Rozdział 9


  

   Weasleyowie i Potterowie stanęli na dworcu w Londynie. Śnieg sypał mocno przez całą drogę, więc pracownicy kolei musieli uwijać się z odśnieżaniem torów, a i tak większość połączeń zawieszono. Rozgardiasz był tak duży, że nikt nie zwracał uwagi na dzieci, które pojawiały się nagle przy barierce między peronami dziewiątym i dziesiątym. Na płycie czekali zmarznięci Fred, Harry i Ron.
      Jedziemy od razu do Nory? spytał James, gdy Harry zabierał kufer Lily.
     – My tak, ponieważ wasza matka pomaga babci. Jedzie też Ron i zabiera ze sobą Roxy.
     – Super ucieszyła się Weasleyówna.
      George jest dziś w pracy do wieczora, tak samo twoja matka, ale wpadnie na kolację dodał Fred. – My na razie jedziemy do domu, mama już wróciła, ale jest trochę chora, więc babcia nie chciała dodawać jej przedświątecznego stresu.
      Co jej jest? – spytał podejrzliwie Kevin. – Czemu wcześniej nie powiedziałeś, że wróciła?
     – I czemu babcia Vanessa nie chce nas widzieć? dodał Derek.
     – A przeszkadza ci to? Fred był już lekko poddenerwowany dociekliwością dzieci. W domu wam wszystko wyjaśnię, chodźcie do auta, bo zamarzam.
     Dygocąc z zimna, udali się do odpowiednich samochodów. Harry i Ron pojechali do Nory, a Fred do Doliny Godryka. Amanda leżała na kanapie już trochę poirytowana tą ciągłą bezczynnością. Nagle drzwi się otworzyły i wleciał uradowany Dogi, którego zwykle nie wpuszczano do domu z racji szkód, jakie mógł wyrządzić, a za nim Kevin, Derek i Jen. Na końcu wszedł Fred, lewitując bagaże. Dogi położył przednie łapy na klatce piersiowej Amandy, nie pozwalając jej podnieść się z kanapy i zaczął lizać jej twarz.
      Widzisz, nawet pies wie, co dla ciebie dobre zaśmiał się Fred.
     Dzieci podeszły do matki i po kolei ucałowali ją w oba policzki.
      Więc o co chodzi z tą chorobą? – spytał Kevin, siadając na oparciu kanapy. Jen rozłożyła się na dywanie i zaczęła głaskać psa, a Derek zajął bujany fotel.
     – Miałam niegroźny wypadek podczas akcji – powiedziała wymijająco Amanda.
      Na tej w Wielkiej Brytanii?
      Kobieta westchnęła.
     – Oficjalnie cały czas była w Rumunii i tej wersji macie się trzymać. Ale tak, zaatakowano mnie jak wróciłam do kraju.
     Kevin z Derekiem wymienili spojrzenia.
     – To ma coś wspólnego z atakiem na Malfoya, Śmierciożercami w Hogsmeade i zabraniem ze szkoły Blondi i Scora?
     – Myślę, że to, co wiecie już wam wystarczy powiedział Fred tonem nieprzyjmującym sprzeciwu. – Wasza matka ma powody, żeby was we wszystko nie wtajemniczać postawił na stole tacę z herbatą i ciasteczkami.
     – Dobrze was widzieć – Amanda przytuliła Kevina, który był najbliżej. – Dogi dziś może spać w domu, nie mam serca wyrzucać go na ten mróz.
*
     Reszta hogwarckiej ferajny wpadła z impetem do Nory. W całym domu pachniało już najróżniejszymi potrawami i wypiekami. W holu czekał na nich dziadek Artur. Roxanne pierwsza rzuciła się, żeby go wyściskać.
     – No nareszcie. Chodźcie do kuchni, Bill i Fleur już tam są.
     W salonie siedział też Louis, starszy kuzyn, który był na ostatnim roku w Beauxbatons.
     – Cześć Lui James wyciągnął dłoń do blondyna. Domi też przyjechała?
     – Ma teraz nowego chłopaka, znanego modela i wyjechała z nim na Teneryfę.
     – O Merlinie, ta to ma życie.
     Usiedli razem w salonie, żeby porozmawiać. Hugo i Roxy rozłożyli się na dywanie i wyciągnęli szachy, a Rose poszła pomóc babci, mamie i ciotce w kuchni. Albus postanowił poczytać komiks. Najmniej ze wszystko lubił rodzinne święta.
     Po dwóch godzinach z kominka wyskoczyła Jen, a później jej bracia. Żeby uniknąć standardowych pytań o szkołę, od razu poszli na górę. Nora zmieniła się od ostatniej wojny. Była teraz dużo większa i odremontowana. Młodzi ukryli się na balkonie w starym pokoju Freda i Georga, gdzie mogli zapalić.
      Co tam się dzieje w Hogwarcie?   spytał Louis.  Chodzą plotki o Śmierciożercach...
     – Dużo cię omija odparł James.  Ostatnio mieliśmy bitwę w Hogsmeade. Obezwładniłem jednego.
     – Co ty pierdolisz?
     – A to wszystko ma jakiś związek z Malfoyami.
     – Widziałem ostatnio zdjęcia Sabriny Malfoy w gazecie. Całkiem ładniutka się zrobiła.
     Wszyscy oprócz Dereka się zaśmiali. Młody jako jedyny nie przyjmował do wiadomości, że Blondi może komuś się podobać. Zawsze była tylko przyjaciółką od zadań domowych, przeciwniczką w quidditchu i towarzystwem na nudnych przyjęciach. Gdy zastanawiał się nad tą kwestią, do pokoju wszedł Hugo. Chłopcy podskoczyli jak na komendę i zmierzyli młodszego kuzyna wrogim spojrzeniem.
     -Myślałem, że to matka – burknął James.
     – Lepiej się ewakuujcie, bo babcia was szuka.
     Chłopaki powyrzucali papierosy, a Louis rzucił zaklęcie, żeby nie było od nich czuć, że palili. Niezbyt zadowoleni zeszli do kuchni.
*

     George i Charlie dołączyli jako ostatni. Pojawienie się najrzadziej widywanego wujka, spowodowało niemałe zamieszanie. Dzieciaki, mimo starszego już wieku, chciały dowiedzieć się, co ciekawego dzieje się w smoczym rezerwacie.
     – Mogę przyjechać w wakacje?  zapytał zafascynowany James.
     – Po moim trupie - oburzyła się Ginny.
     – Będę już dorosły, więc nie możesz mi zabronić.
     – Dorosły nie znaczy samodzielny. Jak skończysz szkolę i zaczniesz sam na siebie zarabiać to droga wolna.
     Potter wyglądał na obrażonego. George pocieszająco klepnął go w ramię.
     – A jeżeli rzucę szkołę? Wujek Fred i wujek George...
     – Ani mi się waż!  zdenerwowała się jego matka.
     Atmosfera zaczęła się robić napięta, więc Artur zaproponował, że do kolacji dadzą kobietom spokój i posiedzą w pokoju na górze. Chciał porozmawiać z resztą mężczyzn o ostatnich wydarzeniach. Wyjął z szafki rum porzeczkowy. Harry, Ron, Bill, Charlie, Fred, George i Ted chętnie przystali na propozycję kilku kieliszków trunku. Zamknęli się w starym pokoju Rona, który dzięki talentowi Hermiony był teraz dużo większy i zmienił kolor z wściekle pomarańczowego na błękitny (najmłodszy z Weasleyów chodził obrażony ponad miesiąc za zniewagę barw ulubionej drużyny, ale w końcu odpuścił). Mężczyźni dla bezpieczeństwa wyciszyli pomieszczenie.
     – Coś się zmieniło?  Bill zwrócił się do Harrego.
     – Malfoyowie są bezpieczni, ale Prorok nadal węszy i pojawiają się niestety nowe teorie.
     – Jesteś pewien, że Malfoy nie ma nic wspólnego z tymi atakami? Charlie nie wyglądał na przekonanego.
     – Absolutnie. Ale jednak cała sytuacja wymyka się spod kontroli. I to mnie martwi najbardziej.
     – Ale po co mu dzieciaki? spytał George.
     – To najlepsza karta przetargowa dla śmierciożerców. Pamiętacie, co zrobili z Astorią? Malfoy wciąż żyje zemstą, a panuje nad sobą tylko dlatego, że ma rodzinę. Gdyby coś stało się Sabrinie i Scorpiusowi na pewno zrobiłby coś głupiego, a wtedy bylibyśmy w niezłych kłopotach. Najgorzej, że jego córka zaczęła się spotykać z synem Swana i podejrzewamy, że to może być jakiś podstęp. Dlatego ustaliliśmy, że do świąt zostaną w domu, a potem wprowadzimy ochronę do Hogwartu, żeby mieć wszystkich na oku.
     – Biedna jest ta dziewczyna  stwierdził Ted.  Od zawsze zero prywatności, nie może się bawić jak inne dzieciaki, bo dziennikarze za nią łażą, ojciec jest przewrażliwiony. No paranoja.
     –Ale nie ma innego wyjścia. Jest ciągle narażona na niebezpieczeństwo. śmierciożercy mszczą się na jej ojcu za zdradę.
     – Ma teraz w życiu pod górkę, jak ty kiedyś  zauważył Fred. Też cię pilnowali w szkole.
     –Dlatego ją rozumiem i liczę na to, że jak będzie gotowa i wszystko jej wytłumaczymy, to to nie będzie mieć pretensji.
     Ktoś zapukał do drzwi pokoju. Artur machnął różdżką, by je otworzyć. W progu stała Lily.
     – Babcia kazała wam zejść na dół, przygotowała placek poinformowała mężczyzn, którzy raczyli się rumem i dobrze im było w swoim towarzystwie.
     W salonie były wszystkie kobiety. Młodzież zaszyła się w którejś z sypialni. Została tylko Jen, której nikt w nic nie wtajemniczał. Hermiona rozmawiała z Alex na temat eliksirów uzdrawiających, Amanda z Ginny o rozgrywkach quidditcha, a Fleur pomagała Molly kroić ciasto.
     – Ron!  krzyknęła oburzona Hermiona, gdy mężczyzna sięgnął po największy kawałek placka.  Najgorsze jest to, że Hugon jest taki sam.
      – Amanda skarbie, zostaw, ja to zrobię powiedziała Molly, gdy jej synowa zbierała talerze ze stołu.
     – Naprawdę mogę posprzątać, czuję się świetnie.
     – Miałaś się oszczędzać, tak powiedziała Alex.
     – Sprzątanie jej nie zabije zapewniła uzdrowicielka. A myślę, że nawet dobrze zrobi.
      – Po nowym roku jadę na kolejną misję.
     Fred i Molly spojrzeli na Harrego wzrokiem, który mówił jasno, że jeśli gdzieś ją wyśle, to będzie miał problemy.
    – Mam dla ciebie świetną misję powiedział szybko Potter. Ktoś musi nauczyć Goldenmayera jak się używa różdżki.
     – Bardzo zabawne. Mniej stresujące i bardziej bezpieczne są walki ze śmierciożercami.
     – Dlatego dobrze mieć w oddziale osoby, które nie boją się wyzwań Harry poklepał po ramieniu swoją najlepszą aurorkę.
     – Jakim cudem on w ogóle przeszedł szkolenie? spytała Hermiona, podejrzliwie spoglądając na swojego męża.
     –  To nie moja robota oburzył się Ron. Był w moim oddziale trzy tygodnie i więcej nie byłem w stanie z nim wytrzymać, ale zarząd uznał, że mamy za mało aurorów, więc przenieśli go do Roberta i Gwendolyn.
*
     Chłopcy zeszli do salonu.
     – Chuchnij przywitała od razu Hugona jego matka.
     – Naprawdę myślisz, że gdybym miał korzystać z jakiś używek, robiłbym to pod twoim nosem? – spytał z oburzeniem, ale dla świętego spokoju wykonał polecenie Hermiony.
     – Papierosy czy alkohol?
     – Skąd te podejrzenia?
     – Masz miętowy oddech, a zmusić ciebie do umycia zębów po posiłku graniczy z cudem, więc musi być inny powód.
     – Jestem wnukiem mugolskich dentystów, dbam o zęby.
     – Ted, wynajmiesz mi klub trzydziestego pierwszego? spytał Derek, by odwrócić uwagę wszystkich od kuzyna, który zaczął się pogrążać.
     – Po co?
     –-Sylwester i moje urodziny.
     Ted spojrzał na Harrego.
     – Wybacz Młody, ale po ostatniej wpadce na wakacjach zrezygnowałem z kinderbali.
     – I tak bym się na to nie zgodziła – powiedziała Amanda. – Uczcimy twoje urodziny w domu.
     Mina Dereka sugerowała, że na pewno nie ma zamiaru spędzać tego dnia z rodzicami, ugryzł się jednak w język, bo wiedział, że za chwile wszystkie ciotki go zaatakują i już Teda nie przekona.
     – I tak prawdopodobnie zrobię imprezę otwartą, bo trzydziesty pierwszy to najlepszy wieczór na zarobek, więc musisz znaleźć inną miejscówkę – Lupin poklepał Weasleya po ramieniu.
     – To może w tej starej chacie Jen? zaproponował James. – Musi nam ją tylko ktoś ogrzać zaklęciem, żebyśmy nie pomarzli, a tak to dobra alternatywa.
     – W tym wam mogę pomóc, nie ma problemu – stwierdził Ted. – Tylko mnie nie wsypcie potem.
     – Spoko szwagier, najwyżej ja się tym zajmę Louis wyszczerzył zęby do chłopaka siostry. Ale na imprezę idę do ciebie, pijana dzieciarnia mnie nie satysfakcjonuje.
     – Co tam knujecie? pojawiła się Ginny, ręce oparła o biodra i wyglądała identycznie jak babcia Molly.
     – Czemu zwykłą rozmowę od razu podejrzewacie o spisek? spytał niewinnie James.
     – Bo was znam. Idźcie po ciasto do kuchni.
     Chłopcy powstawali z miejsc szczęśliwi, że mają już pomysł na imprezę. Jedynym problemem zostało ściągnięcie na nią Malfoyów.
*
     Wieczorem rodzice wygonili dzieciaki na górę, żeby się przebrały do rodzinnej kolacji. Chłopaki zajęli stary pokój bliźniaków, a dziewczyny sypialnie Ginny, wciąż pełną plakatów Harpii. Na jednym z nich młoda jeszcze Ginnevra, ubrana w barwy swojego klubu, strzelała bramkę.
     -Uwielbiam ten pokój  stwierdziła Roxanne, pomagając Rose zasunąć zamek w jej wściekle pomarańczowej sukience z frędzlami.
     – Wyglądasz jak pomarańcza...
     – Świetnie, odzwierciedla to mnie i ducha świąt.
     – Jesteś stuknięta.
     Roxanne przywiozła ze sobą sukienkę z balu i postanowiła, że zaskoczy wszystkich ubierając ją na kolacje. Lily postawiła na krótką, różową sukienkę z mocno odkrytymi plecami (całkowicie niepasującą do jej wieku), a Jen na jedną z lepszych kreacji od babki Vanessy. Do pokoju zajrzała Victorie. Ona jedyna mogła wyjść nawet w worku na śmieci, a i tak wyglądałaby pięknie. Zdecydowała się jednak na prostą liliową szatę i przyćmiła wszystkie kuzynki razem wzięte.
     – Lily skarbie, może założysz do tego sweterek? zaniepokoiła się. Pożyczę ci mój jeżeli chcesz.
     – Nie jest mi zimno.
     – Nie o to chodzi. Myślę, że twoja sukienka nie pasuje na taką okazję i babcia wolałaby, żebyś zakryła plecy.
     Obok Victorii stanął James w czarnej, prostej szacie, a zaraz potem standardowo zmaterializował się Kevin w ciemnych spodniach, szarej koszuli i bordowej marynarce.
     – Wszyscy wyglądamy jak idioci stwierdził. Al chyba znowu ma przez to depresję.
     – Tak wypada  zaprotestowała najstarsza z nich. Poza tym nic nam się nie stanie, jeżeli zrobimy dziadkom i rodzicom przyjemność. Jim, wołaj resztę, wszystko na dole gotowe.
      Machnęła jeszcze różdżką, przywołując czarny sweter, który podała Lily. Potterówna z niezadowoloną miną założyła go na siebie. Po chwili z góry zbiegł Derek, za nim Hugo. Na końcu dołączyli też Louis i Albus. Całą bandą zeszli do salonu. Stół był już nakryty, a dorośli zajmowali miejsca. Widok Roxanne w sukience wzruszył Alex i Georga, chociaż mężczyzna starał się tego nie okazywać.
     – Młody, popraw kołnierz skarciła Amanda syna.
     Hermina starała się nie krzywić, widząc kolejną spektakularną kreacje swojej córki. Wiedziała, że nic w świecie nie przekona upartej Rose do zmiany zdania. Uczepiła się więc Hugona i brzydkiego krawata, który zabrał Ronowi.
     – I właśnie dlatego nienawidzę takich imprez - mruknął Albus, jak zwykle ubrany cały na czarno i przekonany, że świat to najbardziej upierdliwe miejsce.
*
     Przy stole było głośno. Domownicy rozmawiali ze swoimi sąsiadami, ale niektórzy woleli krzyczeć do osób znajdujących się dalej. Jedynie Albus ograniczał się do zdawkowych odpowiedzi, licząc na to, że rodzina da mu w końcu spokój. Roxanne starała się go notorycznie zaczepiać, a Rose jej w tym wtórowała. Od dawna starała się wyleczyć kuzyna z jego domniemanej fobii społecznej.
     – Ciekawe kiedy Blondi i jej głupi braciszek wrócą do szkoły zaczął zastanawiać się na głos Hugo.
     – Oby nie prędko   skomentowała jego siostra.  Bez tej tlenionej łajzy żyje mi się lepiej...
     – Rose! oburzyła się Hermina.
     – A ja czasem mam wrażenie, że zaczepiacie się, bo się sobie podobacie  Albus postanowił zemścić się na kuzynce za zaczepki.
     -Odszczekaj to!
     Kilka osób się zaśmiało, a mina Rose świadczyła o tym, że nikt wcześniej tak bardzo jej nie obraził. Harry, by odsunąć temat od dzieci Dracona, zagadał młodzież o rozgrywki quidditcha. Najwięcej do powiedzenia miał na ten temat zawsze James, ale nie chciał odpowiadać na pytania ojca. Ożywił się jednak Derek, wygłaszając długą przemowę na temat tego, co jeszcze muszą zrobić by w tym roku wreszcie wygrać puchar.
     –  Ewentualnie możecie zmienić ścigającego podpowiedział złośliwie Ted.
     – Mówi to facet, który nie potrafi w ogóle utrzymać się na miotle odpyskował Młody.
     – Uspokójcie się   poprosiła Molly Wesley, chociaż wiedziała, że w tej rodzinie to niemożliwe.
     Chwilę później zapłakana Lily wstała od stołu, gdy James wyśmiał jej związek ze starszym Puchonem i zaznaczył, że wszyscy w szkole mają z tego ubaw. Ginny poszła porozmawiać z córką, a zdenerwowany Harry zaczął wygłaszać reprymendę starszemu synowi.
     –  Dajcie spokój, to upierdliwa tradycja w tej rodzinie, że  w święta ktoś musi płakać rzucił lekceważąco Albus. - Rok temu to była Lucy, dwa lata temu chyba Rose, jeszcze wcześniej ciotka Andrea...
     –  A z pięć lat temu Młody wciął się złośliwie Kevin.
     Derek rzucił w brata cukierkiem. Hugo wciąż sugerował siostrze tajną miłość do Scorpiusa i Rose była bliska wybuchu. A Hermiona jeszcze bliższa, widząc zachowanie swoich dzieci.
     –  Ron, na gacie Merlina, może zrobiłbyś z tym coś?
     George i Bill spojrzeli na siebie sugestywnie. Najstarszy z dzieci Molly i Artura poszedł do barku i przyniósł kolejną butelkę rumu. W pierwszej kolejności polał Hermionie, która wyglądała na zaskoczoną, a następnie Ginny, bo właśnie wróciła z wciąż niezadowoloną Lily. Poczęstował jeszcze swoją żonę i Amandę.
     –  Alex?
     – Dzięki, nie piję alkoholu odpowiedziała rozbawiona.
     Następnie trunek trafił do wszystkich pełnoletnich mężczyzn w domu, a także odrobina dla Jamesa i Kevina, którzy byli obrażeni, że Louis może pić, a oni nie. Dziadek Artur zaczął śpiewać kolędę i napięta sytuacja trochę się uspokoiła.
     – Jak zawsze  westchnął cicho Albus. A chociaż raz mogłoby wydarzyć się coś niezwykłego.
*
     Święta w Dworze Malfoyów nie należały do udanych. Kolacje zjedli w ciszy, w bardzo kameralnym gronie. Przeważnie Draco organizował wielkie przyjęcia albo zabierał rodzinę do innych arystokratów. Jednak w tym roku, ze względu na swój stan zdrowia i wciąż strach o dzieci, postanowił, że zaprosi jedynie swoją matkę. Obecność babki nie ucieszyła Sabriny, a Scorpiusowi była obojętna. Co prawda był zdecydowanie bardziej kochanym wnukiem, ale nie zależało mu specjalnie na względach Narcyzy. Za to Sabrina była ciągle besztana i strofowana. Nie miała humoru, dodatkowo wciąż była obrażona na ojca, więc wcześnie poszła spać.
     Poranek świąteczny był bardzo jasny. Głównie ze względu na ilość śniegu, która pojawiła się w nocy w wiosce. W ogromnym łóżku Sabriny znajdował się stos prezentów. Nie miała jednak ochoty ich rozpakowywać. Ubrała ciepły szlafrok i wyszła na balkon, który połączony był z balkonem jej brata. Zastukała w okno Scorpiusa, by go obudzić. Podniósł się wkurzony, ale jego mina zmieniła się, gdy zobaczył paczki.
     – Pieprzony materialista  mruknęła Sabrina, widząc z jakim zapałem jej brat zabiera się za otwieranie pierwszego prezentu.
*
     Po kolacji w Norze Alex i Roxanne wróciły do swojego mieszkania. Ruda obudziła się wcześniej. W jej pokoiku również znajdował się stos prezentów od przyjaciół i rodziny. Postanowiła, że za nim weźmie się za odpakowywanie, porozmawia jeszcze z mamą. Alex krzątała się po kuchni, robiąc śniadanie. Miała jeszcze kilka godzin przed rozpoczęciem pracy i była w całkiem dobrym humorze.
     – Dlaczego nie śpisz Roxy? Są święta, nie musisz się tak wcześnie zrywać.
     – Są święta, więc chciałam spędzić z tobą trochę czasu, zanim pójdziesz do pracy, a ja wyląduję u Georga i jego Wiedźmy.
     – Dziewczyna twojego taty zrobiła na mnie dobre wrażenie. Poza tym proszę cię o to, żebyś była dla niej miła i nie robiła przykrości ani jej, ani Gerogowi.
     Postawiła przed swoją córka talerz z jajecznicą i kubek z herbatą. Roxanne nic nie odpowiedziała, bo wolała nie obiecywać czegoś, czego nie będzie w stanie spełnić.
*
     George chodził podenerwowany. Madeleine, kobieta o wyjątkowo pogodnym charakterze, starała się go pocieszać. Spotykali się jeszcze przed tym, gdy na świecie pojawiła się Roxanne, ale nie było między nimi nic więcej. Kobieta uznała, że musieli dorosnąć, żeby relacja, dawniej opierana na przygodnym seksie, zaowocowała w coś więcej.
     – Hej, ucho do góry, będzie na pewno przyjemnie.
      Teleportowała się do Weasleya dosyć wcześnie, by przygotować obiad. Znała z opowieści jego trudną relację z córką, więc chciała się postarać, by zdobyć przychylność nastolatki. Roxanne pojawiła się w Dolinie Godryka o drugiej po południu. Tym razem nie starała się by dobrze wyglądać, chociaż Alex prosiła ją o to.
     – Super, że już jesteś  - powiedział jej ojciec z jeszcze większym zapałem niż zazwyczaj. Ruda spojrzała na niego krzywo.  Podobał Ci się prezent?
     – Jeszcze nie otwierałam prezentów.
     – Pewnie znowu będzie ok stwierdził, wiedząc, że na lepszą pochwałę od córki nie może liczyć.  Maddie jest w kuchni. Chodź, chce was wreszcie sobie przedstawić.
     Roxanne naprawdę starała się nie krzywić i wyglądać w miarę przyjaźnie, ale niekoniecznie jej to szło. Kobieta, wciąż ubrana w kucharski fartuch, wydała się jej całkiem ładna, na oko trochę młodsza od Georga. Uśmiechnęła się radośnie.
     – Miło cię poznać Roxy  przywitała się z entuzjazmem.
     – Roxanne - poprawiła ją automatycznie, zanim zdążyła się ugryźć w język.
     – Przepraszam Roxanne. Ja jestem Madeleine, ale możesz mi mówić Maddie.
     – Mhm, proszę pani...
     Weasley starał się nie tracić nadziei, że coś z tego spotkania wyjdzie. Usiedli przy stole w kuchni, a Maddie przywołała zaklęciem potrawy. Postawiła na pieczeń z rodzinnego przepisu.
     – Rodzina Maddie jest właścicielem jednej z największych magicznych szklarni w Brytanii, więc zaopatrzyła mnie w dużą ilość ziół.
     – Myślę, że Młody z Jimem byliby zainteresowani dużą ilością ziół palnęła Roxy, co wyraźnie rozbawiło dorosłych.
      – Niestety na takie zioła nie mamy pozwolenia od Ministerstwa.
     Roxanne niespecjalnie podobało się, że George wpatruje się w swoją dziewczynę, śmieje się z jej żartów i ogólnie poświęca jej więcej uwagi niż rodzonej córce. Na dodatek Maddie za nic nie chciała dać się wyprowadzić z równowagi, każdą zaczepkę obracając w żart. W końcu Roxanne w ogóle przestała się odzywać. Po półtorej godziny kobieta uznała, że będzie się zbierać, bo miała jeszcze odwiedzić jakąś swoją ciotkę. Rzuciła tylko zaklęcie sprzątające i pocałowała Georga na pożegnanie. Roxanne mocno się skrzywiła.
     – Miło cię było poznać, mam nadzieję, że spędzimy jeszcze trochę czasu jutro  uścisnęła ją, ale nie doczekała się odpowiedzi.
     Weasley odprowadził ukochaną do drzwi i w dobrym humorze wrócił do córki.
     – Wiedziałem, że się polubicie.
     – Polubicie?  zdziwiła się. Jest nudna, ciągle się szczerzy, próbuje zachowywać się jak nastolatka i mdli mnie jak na was patrzę.
      Ta opinia mocno uraziła Georga. Chociaż starał się zawsze być miły dla dzieciaków, teraz puściły mu nerwy.
     – Nie sądziłem, że jesteś tak rozpuszczona i pyskata. Nie masz prawa tak mówić, Madeleine bardzo się dla ciebie starała, a ty nie potrafisz nawet odrobiny wdzięczności okazać.
     Teraz to Roxanne poczuła się dotknięta.
     – To po co zapraszasz mnie do swojej nowej rodziny? Możecie sobie zrobić nowe, lepsze dziecko!
     Odwróciła się napięcie, chwyciła proszek fiuu i zniknęła w kominku. George opadł na kanapę, wściekły na Roxanne i na samego siebie.
*
     Harry siedział w gabinecie Draco, przed nimi leżał mały naszyjnik  prezent od Marcusa dla Sabriny, który Malfoy skonfiskował córce zanim się obudziła.
     – Myślisz, że może być zaczarowany? spytał blondyn.
     – Tak sądzę, powinniśmy go przebadać.
      – Jestem wyrodnym ojcem?
     – Nie, po prostu się martwisz.
     – Brina już się do mnie nie odzywa, jakby się o tym dowiedziała to myślę, że nigdy by mi tego nie wybaczyła.
      – Jeżeli okaże się, że to zwykły wisiorek, to będziemy się tym martwić. Ale jeżeli to podstęp, to jeszcze ci podziękuje.
*
     Alex otworzyła drzwi do mieszkania, wpuszczając Dereka. Chłopak padł ofiarą swojego ojca i wujka, którzy sprezentowali jemu i Kevinowi nowe fajerwerki. Nie ostrzegli jednak, że zostały tak zaczarowane, by wywoływać wysypkę na tych, którzy postanowili je odpalać bez wcześniejszego przeczytania instrukcji.
     W mieszkaniu siedziała Roxanne, a jej oczy były spuchnięte, co jawnie wskazywało na to, że płakała. Mocno zaniepokoiło to jej matkę, bo Weasleyówna odkąd przestała być niemowlakiem, nigdy nie płakała. Derek na chwilę zapomniał o swędzących krostach, gdy przyglądał się młodszej kuzynce.
     – Roxy, co się stało? spytał z niespotykaną u siebie powagą w głosie.
     – Nic zarumieniła się. A tobie?
     – Ojciec i jego edukacyjne wynalazki. Ciotka zgodziła się mi pomóc.
     Alex podeszła do największej półki w mieszkaniu, w której trzymała wszystkie medyczne eliksiry, tabletki i maści. Wyjęła jedno pudełko i podała siostrzeńcowi.
      – Stosuj raz dziennie na zakażone miejsca i powinno za cztery, może pięć dni całkiem zniknąć.
     Usiedli obok Roxanne, która czuła się bardzo nieswojo. Dopiero po kilkunastu minutach nacisku, zgodziła się opowiedzieć, co się stało u Georga. Tylko nie bardzo wiedziała jak przedstawić sytuację ze swojego punktu widzenia.
     – No wyrzuć to z siebie  zachęcił Derek.
     – Po prostu nie lubię tej Maddie.
     – Dlaczego?
     Ruda wyglądała na coraz bardziej zażenowaną.
     – Bo kradnie mi ojca...
     Alex spojrzała na córkę z rozczuleniem, a Młody z zadowoleniem, że wreszcie przyznała się, że darzy Georga jakimiś uczuciami.
     – Powinnaś przeprosić oboje  powiedziała Blue.  I porozmawiać szczerze z Georgiem. On bardzo cię kocha.
     – Ale to upokarzające  mruknęła.
     – Mniej niż twoje dziecinne zachowanie  zauważyła jej matka.
     – No dobra, pójdę jutro... albo pojutrze  czuła, że pali się ze wstydu.  Upiekę dla nich ciasto, ok?
     Derek poczochrał kuzynkę po włosach.
*
     Dwa dni później Roxanne siedziała w salonie ojca. George wpatrywał się w nią z oczekiwaniem, ale nie naciskał. Pierwszy raz w karierze rodzica miał przejść poważną rozmowę, więc i tak nie wiedział jak się za to zabrać, a milczenie wydawało mu się idealnym rozwiązaniem.
     – Po prostu byłam zazdrosna wypaliła w końcu Roxanne, a Georga na moment zatkało.
     – Zazdrosna? O moją dziewczynę?
     – O ciebie był w takim szoku, że patrzył się na nią z otwartymi ustami. Zawsze miałam wrażenie, że masz lepszy kontakt z moimi kuzynami niż ze mną, a kiedy zaczęłam myśleć, że między nami może być jakaś więź, to pojawiła się ta kobieta i chyba nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że może być fajna.
     George siadł koło córki na kanapie i przytulił ją do siebie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł, taką prawdziwą miłość, że mógłby dla drugiej osoby zrobić wszystko. Jednak Roxanne, nieprzyzwyczajona do czułości, dość szybko wyplątała się z jego uścisku. Była to jednak dla obojga ważna chwila.
     – Twoją dziewczynę też przeproszę, nie powinnam była jej tak traktować.
     – Racja, nie powinnaś nikogo tak traktować, ale bardziej martwi mnie twoje wytłumaczenie. Bo to ty zawsze podchodziłaś do mnie z respektem, choć przyznaje, że łatwiej mi było być dobrym wujkiem Georgiem, niż dobrym ojcem. Ale mam nadzieję, że wiesz, że bardzo cię kocham i jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu?
     – Przestań, bo się jeszcze wzruszę   powiedziała z ironią.
     Oboje się zaśmiali.

     Gdy Maddie weszła do domu Georga, zastała go grającego w eksplodującego durnia z Roxanne. Oboje byli już umazani czarną mazią.
     – Dołączysz?  spytała Gryfonka z przyjacielskim uśmiechem.  Tata jest beznadziejny, wygrał tylko jeden pojedynek.
     George, którego nikt wcześniej nie nazwał tatą, poczuł jak robi mu się przyjemnie ciepło. Madeleine wyglądała na zaskoczoną, ale z ochotą przyjęła propozycje wspólnej zabawy. Weasleyówna z cwanym uśmiechem zaczęła tasować karty.
     – Oszukujesz  prychnął George. Myślisz, że nie widziałem tego asa w rękawie? Stara sztuczka Jima, myślałem, że stać cię na coś lepszego.
      – Spoko, mam jeszcze kilka sztuczek.
     Madeleine podniosła przeznaczone jej karty. Gra trwała dosłownie chwilę, zanim talie Georga i Roxanne wybuchły.
     – Jak?  zdziwiła się ruda.
     – Magia. To co, jeszcze raz?
     – Jasne.
     Grali przez kolejną godzinę, próbując stosować sztuczki i kantować, ale to kobieta była zwycięzcą i nie dało się z tym kłócić. Machnięciem różdżki oczyściła wszystkich.
     – Nauczysz mnie tego? poprosiła Roxanne. Ogram wtedy w szkole jednego głupka ze wszystkich sykli.
     – Chętnie pokażę ci kilka sztuczek, chociaż jestem przeciwniczką hazardu.
     –  A tak w ogóle... to chciałam przeprosić za święta..
     – Daj spokój, było wesoło, nie masz za co przepraszać.
     Roxanne Weasley uznała, że Madeleine Cooper nie jest wcale tak wielką wiedźmą i że może ją nawet polubić.

Hejka! U naszych bohaterów zima i święta, a my odpoczywamy w pięknych górach :D Na szczęście udało nam się dodać kolejny rozdział, mamy nadzieję, że komuś umili czas :) Miłego tygodnia i do następnego :D 

2 komentarze:

  1. Jak optymistycznie! Święta przedstawiłaś tak jak zawsze wyobrażałam sobie święta w dużej rodzinie, głośno, dużo osób, kłótni i przekomarzanek :D
    No i pojednanie George'a i Roxy, jak mi się to podoba! :D Apropos, u mnie nowa notka gdzie jeden z bliźniaków odgrywa większą rolę.. Serdecznie zapraszam ;)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,

    z przyjemnością informuję, że zostałaś jednym z ulubieńców miesiąca w Magicznym Zbiorze! Serdecznie gratuluję!
    W razie zmiany bannera/bloga, proszę o kontakt mailowy: noesmerhalda@gmail.com

    Pozdrawiam :)
    Saphira
    MZ

    ps. wybacz za spam

    OdpowiedzUsuń