Rozdział 24

     Sabrina jako jedna z pierwszych wysiadła z pociągu i podbiegła do ogrodnika, który miał ich zabrać do domu. Scorpius trochę się ociągał, za co miała ochotę go zabić. W dworku zamknęła się w swoim pokoju i zaczęła rozmyślać nad ostatnim miesiącem. Na wspomnienie sytuacji z Masterson poczuła ogromne ukłucie w klatce piersiowej. Czy Rebecca miała rację?

     Wieczorem wrócił Draco. Scorpius przy kolacji próbował wyciągnąć z ojca jakieś informacje, ale ten był niewzruszony. Za to Sabrina siedziała w milczeniu i nic nie jadła.

     – Dobrze się czujesz? – spytał z troską ojciec.

     – Tak – skłamała.

     – Pytał o ciebie ten chłystek, co go Potter zatrudnił i oddelegował do ochrony Hogwartu… Jack Dashwood, tak?

     Sabrina zrobiła się cała czerwona i poczuła mdłości. Scorpius zauważył, że nie jest dobrze, więc spytał o to, gdzie w tym roku będzie kolacja świąteczna. Po szybkiej wymianie zdań dodał:

     – To ja idę wysłać list – powiedział, myśląc o Albusie i o tym, czy Roxanne dowiedziała się czegoś nowego.

     – Do kogo?

     – Eee… dziewczyny – skłamał.

     – Masz dziewczynę?

     – Nie… chodziło mi… o Rose Weasley.

     – Córkę Ronalda Weasleya? – Draco nie wyglądał na zachwyconego.

     – Tak, potajemnie za nią szaleję… To idę – i uciekł, żeby dalej się nie pogrążać, a za nim poszła Sabrina.

*

     W Norze spędzali już czas Louis z Dominaque, Molly, która nie szukała na razie pracy oraz ciotka Audrey. Pozostali dorośli albo zostali jeszcze w Hogwarcie, albo zajmowali się sprawami zawodowymi. Do świąt zostało kilka dni.

     – A więc to jest mały Laurent - powiedziała uradowana Rose, widząc nowego członka rodziny.

     – Cicho, bo go obudzicie – zwróciła uwagę babcia Molly, a jej imienniczka wywróciła oczami. – Jesteście już wszyscy? Rose, Hugo, James, Albus, Lily, Derek, Kevin, Jen... – zaczęła liczyć.

     – A gdzie Roxanne? – wcięła się żona Percyego.

     – Przyjedzie z Georgiem - poinformował najstarszy z Potterów. – Kiedy kolacja?

     – Za dziesięć minut. Zostaniecie wszyscy na noc, już wam przygotowałam pokoje.

*

     Wieczorem w domu zrobiło się naprawdę tłoczono. Dawno nie spędzali świąt w całą rodziną. Przyjechał też Teddy, a na wigilii miała pojawić się znowu Alex i prawdopodobnie Andromeda, chociaż kobieta miała coraz większe problemy ze zdrowiem. Roxanne po cichu opowiedziała Jamesowi, co się działo, a potem musiała przekazać te same informacje pozostałym kuzynom, bo nadal nikt nie kwapił się do rozmowy ze starszym Potterem. Lucy i Molly miały zająć się małym Laurentem, ale ciągle się kłóciły.

     – Macie już tyle lat, a wciąż zachowujecie się jak dzieci – zdenerwowała się ich mama. – Hugo, przestań podjadać cukierki.

     Czternastolatek pokazał ciotce język, gdy się odwróciła i poszedł czytać komiks.

     – Gdzie znów podział się Albus? – spytała Ginny.

     – Albo unika rodziny, albo rozmawia z dziewczyną – poinformowała Lily.

     – Al ma dziewczynę? – zdziwił się Louis. – Pewnie jakaś szkolna prymuska.

     – Nie – odparł Kevin. – Raczej całkiem normalna Ślizgonka. Pomagała podczas walki w Wielkiej Sali.

     – Ta szatynka? Ładna była. Chociaż Malfoyówna jest ładniejsza. Jak ją zobaczyłem biegnącą z różdżką przez hol to mnie zatkało. Prawie jak Amazonka.

     James i Hugo się zaśmiali, ale Derek posłał kuzynowi dziwne spojrzenie.

     – Czy wy nigdy nie przestaniecie gadać w ten sposób o dziewczynach? – spytał Kevin.

     – Weasley ma kompleksy – poinformował Louisa konspiracyjnym szeptem James.

     – Kompleksy to ma ten, który poderwał największą sukę w szkole, tylko po to, żeby móc opowiadać, że ją przeleciał – odciął się całkiem na głos Kevin, na co ich rodzice spojrzeli na nich z oburzeniem.

*

     Przez następny dzień napięcie wśród kuzynów wciąż było tak samo duże. Wydawało się, że dwaj najlepsi przyjaciele się nie pogodzą. Tylko Artur uważał, że nie ma czym się martwić, bo Harry z Ronem mieli kilka takich dużych spięć, a jednak nadal są dla siebie jak bracia. Za to Ginny przejęła się słowami Kevina i, z powodu braku obecności męża, kazała iść swoim braciom porozmawiać z jej najstarszym synem.

     – Zwariowałaś? – spytał Bill. – Przecież i tak traktuje was jak wrogów, to po czymś takim całkiem znienawidzi.

     – Nie chcę jeszcze zostać babcią.

     – Kevin na pewno sobie żartował.

     Ginny już chciała krzyknąć, ale przypomniała sobie, że obok śpi synek Domi i powstrzymał się w porę.

     – Derek też jest jakiś przygnębiony - stwierdziła Amanda. – Chyba też ma jakiś konflikt z Sabriną.

     – Tylko Jen jest dziwnie szczęśliwa – dodał Fred. – Przestaje rozumieć własne dzieci.

 

     – Może byś kiedyś przyprowadził tą swoją dziewczynę – zagadał Louis do Jamesa. – Babcia na pewno chciałaby ją poznać.

     – Tylko najpierw powiedz kiedy, żebym mógł się wynieść z domu – zaśmiał się Derek.

     – A to czemu? – wcięła się zdziwiona Molly.

     – Bo to moja była.

     – Ta co nasłała na ciebie swojego chłopaka w wakacje? – zaciekawił się Fred.

     James zrobił się czerwony i wyszedł z kuchni.

     – Przynajmniej zaczynam rozumieć to spięcie między wami – stwierdził Louis ze śmiechem. – W sumie ciekawe. A ty Młody masz jakąś nową laskę?

     Chłopak pomyślał najpierw o Sabrinie, a potem o Jessicy, która wycałowała go po skończonej bitwie i jeszcze raz przed opuszczeniem pociągu.

     – Po tamtej ostatniej mam dość związków –odpowiedział wymijająco.

     – Czyli właściwie uziemieni są tylko Jim, Kev i Al?

     – A z dziewczyn Lily i Jen – dodał Hugo.

     Fred zakrztusił się sokiem dyniowym.

     – Jen ma chłopaka?

     – Spotyka się z Jackobem – Młody wzruszył ramionami.

     – A ty Louis, kiedy przyprowadzisz nam jakąś dziewczynę?

     – Nieprędko babciu.

     – Drugi Charlie i George – westchnęła Molly z rezygnacją.

 

     Roxanne wisiała głową w dół, nogi zaplatając o barierki piętrowego łóżka. Spały w pokoju razem z Lily, Rose, Jen, Molly i Lucy, więc było głośno i wesoło.

     – Jak za starych dobrych czasów – stwierdziła Molly.

     – Za starych dobrych czasów rzadko tu bywałam – mruknęła Roxy.

     – Pamiętam jak twoja matka cisnęła po twoim ojcu. Uwielbiałam te ich kłótnie.

     – Przesadzali – odparła Rose. – George nazywał twoją mamę pokręconą wiedźmą.

     – A ona Georga starym głupcem – dodała Roxy. – Przynajmniej było śmiesznie. Czasem sama podpuszczała mnie, żebym mu dawała w kość. Aż się dziwię, że nadal ze mną rozmawia.

     Podniosła się, bo zaczęła boleć ją głowa. Zrobiła jeszcze fikołka w tył i zaskoczyła na podłogę, a potem się skrzywiła, bo po upadku ze schodów w Hogwarcie, wciąż odczuwała nieprzyjemnie prawe kolano.

     – No dziewczyny, opowiadajcie o jakiś fajnych chłopakach w Hogwarcie – zagadnęła Molly, której zaczęło się nudzić.

     Lucy tylko prychnęła i wróciła do czytania książki. Lily rozpoczęła długą wypowiedź na temat swojego chłopaka, a pozostałe kuzynki gryzły się w języki, żeby jej nic nie odpyskować.

     – A ty? – Molly wycelowała palcem w Rose.

     – Nie mam nikogo...

     – Oprócz faktu, że na balu ukradła mi partnera - zażartowała Roxanne. – Byłam ze Scorpiusem Malfoyem.

     – Podoba wam się młody Malfoy? – zainteresowała się nagle Lucy.

     – Mnie nie – zaprzeczyła Roxy. – Ale w sumie oprócz jego trupiej skóry i tlenionych włosów, to nawet nie wygląda źle. I czasem potrafi powiedzieć coś tak chamskiego, że jestem z niego dumna. Ale nasza Rose ma do niego słabość.

     Rose wyglądała jakby miała zaraz stanąć w płomieniach, więc jej młodsza kuzynka szybko ewakuowała się w bezpieczny kąt pokoju. Uratował ją Hugo, który wpadł, żeby zawołać je na obiad. Był cały w śniegu, bo chłopaki zorganizowali sobie wielką bitwę na śnieżki.

 

     Derek nie brał udziału w zabawie na dworze, którą zorganizował Ted. Postanowił, że musi wreszcie rozwiązać sprawę Sabriny, więc wziął się za pisanie długiego listu do Troya. Bolało go serce, gdy myślał o tym, że jeżeli wszystko się uda, blondynka zwiąże się ze Ślizgonem. Ale przynajmniej zacznie się uśmiechać.

     – Co robisz? – zainteresował się Albus, który wszedł do ich wspólnego pokoju, by ukrywać się przed resztą rodziny.

     – Pogrążam się – mruknął.

     – Nie jestem psychologiem i raczej sprawy innych ludzi mam głęboko w dupie, ale możesz się zwierzyć.

     Derek odsunął na chwilę list, który był już naprawdę długi i spojrzał na kuzyna.

     – Chyba zakochałem się w Blodni...

     Al zrobił wielkie oczy. Rzeczywiście w porównaniu do Jamesa i Kevina, w sprawach damsko-męskich był całkiem zielony.

     – W Sabrinie? Przecież ona nie jest w twoim typie.

     – Ale skoro dostaję szału, gdy widzę ją z każdym innym, to chyba coś w tym jest, prawda? A przynajmniej tak twierdzi Kevin. Oczywiście, że z nią nie spałem i ta plotka Masterson jest wyssana z palca. Blondi bałby się to zrobić, a co dopiero z tym idiotą Jackiem.

     – Sorry Młody, ale podejrzewałem o to ciebie... Nie patrz tak na mnie, nie uważam, żeby ta było coś złego. Po prostu myślałem, że lubisz z dziewczynami... No wiesz... – zrobił się cały czerwony.

     Derek z początku miał ochotę przywalić Albusowi za te spekulacje, ale skoro wiedział, że jego kuzyn jest kompletną ofermą, to postanowił sobie darować. Bicie słabszych było w jego mniemaniu poniżające.

     – I teraz piszesz do niej romantyczny list? – zmienił temat Potter.

     – Nie. Teraz piszę wyjaśnienia do Cartera i zachętę, żeby spróbował naprawić relacje z Sabriną. A potem niech żyją długo i szczęśliwie.

     – Osz w mordę Merlina... Tego się nie spodziewałem – Albus spojrzał ze współczuciem na kuzyna, a potem doszedł do wniosku, że jego limit pomocy innym się wyczerpał.

*

     – Zrobiłeś to? – spytała Roxanne swojego ojca, gdy tylko wszedł do Nory. Było już bardzo późno i większość domowników spała. Tylko chłopaki na strychu raczyli się rumem porzeczkowym dziadka Artura.

     – Tak.

     – I co? Zgodziła się?

     George uśmiechnął się i kiwnął głową. Roxanne odwzajemniła uśmiech. Razem weszli do kuchni, żeby napić się gorącej czekolady.

     – Czemu nie śpisz? – zapytał jej ojciec, podając jej jeden z kubków z hipogryfami. – Niektórzy zaraz będą wstawać do pracy.

     – Nie jestem śpiąca. Jutro jadę do Londynu spotkać się z mamą, bo ma wolne. I przyjedziemy na świąteczny obiad. Zaprosiłeś Maddie tutaj?

     – W drugi dzień świąt. W pierwszy jedziemy do jej rodziców.

     – Jak nastolatki – zaśmiała się. – I. kiedy ślub?

     – Pod koniec wakacji.

     – Szybko.

     – Za starzy jesteśmy, żeby się bawić w narzeczeństwo. Poczekamy tylko jak przyjedziecie ze szkoły i załatwimy sprawę.

     Do kuchni, w której rozmawiali wszedł Kevin.

     – Nie śpicie? – zdziwił się.

     – A ty? – odparował jego pytanie wujek.

     – Umówiłem się z Sally.

     – O pierwszej w nocy? – Chłopak wzruszył ramionami.

      – To baw się dobrze.

     – Dzięki George.

 

     Weasley wyszedł przed dom i deportował się z trzaskiem. Sally czekała na niego u siebie, mieszkanie miała wolne, bo rodzice poszli do pracy, a jej młodsze rodzeństwo spało u przyjaciół.

     – Dalej problemy ze snem? – zagadał wesoło, gdy przygotowywała mu herbaty.

     – Dalej nieciekawa sytuacja w rodzinie?

     Skrzywił się.

     – Zaczynają mi już przeszkadzać te kłótnie z Jamesem, ale nie odpuszczę, dopóki mnie nie przeprosi.

     – A co z Masterson?

     – Jak chce, to niech sobie z nią będzie. Jego sprawa.

     Przytulił swoją dziewczynę, gdy usiedli razem na kanapie.

     – Czemu chciałeś się tak późno spotkać?

     – Bo muszę być na rodzinnym obiedzie. Zabrałbym cię ze sobą chętnie.

     – To nie jest dobry pomysł.

     – Czemu? Przecież znasz już część mojej rodziny.

     – Tak i są naprawdę super, ale zawsze mi się wydawało, że twoja rodzina to taka elita, zamknięty krąg. Rozumiesz o co mi chodzi?

     – Nie.

     – Że tam nie ma wstępu.

     – Oczywiście, że jest. Przecież też kiedyś będziesz Weasley.

     Dziewczyna się zarumieniła.

     – To chyba straszna odpowiedzialność.

     Poczochrał włosy w zamyśleniu.

     – Trochę tak – przyznał. – Ale pomyśl, zawsze gorzej być Potterem.

     Zaśmiali się oboje.

*

     Kevinowi udało się namówić Sally na obiad w Norze. Z racji, że było jeszcze sporo czasu do Bożego Narodzenia, nie było jeszcze całej rodziny. Większość dorosłych była w pracy, co nawet chłopak uznał za zaletę, ponieważ nie chciał wpychać dziewczyny od razu w paszczę wujka Percyego albo ciotki Fleur. Molly z Arturem bardzo ucieszyli się na tą wizytę. Tak samo Fred, który polubił swoją, jak ją zwał, synową. Na początku mocno skrępowana Sally później się rozluźniła i zaczęła toczyć dyskusję z Billem na temat odkryć archeologicznych. Była pod wrażeniem, że mężczyzna pracował jako łamacz zaklęć w Egipcie. James robił tylko głupie miny do Louisa, które chyba miały znaczyć, że dziewczyna jest nic niewarta, bo niezbyt urodziwa. Pierwsza myśl jego kuzyna była taka sama, ale uznał później, że Sally ma ciekawą osobowość, a przy takich ludziach szybko zapomina się o wyglądzie.

     Przy stole właściwie tylko cicho siedział Derek, który chwilę wcześniej wysłał list do Troya i nagle zaczęły dopadać go wątpliwości. Jego babcia nawet przestraszyła się, że może być chory, bo nic nie je.

     – Nie wszyscy mają taki spust jak Hugo – powiedział w końcu, na co jego młodszy kuzyn spojrzał na niego z żalem, a potem wrócił do pochłaniania kolejnego kawałka ciasta.

 

     – Dostałem list od Scora – szepnął Albus do Kevina, Rose i Młodego, gdy wszyscy byli zajęci innymi tematami i nie zwracali na nich uwagi. – Podobno ciotka Amanda była w ich domu i rozmawiali o czymś w biurze Draco, tylko, że nie dało się użyć uszu dalekiego zasięgu, więc próbował podsłuchać przez balkon. Zrozumiał z tego tylko tyle, że brytyjskie biuro aurorów próbuje nawiązać kontakty z szefami bezpieczeństwa innych państw. Oszacował, że chodzi przynajmniej o pięć różnych, i że to jakaś krzywa akcja na większą skalę. Ojciec z Hermioną i Ronem wcale nie pojechali wspomóc Rumunię, tylko szukają czegoś w Egipcie.

      – Na to już sami wpadliśmy.

     –Tylko, że podobno Grecy i jeszcze jacyś jedni umywają ręce i nie chcą się przyłączyć do obrony. I podobno Swan coś odwala, bo Malfoy próbował namówić Amandę, żeby zrezygnowała ze stanowiska zastępcy ministra i chyba nie rozmawiali o tym pierwszy raz.

      Derek z Kevinem wymienili spojrzenia.

     – O czym tak szepcecie? – zaciekawiła się babcia Molly.

     – O rozgrywkach quidditcha – skłamał Kevin. – Dziś ma być relacja w CRR, ale ma komentować ten kretyn, co grał wcześniej w Armatach, ale go wywalili jak okazało się, że przekazywał taktykę Katapultą z Caerphilly.

     – Przecież oni nigdy nie mieli żadnej taktyki – zauważył Charlie.

     – Tylko nie powtarzaj tego na głos jak Ronnie wróci – zaśmiał się Bill.

*

     Kiedy dwudziestego trzeciego grudnia śnieg przestał tak bardzo sypać, chłopaki postanowili urządzić sobie mecz quidditcha. Warunki były całkiem sprzyjające. Dołączyli do nich także Charlie, Fred i George. W grze nie brali udziału bracia Potter, bo Albus nie lubił latać, a James wciąż nie dogadał się z Kevinem i Derekiem. Ted, mimo swoich kiepskich zdolności sportowych, postanowił również dołączyć do zabawy. Hugo nie musiał długo być namawiany, a Młody chciał popisać się przed wszystkimi i na moment zapomnieć o liście, który wysłał do Troya, i na który nie uzyskał odpowiedzi. Molly postanowiła, że będzie sędziować, bo głowa już ją bolała od płaczu małego Laurenta i biadolenia kobiet, że nie wyrobią się ze wszystkim do jutrzejszego obiadu. Gra była bardzo wyrównana, mimo że Lupin ciągle lądował w zaspach. Grał z Georgem, Kevinem i Hugonem na Freda, Dereka, Louisa i Charliego.

     – Kiedy ślub z Viki? - krzyknął Młody by zdekoncentrować Teda i wyrwać mu piłkę.

     – Kiedy wreszcie zaprosisz Blondi na randkę? – Hugo, który bronił prowizorycznej bramki, za którą służyło drzewo, postanowił użyć tej samej taktyki.

     Zadziałała. Zdekoncentrowany Gryfon wyhamował dopiero na starym dębie, zahaczając bluzą o jedną z gałęzi. Rozbawiony Kevin podleciał do brata, żeby ściągnąć do z drzewa. Młody był cały czerwony i miał ochotę zabić młodszego kuzyna.

     – Czy ja o czymś nie wiem? – zainteresował się Fred. – Będę miał nową synową?

     – Jasne, że nie – wkurzył się jego młodszy syn. – Blondi to tylko przyjaciółka.

     Gra trwałaby do wieczora, gdyby nie babcia Molly, która zrobiła awanturę, że się wszyscy zaraz przeziębią, więc mają wracać do domu.

     – Widzieliście jak obroniłem tą szmatę puszczoną przez Charliego? – spytał z dumną Hugo.

     – Jak ty się wyrażasz? – oburzyła się babcia. – Zawsze uważałam, że quidditch to okropny sport.

     – A jak zawsze marzyłem, żeby zagrać przeciwko cioci Ginny – wtrącił się Młody. – To dopiero byłoby wyzwanie.

     Wspomniana ciotka uśmiechnęła się do niego.

     – Może po świętach coś się wymyśli.

*

     Młodzi zwiali do pokoju chłopaków, żeby uniknąć pomagania w kuchni. Było bardzo ciasno, ponieważ zeszły się dziewczyny z trzema butelkami wina z czarnego bzu. Choć nie było to wiele przy takiej liczbie osób, dobrze im się siedziało pijąc i gadając.

     – To może wreszcie wygadasz się Młody, co cię gryzie – powiedziała Roxanne.

     – Nic mnie nie gryzie – skłamał, choć co chwilę patrzył w okno, czy nie leci sowa z odpowiedzią.

     – Czy to ma jakiś związek z Blondi? – pochwyciła Lily.

     – Może nie wytykaj nosa poza pryszcze swojego chłoptasia?

      Potterówna zrobiła się cała czerwona i wyszła z pokoju.

     – Przegiąłeś – zaśmiała się Rose. – Ale w sumie to masz racę.

     – Później ją przeproszę – mruknął tylko Derek i też wyszedł z pokoju, żeby posiedzieć w samotności.

     James rozmawiał tylko z Louisem, ale starszy kuzyn nie rozumiał go tak ja Kevin. Bolało go trochę, że stracił najlepszego przyjaciela, bo ani ze znajomymi Rebeccy, ani kolegami z dormitorium nie potrafił dogadać się tak dobrze jak z Weasleyem. Jednak duma nie pozwalała mu przeprosić.

     Do pokoju ktoś zapukał, więc szybko schowali pod łóżko dwie puste butelki i jedną wypitą do połowy. Molly otworzyła drzwi, a do środka weszła Dominaque i opadła na najbliższy materac.

     – Mam dość – jęknęła.

     – Kryzys młodej matki? – spytała Rose.

     – Kocham Laurenta, ale nie chciałam jeszcze dzieci. Wolałabym podróżować, bawić się, szaleć.

     – Mam coś, co ci pomoże, siostra – Louis wyjął butelkę wina i podał dziewczynie. Wzięła spory łyk i zamknęła oczy.

     – Ale wam zazdroszczę – jęknęła. – Molls, kiedy wyjeżdżasz?

     – Zaraz po świętach. Za długo już tu siedzę.

     – Weź mnie ze sobą, błagam.

     – Żeby mnie twoja i moja matka pozabijały? Poza tym podróżowanie z niemowlakiem przerośnie chyba nawet mnie.

     Louis poczochrał starszą siostrę po włosach. Mieli z Domi lepszy kontakt, bo oboje byli szaleni, a Victorie była dużo bardziej spokojna i odpowiedzialna.

*

     Draco siedział w salonie. Nie przejmował się, bo na świąteczny obiad został zaproszony do Narcyzy, więc miał cały dzień spokoju. W pracy też mieli zastój, bo zostało im jedynie czekać na powrót Złotej Trójcy. Ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiony mężczyzna otworzył i zobaczył znajomego córki.

     – Zachodzące Słońce? – spytał, zanim zdołał się ugryźć w język.

     Troy lekko zmieszał się na te słowa.

     – Jest może Sabrina, chciałbym z nią porozmawiać?

     Draco wzruszył ramionami. Puścił gościa do środka i pokierował na piętro, gdzie swoją cześć mieszkalną miały jego dzieci.

     – Brina, gościa masz – powiedział, a później zostawił Cartera samego.

     Zdziwiona dziewczyna uchyliła drzwi.

     – Troy?

     – Cześć, możemy pogadać?

     Niespecjalnie miała ochotę, ale wpuściła go do swojego pokoju. Najpierw oboje stali patrząc się na siebie, a potem on postanowił przerwać ciszę:

     – Dostałem list od Weasleya.

     – Którego?

     – Dereka…. Pisał, że się martwi o ciebie, i że to wszystko, co mówiła Masterson to nie prawda, i żebym z tobą porozmawiał, bo się męczysz… I ja mu wierzę, i naprawdę mi głupio, że cię tak paskudnie potraktowałem. Przepraszam.

     Stała oszołomiona, ponieważ w głowie miała zbyt dużo myśli. Cieszyła się, że Troy zmienił o niej zdanie, ale bardziej zaskakująca była postawa Młodego. Zaczęła nerwowo ciągnąć kosmyk włosów.

     – Nigdy nic nie łączyło mnie z tym aurorem. Raz tylko rozmawialiśmy jakieś piętnaście minut przy kremowym piwie w Hogsmeade. To wszystko. Nigdy mnie nawet nie dotknął... Ok, oprócz ostatniej bitwy w Hogwarcie... Osłaniał mnie przed atakiem – wyjaśniła szybko, widząc jego minę.

     – Więc kochasz Weasleya?

     – Młodego?! Nie, nie kocham go. To przyjaciel...

     – Swan?

     – To już dawno skończona historia. Zaprosił mnie do tańca na balu. I to wszystko. Bardzo nie chce, żebyś o mnie źle myślał, chociaż ostatnio pogubiłam się w uczuciach... Nigdy nie była dobra w relacjach damsko-męskich. Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciał się ze mną zadawać.

     – Gdybym nie chciał się z tobą zadawać, to bym tu nie przychodził.

     Uśmiechnęła się z wdzięcznością.

    – Pójdziemy na spacer?

    – Tak, chętnie. Dziękuję.

 


     Spacer był dziwny, trochę sztywny i Sabrina wciąż czuła się niepewnie. Troy również trzymał dystans.

     – Spędzamy święta tylko z rodzicami – powiedział. – Ale to dobrze. A ty? Jakiś wielki bal?

     – Prawie – mruknęła. – Jedziemy do babki Narcyzy, a tam na pewno będzie masa arystokratów.

    – A co z dziadkami od strony twojej mamy? Przepraszam, że pytam – dodał szybko.

     Wzruszyła ramionami.

     – Dziadkowie i moja ciotka nie utrzymują z nami kontaktu. Winią ojca za śmierć mamy. Ale nie mieli żadnych problemów z ich ślubem, więc to trochę chore. Znali przecież przeszłość naszej rodziny.

     – Przykro mi.

     – Nic nie szkodzi. Nie zrobię nic z tym, że moja rodzina jest taka popieprzona. I że mam przez nich wieczne problemy... Brakuje mi mamy. Albo jakiejkolwiek kobiety, która wszystkiego by mnie nauczyła.

     Przytulił ją. Poczuła, że robi się jej ciepło na sercu.

     – Chociaż wychowywałaś się bez matki, to i tak jesteś wspaniałą osobą.

     – Czyli już się na mnie nie gniewasz?

     – Nie... Ale wolałbym nie widzieć cię już w towarzystwie tych wszystkich gumochłonów.

     Zaśmiała się, ale potem spoważniała.

     – Nie mogę ci tego obiecać... Mamy ze Scorem, Młodym, Kevinem i Potterami trochę wspólnych spraw...

     – Obronę szkoły?

     – Raczej rodziców zbawiających świat – westchnęła. – Może wpadniesz do nas na herbatę?

     – Twój ojciec chyba mnie nie lubi.

     – Daj spokój. Nie lubi to Młodego, a Swana wręcz nienawidził... A dla ciebie jest trochę ironiczny... No cóż, jestem jego jedyną córką.

     – No to ok… Ale nie będę musiał z nim rozmawiać?

*

     Wieczorem Derek dostał list i od razu rozpoznał pismo Sabriny. Wiadomość była krótka – „dziękuję". Poczuł znów uderzającą falę zazdrości, ale również niewyobrażalną ulgę.


Hejeczka :) Przychodzimy dziś do Was z wielką prośbą. Postanowiłyśmy wziąć udział w konkursie na rozdział 2020 roku, organizowany przez Magiczny Zbiór Blogów.

Link do konursowego rozdziału: Piętno przeszłości - Duma i uprzedzenia cz. 1.

Głosować można tutaj: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz