Rozdział 17

    Madeleine obudziła się pierwsza. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to przez wibracje na stoliku nocnym.
    – George. Twoje lusterko – szturchnęła mężczyznę.
    – Co?
    – Ktoś do ciebie – podała mu magiczny przedmiot.
    George sięgnął po swoją różdżkę, rzucił lumos w pokoju i połączył się z Alex.
    – Zbieraj się szybko –­ przywitała go. Wciąż była ubrana w swój biały fartuch uzdrowicielki. ­– Roxanne ma kłopoty, musimy się spotkać z Harrym w jego biurze.
    – Jakie kłopoty? Śpi przecież u siebie w pokoju.
    – Nie. Siedzi w areszcie dla nieletnich idioto.
    Madeleine i George wymienili zaskoczone spojrzenia.
    – Masz być za minutę w Ministerstwie - Alex rozłączyła się, a mężczyzna wyskoczył z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy.
   Z rozczochranymi włosami i nieogolony wpadł do Biura Aurorów. Potter czekał na niego przed swoim gabinetem, w towarzystwie Malfoya.

    – Co wy odpierdalacie? Gdzie Roxy?
    – Wejdź George, Alex jest już w środku.
    Kiedy usiedli na krzesłach, Potter zaczął szczegółowo przedstawiać im raport z ostatniej nocy.
     – Moi ludzie zabrali ją z miejsca nielegalnych pojedynków czarnomagicznych... W pewnym sensie to ona naprowadziła ich na trop, ponieważ użyła zaklęcia tarczy, a ma wciąż na sobie namiar.
    – To jakieś nieporozumienie – wykurzyła się Alex. – Musiała być tam przypadkiem.
    – Raczej nie. Była ubrana tak jak oni i miała przy sobie monetę-świstokilk, którego używali, by nikt niepowołany nie dostał się na teren ich walk.
    – Sugerujesz, że czternastolatka poszła się bić z dorosłymi czarnoksiężnikami? – George wyglądał jakby największą z możliwych bzdur.
    – To nie czarnoksiężnicy – zaprzeczył Malfoy. – Banda kieszonkowców, poszukiwaczy przygód, hazardzistów... Ci idioci stałe do nas trafiają i mnożą się jak Weasleye... to znaczy gnomy.
 *
    Harry obiecał pomóc. Pozwolił Alex zabrać Roxanne do domu. Uprzedził, że czeka ją pewnie proces, ale po długich namowach George zgodził się opłacić Malfoya jako obrońcę. Teleportowali się we dwójkę do specjalnego Ośrodka Karnego dla Nieletnich Czarownic i Czarodziejów. Opiekunowie przyprowadzili Roxanne, która nic nie powiedziała. Stanęła przed rodzicami ze spuszczoną głową, czekając na wybuch gniewu, ale oni tylko ja przytulili. Alex płakała. George zaproponował, że przeniesie się z nimi do mieszkania Blue. Roxanne nie protestowała.
    – Powinniśmy porozmawiać – powiedziała jej mama, gdy byli już we trójkę w kuchni. – Chcemy ci pomóc, więc musisz nam wszystko opowiedzieć.
    Pokręciła głową. Nie chciała w ogóle zeznawać. Ani tłumaczyć tej całej sytuacji.
    – Musisz to wyjaśnić – oznajmił George. – Malfoy ma być twoim obrońcą, ale musi wiedzieć, dlaczego tam w ogóle byłaś. Inaczej nikt ci nie pomoże. Wyrzucili cię już z Hogwartu, a mogą cię zamknąć na kilka lat w Ośrodku...
    Przerwał, gdy zaczęła płakać. Drugi raz w życiu.
     – Roxy...
    Alex mocno ją przytuliła. Była to dla wszystkich nowa sytuacja, bo dziewczyna, chociaż miała trudny charakter, nigdy nie sprawiała kłopotów.
     – Zrobiłaś to dla pieniędzy? – spytał Georga, ale zaprzeczyła. – Dla adrenaliny?
     – Nie – to było jej pierwsze słowo od momentu zabrania przez aurorów. – Mogę się położyć spać?
    – Tak – Alex nie miała siły naciskać. – Idź się umyć i spać, ja z Georgem napijemy się jeszcze herbaty.
 


 

*

 

    Derek i Kevin siedzieli w kuchni w Norze, gdy pojawiła się Amanda, żeby opowiedzieć dziadkom całą sytuację. Okazało się to złym pomysłem, bo Artur źle się poczuł, gdy usłyszał, co grozi jego wnuczce.
    – Może Lily coś wie – podsunął Derek.
    – Już z nią rozmawialiśmy – odpowiedziała jego matka. – Mówiła, że wie tylko, że Travis ją tam zabrał. Znamy tego typa dość dobrze, często gościł w naszym areszcie.
     – Ciociu, masz na myśli Travisa Jensena? – wtrąciła się Molly. – Tego skończonego dupka?
    – Znasz go?
    – Jakieś dwa lata temu spotykaliśmy się chwilę. Ale to zwykły krętacz i oszust. Mógł nieźle namieszać w głowie Roxanne.
    – Przestań, nasza Roxy nie jest głupia – wkurzył się Kevin. – Nie dałaby się oszukać jakiemuś debilowi.
    Molly nie odpowiedziała, a Amanda wyglądała na zamyśloną. Stukała palcem w blat stołu, a po kilku sekundach oznajmiła, ze musi wyjść. Nie było to dla nikogo zaskoczeniem. Jej synowie za to postanowili się przejść. Byli bardzo przejęci sytuacją najbliższej kuzynki.
    – Najpierw sprawa z Blondi, a teraz to – westchnął Derek. – Da się jakoś ochronić te baby?
    – Te z naszej rodziny raczej nie. A skoro już wspomniałeś o Sabrinie... co ty w ogóle do niej czujesz?
    – Nic.
    – Nie ściemniaj.
    – No dobra, zaczęła mi się podobać. Ale nic poza tym... Lubię jak się śmieje i gdy się zawstydzi, bo ma takie urocze rumieńce. I gdy się nakręci, i opowiada o czymś z taką pasją i energią...
    – Młody?
    – No?
    – Ty wiesz, że opowiadasz o niej w taki sposób jakbyś się zakochał?
    – Zakochał w Blodni? Nie wygłupiaj się.
*
    Draco przekazał Sabrinie informacje na temat problemów Roxanne Weasley. Blondynka, choć współczuła koleżance, cieszyła się, że ta sprawa pochłonęła ojca i Harrego Pottera, a jej dali chwilowo spokój. Miała zresztą inne sprawy na głowie – po pierwsze chciała jak najszybciej pogadać z przyjaciółmi na temat tego, co dowiedziała się w biurze taty tej feralnej nocy, a po drugie próbowała rozszyfrować dziwne zachowanie Dereka.
    Gdy Draco zbierał się do pracy, wyszła z domu tylnymi drzwiami i pobiegła w stronę Doliny Godryka. Potterowie, Weasleyowie i Scorpius czekali już na nią w umówionym miejscu – przy chatce Jen (a dokładniej tego, co z niej zostało po ataku śmierciożerców w Nowy Rok). Usiedli na trawie, a ona ze szczegółami opowiedziała im, co działo się w dworze po balu.
    – I myślisz, że oni wiedzą gdzie jest ten cały atrybut? – spytał ożywiony James.
    Blondi zamyśliła się. Peszył ją natarczywy wzrok Dereka.
    – Z ich rozmowy nie dało się tego wywnioskować, tata grał na czas.
    – Ale oni są przekonani, że Draco może pomóc, a to znaczy, że nie odpuszczą tak łatwo – Kevin mówiąc to ukradkiem badał zachowanie brata. – Teraz tylko my musimy się dowiedzieć, czemu wszyscy szukają tego przedmiotu.
    – A ty Scorpius jak, przeprosiłeś już Ministra? – zakpił Albus.
    Malfoy zrobił wkurzoną minę.
    – Nie i nie zamierzam tego zrobić, choćby od tego zależało moje życie!
    James położył mu rękę na ramieniu.
    – Spoko stary, popieramy cię… A teraz zastanówmy się jak wyciągnąć Roxy z tego gówna, w które się wpakowała.
    –Jak niby mamy jej pomóc, skoro nie wiemy nawet, co tam robiła? – Młody odezwał się pierwszy raz odkąd wszyscy się spotkali.
    – Matka chyba coś wie – zauważył Kevin. – Może by ją spytać?
    – Albo pogadać z Molly – dodał Albus. – Przecież zna tego typa.
     – Dobra myśl – podłapał James.
     – A my spróbujemy się dowiedzieć czegoś od taty – zaoferowała się Sabrina, wskazując głową na siebie i brata.
    Scorpius nie wyglądał jakby zależało mu na pomocy Roxanne, ale dla świętego spokoju kiwnął głową.
*
    Roxanne siedziała na swoim materacu w malutkim pokoju i czytała książkę. Po chwili bez płukania wparował Derek i siadł obok.
     – Jak humorek? - zagadał.
     – Taki sam jak wczoraj i przedwczoraj. Możecie przestać tu przyłazić? Piętnaście minut temu wywaliłam Rose. A wiesz jak ciężko się jej pozbyć.
     – Mnie czasem jeszcze trudniej. Mam coś dla ciebie.
    Wyjął z plecaka butelkę wina porzeczkowego. Spojrzała na niego jak na idiotę.
    – Wiesz, że nie pije alkoholu. Poza tym mam na głowie rodziców, Malfoya, wujka Harrego i psychologa sadowego.
    – Racja - schował butelkę. – Brakuje mi już pomysłów ja cię rozweselić.
    – A może raczej wyciągnąć ze mnie zeznania? Nie patrz tak na mnie, nie jestem głupia, a ty cholernie przewidywalny.
    – Roxy, wiesz dobrze, że robię to, bo się martwię.
    – Malfoy już sporo wie, psycholog wyciągnęła ze mnie duża część informacji. To wystarczy.
    – Ale mama mówiła, że nie chcesz zeznawać w sądzie. A to znaczy, że możesz sobie zaszkodzić. Że nie wrócisz do szkoły.
     – Przyda mi się kara za głupotę – mruknęła. – Młody to była moja wina. Narozrabiałam.
    – Masz inny powód. Roxanne, którą znam, nie jest za grosz szlachetna. Bliżej jej do Ślizgonki niż Gryfonki.
    – Jestem szlachetna ­– oburzyła się. – Tylko nie w każdej sytuacji. Kłamie tylko, gdy mi ktoś zalezie za skórę.
    – A ten cały Travis nie zasłużył na to?
    – Kurwa no. Wszyscy się go uczepili. Każdy chce zwalić na niego całą winę, żeby oczyścić mnie. To trochę chore.
    – Zakochałaś się w nim?
    – Wynoś się albo zrobię coś, za co zamiast w Ośrodku skończę w Azkabanie.
    – Ok, Rox, nie gniewaj się – pocałował ją w czoło. – Liczę na to, że Malfoy jakoś cię z tego wyciągnie. Do jutra.

*

    Derek postanowił, ze odwiedzi Sabrinę, bo miał ochotę napić się z kimś wina, a Kevin teleportował się na kolacje do Sally. Wiedział, że ojciec dziewczyny, o ile był w domu, nie ucieszyłby się na jego widok, więc stwierdził, że wejdzie w inny sposób. Przeskoczył płot, a potem rzucił kamieniem w okno balkonowe. Miał szczęście, że dobrze celował. Wyszła po chwili z niezbyt szczęśliwą miną.
    – Co ty tu wyprawiasz? I jak minąłeś zabezpieczenia?
    – Tak jak zawsze robisz to ty i twój mroczny bliźniak. Mogę wejść na górę?
    – Jak?
    Uśmiechnął się łobuzersko i zaczął wspinać się na najbliższe drzewo. Przyglądała mu się ze zmarszczonymi brwiami. Kiedy był już wystarczająco wysoko, kazał się jej odsunąć i po prostu skoczył. Krzyknęła wystraszona, ale on zwinne złapał się poręczy i stanął obok.
    – Jesteś jębnięty. Czego w ogóle chcesz?
     Zdjął plecak i pomachał jej przed nosem pełną butelką.
     – To co? Mogę wejść?
    Wyglądała jakby rozważała tą propozycję, ale w końcu otworzyła drzwi do pokoju. Gdy wszedł, zasłoniła zasłony i usiadła na krześle, przyglądając mu się z rozbawieniem.
    – Co cię naszło na wieczorne odwiedziny?
    – Pomyślałem, ze się nudzisz sama. Jak widzę miałem rację – wskazał na podręcznik do numerologii – Co to?
    Podniósł list, który pisała. Wyrwała mu go szybko, ale zdążył zauważyć, że był adresowany do Troya. Więc jednak coś było na rzeczy. Musiał przyznać, że nie spodobało mu się to, ale wolał powstrzymać się od komentarzy, by nie wszczynać kolejnych kłótni. Tego chłopaka też nie lubił, ale uznał, że kończy z wtrącaniem się. Otworzył butelkę i podał jej pierwszej. Spojrzała na niego z dezaprobatą i wyciągnęła kieliszki, z których przed przyjęciem piła szampana z Nicole.


    Sabrina poczuła, że kręci się jej w głowie. Była słaba w piciu, ale czuła lekkość i błogość, jakby wszystkie problemy gdzieś zniknęły. Derek też już miał lekką fazę, ale w porównaniu do niej zachowywał się całkiem normalnie.
    – Co z tym Teylorem? – zapytał ośmielony alkoholem.
    – Ma na imię Troy… I fajny jest.
    – Zakochałaś się?
    – Kurde Młody, nie wiem, po co ci to wiedzieć?
    – Bo jesteś naprawdę świetną dziewczyną i zasługujesz na kogoś wyjątkowego.
    Chyba to alkohol sprawił, że pierwszy raz nie odwróciła głowy. Nie spodziewała się, że o sprawach tak osobistych będzie rozmawiać z Derekiem. Pociągnęła jeszcze łyk rumu.
    – Martwię się tą całą sytuacją ze śmierciożercami i Swanem – przyznała.
    – Ja też. I martwię się o Roxy.
    – Jesteś fajnym chłopakiem.
    Choć nie Ślizgonem.
    Zaczęli się śmiać, a alkohol sprawiał, że nie mogli przestać. Przerwało im mocne uderzenie w drzwi. Momentalnie zamilkli patrząc się na siebie z przerażeniem.
    – Kolacja – oznajmił glos za drzwiami, który niewątpliwie należał do Dracona. – I powiedz Weasleyowi, że w tym domu są drzwi. Może ich użyć, wychodząc.
    Chłopak zabrał swój plecak, rzucił dziewczynie jeszcze szybkie spojrzenie i zszedł na dół. Draco stał przy schodach w holu i nie spuszczał z niego wzroku.
    – Dobrej nocy panie Malfoy.
    Szybko się ulotnił. Drogę do Doliny Godryka pokonał niemal biegiem. Wpadł do domu jak burza.
    – No nareszcie! – krzyknęła jego matka. – Gdzie byłeś?
    – Najpierw u Roxy, a potem u Sabriny... Gdyby jej ojciec coś ci mówił to pamiętaj, że lubi przesadzać.
    – Co znowu narobiłeś?
    – No właśnie o to chodzi, że nic. Zjem kolacje w pokoju.

*

    Roxanne nie przespała nocy poprzedzającej jej proces. Wakacje dobiegały końca, a ona już przywykła do myśli, że nie wróci do Hogwartu. Gdy o bardzo wczesnej godzinie weszła do kuchni, zauważyła, że jej mama również nie śpi. Od momentu aresztowania ani raz nie była w pracy.
    – Mamy jeszcze sześć godzin – zauważyła kobieta. – Możesz dalej spać.
    – Nie zasnę.
    – To zrobię śniadanie.
    – Nie jestem głodna.
    – Roxy...
    – Przepraszam mamo.
    Usiadła przy stole i zaczęła się bawić leżącym na nim piórem. Wciąż nie podjęła decyzji czy będzie zeznawać.
*
    Do Ministerstwa przybyły również wcześniej. Amanda zaprosiła je do swojego biura, w którym akurat nie było Malfoya.
    – Harry jest członkiem Wizengamotu, więc będzie tam, ale nie może brać udziału w procesie, ponieważ jesteście rodziną. Ja również tam będę, ponieważ jestem zastępcą Ministra. Będzie dobrze, nie masz się czym martwić.
    – Tak uważasz ciociu? – spytała z goryczą.
    – Wiem, że Travis będzie zeznawał. Draco próbował z nim rozmawiać, ale nie powiedział, jakie ma stanowisko w tej sprawie.
    – Wiem, mówił mi. George przyjdzie?
    – Na pewno – powiedziała Alex. – Oboje będziemy z tobą na sali, nie martw się.
     – Będzie też pani profesor River – dodała Amanda.
    Roxanne pokiwała głową. Cały czas próbowała sobie wyobrazić jak to wszystko może przebiegać. Malfoy przedstawił jej to w dość szczegółowy sposób i psycholog również, ale jednak dalej miała wrażenie, że nie wie nic. Chciała mieć wszystko za sobą, a z drugiej strony wolała odciągać sprawę w nieskończoność.
    Do gabinetu niespodziewanie wszedł Draco Malfoy z kubkiem kawy w ręce. Wydawał się być spokojny i zadowolony.
     – Możecie zostawić mnie i pannę Weasley samych na chwilę? Ty już musisz iść rozłożyć dywan przed Swanem – zwrócił się do Amandy, która wyglądała jakby chciała mu przywalić. – A ty uspokoić Weasleya, bo chce się chyba pojedynkować z całym naszym oddziałem, Merlin jeden wie dlaczego. Spotkamy się na sali.
    Kobiety posłały mu identyczne, poirytowane spojrzenia, przytuliły dziewczynę i wyszły.
    – Dziękuję – powiedziała Roxanne. – Czasem ciężko z nimi wytrzymać.
    – Będziesz zeznawać?
    – Chyba tak. Ale już sama nie wiem, co powinnam mówić. Mogą podać mi Veritaserum?
    – Nie mogą, to wbrew prawu. Nikt nie użyje na tobie żadnej magii. Nawet leglimencji. Mów prawdę, a reszta to już moja robota – wziął łyk kawy. – Podejrzewam, że cała sprawa rozwiąże się już dzisiaj. Mamy za dużo roboty, żeby to przeciągać – spojrzał na zegarek. – Możemy się już zbierać ma dół.
    Dziewczyna wstała i dała się poprowadzić do holu, a następnie windą na sam dół. Czarodzieje, którzy z nimi jechali, grzecznie lub chłodno witali się z Malfoyem. Odpowiadał im tym samym, ale nie tracił opanowania. Przed odpowiednimi drzwiami czekali już Alex i George. Próbowała się do nich uśmiechnąć, ale nie wyszło.
    – Możecie już wejść – zwrócił się do nich Draco. – A ty musisz poczekać na wezwanie.
    Otworzył drzwi i przepuścił jej rodziców, a potem wszedł za nimi. Udało się jej dostrzec sale, a jej widok przywołał jeszcze więcej lęku.
 
    Roxanne weszła do sali sądowej, starając się wyglądać na spokojną. Prawda była taka, że trzęsły się jej nogi i ledwo nimi poruszała. Spojrzała na krzesło ustawione na środku sali, a także na łańcuchy je oplatające. Ciotka Amanda uśmiechała się do niej pokrzepiająco.
     – Oskarżona może usiąść – poinformował ją Oscar Swan.
    Rzadko sam Minister prowadził przesłuchania w tak błahych sprawach, ale z racji jej nazwiska uznał, że tym razem zrobi wyjątek. Nie znosił całej rodziny Pottera. Dziewczyna wykonała polecenie, czekając aż oplotą ja kajdany, ale nic takiego się nie wydarzyło.
    – Roxanne Amanda Weasley – kontynuował Swan. – Córka Alexandry Dakoty Blue i Georga Fabiana Weasleya, oskarżona o udział w nielegalnych pojedynkach czarnomagicznych oraz użycie czaru „Protego” poza szkołą. Czy przyznajesz się do zarzucanej ci winy?
    – Właściwie tak ­– przyznała. – Ale tak dokładnie to ja tam tylko byłam, nie brałam udziału w żadnym pojedynku. A zaklęcia Protego użyłam w celu obrony…
    – Proszę odpowiadać tylko na pytania. Czy to był twój jedyny raz w tamtym miejscu?
    – Nie.
    – Dlaczego, więc przychodziłaś na pojedynki?
    – Za pierwszym razem nie miałam pojęcia, że Travis mnie tam zabierze.
    – Masz na myśli Travisa Jensena?
     – Tak. Poznaliśmy się w pracy. Zaproponował, że zabierze mnie w pewne miejsce, a ja byłam ciekawa, co chce mi pokazać. Nie podobało mi się tam, ale nie mogłam sama wrócić, musiałam czekać na świstoklik. Tamtego dnia pomogłam jednemu mężczyźnie z obrażeniami.
    – W jaki sposób?
    – Podałam mu odpowiednie eliksiry po wypadku.
    – I co się jeszcze wtedy wydarzyło?
    – Nic specjalnego. Siedziałam cały czas ma trawie z boku i czekałam. Po kilku godzinach wszystko się skończyło i wróciliśmy do domu.
    – Czy zdawałaś sobie sprawę, że to wszystko jest nielegalne?
    – Tak.
    – Więc dlaczego nigdzie tego nie zgłosiłaś?
    – Bo Travis mnie o to poprosił – „a właściwie kazał", przeszło jej przez myśl. – Wiem, że to głupie i nieodpowiedzialne wytłumaczenie, byłam długo rozdarta i zastanawiałam się, co powinnam zrobić, ale potem znów spotkaliśmy się w pracy i był jeszcze... Chodzi o to... Że on mi się podobał – zrobiła krótką przerwę, próbując zwalczyć zażenowanie. – I potem w pracy był jeszcze fajniejszy, jeszcze bardziej zwracał na mnie uwagę, a ja nie mogłam się zebrać do tego, żeby iść z tą całą sprawą do kogoś dorosłego.
    – No dobrze. A jak to się stało, że znalazłaś się tam po raz kolejny?
    – Kolejny raz to był ten ostatni. Travis zaproponował, żebym jeszcze raz z nim poszła, ale odmówiłam. Dał mi wtedy tego świstoklika i powiedział, że to moja decyzja. Nie wiem dlaczego go wzięłam. Zanim wyszedł z pracy, powiedział, że bardzo chciałby spędzić tam ze mną czas tylko we dwójkę. Że poszlibyśmy w las i mogli długo rozmawiać. Gdy wróciłam do domu, znów przegrałam sama z sobą, przebrałam się i skorzystałam z monety. Znowu było tak samo jak ostatnio, nie brałam w niczym udziału, ale w którymś momencie jeden z czarodziejów bardzo się wkurzył i zaczął ciskać w ludzi zaklęciami, jedno leciało w moją stronę, więc odruchowo użyłam zaklęcia tarczy, ale było za słabe, więc i tak się przewróciłam. Chwilę potem byli już tam aurorzy. Ja leżałam na ziemi, twarzą w trawie, a jeden z nich wbijał mi różdżkę w plecy. Potem zabrali mnie do Ośrodka. To wszystko.
    – Dobrze. Czy twój obrońca ma jakieś pytania?
    Malfoy wstał i podszedł do niej.
    – Czy zdawałaś sobie sprawę, kim jest Travis Jensen? Wiedziałaś o jego kryminalnej przeszłości?
    – Nie. Poznaliśmy się w pracy i wiedziałam o nim tyle, co sama zaobserwowałam.
    – Czyli nie zdawałaś sobie sprawy, że jest złodziejem, oszustem, że omamił w swoim życiu sporo czarownic, dużo starszych od ciebie?
    Poczuła, że pieką ją policzki, gdy kręciła przecząco głowa.
    – Czy jest szansa, że Travis Jensen rzucił na ciebie wcześniej jakiś urok?
    – Eee... Nie mam pojęcia. To znaczy, teoretycznie to jest możliwe, bo spędziliśmy razem w pracy dużo czasu. Ale chyba tego nie zrobił.
    – Dziękuję, nie mam więcej pytań do oskarżonej, za to wzywam na świadka Travisa Jensena.
    – Proszę wprowadzić świadka.
    Roxanne przeniosła się na ławkę z boku sali. Czuła się już bardzo zmęczona, ale najgorsze było przed nią. Musiała wysłuchać, co ten facet ma do powiedzenia. Wszedł po kilku minutach w eskorcie dwóch ochroniarzy. Usiadł na krześle, jakby to była dla niego codzienność. Jego również nie oplotły łańcuchy, ale strażnicy wciąż stali obok z różdżkami w gotowości.
    – Nazywasz się Travis Jensen, syn Anne i Johna Jensenow?
    – Tak.
    – Dzisiaj zeznajesz tylko w sprawie Roxanne Amandy Weasley. Oskarżona zeznała, że to ty zabrałeś ją na pojedynki. Czy to prawda?
    – To prawda – powiedział z wręcz luzackim spokojem.
    Roxanne spojrzała w stronę swoich rodziców. George wyglądał jakby chciał przeskoczyć wszystkie ławki i rozgnieść nos świadka.
    – Roxy spodobała mi się od razu. To dziewczyna, która ma charakter, a ja takie lubię. Nie było po niej widać, że jest młodsza. No może z wyglądu, ale z charakteru to tak z siedemnaście, osiemnaście lat. Pomyślałem, ze może ją to zaciekawić. Poza tym chciałem się z nią umówić, więc postanowiłem zrobić jej test na lojalność. Sprawdzić czy wyda komuś naszą tajemnicę. Nie wydala. Uznałem, że chętnie przyjrzę się jej bliżej, więc zaproponowałem, żeby przyszła jeszcze raz. Chciałem, żeby wiedziała o mnie więcej, zobaczyłbym czy jej się podobam i czy mam w ogóle u niej jakieś szanse.
    George, który siedział obok Alex, gotował się coraz bardziej. Miał ochotę zabić tego gnojka od razu. Blue położyła swoją dłoń na jego, żeby go trochę uspokoić. Zamiast na przesłuchiwanego, patrzyła cały czas na swoją córkę. Roxanne zdawała się dużo myśleć. Na środek sali wyszedł znowu Draco.
    – Czy karanie młodej uczennicy zamknięciem w Ośrodku dla osób zdemoralizowanych, to dobry pomysł? Czy Roxanne Weasley jest złą osobą, okazującą niebezpieczne zamiary? Czy nastoletnia dziewczyna pochodząca z rozbitej rodziny, nie jest idealnym celem dla starszego mężczyzny? Kto miał pokazać jej jak łatwo mężczyźni potrafią manipulować dziewczynami w jej wieku? Ojciec, z którym prawie nie ma więzi rodzinnej? ­– Alex mocniej skisnęła dłoń Georga. –Czy matka, która więcej czasu poświęca pracy, niż własnej córce? Nie wiemy czy Travis Jensen użył na oskarżonej zaklęcia manipulacji, chociaż patrząc na jego zdolności magiczne, jest to bardzo prawdopodobne. Ale sądzę, że nawet nie musiał tego robić. Wystarczyło, że grał. Roxanne Weasley nie jest niebezpieczna, nie brała udziału w pojedynkach, a to, że użyła zwykłego Protego przeciwko czarnomagicznej klątwie, najlepiej to obrazuje. Powinniśmy się zastanowić, co jest dla niej najlepsze? Dorastanie wśród zdemoralizowanych młodych ludzi czy kontynuowanie nauki w najlepszej szkole pod okiem świetnych pedagogów? Uważam, że powinna zostać uniewinniona, zostać przez jakiś czas pod okiem psychologa. To wszystko ode mnie.
    Swan patrzył na niego uważnie. W końcu oznajmił, że może dojść do głosowania. Na pytanie, kto jest za uniewinnieniem, wszyscy podnieśli ręce. Roxanne nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Spojrzała na Travisa, którego ochroniarze wyprowadzali z sali. Uśmiechnął się do niej, co bardzo nią ruszyło. Podeszli do niej rodzice, Draco, Harry i Amanda. Nie wiedziała, komu pierwszemu ma dziękować.
    – Musisz jeszcze porozmawiać z dyrektorką – powiedział Malfoy. – To od niej zależy, czy będziesz mogła wrócić do szkoły. A teraz pora na lunch. Potter idziesz ze mną?
    – Mamy sporo roboty.
    – W takim razie idę sam.
    Minął ich i opuścił sale. Amanda została zawołana przez Swana, więc tez musiała wyjść. Roxy i jej rodzice zostali, by porozmawiać z dyrektorką, która oznajmiła, że przyjmie uczennice z powrotem, ale czeka ją całoroczny szlaban.
    – Wracajmy do domu – powiedziała Alex. – Wystarczy już tych emocji.

*

    – Dobra robota – pochwaliła Amanda, gdy zobaczyła Dracona na korytarzu. – Dziękuję ci za pomoc.
     – Taka praca.
    – Możemy pogadać?
    Przepuścił ją w drzwiach i usiedli w ich wspólnym gabinecie.
    – Słuchaj, czy Derek ostatnio nie zrobił niczego głupiego?
    – Zależy co masz na myśli – odpowiedział zdawkowo. – Jeśli głupie jest włażenie przez balkon do pokoju czyjejś córki i upijanie ją winem, to zrobił.
    Amanda zakryła twarz w dłoniach.
    – Przepraszam – jęknęła. – Zamorduję go kiedyś.
    – Mogę to zrobić za ciebie, jeśli jesteś na to za słaba.
    Spojrzała na niego, nie wyglądał na złego. Nawet się uśmiechał.
    – Czas brać się do pracy, Blue.


Hejka ;) Rozdział dosyć długi, sporo o Roxanne, która miała dużo szczęścia. Nasi bohaterowie wracają do Hogwartu w kolejnym rozdziale, a tam czekaj ich sporo problemów sercowych, a do tego wszystkiego wkracza sprawa atrybutów, która spędza im sen z powiek. Na bliższy plan wysuną się także niebawem dwie postaci żeńskie, które raczej niewiele wnosiły do fabuły do tego czasu :D Rozdział 18 już za dwa tygodnie!

1 komentarz:

  1. Ale Malfoy zyskał w moich oczach tym rozdziałem! :) Dobrze, że (przynajmniej póki co) wszystko dobbrze się skończyło ;)

    OdpowiedzUsuń