Weasleyowie i Potterowie stanęli na dworcu w Londynie. Śnieg sypał mocno przez całą drogę, więc pracownicy kolei musieli uwijać się z odśnieżaniem torów, a i tak większość połączeń zawieszono. Rozgardiasz był tak duży, że nikt nie zwracał uwagi na dzieci, które pojawiały się nagle przy barierce między peronami dziewiątym i dziesiątym. Na płycie czekali zmarznięci Fred, Harry i Ron.
– Jedziemy
od razu do Nory? –
spytał James, gdy Harry zabierał kufer Lily.
– My tak, ponieważ wasza
matka pomaga babci. Jedzie też Ron i zabiera ze sobą Roxy.
– Super – ucieszyła się
Weasleyówna.
– George
jest dziś w pracy do wieczora, tak samo twoja matka, ale wpadnie na kolację – dodał Fred. – My na
razie jedziemy do domu, mama już wróciła, ale jest trochę chora, więc babcia
nie chciała dodawać jej przedświątecznego stresu.
– Co
jej jest? – spytał podejrzliwie Kevin. – Czemu wcześniej nie powiedziałeś, że
wróciła?
– I czemu babcia Vanessa
nie chce nas widzieć? –
dodał Derek.
– A przeszkadza ci to? – Fred był już lekko
poddenerwowany dociekliwością dzieci. –
W domu wam wszystko wyjaśnię, chodźcie do auta, bo zamarzam.
Dygocąc z zimna, udali
się do odpowiednich samochodów. Harry i Ron pojechali do Nory, a Fred do Doliny
Godryka. Amanda leżała na kanapie już trochę poirytowana tą ciągłą
bezczynnością. Nagle drzwi się otworzyły i wleciał uradowany Dogi, którego
zwykle nie wpuszczano do domu z racji szkód, jakie mógł wyrządzić, a za nim
Kevin, Derek i Jen. Na końcu wszedł Fred, lewitując bagaże. Dogi położył
przednie łapy na klatce piersiowej Amandy, nie pozwalając jej podnieść się z
kanapy i zaczął lizać jej twarz.
– Widzisz,
nawet pies wie, co dla ciebie dobre –
zaśmiał się Fred.
Dzieci podeszły do matki
i po kolei ucałowali ją w oba policzki.
– Więc
o co chodzi z tą chorobą? – spytał Kevin, siadając na oparciu kanapy. Jen
rozłożyła się na dywanie i zaczęła głaskać psa, a Derek zajął bujany fotel.
– Miałam niegroźny wypadek
podczas akcji – powiedziała wymijająco Amanda.
– Na
tej w Wielkiej Brytanii?
Kobieta westchnęła.
– Oficjalnie cały czas była
w Rumunii i tej wersji macie się trzymać. Ale tak, zaatakowano mnie jak
wróciłam do kraju.
Kevin z Derekiem
wymienili spojrzenia.
– To ma coś wspólnego z
atakiem na Malfoya, Śmierciożercami w Hogsmeade i zabraniem ze szkoły Blondi i
Scora?
– Myślę, że to, co wiecie
już wam wystarczy –
powiedział Fred tonem nieprzyjmującym sprzeciwu. – Wasza matka ma powody, żeby
was we wszystko nie wtajemniczać –
postawił na stole tacę z herbatą i ciasteczkami.
– Dobrze was widzieć –
Amanda przytuliła Kevina, który był najbliżej. – Dogi dziś może spać w domu,
nie mam serca wyrzucać go na ten mróz.
*
Reszta hogwarckiej
ferajny wpadła z impetem do Nory. W całym domu pachniało już najróżniejszymi
potrawami i wypiekami. W holu czekał na nich dziadek Artur. Roxanne pierwsza
rzuciła się, żeby go wyściskać.
– No nareszcie. Chodźcie do
kuchni, Bill i Fleur już tam są.
W salonie siedział też Louis,
starszy kuzyn, który był na ostatnim roku w Beauxbatons.
– Cześć Lui – James wyciągnął dłoń do
blondyna. –
Domi też przyjechała?
– Ma teraz nowego
chłopaka, znanego modela i wyjechała z nim na Teneryfę.
– O Merlinie, ta to ma
życie.
Usiedli razem w salonie,
żeby porozmawiać. Hugo i Roxy rozłożyli się na dywanie i wyciągnęli szachy, a
Rose poszła pomóc babci, mamie i ciotce w kuchni. Albus postanowił poczytać
komiks. Najmniej ze wszystko lubił rodzinne święta.
Po dwóch godzinach z
kominka wyskoczyła Jen, a później jej bracia. Żeby uniknąć standardowych pytań
o szkołę, od razu poszli na górę. Nora zmieniła się od ostatniej wojny. Była
teraz dużo większa i odremontowana. Młodzi ukryli się na balkonie w starym
pokoju Freda i Georga, gdzie mogli zapalić.
–Co
tam się dzieje w Hogwarcie? – spytał Louis. – Chodzą
plotki o Śmierciożercach...
– Dużo cię omija – odparł James. – Ostatnio mieliśmy bitwę w Hogsmeade.
Obezwładniłem jednego.
– Co ty pierdolisz?
– A to wszystko ma jakiś
związek z Malfoyami.
– Widziałem ostatnio
zdjęcia Sabriny Malfoy w gazecie. Całkiem ładniutka się zrobiła.
Wszyscy oprócz Dereka się
zaśmiali. Młody jako jedyny nie przyjmował do wiadomości, że Blondi może komuś
się podobać. Zawsze była tylko przyjaciółką od zadań domowych, przeciwniczką w
quidditchu i towarzystwem na nudnych przyjęciach. Gdy zastanawiał się nad tą
kwestią, do pokoju wszedł Hugo. Chłopcy podskoczyli jak na komendę i zmierzyli
młodszego kuzyna wrogim spojrzeniem.
-Myślałem, że to matka –
burknął James.
– Lepiej się ewakuujcie, bo
babcia was szuka.
Chłopaki powyrzucali
papierosy, a Louis rzucił zaklęcie, żeby nie było od nich czuć, że palili. Niezbyt
zadowoleni zeszli do kuchni.
George i Charlie
dołączyli jako ostatni. Pojawienie się najrzadziej widywanego wujka,
spowodowało niemałe zamieszanie. Dzieciaki, mimo starszego już wieku, chciały
dowiedzieć się, co ciekawego dzieje się w smoczym rezerwacie.
– Mogę przyjechać w
wakacje? – zapytał zafascynowany James.
– Po moim trupie - oburzyła
się Ginny.
– Będę już dorosły, więc
nie możesz mi zabronić.
– Dorosły nie znaczy
samodzielny. Jak skończysz szkolę i zaczniesz sam na siebie zarabiać to droga
wolna.
Potter wyglądał na
obrażonego. George pocieszająco klepnął go w ramię.
– A jeżeli rzucę szkołę? Wujek
Fred i wujek George...
– Ani mi się waż! – zdenerwowała się jego matka.
Atmosfera zaczęła się
robić napięta, więc Artur zaproponował, że do kolacji dadzą kobietom spokój i
posiedzą w pokoju na górze. Chciał porozmawiać z resztą mężczyzn o ostatnich
wydarzeniach. Wyjął z szafki rum porzeczkowy. Harry, Ron, Bill, Charlie, Fred,
George i Ted chętnie przystali na propozycję kilku kieliszków trunku. Zamknęli
się w starym pokoju Rona, który dzięki talentowi Hermiony był teraz dużo
większy i zmienił kolor z wściekle pomarańczowego na błękitny (najmłodszy z
Weasleyów chodził obrażony ponad miesiąc za zniewagę barw ulubionej drużyny,
ale w końcu odpuścił). Mężczyźni dla bezpieczeństwa wyciszyli pomieszczenie.
– Coś się zmieniło? –
Bill zwrócił się do Harrego.
– Malfoyowie są
bezpieczni, ale Prorok nadal węszy i pojawiają się niestety nowe teorie.
– Jesteś pewien, że Malfoy
nie ma nic wspólnego z tymi atakami? – Charlie
nie wyglądał na przekonanego.
– Absolutnie. Ale jednak
cała sytuacja wymyka się spod kontroli. I to mnie martwi najbardziej.
– Ale po co mu dzieciaki? –
spytał George.
– To najlepsza karta
przetargowa dla śmierciożerców. Pamiętacie, co zrobili z Astorią? Malfoy wciąż
żyje zemstą, a panuje nad sobą tylko dlatego, że ma rodzinę. Gdyby coś stało
się Sabrinie i Scorpiusowi na pewno zrobiłby coś głupiego, a wtedy bylibyśmy w
niezłych kłopotach. Najgorzej, że jego córka zaczęła się spotykać z synem Swana
i podejrzewamy, że to może być jakiś podstęp. Dlatego ustaliliśmy, że do świąt
zostaną w domu, a potem wprowadzimy ochronę do Hogwartu, żeby mieć wszystkich
na oku.
– Biedna jest ta dziewczyna
– stwierdził Ted. – Od zawsze zero prywatności, nie może się bawić
jak inne dzieciaki, bo dziennikarze za nią łażą, ojciec jest przewrażliwiony.
No paranoja.
–Ale nie ma innego
wyjścia. Jest ciągle narażona na niebezpieczeństwo. śmierciożercy mszczą się na
jej ojcu za zdradę.
– Ma teraz w życiu pod
górkę, jak ty kiedyś – zauważył Fred. – Też cię pilnowali w szkole.
–Dlatego ją rozumiem i
liczę na to, że jak będzie gotowa i wszystko jej wytłumaczymy, to to nie będzie
mieć pretensji.
Ktoś zapukał do drzwi
pokoju. Artur machnął różdżką, by je otworzyć. W progu stała Lily.
– Babcia kazała wam zejść
na dół, przygotowała placek – poinformowała
mężczyzn, którzy raczyli się rumem i dobrze im było w swoim towarzystwie.
W salonie były wszystkie
kobiety. Młodzież zaszyła się w którejś z sypialni. Została tylko Jen, której
nikt w nic nie wtajemniczał. Hermiona rozmawiała z Alex na temat eliksirów
uzdrawiających, Amanda z Ginny o rozgrywkach quidditcha, a Fleur pomagała Molly
kroić ciasto.
– Ron! – krzyknęła oburzona Hermiona, gdy mężczyzna
sięgnął po największy kawałek placka. – Najgorsze jest to, że Hugon jest taki sam.
– Amanda skarbie, zostaw,
ja to zrobię – powiedziała
Molly, gdy jej synowa zbierała talerze ze stołu.
– Naprawdę mogę posprzątać,
czuję się świetnie.
– Miałaś się oszczędzać,
tak powiedziała Alex.
– Sprzątanie jej nie zabije
– zapewniła
uzdrowicielka. – A
myślę, że nawet dobrze zrobi.
– Po nowym roku jadę na
kolejną misję.
Fred i Molly spojrzeli na
Harrego wzrokiem, który mówił jasno, że jeśli gdzieś ją wyśle, to będzie miał
problemy.
– Mam dla ciebie świetną
misję –
powiedział szybko Potter. –
Ktoś musi nauczyć Goldenmayera jak się używa różdżki.
– Bardzo zabawne. Mniej
stresujące i bardziej bezpieczne są walki ze śmierciożercami.
– Dlatego dobrze mieć w
oddziale osoby, które nie boją się wyzwań – Harry poklepał po ramieniu swoją najlepszą
aurorkę.
– Jakim cudem on w ogóle
przeszedł szkolenie? –
spytała Hermiona, podejrzliwie spoglądając na swojego męża.
– To nie moja robota – oburzył się Ron. –
Był w moim oddziale
trzy tygodnie i więcej nie byłem w stanie z nim wytrzymać, ale zarząd uznał, że
mamy za mało aurorów, więc przenieśli go do Roberta i Gwendolyn.
*
Chłopcy zeszli do salonu.
– Chuchnij – przywitała od razu Hugona
jego matka.
– Naprawdę myślisz, że
gdybym miał korzystać z jakiś używek, robiłbym to pod twoim nosem? – spytał z
oburzeniem, ale dla świętego spokoju wykonał polecenie Hermiony.
– Papierosy czy alkohol?
– Skąd te podejrzenia?
– Masz miętowy oddech, a
zmusić ciebie do umycia zębów po posiłku graniczy z cudem, więc musi być inny
powód.
– Jestem wnukiem mugolskich
dentystów, dbam o zęby.
– Ted, wynajmiesz mi klub
trzydziestego pierwszego? –
spytał Derek, by odwrócić uwagę wszystkich od kuzyna, który zaczął się
pogrążać.
– Po co?
–-Sylwester i moje
urodziny.
Ted spojrzał na Harrego.
– Wybacz Młody, ale po
ostatniej wpadce na wakacjach zrezygnowałem z kinderbali.
– I tak bym się na to nie
zgodziła – powiedziała Amanda. – Uczcimy twoje urodziny w domu.
Mina Dereka sugerowała,
że na pewno nie ma zamiaru spędzać tego dnia z rodzicami, ugryzł się jednak w
język, bo wiedział, że za chwile wszystkie ciotki go zaatakują i już Teda nie
przekona.
– I tak prawdopodobnie
zrobię imprezę otwartą, bo trzydziesty pierwszy to najlepszy wieczór na
zarobek, więc musisz znaleźć inną miejscówkę – Lupin poklepał Weasleya po
ramieniu.
– To może w tej starej
chacie Jen? –
zaproponował James. – Musi nam ją tylko ktoś ogrzać zaklęciem, żebyśmy nie
pomarzli, a tak to dobra alternatywa.
– W tym wam mogę pomóc, nie
ma problemu – stwierdził Ted. – Tylko mnie nie wsypcie potem.
– Spoko szwagier, najwyżej
ja się tym zajmę –
Louis wyszczerzył zęby do chłopaka siostry. – Ale na imprezę idę do ciebie, pijana
dzieciarnia mnie nie satysfakcjonuje.
– Co tam knujecie? – pojawiła się Ginny, ręce
oparła o biodra i wyglądała identycznie jak babcia Molly.
– Czemu zwykłą rozmowę od
razu podejrzewacie o spisek? –
spytał niewinnie James.
– Bo was znam. Idźcie po
ciasto do kuchni.
Chłopcy powstawali z
miejsc szczęśliwi, że mają już pomysł na imprezę. Jedynym problemem zostało
ściągnięcie na nią Malfoyów.
*
Wieczorem rodzice
wygonili dzieciaki na górę, żeby się przebrały do rodzinnej kolacji. Chłopaki
zajęli stary pokój bliźniaków, a dziewczyny sypialnie Ginny, wciąż pełną
plakatów Harpii. Na jednym z nich młoda jeszcze Ginnevra, ubrana w barwy swojego
klubu, strzelała bramkę.
-– Uwielbiam ten pokój –
stwierdziła Roxanne, pomagając Rose zasunąć
zamek w jej wściekle pomarańczowej sukience z frędzlami.
– Wyglądasz jak
pomarańcza...
– Świetnie, odzwierciedla
to mnie i ducha świąt.
– Jesteś stuknięta.
Roxanne przywiozła ze
sobą sukienkę z balu i postanowiła, że zaskoczy wszystkich ubierając ją na
kolacje. Lily postawiła na krótką, różową sukienkę z mocno odkrytymi plecami
(całkowicie niepasującą do jej wieku), a Jen na jedną z lepszych kreacji od babki
Vanessy. Do pokoju zajrzała Victorie. Ona jedyna mogła wyjść nawet w worku na
śmieci, a i tak wyglądałaby pięknie. Zdecydowała się jednak na prostą liliową
szatę i przyćmiła wszystkie kuzynki razem wzięte.
– Lily skarbie, może
założysz do tego sweterek? – zaniepokoiła
się. – Pożyczę
ci mój jeżeli chcesz.
– Nie jest mi zimno.
– Nie o to chodzi. Myślę,
że twoja sukienka nie pasuje na taką okazję i babcia wolałaby, żebyś zakryła
plecy.
Obok Victorii stanął
James w czarnej, prostej szacie, a zaraz potem standardowo zmaterializował się
Kevin w ciemnych spodniach, szarej koszuli i bordowej marynarce.
– Wszyscy wyglądamy jak
idioci –
stwierdził. –
Al chyba znowu ma przez to depresję.
– Tak wypada – zaprotestowała najstarsza z nich. – Poza tym nic nam się nie
stanie, jeżeli zrobimy dziadkom i rodzicom przyjemność. Jim, wołaj resztę,
wszystko na dole gotowe.
Machnęła jeszcze różdżką,
przywołując czarny sweter, który podała Lily. Potterówna z niezadowoloną miną
założyła go na siebie. Po chwili z góry zbiegł Derek, za nim Hugo. Na końcu dołączyli
też Louis i Albus. Całą bandą zeszli do salonu. Stół był już nakryty, a dorośli
zajmowali miejsca. Widok Roxanne w sukience wzruszył Alex i Georga, chociaż
mężczyzna starał się tego nie okazywać.
– Młody, popraw kołnierz – skarciła Amanda syna.
Hermina starała się nie
krzywić, widząc kolejną spektakularną kreacje swojej córki. Wiedziała, że nic w
świecie nie przekona upartej Rose do zmiany zdania. Uczepiła się więc Hugona i
brzydkiego krawata, który zabrał Ronowi.
– I właśnie dlatego
nienawidzę takich imprez - mruknął Albus, jak zwykle ubrany cały na czarno i
przekonany, że świat to najbardziej upierdliwe miejsce.
*
Przy stole było głośno.
Domownicy rozmawiali ze swoimi sąsiadami, ale niektórzy woleli krzyczeć do osób
znajdujących się dalej. Jedynie Albus ograniczał się do zdawkowych odpowiedzi,
licząc na to, że rodzina da mu w końcu spokój. Roxanne starała się go
notorycznie zaczepiać, a Rose jej w tym wtórowała. Od dawna starała się
wyleczyć kuzyna z jego domniemanej fobii społecznej.
– Ciekawe kiedy Blondi i
jej głupi braciszek wrócą do szkoły –
zaczął zastanawiać się na głos Hugo.
– Oby nie prędko –
skomentowała jego siostra. – Bez tej tlenionej łajzy żyje mi się lepiej...
– Rose! – oburzyła się Hermina.
– A ja czasem mam
wrażenie, że zaczepiacie się, bo się sobie podobacie – Albus postanowił zemścić się na kuzynce za
zaczepki.
-– Odszczekaj to!
Kilka osób się zaśmiało,
a mina Rose świadczyła o tym, że nikt wcześniej tak bardzo jej nie obraził.
Harry, by odsunąć temat od dzieci Dracona, zagadał młodzież o rozgrywki quidditcha.
Najwięcej do powiedzenia miał na ten temat zawsze James, ale nie chciał
odpowiadać na pytania ojca. Ożywił się jednak Derek, wygłaszając długą przemowę
na temat tego, co jeszcze muszą zrobić by w tym roku wreszcie wygrać puchar.
– Ewentualnie możecie zmienić ścigającego –
podpowiedział
złośliwie Ted.
– Mówi to facet, który nie
potrafi w ogóle utrzymać się na miotle – odpyskował
Młody.
– Uspokójcie się – poprosiła Molly Wesley, chociaż wiedziała, że
w tej rodzinie to niemożliwe.
Chwilę później zapłakana
Lily wstała od stołu, gdy James wyśmiał jej związek ze starszym Puchonem i
zaznaczył, że wszyscy w szkole mają z tego ubaw. Ginny poszła porozmawiać z
córką, a zdenerwowany Harry zaczął wygłaszać reprymendę starszemu synowi.
– Dajcie spokój, to upierdliwa tradycja w tej
rodzinie, że w święta ktoś musi płakać –
rzucił lekceważąco
Albus. - Rok temu to była Lucy, dwa lata temu chyba Rose, jeszcze wcześniej
ciotka Andrea...
– A z pięć lat temu Młody – wciął się złośliwie
Kevin.
Derek rzucił w brata
cukierkiem. Hugo wciąż sugerował siostrze tajną miłość do Scorpiusa i Rose była
bliska wybuchu. A Hermiona jeszcze bliższa, widząc zachowanie swoich dzieci.
– Ron, na gacie Merlina, może zrobiłbyś z tym
coś?
George i Bill spojrzeli
na siebie sugestywnie. Najstarszy z dzieci Molly i Artura poszedł do barku i
przyniósł kolejną butelkę rumu. W pierwszej kolejności polał Hermionie, która
wyglądała na zaskoczoną, a następnie Ginny, bo właśnie wróciła z wciąż
niezadowoloną Lily. Poczęstował jeszcze swoją żonę i Amandę.
– Alex?
– Dzięki, nie piję alkoholu
–
odpowiedziała rozbawiona.
Następnie trunek trafił
do wszystkich pełnoletnich mężczyzn w domu, a także odrobina dla Jamesa i
Kevina, którzy byli obrażeni, że Louis może pić, a oni nie. Dziadek Artur
zaczął śpiewać kolędę i napięta sytuacja trochę się uspokoiła.
– Jak zawsze –
westchnął cicho Albus. – A
chociaż raz mogłoby wydarzyć się coś niezwykłego.
*
Święta w Dworze Malfoyów
nie należały do udanych. Kolacje zjedli w ciszy, w bardzo kameralnym gronie.
Przeważnie Draco organizował wielkie przyjęcia albo zabierał rodzinę do innych arystokratów.
Jednak w tym roku, ze względu na swój stan zdrowia i wciąż strach o dzieci,
postanowił, że zaprosi jedynie swoją matkę. Obecność babki nie ucieszyła
Sabriny, a Scorpiusowi była obojętna. Co prawda był zdecydowanie bardziej
kochanym wnukiem, ale nie zależało mu specjalnie na względach Narcyzy. Za to
Sabrina była ciągle besztana i strofowana. Nie miała humoru, dodatkowo wciąż
była obrażona na ojca, więc wcześnie poszła spać.
Poranek świąteczny był
bardzo jasny. Głównie ze względu na ilość śniegu, która pojawiła się w nocy w
wiosce. W ogromnym łóżku Sabriny znajdował się stos prezentów. Nie miała jednak
ochoty ich rozpakowywać. Ubrała ciepły szlafrok i wyszła na balkon, który
połączony był z balkonem jej brata. Zastukała w okno Scorpiusa, by go obudzić.
Podniósł się wkurzony, ale jego mina zmieniła się, gdy zobaczył paczki.
– Pieprzony materialista –
mruknęła Sabrina, widząc z jakim zapałem jej
brat zabiera się za otwieranie pierwszego prezentu.
*
Po kolacji w Norze Alex i
Roxanne wróciły do swojego mieszkania. Ruda obudziła się wcześniej. W jej
pokoiku również znajdował się stos prezentów od przyjaciół i rodziny.
Postanowiła, że za nim weźmie się za odpakowywanie, porozmawia jeszcze z mamą.
Alex krzątała się po kuchni, robiąc śniadanie. Miała jeszcze kilka godzin przed
rozpoczęciem pracy i była w całkiem dobrym humorze.
– Dlaczego nie śpisz Roxy?
Są święta, nie musisz się tak wcześnie zrywać.
– Są święta, więc chciałam
spędzić z tobą trochę czasu, zanim pójdziesz do pracy, a ja wyląduję u Georga i
jego Wiedźmy.
– Dziewczyna twojego taty
zrobiła na mnie dobre wrażenie. Poza tym proszę cię o to, żebyś była dla niej
miła i nie robiła przykrości ani jej, ani Gerogowi.
Postawiła przed swoją
córka talerz z jajecznicą i kubek z herbatą. Roxanne nic nie odpowiedziała, bo
wolała nie obiecywać czegoś, czego nie będzie w stanie spełnić.
*
George chodził podenerwowany.
Madeleine, kobieta o wyjątkowo pogodnym charakterze, starała się go pocieszać.
Spotykali się jeszcze przed tym, gdy na świecie pojawiła się Roxanne, ale nie
było między nimi nic więcej. Kobieta uznała, że musieli dorosnąć, żeby relacja,
dawniej opierana na przygodnym seksie, zaowocowała w coś więcej.
– Hej, ucho do góry, będzie
na pewno przyjemnie.
Teleportowała się do
Weasleya dosyć wcześnie, by przygotować obiad. Znała z opowieści jego trudną
relację z córką, więc chciała się postarać, by zdobyć przychylność nastolatki.
Roxanne pojawiła się w Dolinie Godryka o drugiej po południu. Tym razem nie
starała się by dobrze wyglądać, chociaż Alex prosiła ją o to.
– Super, że już jesteś - powiedział jej ojciec z jeszcze większym
zapałem niż zazwyczaj. Ruda spojrzała na niego krzywo. – Podobał Ci się prezent?
– Jeszcze nie otwierałam
prezentów.
– Pewnie znowu będzie ok –
stwierdził,
wiedząc, że na lepszą pochwałę od córki nie może liczyć. – Maddie jest w kuchni. Chodź, chce was wreszcie
sobie przedstawić.
Roxanne naprawdę starała
się nie krzywić i wyglądać w miarę przyjaźnie, ale niekoniecznie jej to szło.
Kobieta, wciąż ubrana w kucharski fartuch, wydała się jej całkiem ładna, na oko
trochę młodsza od Georga. Uśmiechnęła się radośnie.
– Miło cię poznać Roxy –
przywitała się z entuzjazmem.
– Roxanne - poprawiła ją
automatycznie, zanim zdążyła się ugryźć w język.
– Przepraszam Roxanne. Ja
jestem Madeleine, ale możesz mi mówić Maddie.
– Mhm, proszę pani...
Weasley starał się nie
tracić nadziei, że coś z tego spotkania wyjdzie. Usiedli przy stole w kuchni, a
Maddie przywołała zaklęciem potrawy. Postawiła na pieczeń z rodzinnego
przepisu.
– Rodzina Maddie jest
właścicielem jednej z największych magicznych szklarni w Brytanii, więc
zaopatrzyła mnie w dużą ilość ziół.
– Myślę, że Młody z Jimem
byliby zainteresowani dużą ilością ziół –
palnęła Roxy, co wyraźnie rozbawiło dorosłych.
– Niestety na takie zioła
nie mamy pozwolenia od Ministerstwa.
Roxanne niespecjalnie
podobało się, że George wpatruje się w swoją dziewczynę, śmieje się z jej
żartów i ogólnie poświęca jej więcej uwagi niż rodzonej córce. Na dodatek
Maddie za nic nie chciała dać się wyprowadzić z równowagi, każdą zaczepkę
obracając w żart. W końcu Roxanne w ogóle przestała się odzywać. Po półtorej
godziny kobieta uznała, że będzie się zbierać, bo miała jeszcze odwiedzić jakąś
swoją ciotkę. Rzuciła tylko zaklęcie sprzątające i pocałowała Georga na
pożegnanie. Roxanne mocno się skrzywiła.
– Miło cię było poznać, mam
nadzieję, że spędzimy jeszcze trochę czasu jutro – uścisnęła ją, ale nie doczekała się
odpowiedzi.
Weasley odprowadził
ukochaną do drzwi i w dobrym humorze wrócił do córki.
– Wiedziałem, że się
polubicie.
– Polubicie? – zdziwiła się. – Jest nudna, ciągle się szczerzy, próbuje
zachowywać się jak nastolatka i mdli mnie jak na was patrzę.
Ta opinia mocno uraziła
Georga. Chociaż starał się zawsze być miły dla dzieciaków, teraz puściły mu
nerwy.
– Nie sądziłem, że jesteś
tak rozpuszczona i pyskata. Nie masz prawa tak mówić, Madeleine bardzo się dla
ciebie starała, a ty nie potrafisz nawet odrobiny wdzięczności okazać.
Teraz to Roxanne poczuła
się dotknięta.
– To po co zapraszasz mnie
do swojej nowej rodziny? Możecie sobie zrobić nowe, lepsze dziecko!
Odwróciła się napięcie,
chwyciła proszek fiuu i zniknęła w kominku. George opadł na kanapę, wściekły na
Roxanne i na samego siebie.
*
Harry siedział w
gabinecie Draco, przed nimi leżał mały naszyjnik – prezent od Marcusa dla Sabriny, który Malfoy
skonfiskował córce zanim się obudziła.
– Myślisz, że może być
zaczarowany? –
spytał blondyn.
– Tak sądzę, powinniśmy go
przebadać.
– Jestem wyrodnym ojcem?
– Nie, po prostu się
martwisz.
– Brina już się do mnie
nie odzywa, jakby się o tym dowiedziała to myślę, że nigdy by mi tego nie
wybaczyła.
– Jeżeli okaże się, że to
zwykły wisiorek, to będziemy się tym martwić. Ale jeżeli to podstęp, to jeszcze
ci podziękuje.
*
Alex otworzyła drzwi do
mieszkania, wpuszczając Dereka. Chłopak padł ofiarą swojego ojca i wujka,
którzy sprezentowali jemu i Kevinowi nowe fajerwerki. Nie ostrzegli jednak, że
zostały tak zaczarowane, by wywoływać wysypkę na tych, którzy postanowili je
odpalać bez wcześniejszego przeczytania instrukcji.
W mieszkaniu siedziała
Roxanne, a jej oczy były spuchnięte, co jawnie wskazywało na to, że płakała.
Mocno zaniepokoiło to jej matkę, bo Weasleyówna odkąd przestała być
niemowlakiem, nigdy nie płakała. Derek na chwilę zapomniał o swędzących
krostach, gdy przyglądał się młodszej kuzynce.
– Roxy, co się stało? –
spytał z
niespotykaną u siebie powagą w głosie.
– Nic – zarumieniła się. – A tobie?
– Ojciec i jego edukacyjne
wynalazki. Ciotka zgodziła się mi pomóc.
Alex podeszła do
największej półki w mieszkaniu, w której trzymała wszystkie medyczne eliksiry,
tabletki i maści. Wyjęła jedno pudełko i podała siostrzeńcowi.
– Stosuj raz dziennie na
zakażone miejsca i powinno za cztery, może pięć dni całkiem zniknąć.
Usiedli obok Roxanne,
która czuła się bardzo nieswojo. Dopiero po kilkunastu minutach nacisku,
zgodziła się opowiedzieć, co się stało u Georga. Tylko nie bardzo wiedziała jak
przedstawić sytuację ze swojego punktu widzenia.
– No wyrzuć to z
siebie – zachęcił Derek.
– Po prostu nie lubię tej
Maddie.
– Dlaczego?
Ruda wyglądała na coraz
bardziej zażenowaną.
– Bo kradnie mi ojca...
Alex spojrzała na córkę z
rozczuleniem, a Młody z zadowoleniem, że wreszcie przyznała się, że darzy
Georga jakimiś uczuciami.
– Powinnaś przeprosić
oboje – powiedziała Blue. – I porozmawiać szczerze z Georgiem. On bardzo
cię kocha.
– Ale to upokarzające – mruknęła.
– Mniej niż twoje dziecinne
zachowanie – zauważyła jej matka.
– No dobra, pójdę jutro...
albo pojutrze – czuła, że pali się ze
wstydu. – Upiekę dla nich ciasto, ok?
Derek poczochrał kuzynkę
po włosach.
*
Dwa dni później Roxanne
siedziała w salonie ojca. George wpatrywał się w nią z oczekiwaniem, ale nie
naciskał. Pierwszy raz w karierze rodzica miał przejść poważną rozmowę, więc i
tak nie wiedział jak się za to zabrać, a milczenie wydawało mu się idealnym
rozwiązaniem.
– Po prostu byłam zazdrosna
– wypaliła w
końcu Roxanne, a Georga na moment zatkało.
– Zazdrosna? O moją
dziewczynę?
– O ciebie – był w takim szoku, że
patrzył się na nią z otwartymi ustami. – Zawsze
miałam wrażenie, że masz lepszy kontakt z moimi kuzynami niż ze mną, a kiedy
zaczęłam myśleć, że między nami może być jakaś więź, to pojawiła się ta kobieta
i chyba nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że może być fajna.
George siadł koło córki
na kanapie i przytulił ją do siebie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł,
taką prawdziwą miłość, że mógłby dla drugiej osoby zrobić wszystko. Jednak
Roxanne, nieprzyzwyczajona do czułości, dość szybko wyplątała się z jego
uścisku. Była to jednak dla obojga ważna chwila.
– Twoją dziewczynę też
przeproszę, nie powinnam była jej tak traktować.
– Racja, nie powinnaś
nikogo tak traktować, ale bardziej martwi mnie twoje wytłumaczenie. Bo to ty
zawsze podchodziłaś do mnie z respektem, choć przyznaje, że łatwiej mi było być
dobrym wujkiem Georgiem, niż dobrym ojcem. Ale mam nadzieję, że wiesz, że
bardzo cię kocham i jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu?
– Przestań, bo się jeszcze
wzruszę – powiedziała z ironią.
Oboje się zaśmiali.
Gdy Maddie weszła do domu
Georga, zastała go grającego w eksplodującego durnia z Roxanne. Oboje byli już
umazani czarną mazią.
– Dołączysz? – spytała Gryfonka z przyjacielskim uśmiechem. –
Tata jest beznadziejny, wygrał tylko jeden
pojedynek.
George, którego nikt
wcześniej nie nazwał tatą, poczuł jak
robi mu się przyjemnie ciepło. Madeleine wyglądała na zaskoczoną, ale z ochotą
przyjęła propozycje wspólnej zabawy. Weasleyówna z cwanym uśmiechem zaczęła
tasować karty.
– Oszukujesz – prychnął George. – Myślisz, że nie
widziałem tego asa w rękawie? Stara sztuczka Jima, myślałem, że stać cię na coś
lepszego.
– Spoko, mam jeszcze kilka
sztuczek.
Madeleine podniosła przeznaczone
jej karty. Gra trwała dosłownie chwilę, zanim talie Georga i Roxanne wybuchły.
– Jak? – zdziwiła się ruda.
– Magia. To co, jeszcze
raz?
– Jasne.
Grali przez kolejną godzinę,
próbując stosować sztuczki i kantować, ale to kobieta była zwycięzcą i nie dało
się z tym kłócić. Machnięciem różdżki oczyściła wszystkich.
– Nauczysz mnie tego? –
poprosiła Roxanne. – Ogram wtedy w szkole
jednego głupka ze wszystkich sykli.
– Chętnie pokażę ci kilka
sztuczek, chociaż jestem przeciwniczką hazardu.
– A tak w ogóle... to chciałam przeprosić za święta..
– Daj spokój, było wesoło,
nie masz za co przepraszać.
Roxanne Weasley uznała,
że Madeleine Cooper nie jest wcale tak wielką wiedźmą i że może ją nawet
polubić.
Hejka! U naszych bohaterów zima i święta, a my odpoczywamy w pięknych górach :D Na szczęście udało nam się dodać kolejny rozdział, mamy nadzieję, że komuś umili czas :) Miłego tygodnia i do następnego :D
Jak optymistycznie! Święta przedstawiłaś tak jak zawsze wyobrażałam sobie święta w dużej rodzinie, głośno, dużo osób, kłótni i przekomarzanek :D
OdpowiedzUsuńNo i pojednanie George'a i Roxy, jak mi się to podoba! :D Apropos, u mnie nowa notka gdzie jeden z bliźniaków odgrywa większą rolę.. Serdecznie zapraszam ;)
https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
Witaj,
OdpowiedzUsuńz przyjemnością informuję, że zostałaś jednym z ulubieńców miesiąca w Magicznym Zbiorze! Serdecznie gratuluję!
W razie zmiany bannera/bloga, proszę o kontakt mailowy: noesmerhalda@gmail.com
Pozdrawiam :)
Saphira
MZ
ps. wybacz za spam