Nowy rok szkolny dodał Sabrinie więcej energii. Nudziło się jej bardzo przez ostatnie dni wakacji i nawet listy od Troya oraz kilku arystokratów, nie poprawiły jej humoru. Do tego wciąż zastanawiała się nad sprawą tajemniczego przedmiotu szukanego przez aurorów i śmierciożerców oraz jej związku z całą sprawą. Nawet teraz, w gdy siedziała ze znajomymi w przedziale, myślami była gdzie indziej.
– Hej, Blondi – odezwał
się niespodziewanie Albus. – Nasza kolej na patrol.
– Racja – wyszli razem na
korytarz. – Pokłóciliście się z Niki?
– Chyba nie... To znaczy
od twojego balu w ogóle się do mnie nie odzywa, bo z nią nie zatańczyłem. Co
się tak na mnie gapisz?
– Nie,
nic... Chociaż to trochę dziwne, nie sądzisz?
– No tak, to…
– … cholernie upierdliwe
– dokończyła za niego, wywracając oczami.
*
– Musimy pogadać – Draco
wszedł do biura Harrego, obrócił krzesło oparciem do przodu i usiał na nim
okrakiem.
– O Swanie? – spytał, nie
podnosząc głowy znad map.
– Nie, o tobie…
– Malfoy, nie mam czasu.
– I twojej rodzinie –
kontynuował niezrażony. – Siedzi ci w domu żona, dzieci wyjechały właśnie do
szkoły, więc mógłbyś spędzić miły wieczór… albo nawet noc, a ty tkwisz tu.
– Widzę, że twoje dzieci
też wyjechały, skoro aż tak ci się nudzi, że przychodzisz tu i wygadujesz głupoty
– Harry wreszcie podniósł głowę znad papierów.
– Jako twój, e… – zaciął
się na chwilę. – Kiedyś twój wróg, a teraz nie wróg, chce ci pomóc. No to
szczerze – kiedy ostatni raz spaliście ze sobą?
– Kurwa, Malfoy!
– No właśnie. Podnoś dupę
z tego krzesła, idziemy.
– Chyba cię pojebało –
Harry z otwartymi ustami stał przed sklepem z damską bielizną. – Nie wejdę tam.
– Nie bądź dzieckiem,
właź – i pchnął go przed sobą.
Draco bez skrępowania
zaczął tłumaczyć ekspedientce, czego potrzebują.
– Jaki rozmiar? – spytała
młoda kobieta.
Nastała chwila ciszy, po
której znów odezwał się Malfoy:
– Szacuję, że takie mocne
D.
Ekspedientka poszła
poszukać rozmiaru, a Harry zmierzył przyjaciela wściekłym spojrzeniem.
– Skąd wiesz, jaki
rozmiar ma moja żona?
– Zawsze lubiłem
podziwiać piękne kobiety, a Weasley w szkole była najładniejszą dziewczyną i
nadal dobrze wygląda, a jak jej facet tego nie docenia, to nie mam wyrzutów
sumienia – wzruszył ramionami.
– Na każdą się tak
gapisz?
– Jestem wdowcem, mogę.
Wróciła ekspedientka,
niosąc komplet bielizny.
– Super, bierzemy –
powiedział Dracon. – To znaczy Potter płaci, bo to dla niego.
Harry cały czerwony podał
kobiecie monety. Gdy wyszli ze sklepu, był nadal trochę obrażony, choć wizja
wieczoru z Ginny zaczynała mu się coraz bardziej podobać.
– Daję ci dziś wolne, baw
się dobrze – Draco poklepał go po ramieniu.
– Spierdalaj.
Blondyn już miał się
deportować, ale Harry go zatrzymał.
– Malfoy!... Dzięki.
Obaj zniknęli.
Draco wszedł do biura.
– Co cię tak cieszy? –
spytał Price.
– Zrobiłem dobry uczynek…
A właściwie to dwa, bo Pottera już dziś nie będzie, więc możecie bez problemu
dokończyć z Grantem tą whisky, którą trzymacie w szafie.
I dumny z siebie, nie
zwracając uwagi na zdziwioną minę kumpla, poszedł do gabinetu.
*
Derek spotkał Jessice na
korytarzu pociągu. Uśmiechnęła się do niego sympatycznie, zdawała się nie mieć
pretensji o to, ze nie odzywał się cale lato.
– Cześć - przywitał się.
– Jak minęły wakacje?
– Szybko. A twoje?
Czytałam w Proroku o przyjęciu Sabriny Malfoy.
Na myśl o Blondi Młody na
chwilę został wybity z rytmu. Jess patrzyła na niego uważnie i chyba odebrała
jego reakcje, jako powrót do złych wspomnień.
– Przepraszam, nie powinnam
była pytać.
– Co? Nie, nie, wszystko
w porządku – zapewnił. – Będziemy mieli w tym roku ochronę autorów w szkole.
– Widziałam już jednego z
Bartonem - potwierdziła. – Myślisz, że nie zabronią nam chodzić do Hogsmeade w
tym roku?
– Na pewno nie.
Podszedł do okna,
otworzył je i wystawił głowę na zewnątrz. Pęd wiatru zmierzwił mu włosy i
dorobił mu rumieńców. Jess zaśmiała się słodko na ten widok.
– Może moglibyśmy się
umówić w szkole? - spytała nieśmiało. – Na wspólną naukę, słyszałam, żeby
dobrze poszły ci SUM-y.
– O, tak. To dobry pomysł
Jessy - Krukonka uśmiechnęła się do niego szeroko.
Młody dostrzegł, że z
jednej strony korytarza szła w ich kierunku Sabrina. Poczuł się trochę
niezręcznie, więc odwrócił głowę. Z drugiej strony stąpała z dumą Rebecca
Masterson. Spojrzał na Jessice, ale ona jakimś magicznym sposobem zniknęła,
zostawiając go samego. Krukonka doskonale wiedziała, że wszelkie interakcje
Malfoy i Masterson zawsze kończą się kłopotami. Nie była tak durna, by narażać
się którejkolwiek. Obie dziewczyny spotkały się akurat obok Dereka i
sztyletowały się spojrzeniami. Chłopak wiedział, że zaraz zrobi się gorąco.
– Przesuń się Masterson –
rozkazała Sabrina.
– Bo co, Malfoy?
– Bo jestem prefektem.
– Mogłabyś być dyrektorką
i w życiu nie ustąpiłabym takiemu zeru.
Sabrina skrzyżowała ręce
na piersi. Derek już dawno przesunął się na tyle, by dziewczyny mogły się
spokojnie wyminąć, ale żadna nie zamierzała ustąpić. Rebecca wyjęła różdżkę, a
Sabrina uśmiechnęła się kpiąco.
– Nie radzę.
Derek spojrzał wymownie w
sufit i stwierdził, że rozwiąże problem zanim rozpęta się prawdziwa wojna.
Przyciągnął Sabrinę do siebie, robiąc tym samym miejsce dla Rebeccy. Obie
spojrzały na niego zdziwione. Masterson przeszła, nie opuszczając z nich
wzroku, bo Weasley nonszalancko oparty o ścianę, wciąż obejmował w pasie
Malfoyówne.
– Czy tobie mózg odjęło?
– spytała Sabrina.
– Chciałem mieć pretekst,
żeby cię przytulić – wyszczerzył zęby.
Uderzyła go mocno w ramię
i wyplatała się z jego objęć. Widziała jak rozmawiał wcześniej z Jessicą i nie
wierzyła, że nie było w tym za grosz flirtu. Zwłaszcza, że w plotkach
szkolnych, byli już nazywani parą. Uniosła dumnie głowę i ruszyła odjąć komuś
punkty dla poprawienia sobie humoru.
*
Roxanne siedziała w
przedziale razem z Rose i czekały na Albusa. Starsza była pełna energii, co
podkreślała jej wściekle żółta sukienka. Roxy nawet po procesie nie zmieniła za
bardzo nastawienia i wszyscy podejrzewali u niej depresję, chociaż ona tłumaczyła
to próbą odcięcia się od debili.
– Dobra, idę go poszukać
– oznajmiła Rose. – Poczekasz tu na nas?
– Nie, pójdę wysadzić coś
w powietrze – odparła z ironią. – Przestań mnie wkurwiać.
– A ty przestań
przeklinać.
Wyszła na korytarz.
Zerkała do różnych przedziałów, aż w końcu natrafiła na ten zajmowany przez
Ślizgonów z jej roku. Chwilę się wahała, a potem odsunęła drzwi.
– Wiecie, gdzie jest Al?
Scorpius zmierzył ją
wzrokiem, a Nicole zignorowała pytanie.
– Wyszedł patrolować
korytarz i nadal nie wrócił – odpowiedział Dorian.
– Dzięki – wycelowała w
Malfoya palcem, bo właśnie otwierał usta. – Nawet się nie waż mówić nic
głupiego. Obiecałam sobie, że będę cię w tym roku ignorować i masz mi tego nie
utrudniać.
– Czy to znaczy Weasley,
że skończą się kłótnie, rywalizacje, wyzwiska, pojedynki i robienie głupich
żartów?
– Dokładnie.
– Ale ja to tak lubię,
Rudzielcu.
– A ja jestem na to za
stara, ty tleniona... – nie dokończyła, przypominając sobie, że miała go nie
obrażać. – Idę szukać mojego kuzyna.
Z impetem zatrzasnęła
drzwi i z uniesioną głową ruszyła korytarzem.
*
Podczas uczty Derek
usiadł ze swoimi przyjaciółmi. Gdy spojrzał na stół nauczycieli, miał wrażenie,
że profesor McGonagall się do niego uśmiechnęła. Kevin obejmował Sally, a James
flirtował z Dorcas, która ze śmiechem reagowała na jego zaczepki i próbowała go
zbywać, chociaż oczy się jej świeciły. Sam i Mindy kłócili się o coś, tylko
Jacob siedział sam, ale nie wyglądał na przejętego tym faktem.
– O czym myślisz? –
spytał go niespodziewanie Kevin, gdy jego dziewczyna skończyła ożywiony monolog
na temat tentakuli.
Poczochrał nerwowo włosy.
Cały czas myślał o Blondi i tej dziwnej sytuacji z jej rodziną. Nie wiedział,
kiedy tak naprawdę zaczął się o nią martwić. Chciał z nią pogadać na temat
atrybutów, ale ona właśnie rozmawiała z Troyem. Pewnie znowu oczarował ją
jakimiś romantycznymi bzdurami.
– O pierwszej lekcji
transmutacji – skłamał. – W końcu wygrałem zakład z Kocicą. Dziwnie będzie
teraz na jej zajęciach.
– Stary, będziesz jej
pupilkiem – stwierdził Sam.
– Chyba żartujesz? To
przecież nigdy nie nastąpi.
*
Pierwszy tydzień szkoły
minął Młodemu szybko. Miał teraz dużo wolnego, bo zmniejszyła się jego ilość
przedmiotów. Na transmutacji McGonagall pogratulowała mu świetnego wyniku, a
potem było jak zawsze. Sabrine widywał rzadko, bo kontynuowała wszystko z
wyjątkiem wróżbiarstwa. Za to jego życie towarzyskie poprawiło się w porównaniu
do ostatniego roku. Nie był już z Rebeccą, więc zaczęło się nim interesować
więcej dziewczyn. Udało mu się nawet dość szybko pocałować z dwiema, ale musiał
przyznać, że nie czuł nic wyjątkowego. Często wpadała na niego Jessica, co
bardzo mu odpowiadało, ale brakowało mu w niej tej energii, która tak
charakterystyczna była dla Malfoyówny. Coraz bardziej za nią tęsknił, ale przez
natłok zajęć nie mieli kiedy się spotkać. Dodatkowo nie musiała mu już przecież
pomagać z nauką, czego żałował.
W poniedziałkowy poranek
spotkał swojego brata i kuzyna w Pokoju Wspólnym. Jako jedyni siedzieli w kącie
i rozmawiali.
– Strasznie się stresuje
i wstydzi – poskarżył się Weasley. – Ma dużo kompleksów.
– O czym gadacie? –
spytał Młody, przesuwając sobie krzesło.
– O Sally – odparł jego
brat.
– Aaa...
– Doradzam mu jak
przekonać ją do... no wiesz – James uśmiechnął się sugestywnie.
– Jakbyś sam miał
doświadczenie – prychnął Derek.
– Największe z naszej
trójki.
– No tak. Nelly Osborn w
zeszłym roku. Jakbyśmy zapomnieli o waszej randce, zakończonej w Pokoju
Wspólnym.
– Była rok starsza i
bardzo napalona.
– Dobra, znamy tę
historię – przerwał im Kevin. – Mi chodzi tylko o to, że nie chce by moja
dziewczyna tak bardzo się stresowała i wstydziła przy mnie. Podoba mi się taka
jaka jest.
– To z nią o tym pogadaj
– zasugerował jego młodszy brat.
– Już to robiłem.
– To kolejny, a jak
trzeba będzie to jeszcze raz i tak do skutku.
– A ty co taki obeznany w
temacie? – Potter spojrzał na niego podejrzliwie. – Z tego, co wiem to tobie
Masterson co najwyżej pokazała cycki... A ona nie ma przed takimi rzeczami
oporów.
– Ale poderwałem
najwięcej dziewczyn. I mam największe doświadczenie.
– Może nam powiesz, co
robiłeś wczoraj z Jess na pierwszym piętrze? – spytał niespodziewanie Potter.
– Podglądałeś nas?
– Bez przesady. Rzuciłem
tylko okiem na Mapę.
Kevin przeniósł
zaciekawione spojrzenie na swojego brata.
– Rozmawialiśmy.
- O dwudziestej trzeciej?
– I się całowaliśmy.
Potter klasnął w ręce.
– Weasley, wyskakuj z
kasy, wygrałem zakład.
Kevin wygrzebał kilka
sykli i rzucił na stół. Młody nie wyglądał na zadowolonego. Stwierdził, że ma
już dość rozmowy, chociaż chłopaki ewidentnie chcieli coś z niego wyciągnąć.
Zbył ich mówiąc, że pora na śniadanie i skierował się do Wielkiej Sali. Tak
właściwie była już pora na lunch, bo na śniadanie zaspał. Usiadł przy stole i
sięgnął po półmisek z ziemniakami. Za pół godziny zaczynała się lekcja
eliksirów. Odruchowo spojrzał na stół Ślizgonów. Sabrina siedziała w
towarzystwie swojego brata. Nawet nie spojrzała na niego.
– Cześć Derek – Jessica
usiadła obok niego, ignorując fakt, że nie należała do Gryffindoru. – Ładna
pogoda jest dzisiaj. Nie masz ochoty na spacer po błoniach?
– Wiesz... - zamyślił się
odrobinę. – W sumie po obiedzie będę już miał wolne, więc możemy iść się przejść.
– Super – pocałowała go w
policzek. – To do potem.
– Jak ty ro robisz? - spytał Sam, siedzący niedaleko.
– Po prostu jestem
zajebisty.
*
Ron lekko poddenerwowany
zapukał do drzwi Georga. Choć jego starsi bracia dawno wydorośleli, wciąż miał
obawy, że będą się z niego śmiać, gdy przyjdzie po poradę.
– Co za miła
niespodzianka – przywitał go George. – Dawno mnie nie odwiedzałeś, właź.
W kuchni siedział też
Fred, co nawet ucieszyło Rona, ponieważ mógł od razu załatwić sprawę za jednym
zamachem.
– Cześć Ronnie, coś się
stało?
– W sumie tak.
– To opowiadaj – George
odsunął mu krzesło, a potem zajął drugie.
– Nie układa nam się
ostatnio z Hermioną… Właściwie wiem, że to też trochę moja wina… Po prostu mam
już dość mojej roboty, nigdy jej nie lubiłem. Oczywiście na początku chciałem
być aurorem, potem wykładanie w Akademii wydawało mi się dobrym wyjściem, ale
rzucam to, bo mam dość, a Hermiona nie potrafi tego zrozumieć. Twierdzi, że
skoro tego nie chciałem, to po co marnowałem tyle lat, choć prawdę mówiąc
wszystkiego co umiem, nauczyłem się w Hogwarcie i podczas wali z Voldemortem.
– No dobra, popieramy cię
– powiedział Fred. – Zawsze uważaliśmy, że trzeba robić to, co nas
uszczęśliwia.
– Dlatego chciałem się
dowiedzieć czy wasza oferta z pracą w sklepie po tylu latach nadal jest
aktualna?
Bliźniacy spojrzeli po
sobie.
– Ale wiesz, że u nas
tyle nie zarobisz, co u Pottera? – upewnił się George.
– Mam to gdzieś.
– To witaj w zespole –
Fred podał mu rękę.
– Dzięki. Kamień spadł mi
z serca.
– To teraz ty George, co
chciałeś mi powiedzieć zanim przyszedł Ronnie?
– Zastanawiam się czy
może nie oświadczyć się Maddy. Choć skoro Ron z takim stażem w małżeństwie ma
problemy, to nie wiem czy to dobry pomysł.
– A ja tam zawsze
chciałem być świadkiem na twoim ślubie i uważam, że to dobry pomysł. A ty Ron?
– Małżeństwo wcale nie
jest takie złe. Tylko co na to Roxy?
– Polubiła Maddy, więc
myślę, że jej to nie zdziwi, choć oczywiście najpierw chcę jej o tym powiedzieć
zanim kupię pierścionek. Martwię się o nią po tej sytuacji z procesem.
– Pogadasz z nią podczas
przerwy bożonarodzeniowej, a potem w wigilię spytasz swoją Księżniczkę czy
zmarnuje sobie z tobą życie – Fred poklepał brata po ramieniu.
*
Okazało się, że jednak
George nie musiał czekać aż do grudnia. Tydzień później River zabrała Roxanne z
zaklęć i oznajmiła, że jej ojciec miał wypadek i leży w szpitalu.
– Co mu jest? – spytała
przerażona dziewczyna.
– Z tego co przekazała mi
twoja mama, dowiedziałam się, że podczas pracy wybuchł jakiś niedokończony
produkt i mocno go poparzył.
– Idiota – mruknęła.
Dyrektorka postanowiła
puścić mimo uszu ten niezbyt miły komentarz.
– Możesz skorzystać z
mojego kominka i odwiedzić tatę, twoja mama ma dyżur, więc na pewno jest w
szpitalu.
– Dziękuję.
Roxanne przeniosła się do Munga i bez skrępowania udała się od razu do gabinetu matki.
– Co z nim? – spytała na
wstępie.
– Cześć – Alex pocałowała
ją w policzek. – Już wszystko w porządku, leży w szóstce na drugim piętrze.
Faktycznie George leżał w łóżku we wskazanej sali, na ciele miał sporo blizn, ale poza tym wyglądało na to, że naprawdę jest już dobrze.
– Zostawić cię samego na dwa tygodnie i od razu lądujesz w szpitalu.
– Cześć Roxy – ojciec
uśmiechnął się na jej widok. – Dobrze cię widzieć.
Pocałowała go w policzek,
a potem usiadła przy jego łóżku.
– Jak w szkole? – spytał
beztrosko.
– Bez zmian – wzruszyła
ramionami, a on od razu zrozumiał, że pewnie nie chce być pytana o
samopoczucie.
– Nawet dobrze się
składa, że widzę cię już teraz, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać – zawahał
się, ale ona patrzyła się z oczekiwaniem, więc kontynuował. – Co myślisz o tym,
żebym się ożenił?
– Ty? – spytała ze
zdziwieniem. – Przecież ty się na męża nie nadajesz.
– Może masz rację –
powiedział ze smutkiem, a jej się zrobiło głupio.
– Ale z drugiej strony
może wreszcie ktoś się tobą porządnie zajmie… Ale rodzeństwa nie chcę –
wycelowała w niego palcem. – Zrozumiano?
Na twarzy Georga pojawił
się wielki uśmiech.
– Kocham cię Roxy.
Dziewczyna też się
uśmiechnęła.
– Ale Maddy bardziej, co?
George podniósł się z
łóżka, ale Roxanne go wyprzedziła i podała mu szklankę z wodą.
– Posiedzę tu z tobą
chwilę – zaproponowała.
– Nie chce ci się wracać
na lekcje?
– Szczerze mówiąc...
Jakoś tak nie umiem się znowu odnaleźć w szkole, a dzieciaki z mojego roku są
dosyć irytujące... Nie mogę znieść tego ciągłego gapienia się, ani
plotkowania... A nie mogę się zemścić, bo miałabym kłopoty.
– Roxy... jesteś moją
córką, więc oczywiście nie mogę ci podsuwać żadnych głupich pomysłów, ale
miałem ostatnio wysłać ci pewien prezent...
Uśmiechnęła się
przebiegle, wyglądała jak godna następczyni Freda i Georga.
– A tak w ogóle to masz
już jakiś plan na oświadczyny?
– Co? Nie... nie myślałem
jeszcze o tym. Raczej coś tradycyjnego?
– Serio? George Weasley i
tradycja?
– To co proponujesz?
– Maddie lubi kwiaty,
prawda? A ty znasz się na zaklęciach. Możesz coś ciekawego wymyślić. No wiesz,
powinna zauważyć, że ci na niej zależy, że wiesz co lubi i ze starałeś się
jakoś ja zaskoczyć.
– Od kiedy jesteś taką
romantyczką? – zmarszczył brwi, widząc jej minę. – Nadal myślisz o tym
Travisie?
– Nie.
- Roxy... Już pomijając
fakt, że jest od ciebie dziesięć lat starszy... To zwykły oszust i krętacz.
– Z tego, co wiem, też
nie byłeś idealnym facetem, ale się zmieniłeś.
– Masz rację. Ale on
spędzi najbliższe lata w areszcie... Po raz kolejny. Więc to chyba niezbyt
dobry materiał na faceta. A to, że zeznawał na twoją korzyść, to tylko i
wyłącznie zasługa Malfoya, bo z nim rozmawiał i go przekonał do tego.
Roxanne wyraźnie
posmutniała. Położył dłoń na jej ręce.
– Znajdziesz sobie kiedyś
kogoś odpowiedniego. Najlepiej za jakieś dwadzieścia lat.
– Bardzo zabawne –
prychnęła, ale po chwili się uśmiechnęła. – Nie jestem taka ciotą jak ty. Na
pewno znajdę kogoś przed czterdziestką.
Nasi bohaterowie zaczynają rok szkolny, na szczęście nie zdalnie. A my życzymy wszystkim czytającym dużo zdrowia. Pamiętajcie aby o siebie dbać w tych ciężkich czasach! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz