić... przez ostanie siedem miesięcy wmawiałem sobie, że to wcale się nie stało. A wiesz co teraz jest najgorsze? Że nie wiem, co zrobić... bo żadne żarty nie pomogą w tej sytuacji...
    – Ale pomoże powiedzenie prawdy – zauważył.
    – Jeszcze nie teraz... To nie jest dobry moment...
    – Wiesz, że jak Amanda tam pojedzie i zobaczy to dziecko, to od razu się domyśli? Na pewno jest rude i piegowate... A wtedy zabije cię bez słowa.

*
15 listopada 2008, Dolina Godryka

    Fred złapał swoją młodą żonę za rękę. Amanda z zapałem pakowała rzeczy do kufra i opowiadała z przejęciem, że ściągnie do kraju swoją siostrę i malutką siostrzenicę.
    – Może ja z tobą pojadę? zaproponował. Zostawię chłopców z rodzicami, albo... Georgem.
    – To miło z twojej strony, że chcesz pomóc. Alex na pewno się ucieszy, że ma wsparcie w naszej rodzinie, pokochają małą jak swoją.
    – No tak... Bo widzisz, powinnaś coś...
    Nie dokończył, bo przerwał mu huk i płacz synów. .Amanda szybko poszła ucałować obu i trochę uspokoić, a Fred przeklinał w duchu brata, że teraz musi odkręcać cała tą sytuację.
    – To co chciałeś mi powiedzieć? spytała wracając, tym razem z Derekiem na rękach.
    – Potrzymam go zaproponował ze strachem, bojąc się, że gdy Amanda pozna prawdę, to niechcący upuści dziecko. – Chodzi o Alex i jej córeczkę... Tak się składa, że mała też jest Weasley.
    Jego żona patrzyła na niego z kompletnym niezrozumieniem.
    –Po prostu zdarzyła się jedną nieprzemyślana noc i...
    –  Zdradziłeś mnie z moją siostrą?!!! krzyknęła niespodziewanie.
    – Co?! Oszalałaś? Nie ja, tylko George!!!
    Patrzyli na siebie z szokiem po tym wybuchu, a Derek był tak przerażony, że nawet nie zapłakał.
    – Ale jaja stwierdziła Blue po kilkudziesięciu sekundach. Zabije jego... A potem ją, że to ukryła.
*
20 grudnia 2008, przedmieścia Londynu/Dwór Blue

    Tydzień po wyjeździe Amandy, Alex była znów w Anglii. Pierwsze tygodnie spędziła u siostry i szwagra, zajmując się malutką Roxanne, Kevinem i Derekiem. Jednak szybko uznała, że musi znaleźć coś dla siebie, pomimo protestów rodziny.
    Chociaż George mieszkał po sąsiedzku z bratem bliźniakiem, nie mógł zobaczyć córki, bo Blue się o to postarała. Była wciąż bardzo zła i zraniona. Przeprowadziła się do nowego mieszkania, które wołało o pomstę do nieba, ale dziewczyna zaciskała zęby.
    Alex usypiała nad stołem w kuchni, gdy usłyszała pukanie. Odruchowo złapała za różdżkę i podeszła do drzwi.
    – Kto tam?
    – To ja, Ginny. Jestem z mamą. Otwórz.
    Chwilę się wahała, ale w końcu odpuściła. Kobiety weszły do środka i spojrzały na nią z troską.
    – Jak się czuje? – zapytała Molly, co kompletnie zaskoczyło przyszła uzdrowicielkę.
    – Dobrze. Nie jest pani na mnie zła? – zapytała niepewnie.
    – No coś ty, dziecko. Martwimy się. Mamy dla ciebie jedzenie i jeszcze trochę innych różnych rzeczy....
    Alex poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Szybko je otarła i wpuściła gości do kuchni. W łóżeczku pod oknem spala Roxanne.
    – Śliczna kruszynka – wzruszyła się Ginny. – I taka do ciebie podobna...
    – Chyba jednak nie do mnie – mruknęła kobieta, bo od samego początku zdawała sobie sprawę, że jej dziecko jest kopią Georga.
    Molly pogłaskała ja po plecach i zaoferowała, że zrobi herbatę.
    – Właściwie to przyszłyśmy cię o coś prosić – stwierdziła pani Potter.
    – Ja chciałam cię prości – przerwała jej matka.- Żebyś pozwoliła Georgowi zobaczyć córkę.
Na twarzy Alex pojawiły się rumieńce.
    – Ale on nie chce jej znać.
    – To nieprawda. O niczym innym nie marzy. A jak zobaczy takiego aniołka to nie ma szans, żeby się w niej nie zakochał. Proszę cię Alex, bardzo mi na tym zależy.
    Blue myślała długo, ale wiedziała, że nie jest w stanie odmówić kobiecie, która ofiarowała wszystkim tyle dobra.
    – Dobrze – odparła w końcu z mocno bijącym sercem. – Niech przyjdzie jutro wieczorem.

    Amanda uznała, że jej rodzice, a zwłaszcza ojciec, powinni wiedzieć o nowej wnuczce, dlatego zostawiła Potterowi i Malfoyowi, który kilka miesięcy wcześniej zaczął u nich pracę, resztę papierkowej roboty i odprowadzana ich przekleństwami, teleportowała się do Dworu.
    Skrzat, który otworzył jej drzwi, wyglądał na zaskoczonego.
    – Pani Amanda, cóż za niespodzianka. Proszę wejść do środka.
    Do holu wszedł jej ojciec, najwidoczniej usłyszał pukanie i zainteresował się kto odwiedza ich tak późno.
    – Mandzia? ucałował córkę w policzek. Dawno cię tu u nas nie było.
    – Dużo roboty skłamała. Przy chłopcach i w biurze... Jest mama?
    – Tak, pisze list do Lizzy. Na pewno się ucieszy, jest bardzo ciekawa co u naszych pozostałych wnuków.
    Amanda była wręcz pewna, że Derek i Kevin interesują ja znacznie mniej niż Patrick i Thomas, ale wciąż byli dziadkami, więc co jakiś czas przysyłała im fotografie i krótkie listy i nowymi ciekawostkami na temat dzieci.
    – Doby wieczór mamo.
    – O, Amanda. Dobrze wiedzieć, że wciąż żyjesz.
    – Miło, że się wciąż martwisz mruknęła.
    – A jak tam u mojego ulubionego zięcia? - zagadał wesoło Edmund, żeby złagodzić napiętą atmosferę.
    – Och, nie rozwiodłaś się jeszcze z tym nieudacznikiem? spytała Vanessa z nieukrywanym żalem. Wciąż jesteś młoda, ktoś...
    – Nie i nie planuje pani Weasley poczuła, że zaczyna ją boleć głowa. Przyszłam wam powiedzieć, że Alex wróciła do kraju.
    - To była za granicą?
    Edmund położył dłoń na ramieniu córki by powstrzymać ją przed wybuchem.
    – Tak, a teraz wróciła z waszą nowonarodzoną wnuczką.
    Pan Blue niemal podskoczył ze zdziwienia, a jego żona poczerwieniała na twarzy.
    – Następna! Nie sądziłam, że ta gówniara jest taka puszczalska...
    – Nie mów tak o Alex! Amanda bardzo rzadko podnosiła głos, ostatni raz, gdy krzyknęła na matkę, miał miejsce w dzień, gdy bardzo dosadnie odmówiła zaręczyn Oscara Swana.
    – Uspokójcie się poprosiła głowa rodziny. Jak się czuje Alex i dziecko?
    – Roxanne dobrze, z Alex gorzej.
    – Jakiś Francuz jest ojcem?
    – Z Francuzem? Ożywiła się Vanessa. Dzięki Merlinowi, chociaż tyle...
    – Nie Amanda prawie płonęła. George Weasley jest ojcem!
    Pani Blue wyglądała jakby ktoś ją speteyfikował. Kilka razy otwierała i zamykała usta, ale nie potrafiła poradzić sobie z wewnętrznym bólem i tym, że kolejny Weasley wparował z buciorami do jej rodziny.
*
21 grudnia 2008, przedmieścia Londynu

    – Tylko bądź miły dla Alex ostrzegł go Fred, gdy zbierał się do wyjścia ze sklepu i miał teleportować się na przedmieścia.
    – Postaram się... Nie śmierdzę bardzo produktami? Trochę mogłoby się to nie spodobać Roxanne...
    – Nie, jest ok. Powodzenia. To chyba jeden z najważniejszych dni w życiu każdego ojca.
    George uśmiechnął się do brata i teleportował w jedną z ciemniejszych uliczek. Resztę drogi pod wskazany adres przeszedł na nogach. Kamienica w której mieszkała teraz kobieta, wyglądała bardzo obskurnie. Wszedł po schodach na ostanie, trzecie piętro i zastukał.
    – Kto tam? spytała Alex.
    – George.
    Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła go do środka. Małe mieszkanie było urządzone skromnie, ale czysto.
    – Dziękuje, że się zgodziłaś...
    – Nie dla ciebie przerwała mu. Tylko dlatego, że twojej mamie na tym zależało.
    Podeszła do łóżeczka i wyjęła niemowlę. George poczuł, że coś ściska go w klatce piersiowej.
    – Teraz wierzysz, że jest twoja? spytała z przekąsem Alex.
    Nie odpowiedział, ale niepewnie podszedł i wyciągnął ręce po dziecko. Przytuliła je mocniej.
    – Nie upuszczę jej obiecał. Ani nie porwę.
    Z niezadowoloną miną oddała mu córkę. Przytulił ją do siebie i już nie krył wzruszenia. Alex cicho prychnęła, a następnie uśmiechnęła się wrednie, gdy dziecko zaczęło płakać.
    – Jesteś pierwszą osobą, która jej nie spasowała poinformowała z zadowoleniem.
    – Może mieć moje nazwisko?
    – Nie ma takiej opcji.
    – To dwa nazwiska?
    – Przestań się mieszać w moje decyzje.
    – Nie moja wina, że są głupie... Dobra, już nie mówię, zrobisz jak chcesz... Pieniądze...
    – Zapomnij.
    – Przestań być tak uparta.
    – A ty zgrywać wielkiego, szlachetnego bohatera.
    – Myślałem, że się jakoś dogadamy.
    – A ja jestem pewna, że to nigdy nie nastąpi.
    Roxanne przestała płakać i patrzyła teraz na swoich rodziców z wyraźnym zainteresowaniem. Chyba od początku przeczuwała, ze jej rodzina nie będzie do końca normalna.


Dodawanie rozdziałów raz w tygodniu jest dosyć trudne ;) Ale dałyśmy radę :P W kolejną sobotę rozdział 9, a potem wracamy do dwutygodniowego dodawania postów :D

1 komentarz:

  1. To zaczynam rozumieć tę pogmatwaną sytuację u George'a i córki... Zaskoczyła mnie za to bardzo reakcja dziadków Roxy, co to w ogóle bylo?!
    A i ogolnie cieszy niezmiernie tempo dodawwnia :D
    Ps. U mnie tez nowa notka, serdecznie zapraszam :)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń