Wszyscy uczniowie zgromadzeni w Wielkiej Sali odwracali głowy w jej stronę, gdy szła między stołami w kierunku dyrektorki. Pękała z dumy, bo wiedziała, że koledzy zazdroszczą jej najlepszych wyników. River trzymała zwinięty pergamin – dyplom z gratulacjami za najlepsze zachowanie, wybitne oceny, zdolności w sporcie oraz zasługi dla szkoły.
Wyciągnęła rękę w stronę uśmiechniętej dyrektorki, by odebrać nagrodę. Ta jednak cofnęła się o krok, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech
– Och, przepraszam – rzuciła. – Nastąpiła pomyłka. Ten dyplom należy się Rebecce Masterson.
Od ścian sali odbijał się śmiech uczniów.
Wszyscy wytykali ją palcami, a co poniektórzy rzucali złośliwe komentarze.
Sabrina czuła, że jedyne, o czym marzy to zapaść się pod ziemię.
–
Przestańcie! – krzyknęła i nagle się zerwała.
Chwilę zajęło jej zorientowanie się, że
leży w swoim łóżku w domu, a scena z Wielkiej Sali była tylko złym snem.
Odgarnęła z twarzy mokre od potu włosy i wzięła głęboki wdech.
– Co jest
ze mną nie tak? – spytała na głos.
Opadła z powrotem na poduszki i dłuższą
chwilę patrzyła w biały sufit. Za kilka godzin miał odbyć się jej bal. Nie
czuła specjalnej radości z tego powodu. Nawet jej podświadomość sugerowała, że
coś może pójść nie tak, skoro nawiedzały ją tak posrane sny. Masterson lepsza
od niej? Prychnęła, a potem od razu pomyślała, że dobrze, że nikt jej nie
słyszy. Próbowała zasnąć, ale do rana nie zmrużyła oka.
*
Najfajniejszą częścią przed przyjęciem był czas, który spędziły z Nicole. Zrobiły sobie spa i plotkowały o chłopakach, przeglądając najnowsze magazyny. Narcyza nie była zadowolona z tego powodu, ale zatrzasnęły jej drzwi przed nosem. Scorpius stwierdził, że pomoże im się trochę rozluźnić i przez balkon podał butelkę szampana skradziona skrzatom z kuchni.
– Musisz wyglądać lepiej od tych wszystkich arystokratycznych suk – uznała rzeczowo Nicole, przygotowując kosmetyki.
– Babka twierdzi inaczej – mruknęła blondynka. – Uważa, że powinnam być dumna i dostojna.
– Gadanie. To nie te
czasy, gdy ubierało się w ogromne szaty i rodową biżuterię. Zrobimy z ciebie
księżniczkę, Margaret obiecała pomóc. Zaczynam malować, nie ruszaj się.
Nikki znała się na
rzeczy. Makijaż zrobiony przez nią był delikatny i bardzo ładny. Prawie wcale
nie postarzał Malfoyówny. Piastunka była zachwycona, gdy przyszła delikatnie
upiąć włosy podopiecznej. Na koniec, gdy Sabrina ubrała długą, zwiewną błękitną
suknię wyglądała jak anioł.
– Piękna jak matka – szepnęła wzruszona
Margaret. – Pani Narcyza chciała, żebyś założyła całą rodową biżuterię, ale
przyniosłam ci tylko naszyjnik Astorii. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Jest piękny - szepnęła
Nicole. – Wszyscy padną na twój widok.
Ktoś zapukał w balkonowe okno i Sabrina
odsłoniła zasłony, a potem wypuściła Scorpiusa. Był już ubrany w granatową
szatę. Jego oczy sugerowały, że również kosztował szampana.
– Babka stwierdziła, że
twój debiut to najlepszy moment, żebym odziedziczył rodzinną laskę – rzucił
wkurzony. – Nie będę łaził z tym dziadostwem jak stary dziad... Nieźle
wyglądasz siostra.
– Dzięki. Nie pij na
razie więcej, bo spadniesz ze schodów.
– Jest ok. Czekam tylko
na Doriana i Ala, dobrze, że ich zaprosiłaś.
– Uznałam, że to moje
przyjęcie i oprócz arystokratów, mogą tu być również moi przyjaciele.
– Swan tez będzie...
– Jego ojciec jest ministrem,
musiałam ich zaprosić – westchnęła. – Ale Troy też się pojawi...
– Myślałem, że jego romantyczne listy
interesują cię bardziej od niego samego.
– Jest miły.
– I nudny. Pięć lat
mieszkam z nim w jednym dormitorium i dalej niewiele o nim wiem.
– Ponieważ nie każdy
interesuje się tylko quiddlitchem i whisky – zauważyła Nicole. – Ja sądzę, że
pasuje do Sabriny bardziej niż Swan.
Scorpius machnął ręką i
wyszedł na balkon, bo usłyszał głosy z dołu.
– Goście już się schodzą
- oznajmił. – Musisz iść ich przywitać.
– No wiem, już idę – jego
siostra założyła buty i spojrzała w lustro. – Jest dobrze, możemy iść.
*
W ogrodzie pojawiało się coraz więcej
czarodziejskich rodzin. Wszyscy chwalili wygląd Malfoyówny oraz dekoracje
ogrodu. Sabrina uśmiechała się, ściskała dłonie ludzi i życzyła dobrej zabawy.
Draco stał obok, a Narcyza kręciła się nieopodal i pilnowała czy wszystko jest
idealnie. Scorpius szybko zniknął w tłumie, biorąc ze sobą Nicole.
– Jest Potter z rodziną –
oznajmił Draco.
– Dzień dobry – przywitał
się Harry – Sabrino, pięknie wyglądasz, zupełnie jak twoja mama.
– Dziękuję panie Potter. Cieszę się, że jesteście, mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić.
James i Albus cicho się zaśmiali, ale ich zignorowała. Starszy z braci szybko wyczaił w tłumie kilka ładnych arystokratek, a Albus rzucił, że musi pogadać z Scorpiusem i zostawili ją znów samą.
– Dużo jeszcze tych
gości? – spytała ojca.
– Już nie... O, przybył Minister
z synem.
Tego spotkania Sabrina
obawiała się najbardziej. Czuła na sobie wzrok Oscara i przeszedł ją dziwny
dreszcz. Całą siłą woli nie wyrwała ręki z jego uścisku, a potem pozwoliła
ucałować dłoń Marcusowi. Pochwalił jej wygląd, a ona chłodno podziękowała.
Chciał chyba coś jeszcze powiedzieć, ale zjawił się Troy, więc musiał usunąć
się na bok.
– Dzień dobry – Ślizgon pochodził z rodziny arystokratów, która już dawno straciła wszelkie tytuły. Żyli jak normalni ludzie i rzadko widywani byli w towarzystwie. – Sabrino, wyglądasz piękniej od zachodzącego słońca w letni dzień.
Draco uniósł mimowolnie jedną brew w górę, a dziewczyna zarumieniła się i nieśmiało podziękowała. Obiecała również, że niedługo dołączy do niego.
– Zachodzące słońce, serio? – spytał jej
ojciec. – Gdzieś ty znalazła tak słabego poetę?
Nic nie odpowiedziała. Z
niezręcznej sytuacji uratowali ją Weasleyowie. Blondynka była tak pochłonięta
myślami o Dereku, że nie zauważyła wzroku swojego ojca, który na kilka sekund
jak sztylet wbił się w Amande. Ubrana w ciemnozieloną, dopasowaną suknie
wyglądała jak arystokratka z krwi i kości. Wszystko psuła tylko ręka Freda, na
której opierała swoją smukłą dłoń.
– Mam nadzieję, że nie
spóźniliśmy się bardzo – przywitała się z uśmiechem. – Gratulacje Sabrino.
Jesteś zdecydowanie najpiękniejszą ze wszystkich debiutujących w ostatnim
czasie arystokratek.
– Popieram – rzucił
Kevin. – Wyglądasz jak prawdziwa nimfa...
– I zachodzące słońce –
wciął się Draco.
– Ja bym raczej powiedział, ze jak jutrzenka –
wypalił Derek. – Zachodzące słońce ma ostrzejsze barwy, a ty jesteś jak jasny
promyk... Ok, nie ważne – dodał szybko, ponieważ jego rodzina spojrzała na
niego z wyraźnym szokiem.
*
Kiedyś wszyscy goście się
już zjawili, Sabrina uznała, że znajdzie przyjaciół, ale niestety powstrzymała
ją grupka arystokratek, które zaczęły chwalić jej przyjęcie i wygląd. Blondynka
próbowała się grzecznie uśmiechać, ale fałsz w głosie panien, bardzo jej to
utrudniał.
– Bardzo ładnie
wyglądacie z Marcusem – wtrąciła sugestywnie Mary Stark.
– Och, dziękuję, ale
myślę, że z tobą wyglądałaby lepiej. Ewidentnie jest tobą zainteresowany.
– Ja sądzę, że Mary interesuje się Derek Weasley – skomentowała Dakota, chichocząc irytująco. – Cały czas zerka w naszą stronę.
Malfoyówna zacisnęła zęby, starając się nie skrzywić. Gdy tylko pojawił się kelner niosący tacę z szampanem, zgarnęła jeden kieliszek i wzięła spory łyk.
– Dajcie spokój
dziewczyny – panna Stark niemal zapiszczała.
– Myślę, że Weasley chce
z tobą zatańczyć – rzuciła przymilnie Sabrina, a następnie pomachała ręką do
Młodego, który podszedł przywitany chichotem dziewczyn.
– Witam piękne panie – skłonił się delikatnie z szelmowskim uśmiechem.
Sabrina miała ochotę wylać szampana na jego rude włosy.
– Mogę w czymś pomóc?
– Właśnie opowiadałam
Mary jak to pięknie porównałeś ją do jutrzenki – Blondi położyła dłoń na jego
ramieniu. – Pójdę do orkiestry poprosić, żeby zagrała wam jakiś utwór do tańca.
Derek wyglądał jakby miał
ochotę zapytać „że co?!”, ale Sabrina zwinnie go minęła i podeszła do muzyków.
Chwilę później chwycili za instrumenty, a Mary z niewyobrażalną silą pociągnęła
go na parkiet.
Sabrina szybko zniknęła w
tłumie i znalazła Scorpiusa i Ala nieopodal domu. Obaj byli już mocno
zaróżowieni, co świadczyło o sporej ilości wypitego alkoholu.
– Na gacie Merlina – jęknęła dziewczyna. –
Przyjęcie trwa dopiero dwadzieścia minut.
– Jest dobrze – zapewnił
ja jej brat. – O, już zaczęli grać. Zatańczysz ze mną zanim ci wszyscy panicze
zaczną się o ciebie bić? – wskazał głową na grupę młodych chłopaków, którzy
zmierzali w ich stronę.
– Jasne...
*
Amanda wśród gości znalazła swoją siostrę Elizabeth. Nie widziały się prawie rok, więc oddaliły się kawałek by porozmawiać.
– Podobno zostałaś
zastępcą Ministra. Gratulacje.
– Dziękuję, Lizzie.
Widziałam w tłumie twoich chłopców. Z roku na rok coraz przystojniejsi z nich
mężczyźni.
– Najwyższa pora, żeby
znaleźli sobie narzeczone.
– Już teraz? Mają dopiero
po siedemnaście, osiemnaście lat... To raczej kobietom powinno się spieszyć.
– Ale uważam, że już są
gotowi.
– Mają już jakieś
kandydatki? – wiedziała, że przekonywanie siostry, co do głupoty jej pomysłu,
nie miało sensu.
– Patrick ostatnio
przyznał, że spodobała mu się Sabrina Malfoy... Z początku wydało mi się to
niedorzeczne, ale dzisiaj widzę, że wyrosła z niej urodziwa panienka... Ma
dobre maniery i dobrze się uczy... Ale te jej wszystkie skandale z udziałem
twojego Dereka... No cóż, wiesz sama, co mam na myśli.
– Uważam, że winą za
wszystkie skandale można obarczyć tylko Dereka.
–To w takim razie muszę
cię zapytać czy Draco wybrał już dla córki narzeczonego. Wiem, że jesteście ze
sobą blisko, więc pewnie coś ci wspominał.
– Sądzę, że Draco
pozostawi córce wybór. Ale nie wydaje mi się, żeby tak szybko się zdecydowała.
Do kobiet podszedł Fred,
któremu udało się wreszcie pozbyć Szefa Departamentu Niewłaściwego Użycia
Czarów.
– Witam moją piękną
szwagierkę. Nie chciałbyś może zatańczyć?
Wyglądała na zaskoczoną,
ale przyjęła propozycje. Gdy wyszli na parkiet zjawił się Malfoy.
– Chyba przesadziłem
pozwalając zaprosić tu tylu młodych chłopaków. Teraz mam ochotę każdemu ukręcić
łeb.
– Myślę, że Sabrina sama sobie z nimi poradzi.
Kiwnął głową w zamyśleniu, przyglądając się swojej córce, która właśnie kręciła się na parkiecie w towarzystwie Nicolasem Colberta.
– Nie chciałabyś
zatańczyć? – zwrócił się do niej. Przyjęła propozycje z uśmiechem. – Nie miałem
okazji powiedzieć ci, że pięknie wyglądasz.
– Panie Malfoy, ta uwaga
wyjątkowo mnie onieśmiela.
– Wiem doskonale, że nie
tak łatwo cię onieśmielić... A szkoda, to zawsze dodaje kobiecie uroku.
*
Sabrina nie mogła
zrozumieć skąd takie nagłe zainteresowanie wszystkich młodych arystokratów.
Wcześniej nie zwracali na nią aż takiej uwagi. Oczywistym było, że tańczą z
nią, bo tak wypada, skoro zaprosiła ich na przyjęcie. Ale przeżyła sporo
debiutanckich bali i nie mogła sobie przypomnieć, żeby na którymś debiutująca
panna była aż tak nagabywana.
– Dobra, moja kolej –
Derek zręcznie objął ją w pasie i skierował na środek parkietu. – Myślę właśnie
nad zemstą za numer z Mary Stark – poinformował – i muszę przyznać, że mam
kilka dobrych pomysłów.
Zachichotała.
– Daj spokój, to całkiem
urocza panienka.
– I głupia jak troll.
Jakim cudem jej ojciec jest najlepszym wynalazcą?
– Słyszałam, że po szkole
chcesz zacząć pracę w laboratorium, więc postanowiłam ci pomóc. Bo jak lepiej
dostać się do pracy niż przy pomocy wpływowego teścia?
– Przy pomocy swoich
umiejętności.
Przechylił ją
energicznie. Zaśmiała się. Złość na jego ciągłe podrywanie dziewczyn już jej
przeszła. Dobrze było przyjaźnić się z Derekiem. Kiedy podszedł do nich kolejny
młody mężczyzna, Weasley szybko go spławił. Wyjątkowo ją to rozbawiło.
– Młody – zagadnęła po
chwili. – Nie wiesz przypadkiem, co tu się odwala? Czemu ci wszyscy goście tak
się na mnie uwzięli?
– Chcesz, żebym ci
powiedział jak ładna jesteś i jak bardzo wszyscy się tobą interesują?
– Nie matołku. Chcę, żebyś
powiedział mi prawdę.
– Więc mówię: jesteś tak
ładna, że wszystkim tym idiotom zawróciłaś w głowie.
Spojrzała na niego z irytacją. Przeszło mu
przez myśl, że jej naiwność jest całkiem urocza. To chyba właśnie ta jej
dziewczęcość, niewymuszona słodkość i wdzięk działała najbardziej na facetów.
Do tego jej intelekt, upór i mocny charakter, którego nie posiada większość
tych arystokratycznych dam. Oczywiście wszyscy zdawali sobie sprawę, że duże
znaczenie ma też pozycja jej ojca oraz majątek. Jego samego to nie obchodziło,
zwłaszcza, że pozycja jego rodziny była prawie na tym samym poziomie.
– Co jest? – wyrwała go z
zamyślenia.
– Nic. Mój kuzyn tu
idzie.
Odwróciła głowę, gdy
Patric był już przy nich. Poprosił ją do tańca, a Młody szybko się pożegnał i zniknął
w tłumie. Odnalazł Kevina i Jamesa przy jednym z małych, okrągłych stolików.
Przysiadł się.
– Co zrobiłeś? – zapytali
równocześnie, widząc jego minę.
– Nic – zaprzeczył
szybko. – Gdzie Malfoy i Albus?
– W domu – roześmiał się
starszy Potter. – Niepierdolili się już porządnie i opiekunka Malfoya zabrała
ich, żeby dać im eliksir wytrzeźwiający. Teraz pewnie kacują.
*
Sabrina tańcząc z
Patrickiem zastanawiała się jak to możliwe, że synowie Elizabeth są tak różni
od dzieci Amandy i córki Alex. Jak trzy siostry mogły pójść każda w inną
stronę? Starszy z braci Castain
był strasznie sztywny, choć nie mogła odmówić mu inteligencji i uroku. Dobrze
się z nim rozmawiało, ale jego wyszukane maniery strasznie ją irytowały.
Przyzwyczajona do żywiołowego Dereka i może bardziej zdystansowanego, ale
towarzyskiego Kevina, nie wyobrażała sobie by mogła utrzymać dłuższy kontakt z
Patrickiem. Gdy zobaczyła Troya wykorzystała pretekst, aby zostawić towarzysza
i podeszła do Ślizgona. Widać było, że ucieszył się na widok dziewczyny, która
zajęta balem nie miała wcześniej dla niego czasu.
– O, jest Zachodzące
Słonce – mruknął Draco, widząc, z kim teraz rozmawia Sabrina.
Harry parsknął śmiechem. Obaj
mężczyźni opróżnili swoje kieliszki. Malfoy dodatkowo machnął ręką na kelnera,
żeby podał więcej trunku.
– Żaden ci nie odpowiada?
– spytał Potter.
– Banda oszołomów nie
warta mojej córki.
– Nie spodziewałbym się po tobie, że będziesz aż tak surowy… I, że zaprosisz Swana – dodał z niesmakiem.
– Musiałem. Przynajmniej możesz mieć na niego oko. Wszyscy wiedzą, że minuta, w której nie zbawiasz świata jest dla ciebie minutą straconą – dodał złośliwie.
– A dla ciebie minuta, w której nie gapisz się
na Amandę.
Draco zmarszczył brwi.
– Coś sugerujesz?
– Nie zgrywaj głupa, już
dawno się połapałem, że nie jest dla ciebie tylko współpracownikiem.
– Bredzisz.
– Przypomina ci Astorię?
– Nie… Może mają niektóre
cechy charakteru podobne, ale na dłuższą metę całkiem różne… O, lezie następny
– dodał, widząc, że do Sabriny podszedł kolejny chłopak, a przede wszystkim
znalazł pretekst do zmiany tematu.
– Jakaś adekwatna ksywka?
– Wygląda jak mop, więcej
nie trzeba dodawać.
*
Scoripius i Albus pojawili
się po godzinie. Obaj czuli się już lepiej, chociaż Malfoy narzekał na stan
trzeźwości. Na moment podeszła do nich Narcyza, chcąc żeby zabawiali
arystokratki, ale wykręcili się zmęczeniem po szalonych tańcach. Znienacka
pojawiła się Nicole i zapytała młodszego Pottera, czy by nie chciał z nią
zatańczyć. Był tak zaskoczony, że go zatkało, ale przyjaciółka speszona
mruknęła „nieważne” i uciekła poszukać Doriana.
– Nieźle – zaśmiał się Kevin. – Dziewczyna
leci na ciebie, a ty nie korzystasz.
– Przestań, Nikki to tylko moja koleżanka, w
życiu by się mną nie zainteresowała.
Nikt mu nie odpowiedział.
Derek wciąż miał w głowie obraz Sabriny i starał się zrozumieć, co tak naprawdę
pociąga go w dziewczynie. Chyba największym problemem było to, że wcale się jej
nie podobał. Wcześniej wolała Swana, a teraz rumieniła się słodko, gdy zagadywał
do niej Troy. Przy nim nigdy się tak nie zachowywała. „To przecież dobrze” –
skarcił się w myślach. Właśnie o to chodziło. Była przyjaciółką, dobrą kumpelą
od quidditcha, wspólnej nauki i ciętych żartów, czasem od pojedynku na zaklęcia
i wyzwiska.
*
Sabrina znalazła wkurzoną
Nicole. Musiała z nią szybko porozmawiać, bo sytuacja ją przerosła.
– Ten cały Patrick
zapytał jak widzę swoją przyszłość… Zaczęłam mówić o skończeniu szkoły i nauce,
a on mi wyskoczył z dużym domem i dziećmi… Co jest z nim nie tak?
– Chyba wszystko…
Zwłaszcza ten wkurzający, francuski akcent… Och, spójrz.
Wskazała dłonią na niebo.
Zrobiło się już ciemno i skrzaty wypuściły lampiony. Powoli unosiło się ich
coraz więcej. Sabrina poczuła, że łzy wzruszenia napływają jej do oczu. Szybko
przetarła je wierzchem dłoni.
– Piękne – szepnął jej do
ucha Troy, a ją przeszedł przyjemny dreszcz. – To był twój pomysł?
– Tak. Zawsze o tym marzyłam.
Goście również byli
zachwyceni. Tylko niektóre debiutantki głośno komentowały, że to kicz i tandeta.
Sabrina zignorowała je i wyszła, by zatańczyć ze swoim tatą. Draco nic nie
mówił. Czuł radość i ból na wspomnienie wspaniałego ślubu z Astorią. Jego córka
uznała ten taniec za najbardziej wyjątkowy. I faktycznie takim był, bo
przerwały go huki teleportacji.
Kilkudziesięciu śmierciożerców
pojawiło się znienacka. Draco chciał osłonić swoją córkę, ale jej już nie było.
Pobiegła szybko na skraj ogrodu, ciskając zaklęciami. Większość osób zaczęła
uciekać. Była mocno wkurzona, gdy zdała sobie sprawę, że pierwsi zniknęli ci,
którzy najbardziej natrętnie ją adorowali. W większości byli starsi, więc znali
więcej zaklęć i powinni jej pomóc. Nie zdążyła dobiec do domu, gdy jeden ze śmierciożerców
potraktował ją zaklęciem paraliżującym. Nie była w stanie nawet jęknąć. Leżała
chwilę z twarzą w trawie, gdy ktoś ją podniósł i zaniósł blisko krzewów.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że był to Marcus Swan. Posadził ją na
trawie i kucnął obok.
– Nic ci nie jest?
– Nie… Dzięki… Nie
spodziewałam się…
Kompletnie nie wiedziała
ja ma się zachować i co mówić. Jeszcze pięć minut temu była pewna, że chce ją
skrzywdzić, a teraz ratuje jej życie.
*
Gdy pojawili się śmierciożercy
i większość gości zaczęła się spiesznie deportować, Amanda w tłumie odnalazła
Oscara Swana. Niby pod pretekstem osłony Ministra bacznie mu się przyglądała.
Strzelił oszołamiaczem w jednego z zamaskowanych, ale poza tym tylko ciągle się
rozglądał.
– Widziałaś mojego syna?!
– krzyknął, a ona musiała przyznać, że dobrze wykorzystuje sytuację. Pod
przykrywką zatroskanego ojca nie musiał atakować zbyt wielu swoich, a też nie
zbudzał podejrzeń, że może mieć coś z nimi wspólnego.
Zaskakujące było też to, że Marcus nagle
zniknął, ale większym szokiem było dla niej, gdy Harry powiedział, że nigdzie
nie ma Sabriny. Draco wyglądał jakby chciał wszystkich pozabijać. Kevin, James,
Albus, Derek i Scorpius żadną siłą nie mogli dać się wyrzucić z pola bitwy.
– Zabierz ich stąd jakoś!
– krzyknęła Amanda do Freda.
– I mam opuścić tak
świetną zabawę?
– Och, dobrze, że chociaż
ty się wreszcie świetnie bawisz! – posłała zaklęcie w śmierciożerce, ale ze
zdenerwowania chybiła.
Do tego Swan nagle też
zniknął. Aurorzy zaczynali czuć, że tracą panowanie nad całą sytuacją.
*
Chwila z Marcusem nie
trwała długo, bo ktoś oszołomił również jego. Zanim Sabrina zdążyła zareagować,
poczuła ból głowy, a potem mocne szarpniecie. Różdżka wypadła z jej ręki.
Śmierciozerca, który ją trzymał, był bardzo silny. Dość brutalnie zaciągnął ją
na podest orkiestry.
– No i co Malfoy?! – krzyknął.
Sabrina podniosła głowę i napotkała wzrok
swojego taty. Był przerażony.
– Porozmawiasz z nami? –
kontynuował śmierciozerca. – Bez obecności Zbawcy Świata i rudej zdrajczyni
krwi. Inaczej zabawimy się z twoją śliczną córeczką – przejechał wierzchem
dłoni po policzku blondynki.
Z całej siły stanęła
obcasem na jego stopie.
– Ty mała suko! Crucio!
Nie upadła, bo wciąż ją
trzymał. Ale krzyk, który wydarł się z jej gardła zmroził każdego w ogrodzie.
*
Derek odruchowo chciał
podbiec do Sabriny, ale Fred złapał go za tył szaty. Nie widział relacji
innych, bo wzrok utkwił w pełnej bólu twarzy blondynki.
– Puść moją córkę – głos
Draco, chociaż cichy, był wyraźnie słyszalny dla wszystkich. – Zrobię co
zechcesz, ale nie rób jej krzywdy.
Harry wyglądał jakby chciał szybko zareagować,
ale jego żona go uprzedziła. Rzuciła zaklęcie rozbrajające i zwinnie przejęła
różdżkę Szefa Biura Aurorow.
– Nie możesz – ostrzegła, ale szybko oddala
mężowi narzędzie walki, bo jednak w ogrodzie wciąż znajdowało się wielu
śmierciożerców. Ten, który trzymał Sabrine, zaciągnął ją w stronę domu, a Draco
poszedł za nimi. Dwóch innych zamykało pochód. Scorpius, na którego bladej
twarzy wciąż jeszcze świeciły się świeże łzy, ruszył biegiem za nimi, ale
powstrzymał go Oscar Swan.
– Nie możesz chłopacze,
to niebezpieczne.
– W dupie mam co myśli
przebrzydły śmierciożerca!
*
Zamknęli się w biurze
Draco. Kazali odstawić mu różdżkę na biurko. Wykonał polecenie bez gadania.
Śmierciożerca, który cały czas trzymał Sabrine, teraz puścił ją, ale wciąż
celował w nią różdżką. Ledwo stała o własnych siłach. Wiedziała sporo o
zaklęciach niewybaczalnych, ale nie sadziła, że ich moc jest tak ogromna.
– Czego chcecie? - spytał
spokojnie Malfoy.
– Twojej pomocy. Jesteś
ostatnim, który może wiedzieć, gdzie znajduje się ten przeklęty atrybut.
Przecież byłeś kiedyś jednym z nas.
– Nie jestem święty. Ale
nie pomogę bandzie wariatów w chorym planie.
– Nie? Cru...
– Stój! Dobra, jest jeden trop.
– Widzisz jakie to
proste.
Draco grał na czas.
Liczył, ze Sabrina zrozumie jego plan. Nie spuszczał z niej wzroku, gdy
podchodził do swojej biblioteczki. Kiedy zauważyła, że chce jej coś przekazać,
przeniósł wzrok na ciężkie dębowe krzesło. Śmierciożercy na ułamek sekundy
odwrócili od niej wzrok, gdy Draco wyciągał dużą, czarną księgę. Wykorzystała
ten moment, by schować się za krzesłem, które chwilę później już było w
kawałkach. Ona jednak zdążyła doskoczyć do biurka, chwycić różdżkę Draco i
szybko się schować. Widziała w szparze pod biurkiem jak jej ojciec robi unik, a
potem zasłania się książką przed zaklęciem. Rzuciła pod biurkiem różdżkę, którą
złapał. Chwilę później pierwszy śmierciożerca z niewyobrażalną siłą wyleciał
przez okno. Drugi został związany, a trzeci uderzył w biblioteczkę. Kilka
książek spadło na niego, a najcięższy tom, którym dostał w głowę, ogłuszył go.
– Stara dobra Historia Hogwartu – poinformował Draco.
– Zawsze przydaje się, gdy inne rzeczy zawiodą. Brina nic ci nie jest?
*
W ogrodzie sytuacja była
bardzo napięta, ponieważ nikt nie wiedział, co dzieje się w dworze.
Śmierciożercy skorzystali z okazji i większość się deportowała, kilku przed
deportacją podpaliło namiot, więc aurorzy rzucili się by ratować szkody. Derek
szarpał się z tatą i dopiero Kevin musiał mu wyjaśnić, że pogorszy sprawę,
jeśli pójdzie pomóc Sabrinie. Scorpius ze zrozumieniem tego miał większe
kłopoty, więc korzystając z chwilowej nieuwagi dorosłych, pobiegł do domu.
– Szefie, co mamy robić?
– spytał Barton.
– Zamknąć się.
Denerwowanie Harrego
nigdy nie było dobrym pomysłem, więc szybko udali się dookoła budynku, żeby w
razie czego interweniować. Nagle usłyszeli huk, więc podbiegli pod okno
gabinetu Dracona. Na ziemi leżał nieprzytomny śmierciożerca. Malfoy wystawił
głowę przez okno i pomachał im, jakby byli dawno niewidzianymi przyjaciółmi.
–Już wszystko załatwione
– powiedział z beztroskim uśmiechem na twarzy, a oni tylko wymienili
spojrzenia.
*
Pierwszy do biura wpadł
Scorpius z podbitym okiem.
– Co ci się stało? - spytał
zdenerwowany Draco.
– Pobiłem się z Marcusem
Swanem, bo jak się ocknął to wkurwił się, że nazwałem jego starego
śmierciożercą... Ej, Brina.
Sabrina upadła i straciła
przytomność. Skutki dwóch mocnych zaklęć i przerażenie dały o sobie znać.
Ocknęła się w swoim łóżku. Draco stał przy oknie.
– Jak się czujesz?
– Już lepiej. Która
godzina?
– Niedługo zacznie się robić jasno. A w domu
nadal mam bandę Potterów i Weasleyów, bo uparli się, że chcą wiedzieć czy
wszystko u ciebie ok.
*
Sabrina zeszła do salonu,
gdzie czekali jej znajomi. James zasnął w fotelu, a Albus i Scorpius
rozmawiali, żeby zabić czas.
– Jak się czujesz? –
spytał Derek, który pierwszy zobaczył ją na schodach.
– Jestem trochę zmęczona,
ale już lepiej.
Kevin mocno potrzasnął Potterem, kiedy usiadła
przy nich.
– Mam wam dużo do
opowiedzenia – szepnęła, gdy nachylili się w jej stronę. – Ale to nie dzisiaj.
Akurat z kuchni wyszli
dorośli, więc szybko zmieniła temat na to, czy nikomu nic się nie stało.
– Wszystko w porządku –
zapewnił Fred.
– Sabrino, będę mógł
zadać ci trochę pytań jutro? – zapytał Harry. – Już dzisiaj nie chce cię
męczyć, ale to bardzo ważne.
– Tak, proszę pana. A
czy...
– Wszystkie pytania
zostawimy na jutro – przerwał jej. – Jim, Al, wrócicie z mama do domu. Ja
ma...
– Jeszcze dużo pracy –
dokończyli za niego synowie.
– Dzięki Blondi za fajna
imprezę – James poczochrał jej włosy.
– Widzimy się niedługo. –
Albus również się pożegnał.
– My też się zbieramy – Fred zwrócił się do swoich synów – Mama odeskortowała Swana, więc pewnie niedługo powinna być w domu. Pożegnajcie się.
Kevin przytulił Sabrine, co było dla niej trochę dziwne, ale odwzajemniła gest. Derek zrobił to samo, ale jakoś nie mogła się przemóc, by i jego przytulić. Spojrzał na nią z jakimś wyrzutem, a potem wstał z kanapy i ruszył w stronę kominka.
*
Gdy Draco upewnił się, że
Sabrina i Scorpius są bezpieczni deportował się do biura. W środku siedział
Harry pochylony nad papierami.
– I co teraz?
– Scorpius będzie musiał
publicznie przeprosić Swana za nazwanie go śmierciożercą.
– Co?!
– Przecież taki zarzut
pod adresem Ministra Magii to będzie wielki skandal. Gazety wam tego nie
darują.
– Na balu mojej córki pojawili się poplecznicy
Czarnego Pana, na pewno i tak będziemy głównym tematem.
– Czego od ciebie
chcieli?
– Tego, co podejrzewałeś
– szukają atrybutu Astorii i myślą, że wiem, gdzie jest.
– Spoko, dzięki temu mamy
lekką przewagę – Harry nalał ognistej do literatek. – A tak na poważnie, to
muszę pogadać z Sabriną – Dracon
skrzywił się na te słowa. – Nie rób takiej miny, oni i tak z moimi i Amandy
dzieciakami prowadzą swoje śledztwo.
– Podejrzewałem to.
Ciężko być ojcem dorastających dzieci.
– Nie mam pojęcia, kto z
nas ma bardziej przejebane – ja, który nie mam dobrych kontaktów z dziećmi czy
ty, który musisz sam się swoimi zajmować, bo ich matka nie żyje.
– W młodości to ty zawsze miałeś bardziej przejebane, teraz kolej na mnie.
I wypili zawartość literatek jednym haustem.
Ktoś zapukał do gabinetu.
Harry westchnął i wpuścił jednego ze swoich najlepszych aurorów.
– Nie chce wam
przeszkadzać chłopaki, ale mamy kolejny problem.
– Co tym razem? - Potter
schował butelkę do szafki biurka.
– Nasi złapali wreszcie
bandę organizującą nielegalne pojedynki.
– I zawracacie nam głowę
taką pierdołą? – wkurzył się Draco. – Zamknijcie te gnidy w naszym areszcie i
niech tam na razie siedzą.
– Tylko, że była z nimi
jedna nieletnia uczennica Hogwartu.
– To do Ośrodka...
– Tak Malfoy. Tylko, że
ona nazywa się Roxanne Weasley.
– Kurwa, co ona tam
robiła? – jęknął Harry. – Nic jej nie jest?
– Nie. Ale użyła zaklęcia
poza szkołą, więc pewnie będzie dochodzenie. A jak wyjdzie na jaw, co tam
robiła...
– To wydalenie ze szkoły
będzie najmniejszą karą – dokończył Draco, zerując bez skrępowania resztę
swojej literatki.
Mówiłam, że te pojedynki doprowadzą Roxy do kłopotów!
OdpowiedzUsuńA na balu widzę działo się! Dobrze, że jest Historia Hogwartu ;D Ale śmierciożercy zdecydowanie za mocno się panoszą. I przepraszanie za mówienie prawdy - coś mi to przypomina... Czy ku temu to prowadzi?
Taka dygresja: czy to było planowane, czy to ja się ostatnio za dużo Gry o tron naoglądałam, że opis Sabriny pokazał mi w mózgu obraz Daenerys? :D
U mnie nowa notka, w końcu koniec tajemnic ;D
https://w-poszukiwaniu-lepszego-jutra.blogspot.com/
zapraszam ;)