Rozdział 10

     Kevin rozłożył się na łóżku Młodego. Byli sami w domu, bo rodzice rano teleportowali się do pracy, a Jen została wysłana do babci Vanessy, żeby jakoś załagodzić konflikt rodzinny. Jako najmłodsza i najsłodsza miała największe szanse, żeby wszystko załatwić.
     – To kogo zapraszamy na imprezę? spytał starszy.
     – Sama, Jacoba, Noella, myślałem o Doracas i Mindy, Caroline, Albus może przyjdzie, James to wiadomo, Louis sugerował, że może też wpadnie na chwilę... Chciałem też zaprosić Blondi i Malfoya, ale nie wiem czy nie mają innych planów.
     – A Masterson?
     – Zdecydowanie nie chcę jej tam.
     – Czemu?
     – Bo bycie samemu ma dużo plusów… A niebycie z Masterson ma same plusy. Ale Hugo z Roxy też będą ok. Może Lily, chociaż ostatnio mnie wkurza i pewnie będzie wolała się spotkać z przyjaciółkami.
     – Możemy zaprosić też Sally...
     – Tą śmieszną Puchonkę z twojego roku? Wpadła ci w oko?
     – Nie, no coś ty. Lubię z nią rozmawiać.
     – Jest dziwna.
     – Ale sympatyczna...
     – Jak sobie chcesz Młody wzruszył ramionami.
*
     Draco wiedział, że jego posunięcie wywoła bunt. Czuł się trochę zmęczony faktem, że największa wojna dzieje się w jego własnym domu i dobija go bardziej niż polityczna. Ale przecież był aurorem, więc musiał radzić sobie nawet z dorastającymi dziećmi i ich hormonami. Z typową pewnością Malfoyów wszedł do bawialni, w której Scorpius układał domek z kart, a Sabrina czytała książkę.
     – Chciałem was poinformować, że trzydziestego pierwszego urządzam tutaj przyjęcie, na którym oczywiście nie może was zabraknąć.
     Reakcja była natychmiastowa. Bliźniaki skoczyły na równe nogi.
     – Mam już plany! - krzyknęli równocześnie.
     – To musicie je zmienić  oznajmił i szybko się ewakuował.

     Sabrina wyjęła dwukierunkowe lusterko. Zamiast swojego odbicia zobaczyła piegowatą twarz Dereka. Przeklęła w myślach, że nie nałożyła nawet podkładu, ale zła na ojca, postanowiła w ogóle nie wychodzić z domu do końca ferii.
     – W sylwestra impreza u nas, weź swojego niewydarzonego bliźniaka powiedział, szczerząc zęby.
     – Ok tylko tyle była w stanie odpowiedzieć i rzuciła lusterko na łóżko.
     Bez pukania weszła do pokoju Scorpiusa. Popatrzył się na nią z niezadowoleniem.
     – A jakbym zajmował się prywatnymi sprawami? spytał.
     – To zamknąłbyś drzwi na klucz położyła się koło niego na łóżku. Trzeba wymyślić jak wydostać się na imprezę.
     – Przecież ojciec się zorientuje, że nas nie ma i na pewno domyśli się, gdzie mogliśmy pójść.
     – Ale nie zostawi gości, żeby nas szukać, nie teraz, gdy jest na finiszu kampanii.
     – A co ze Swanem, nie zaprosił cię?
     – Zaprosił, ale mam go gdzieś. Nawet nie dał mi nic na święta, a ja się głupia wykosztowałam na niego.
     – To trochę dziwne   stwierdził Scorpius po chwili namysłu. – Jest na ciebie napalony, więc niby czemu nic ci nie dał?
     Sabrina zrobiła się czerwona, gdy usłyszała, co jej brat twierdzi o jej relacji z Marcusem.
     – Myślisz to samo, co ja?
     Milczenie brata było odpowiedzią.
     – Nie daruję mu tego.
*
     Draco zapukał do drzwi domu Amandy. Otworzył Fred i od razu zrobił niezadowoloną minę.
     – Szkoda, że Dogi nie jest psem obronnym  stwierdził tylko, patrząc na pupila, który merdał ogonem z myślą, że ktoś się z nim pobawi.
     Weasley odsunął się, by wpuścić nieproszonego gościa do środka. Amanda siedziała w salonie nad jakimiś papierami. Dwa kubki herbaty na stole sugerowały, że jej mąż pracował przy niej. Draco poczuł ukłucie w sercu, myśląc o Astorii i o tych wszystkich chwilach, które mógł z nią spędzić, ale przez jej przedwczesną śmierć nie było mu to dane.
     – Cześć przywitała się kobieta, wstając od wcześniejszego zajęcia. Herbaty?
     – Nie, ja tylko na chwilę. Są wasze dzieciaki?
     Amanda z Fredem wymienili spojrzenia.
     – Nie, u teściów odpowiedziała Amanda.
     – Zaprosili Scorpiusa i Sabrinę na jakąś imprezę w sylwestra i jestem prawie pewien, że moi jakoś spróbują się na nią dostać.
     – Czyli zamiast spędzenia wspólnie wieczoru, będziemy pilnować chlejącą dzieciarnię  stwierdził niezadowolony Fred.
     – Trzeba było to przemyśleć siedemnaście lat temu, gdy pierwszy raz mnie zapłodniłeś. Teraz jesteś ojcem i to twój obowiązek.
     – Pójdę do Rona i Harrego, niech też wezmą za swoich odpowiedzialność.
     – Potter ma dyżur trzydziestego pierwszego powiedział Draco. A ja muszę być na głupim przyjęciu.
     – A co z odpowiedzialnością za dzieci?
     – Próbuję być odpowiedzialny za całe społeczeństwo.
     Amanda stanęła między mężczyznami, bo zaczęli patrzyć się na siebie z chęcią mordu.
     – Draco zostanie na imprezie, Harrego wyślemy z Fredem, a ja wezmę dyżur w biurze…
     – Nie  powiedzieli równocześnie Malfoy i Fred.
     – Miałaś jeszcze nie pracować  dodał jej mąż.
     – I akurat w tym jednym musicie być zgodni? Dobra, mi wszystko jedno, mogę pilnować dzieciaków, to w końcu impreza urodzinowa mojego syna.
     – To też nie jest zbyt dobry pomysł  stwierdził Draco.
     – Nie zastąpię cię na przyjęciu, odseparowałam się od arystokracji dwadzieścia lat temu.
     – Zobaczymy co na to powie Potter – Malfoy dał za wygraną.  Do widzenia.
     Kiwnął głową do Amandy, Fredowi rzucił tylko krótkie spojrzenie i wyszedł z domu.
     – Trochę go to wszystko przerasta  powiedziała smutno kobieta. Żal mi go.
     – Nic mu nie będzie  Fred chwycił Amandę w pasie i pchnął na kanapę.  A skoro już zapłodniłem cię trzy razy, to co szkodzi zrobić to jeszcze raz? uśmiechnął się.
     – Nawet się nie waż zaśmiała się, ale nie protestowała, gdy jego usta znalazły się na jej szyi.
*
     Derek, Kevin i James kończyli przygotowania do imprezy. Pomieszczenie wyglądało dość żałośnie   jedna stara kanapa, dwa fotele i odrapany stół. Nie przejmowali się tym, położyli pod ścianą dwa koce, licząc, że nikomu nie będzie przeszkadzało siedzenie na podłodze. Jedną półkę wykorzystali jako schowek na alkohol i przekąski, Ted przyniósł im mugolską turystyczną lodówkę. Przed południem przyszła jeszcze Lily i udekorowała ściany balonami, żeby nie było tak smutno. Czekali tylko na Sama z odtwarzaczem. Goście zaczęli schodzić się przed dziewiętnastą. Przyszli wszyscy, których zaprosili. Na końcu weszli Scorpius z Sabriną, dziewczyna zabrała ze sobą Nicole.
     – Wszystkie najlepszego Młody  James pierwszy przytulił przyjaciela i dał mu prezent.
     Reszta ustawiła się w kolejce, by złożyć życzenia. Sabrina była ostatnia. Patrzyła się na chłopaka trochę zażenowana, bo ostatnie tygodnie była na niego obrażona i nie wiedziała teraz, co powiedzieć. Derek pierwszy przerwał ciszę.
     – Fajnie, że wpadłaś. I jeszcze raz przepraszam za tą sytuację z twoim tatą, naprawdę nie chciałem.
     – Zapomnijmy o tym. Spełnienia marzeń i wygrania zakładu z McGonagall.
     Zaśmiał się i objął ją po przyjacielsku. Nie trwało to długo, bo dziewczyna poczuła się głupio, położyła prezent obok innych i szybko odeszła do Nicole.
     Impreza się rozkręciła. Po odśpiewaniu „Sto lat” i wzniesieniu pierwszego toastu za zdrowie Dereka, alkohol już lał się strumieniami. Wszyscy powychodzili na parkiet, żeby pobujać się w rytm muzyki. Sam wyciągnął rękę do Mindy. Przeprosiła Dorcas i poszła z Woodem. Objął ją niezgrabnie w pasie, a ona się do niego przytuliła, najpierw kołysali się niepewnie, a potem już całkiem odważnie tańcowali obok Jamesa i Caroline.
     – Faktycznie dobrze grzejesz  zażartowała Mindy.
     – Więc mogę robić to częściej.
     Zaczerwieniła się, ale nie odwróciła wzroku.
     – Bardzo mnie to cieszy.
     James, który usłyszał tą nieoczekiwaną wymianę zdań, szturchnął Sama w geście aprobaty. Kawałek dalej Kevin rozmawiał ożywiony z Sally. Derek widząc to, uśmiechnął się sam do siebie. „Ta, w ogóle nie wpadła mu w oko”  pomyślał, ale w sumie był rad, że prawdopodobnie po jego imprezie w Hogwarcie pojawi się kilka nowych par.
     – Gdzie Masterson? spytała Nicole, gdy podszedł do koca, na którym siedziała z Sabriną.
     – Mam ją gdzieś.
     Pociągnął dziewczynę do tańca. Nicole chciała najpierw protestować, ale Młody okazał się świetnym tancerzem, więc dała się poprowadzić. Albus ze Scorpiusem obalali kolejną butelkę mugolskiej wódy. Byli już tak pijani, że ich rozmowy stały się mocno filozoficzne i dla większości pozostałych gości cholernie upierdliwe. Hugo złapał swoją siostrę za rękę, bo Rose już chciała do nich podejść i zacząć zadymę. W tym czasie muzyka ucichła.
     – To może zaśpiewamy?! krzyknął Kevin, wyciągając gitarę.
     Usiedli razem i zaczęli wyć największe hity z ostatnich pięciu lat. Dziesięć minut przed północą pozbierali płaszcze, chcieli wyjść, by odpalić fajerwerki.
     – Ma ktoś zegarek? spytał Jacob, bo nie byli pewni, o której dokładnie wybije dwunasta.
     Nagle niebo rozświetliły jakieś kolorowe światła. Pięć sekund zajęło im zorientowanie się, że to nie sztuczne ognie, a zaklęcia.
     – Odwrót!  krzyknął Kevin i wszyscy wpadli znów do chaty.
     Kątem oka Derek zobaczył trzech zakapturzonych mężczyzn, a potem swoich rodziców, Rona i Harrego wypadających za krzaków i rzucających w nich zaklęcia. Mężczyźni zostali na polu walki, a do środka wpadła Amanda. Chwyciła Scorpiusa i Sabrinę i deportowała się z nimi.
     – Czemu nas tu zostawiła?! krzyknęła zrozpaczona Nicole.
     – Nie panikuj James wziął pustą butelkę i rzucił nią przez okno w najbliższego śmierociożercę.
     Chybił. Udało mu się jednak rozkojarzyć mężczyznę, dzięki czemu Harry bez problemu przebił się przez jego tarczę i obezwładnił go. Jego kolega wpadł do środka.
     – Kurwa, nie ma ich już  machnął różdżką, a cała chata stanęła w ogniu.
     Śmierciożercy deportowali się. Fred wykopał drzwi z zawiasów.
     – Wynosić się stąd!
     Nie musiał powtarzać dwa razy. Harry i Ron gasili pożar, a Fred z Amandą zabrali wszystkich do domu.
     – Skąd wiedzieliście?  spytał Kevin, gdy upewnili się, że nikomu nic nie jest. I gdzie zabrałaś Blondi i Scorpiusa?
     – Nie twoja sprawa. Wasi rodzice już wiedzą powiedziała do reszty. Możecie wrócić kominkiem.
     Zostali tylko Hugon, Rose, James, Albus i Roxy.
     – Mamy kłopoty? spytał Derek bez nadziei w głosie.
     – Rano o tym porozmawiamy. Roxy, prześpisz się u nas, a reszta ma czekać na ojców.

     Bliźniaki zostali odesłani do domu w momencie, gdy przyjęcie Draco się skończyło. Wściekły do granic możliwości Scorpius wpadł do gabinetu ojca z takim impetem, że zabytkowa waza zatrzęsła się niebezpiecznie.
     – Teraz masz nam wszystko wyjaśnić! - zażądał.  Czego chcą od nas śmierciożercy i aurorzy?!
     Za bratem pojawiła się Sabrina, równie zdenerwowana, co on.
     – Dobrze, usiądźcie  machnięciem różdżki przywołał krzesła.  Wiecie, że jestem byłym śmierciożercą, którego ojciec zmusił do wszystkiego, gdy byłem w waszym wieku. Po wojnie, gdy zacząłem pracę w Wizengamocie i wydałem mnóstwo osób, zaczęli się na mnie mścić. Zabili wasza mamę... głos mu się na chwilę załamał, ale opanował się i kontynuował wtedy postanowiłem dołączyć do Pottera i mocno zaangażowałem się w pracę aurorów, by choć trochę odkupić swoje winy i pomścić śmierć Astorii. Wydawało mi się, że wszystko jakoś się odbudowało, ale śmierciożercom wciąż mało. Teraz, gdy powrócili chcą skrzywdzić was.
     Sabrina i Scorpius siedzieli bladzi i zdenerwowani. Malfoy uznał, że na razie lepiej zataić sprawę ze Swanen. Postanowił, że przyzna się do wszystkiego po wyborach.
      Musicie teraz na siebie uważać ostrzegł łagodnie. Za dwa dni wrócicie do Hogwartu. Ze względu na prośby wielu rodziców po ataku na Hogsmeade, Potter załatwił straż w szkole. Wszystko się niedługo ułoży i będziemy bezpieczni...
     Nikt mu nie odpowiedział. Scorpius był zły, że to jego spotkał taki los, a Sabrina przeczuwała, że ojciec coś ukrywa i postanowiła, że pozna całą prawdę. Nawet Derek Weasley, najbardziej leniwy uczeń Hogwartu, wziął sprawy w swoje ręce i teraz dążył do tego, by pokazać wszystkim, na co go stać. Ona też da radę i nikt nie będzie jej już układał życia za plecami.
*
     Następny dzień po urodzinach był dla braci Weasley ciężki. Nie wiedzieli czy to problem kaca, czy tego, co się wydarzyło.
      Nie ogarniam tego jęknął Derek w poduszkę. Dlaczego my tylko mamy takiego pecha?          Impreza była zajebista, a skończyło się jak zawsze.
     – To dlatego, że nasi starzy są dziwni odparł mu Kevin, wyłaniają się spod kołdry. I zaczyna mnie to coraz bardziej wkurzać. Kończę szkołę i się wyprowadzam.
     – Pozazdrościć. Ja się tu będę kisił rok dłużej.
     Do pokoju weszła Roxanne, ubrana była w koszulę nocną Jen. Miała rozczochrane włosy i gołe stopy. Wyglądała lepiej niż jej kuzyni, bo piła jedynie piwa kremowe i sok dyniowy. Wskoczyła na łóżko Młodego, który jęknął.
     – Zlituj się kobieto.
      Was też nęka fakt, że nic nie wiemy o tym, co się dzieje z Malfoyami? I czemu śmierciożercy się ich uczepili?
       Trochę.
     – Byłam rano w kuchni i odebrałam Proroka, ale jak zeszła wasza matka i zobaczyła pierwszą stronę to zabrała mi gazetę.
      Dlaczego? ożywił się Kevin.
     – Bo na pierwszej stronie było stare zdjęcie Malfoya z mrocznym znakiem i artykuł o tym, że śmierciożercy się o niego upominają.
     Chłopcy, ignorując bóle głowy, zerwali się do pozycji siedzących. Starszy złapał lusterko, by skontaktować się z Jamesem, ale wyglądało na to, ze Potter jeszcze śpi.
*
     Zeszli do kuchni, ale gazety już nie było. Amanda z Fredem siedzieli przy stole, Jen jeszcze spała. Derek udając, że wszystko jest w porządku, wyjął butelkę soku dyniowego z lodówki i nalał sobie i bratu. Zajęli wolne krzesła i spojrzeli wyczekująco na rodziców.
      Harry przyszedł w nocy i przyniósł wszystkie twoje prezenty powiedziała Amanda, zwracając się do młodszego syna. A teraz kara. Zrobiliście imprezę choć wam zabroniłam, piliście alkohol i ściągnęliście na nią Sabrinę i Scorpiusa, narażając wszystkich swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo. Będziecie mieć przez najbliższe trzy miesiące dwa razy w tygodniu dodatkowe zajęcia z profesorem Bartonem. James, Albus i Lily też.
     – Serio? Kevin nie wyglądał na zadowolonego, bo nauczyciel obrony przed czarną magią irytował wszystkie dzieci bohaterów wojennych swoją przesadzoną miłością do Pottera i jego wyczynów.
     – Serio. Profesor Barton już o tym wie i się na to zgadza.
     – Nie ma wyjścia, bo jest podwładnym wujka Harrego.
     – Co z Blondi i Malfoyem? spytała Roxanne, zadowolona, że ją prawdopodobnie szlaban ominie.
     – Są bezpieczni, a to jaką będą mieć karę zależy od Dracona.
     – Możemy iść do Jamesa? próbował dyskutować Derek.
      Nie. I od razu mówię lepiej nie mieszajcie się w sprawy, które was nie dotyczą.
      Gdzieżbyśmy śmieli zakpił Kevin. Mogę chociaż koleżankę odwiedzić i sprawdzić czy u niej wszystko w porządku?
     – Wasi znajomi wrócili do domów i nic im nie jest. Możesz jej list wysłać.
     – Ale on wolałby coś więcej zaśmiał się Derek.
     – To coś więcej będzie, jak wrócą do szkoły. Choć z chęcią poznałbym przyszłą synową Fred wyszczerzył zęby.
     – Nie podniecaj się tak Kevin zabrał butelkę ze stołu i wyszedł z kuchni.
     Co to za dziewczyna? – mężczyzna nadal drążył temat.
     Nie znam jej dobrze – Derek wzruszył ramionami. - Idę zobaczyć prezenty.
     – Weź Kevinowi gitarę, bo też udało się ją uratować.
     Młody wyszedł z kuchni, a Roxanne powlekła się za nim.

     Godzinę później do domu bliźniaka wszedł George, lekko zaspany i nieogarnięty po sylwestrowej nocy.
     – Żyjecie? spytał dzieciaków.
     –  O to samo mogłabym spytać ciebie zauważyła wrednie Roxanne.
     – Dobrze, że jesteś. Miałem z tobą o czymś pogadać.
      O karze podsunął Fred.
     Ruda jak na zawołanie przybrała słodki wyraz twarzy.
     – Ale tatusiu, nie zrobiłam nic złego.
     – Nie nabierzesz mnie na to... Co do kary wygadał na zamyślonego. Pogadam o tym z Alex.
     Roxanne wyglądała jakby chciała uderzyć się otwartą dłonią w czoło, ale siłą woli się od tego powstrzymywała. Jej ojciec zdecydowanie był marnym rodzicem.
     – Chciałem powiedzieć, że zostaniesz u mnie na noc i odwiozę cię jutro na peron. Alex teleportowała mi już twoje rzeczy. I kazała cię uściskać, i obiecała, że napisze do ciebie list za kilka dni.
     – Nie ma to jak rodzice odsyłający dziecko sobie nawzajem westchnęła. Nikt na tej planecie mnie nie kocha... Dobra, pójdę się tylko przebrać.
     – George, napijesz się kawy? spytała Amanda, gdy Roxanne poszła na górę. W momencie, gdy stawiała filiżankę na stole, pojawił się srebrny jeleń. Wiadomość od Harrego, pilne zebranie w Ministerstwie...
     – Miałaś mieć wolne od akcji - wkurzył się Fred.
     – To nie akcja, wrócę niedługo - obiecała, całując męża czule w usta.
*
     Sabrina ze znudzeniem przeglądała jedną z największych plotkarskich gazet. Na jednej ze stron pojawiła się Dominique Weasley, którą blondynka kojarzyła z wczesnego dzieciństwa. Młoda modelka pozowała w bardzo odważnej szacie, a w tle biegało stado jednorożców. Na kolejnej stronie dostrzegła reportaż z ostatniego balu u lorda Howarda Starka*, jednego z najbardziej wpływowych wynalazców ostatnich lat. Jednak nie była to w stu procentach jego impreza, a jego córki Mary, którą postanowił przedstawić oficjalnie towarzystwu. Sabrina była już na kilku takich przyjęciach, ale swojego wciąż nie zorganizowała.
     To u Mary było wyjątkowo nudne. Może dlatego, że Amanda Blue z synami nie zostali zaproszeni i nikt nie wywołał skandalu jak wtedy, gdy Derek pchnął Sabrinę i na oczach Ministra i dziennikarza Proroka spektakularnie wpadli do fontanny. Albo wtedy, gdy Młody podczas tańca z okropnie niezdarną Cassandrą Burke poprowadził ją wprost na znajdującą się nieopodal Sabrinę, a ta rozdarła sukienkę Malfoyówny w taki sposób, że ukazała za dużo biustu. Na początku nie znosiła Weasleya za te jego przypadki, ale po czasie zaczynały ją bawić i żałowała, że chłopak nie pojawiał się na wszystkich imprezach. Jego matka wyrzekła się swojego rodu, popełniła mezalians i próbowała całkowicie odciąć się od arystokracji. Niestety ze względu na jej sławę w magicznym świecie, a także wykonywany zawód, często członkowie najbardziej wpływowych rodów przypominali sobie o niej i zapraszali jej rodzinę gdzieniegdzie.
     Do kuchni, w której siedziała Sabrina, wszedł Draco. Wyjął z lodówki sok i zaczął pić. Zauważył jaki artykuł czyta jego córka.
      Jestem dumny z twojego zachowania na ostatnim balu. Rozmawiałem z twoją babką i zauważyła, że jesteś już na tyle dorosła, żeby i ciebie oficjalnie wprowadzić do towarzystwa... Ale pomyślałem, że zrobimy to w wakacje, będzie już po wyborach i ty będziesz już miała skończone szesnaście lat. Co ty na to?
     Eee... może być.
     W dzieciństwie Sabrina marzyła skrycie o swoim balu, ale teraz wydało jej się to trochę głupie. Z drugiej strony wprowadzenie do towarzystwa sprawiało, że panna uważana już była za dorosłą. No i można się było popisać przed innymi nadętymi dziewczynami. Uznała, że w sumie warto mieć to już za sobą.

*Imię i nazwisko zaczerpnięte od fikcyjnej postaci z amerykańskich komiksów wydawanych przez Marvel Comics.

Witamy w wakacje :) Do końca pierwszej części zostało trzy rozdziały. Możecie spodziewać się rozwinięcia akcji :D Jeśli chcielibyście podzielić się opinią na temat naszego opowiadania, to zapraszamy do komentarzy, będzie nam bardzo miło poznać wasze zdanie :) Widzimy się już za dwa tygodnie, ściskamy mocno! :) 

1 komentarz:

  1. Czyli u Was też grandzą śmierciożercy - jak oni mnie drażnią, ciekawe do czego jeszcze się posuną. Ale dobrze, że nikomu się nic poważnego nie stało, i że u Weasley'ów się układa i nie ma wojen :D
    U mnie nowa notka, serdecznie zapraszam ;)
    https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń