Sabrina jako jedna z pierwszych wysiadła z pociągu i podbiegła do ogrodnika, który miał ich zabrać do domu. Scorpius trochę się ociągał, za co miała ochotę go zabić. W dworku zamknęła się w swoim pokoju i zaczęła rozmyślać nad ostatnim miesiącem. Na wspomnienie sytuacji z Masterson poczuła ogromne ukłucie w klatce piersiowej. Czy Rebecca miała rację?
Wieczorem wrócił Draco. Scorpius przy kolacji próbował wyciągnąć z ojca jakieś informacje, ale ten był niewzruszony. Za to Sabrina siedziała w milczeniu i nic nie jadła.
– Dobrze się czujesz? –
spytał z troską ojciec.
– Tak – skłamała.
– Pytał o ciebie ten
chłystek, co go Potter zatrudnił i oddelegował do ochrony Hogwartu… Jack
Dashwood, tak?
Sabrina zrobiła się cała
czerwona i poczuła mdłości. Scorpius zauważył, że nie jest dobrze, więc spytał
o to, gdzie w tym roku będzie kolacja świąteczna. Po szybkiej wymianie zdań
dodał:
– To ja idę wysłać list –
powiedział, myśląc o Albusie i o tym, czy Roxanne dowiedziała się czegoś
nowego.
– Do kogo?
– Eee… dziewczyny –
skłamał.
– Masz dziewczynę?
– Nie… chodziło mi… o
Rose Weasley.
– Córkę Ronalda Weasleya?
– Draco nie wyglądał na zachwyconego.
– Tak, potajemnie za nią
szaleję… To idę – i uciekł, żeby dalej się nie pogrążać, a za nim poszła
Sabrina.
*
W Norze spędzali już czas
Louis z Dominaque, Molly, która nie szukała na razie pracy oraz ciotka Audrey.
Pozostali dorośli albo zostali jeszcze w Hogwarcie, albo zajmowali się sprawami
zawodowymi. Do świąt zostało kilka dni.
– A więc to jest mały
Laurent - powiedziała uradowana Rose, widząc nowego członka rodziny.
– Cicho, bo go obudzicie
– zwróciła uwagę babcia Molly, a jej imienniczka wywróciła oczami. – Jesteście
już wszyscy? Rose, Hugo, James, Albus, Lily, Derek, Kevin, Jen... – zaczęła
liczyć.
– A gdzie Roxanne? –
wcięła się żona Percyego.
– Przyjedzie z Georgiem -
poinformował najstarszy z Potterów. – Kiedy kolacja?
– Za dziesięć minut.
Zostaniecie wszyscy na noc, już wam przygotowałam pokoje.
*
Wieczorem w domu zrobiło
się naprawdę tłoczono. Dawno nie spędzali świąt w całą rodziną. Przyjechał też
Teddy, a na wigilii miała pojawić się znowu Alex i prawdopodobnie Andromeda,
chociaż kobieta miała coraz większe problemy ze zdrowiem. Roxanne po cichu
opowiedziała Jamesowi, co się działo, a potem musiała przekazać te same
informacje pozostałym kuzynom, bo nadal nikt nie kwapił się do rozmowy ze
starszym Potterem. Lucy i Molly miały zająć się małym Laurentem, ale ciągle się
kłóciły.
– Macie już tyle lat, a
wciąż zachowujecie się jak dzieci – zdenerwowała się ich mama. – Hugo, przestań
podjadać cukierki.
Czternastolatek pokazał
ciotce język, gdy się odwróciła i poszedł czytać komiks.
– Gdzie znów podział się
Albus? – spytała Ginny.
– Albo unika rodziny,
albo rozmawia z dziewczyną – poinformowała Lily.
– Al ma dziewczynę? –
zdziwił się Louis. – Pewnie jakaś szkolna prymuska.
– Nie – odparł Kevin. –
Raczej całkiem normalna Ślizgonka. Pomagała podczas walki w Wielkiej Sali.
– Ta szatynka? Ładna
była. Chociaż Malfoyówna jest ładniejsza. Jak ją zobaczyłem biegnącą z różdżką
przez hol to mnie zatkało. Prawie jak Amazonka.
James i Hugo się
zaśmiali, ale Derek posłał kuzynowi dziwne spojrzenie.
– Czy wy nigdy nie
przestaniecie gadać w ten sposób o dziewczynach? – spytał Kevin.
– Weasley ma kompleksy – poinformował Louisa konspiracyjnym szeptem James.
– Kompleksy to ma ten, który poderwał największą sukę w szkole, tylko po to, żeby móc opowiadać, że ją przeleciał – odciął się całkiem na głos Kevin, na co ich rodzice spojrzeli na nich z oburzeniem.
*
Przez następny dzień
napięcie wśród kuzynów wciąż było tak samo duże. Wydawało się, że dwaj najlepsi
przyjaciele się nie pogodzą. Tylko Artur uważał, że nie ma czym się martwić, bo
Harry z Ronem mieli kilka takich dużych spięć, a jednak nadal są dla siebie jak
bracia. Za to Ginny przejęła się słowami Kevina i, z powodu braku obecności
męża, kazała iść swoim braciom porozmawiać z jej najstarszym synem.
– Zwariowałaś? – spytał
Bill. – Przecież i tak traktuje was jak wrogów, to po czymś takim całkiem
znienawidzi.
– Nie chcę jeszcze zostać
babcią.
– Kevin na pewno sobie
żartował.
Ginny już chciała
krzyknąć, ale przypomniała sobie, że obok śpi synek Domi i powstrzymał się w
porę.
– Derek też jest jakiś
przygnębiony - stwierdziła Amanda. – Chyba też ma jakiś konflikt z Sabriną.
– Tylko Jen jest dziwnie
szczęśliwa – dodał Fred. – Przestaje rozumieć własne dzieci.
– Może byś kiedyś
przyprowadził tą swoją dziewczynę – zagadał Louis do Jamesa. – Babcia na pewno
chciałaby ją poznać.
– Tylko najpierw powiedz
kiedy, żebym mógł się wynieść z domu – zaśmiał się Derek.
– A to czemu? – wcięła
się zdziwiona Molly.
– Bo to moja była.
– Ta co nasłała na ciebie
swojego chłopaka w wakacje? – zaciekawił się Fred.
James zrobił się czerwony
i wyszedł z kuchni.
– Przynajmniej zaczynam
rozumieć to spięcie między wami – stwierdził Louis ze śmiechem. – W sumie
ciekawe. A ty Młody masz jakąś nową laskę?
Chłopak pomyślał najpierw
o Sabrinie, a potem o Jessicy, która wycałowała go po skończonej bitwie i jeszcze
raz przed opuszczeniem pociągu.
– Po tamtej ostatniej mam
dość związków –odpowiedział wymijająco.
– Czyli właściwie
uziemieni są tylko Jim, Kev i Al?
– A z dziewczyn Lily i
Jen – dodał Hugo.
Fred zakrztusił się
sokiem dyniowym.
– Jen ma chłopaka?
– Spotyka się z Jackobem
– Młody wzruszył ramionami.
– A ty Louis, kiedy
przyprowadzisz nam jakąś dziewczynę?
– Nieprędko babciu.
– Drugi Charlie i George
– westchnęła Molly z rezygnacją.
Roxanne wisiała głową w
dół, nogi zaplatając o barierki piętrowego łóżka. Spały w pokoju razem z Lily,
Rose, Jen, Molly i Lucy, więc było głośno i wesoło.
– Jak za starych dobrych
czasów – stwierdziła Molly.
– Za starych dobrych
czasów rzadko tu bywałam – mruknęła Roxy.
– Pamiętam jak twoja
matka cisnęła po twoim ojcu. Uwielbiałam te ich kłótnie.
– Przesadzali – odparła
Rose. – George nazywał twoją mamę pokręconą wiedźmą.
– A ona Georga starym
głupcem – dodała Roxy. – Przynajmniej było śmiesznie. Czasem sama podpuszczała mnie,
żebym mu dawała w kość. Aż się dziwię, że nadal ze mną rozmawia.
Podniosła się, bo zaczęła
boleć ją głowa. Zrobiła jeszcze fikołka w tył i zaskoczyła na podłogę, a potem
się skrzywiła, bo po upadku ze schodów w Hogwarcie, wciąż odczuwała nieprzyjemnie
prawe kolano.
– No dziewczyny,
opowiadajcie o jakiś fajnych chłopakach w Hogwarcie – zagadnęła Molly, której
zaczęło się nudzić.
Lucy tylko prychnęła i
wróciła do czytania książki. Lily rozpoczęła długą wypowiedź na temat swojego
chłopaka, a pozostałe kuzynki gryzły się w języki, żeby jej nic nie odpyskować.
– A ty? – Molly
wycelowała palcem w Rose.
– Nie mam nikogo...
– Oprócz faktu, że na
balu ukradła mi partnera - zażartowała Roxanne. – Byłam ze Scorpiusem Malfoyem.
– Podoba wam się młody
Malfoy? – zainteresowała się nagle Lucy.
– Mnie nie – zaprzeczyła
Roxy. – Ale w sumie oprócz jego trupiej skóry i tlenionych włosów, to nawet nie
wygląda źle. I czasem potrafi powiedzieć coś tak chamskiego, że jestem z niego
dumna. Ale nasza Rose ma do niego słabość.
Rose wyglądała jakby
miała zaraz stanąć w płomieniach, więc jej młodsza kuzynka szybko ewakuowała
się w bezpieczny kąt pokoju. Uratował ją Hugo, który wpadł, żeby zawołać je na
obiad. Był cały w śniegu, bo chłopaki zorganizowali sobie wielką bitwę na
śnieżki.
Derek nie brał udziału w
zabawie na dworze, którą zorganizował Ted. Postanowił, że musi wreszcie
rozwiązać sprawę Sabriny, więc wziął się za pisanie długiego listu do Troya.
Bolało go serce, gdy myślał o tym, że jeżeli wszystko się uda, blondynka zwiąże
się ze Ślizgonem. Ale przynajmniej zacznie się uśmiechać.
– Co robisz? –
zainteresował się Albus, który wszedł do ich wspólnego pokoju, by ukrywać się
przed resztą rodziny.
– Pogrążam się – mruknął.
– Nie jestem psychologiem
i raczej sprawy innych ludzi mam głęboko w dupie, ale możesz się zwierzyć.
Derek odsunął na chwilę
list, który był już naprawdę długi i spojrzał na kuzyna.
– Chyba zakochałem się w
Blodni...
Al zrobił wielkie oczy.
Rzeczywiście w porównaniu do Jamesa i Kevina, w sprawach damsko-męskich był
całkiem zielony.
– W Sabrinie? Przecież
ona nie jest w twoim typie.
– Ale skoro dostaję
szału, gdy widzę ją z każdym innym, to chyba coś w tym jest, prawda? A
przynajmniej tak twierdzi Kevin. Oczywiście, że z nią nie spałem i ta plotka
Masterson jest wyssana z palca. Blondi bałby się to zrobić, a co dopiero z tym
idiotą Jackiem.
– Sorry Młody, ale
podejrzewałem o to ciebie... Nie patrz tak na mnie, nie uważam, żeby ta było
coś złego. Po prostu myślałem, że lubisz z dziewczynami... No wiesz... – zrobił
się cały czerwony.
Derek z początku miał
ochotę przywalić Albusowi za te spekulacje, ale skoro wiedział, że jego kuzyn
jest kompletną ofermą, to postanowił sobie darować. Bicie słabszych było w jego
mniemaniu poniżające.
– I teraz piszesz do niej
romantyczny list? – zmienił temat Potter.
– Nie. Teraz piszę
wyjaśnienia do Cartera i zachętę, żeby spróbował naprawić relacje z Sabriną. A
potem niech żyją długo i szczęśliwie.
– Osz w mordę Merlina...
Tego się nie spodziewałem – Albus spojrzał ze współczuciem na kuzyna, a potem
doszedł do wniosku, że jego limit pomocy innym się wyczerpał.
*
– Zrobiłeś to? – spytała
Roxanne swojego ojca, gdy tylko wszedł do Nory. Było już bardzo późno i
większość domowników spała. Tylko chłopaki na strychu raczyli się rumem
porzeczkowym dziadka Artura.
– Tak.
– I co? Zgodziła się?
George uśmiechnął się i
kiwnął głową. Roxanne odwzajemniła uśmiech. Razem weszli do kuchni, żeby napić
się gorącej czekolady.
– Czemu nie śpisz? –
zapytał jej ojciec, podając jej jeden z kubków z hipogryfami. – Niektórzy zaraz
będą wstawać do pracy.
– Nie jestem śpiąca.
Jutro jadę do Londynu spotkać się z mamą, bo ma wolne. I przyjedziemy na
świąteczny obiad. Zaprosiłeś Maddie tutaj?
– W drugi dzień świąt. W
pierwszy jedziemy do jej rodziców.
– Jak nastolatki –
zaśmiała się. – I. kiedy ślub?
– Pod koniec wakacji.
– Szybko.
– Za starzy jesteśmy,
żeby się bawić w narzeczeństwo. Poczekamy tylko jak przyjedziecie ze szkoły i
załatwimy sprawę.
Do kuchni, w której
rozmawiali wszedł Kevin.
– Nie śpicie? – zdziwił
się.
– A ty? – odparował jego
pytanie wujek.
– Umówiłem się z Sally.
– O pierwszej w nocy? –
Chłopak wzruszył ramionami.
– To baw się dobrze.
– Dzięki George.
Weasley wyszedł przed dom i deportował się z
trzaskiem. Sally czekała na niego u siebie, mieszkanie miała wolne, bo rodzice
poszli do pracy, a jej młodsze rodzeństwo spało u przyjaciół.
– Dalej problemy ze snem?
– zagadał wesoło, gdy przygotowywała mu herbaty.
– Dalej nieciekawa
sytuacja w rodzinie?
Skrzywił się.
– Zaczynają mi już
przeszkadzać te kłótnie z Jamesem, ale nie odpuszczę, dopóki mnie nie
przeprosi.
– A co z Masterson?
– Jak chce, to niech
sobie z nią będzie. Jego sprawa.
Przytulił swoją
dziewczynę, gdy usiedli razem na kanapie.
– Czemu chciałeś się tak
późno spotkać?
– Bo muszę być na
rodzinnym obiedzie. Zabrałbym cię ze sobą chętnie.
– To nie jest dobry
pomysł.
– Czemu? Przecież znasz
już część mojej rodziny.
– Tak i są naprawdę
super, ale zawsze mi się wydawało, że twoja rodzina to taka elita, zamknięty
krąg. Rozumiesz o co mi chodzi?
– Nie.
– Że tam nie ma wstępu.
– Oczywiście, że jest.
Przecież też kiedyś będziesz Weasley.
Dziewczyna się
zarumieniła.
– To chyba straszna
odpowiedzialność.
Poczochrał włosy w
zamyśleniu.
– Trochę tak – przyznał.
– Ale pomyśl, zawsze gorzej być Potterem.
Zaśmiali się oboje.
*
Kevinowi udało się
namówić Sally na obiad w Norze. Z racji, że było jeszcze sporo czasu do Bożego
Narodzenia, nie było jeszcze całej rodziny. Większość dorosłych była w pracy,
co nawet chłopak uznał za zaletę, ponieważ nie chciał wpychać dziewczyny od
razu w paszczę wujka Percyego albo ciotki Fleur. Molly z Arturem bardzo
ucieszyli się na tą wizytę. Tak samo Fred, który polubił swoją, jak ją zwał,
synową. Na początku mocno skrępowana Sally później się rozluźniła i zaczęła
toczyć dyskusję z Billem na temat odkryć archeologicznych. Była pod wrażeniem,
że mężczyzna pracował jako łamacz zaklęć w Egipcie. James robił tylko głupie
miny do Louisa, które chyba miały znaczyć, że dziewczyna jest nic niewarta, bo
niezbyt urodziwa. Pierwsza myśl jego kuzyna była taka sama, ale uznał później,
że Sally ma ciekawą osobowość, a przy takich ludziach szybko zapomina się o
wyglądzie.
Przy stole właściwie
tylko cicho siedział Derek, który chwilę wcześniej wysłał list do Troya i nagle
zaczęły dopadać go wątpliwości. Jego babcia nawet przestraszyła się, że może
być chory, bo nic nie je.
– Nie wszyscy mają taki
spust jak Hugo – powiedział w końcu, na co jego młodszy kuzyn spojrzał na niego
z żalem, a potem wrócił do pochłaniania kolejnego kawałka ciasta.
– Dostałem list od Scora
– szepnął Albus do Kevina, Rose i Młodego, gdy wszyscy byli zajęci innymi
tematami i nie zwracali na nich uwagi. – Podobno ciotka Amanda była w ich domu
i rozmawiali o czymś w biurze Draco, tylko, że nie dało się użyć uszu dalekiego
zasięgu, więc próbował podsłuchać przez balkon. Zrozumiał z tego tylko tyle, że
brytyjskie biuro aurorów próbuje nawiązać kontakty z szefami bezpieczeństwa
innych państw. Oszacował, że chodzi przynajmniej o pięć różnych, i że to jakaś
krzywa akcja na większą skalę. Ojciec z Hermioną i Ronem wcale nie pojechali
wspomóc Rumunię, tylko szukają czegoś w Egipcie.
– Na to już sami
wpadliśmy.
–Tylko, że podobno Grecy
i jeszcze jacyś jedni umywają ręce i nie chcą się przyłączyć do obrony. I
podobno Swan coś odwala, bo Malfoy próbował namówić Amandę, żeby zrezygnowała
ze stanowiska zastępcy ministra i chyba nie rozmawiali o tym pierwszy raz.
Derek z Kevinem wymienili
spojrzenia.
– O czym tak szepcecie? –
zaciekawiła się babcia Molly.
– O rozgrywkach
quidditcha – skłamał Kevin. – Dziś ma być relacja w CRR, ale ma komentować ten
kretyn, co grał wcześniej w Armatach, ale go wywalili jak okazało się, że
przekazywał taktykę Katapultą z Caerphilly.
– Przecież oni nigdy nie
mieli żadnej taktyki – zauważył Charlie.
– Tylko nie powtarzaj
tego na głos jak Ronnie wróci – zaśmiał się Bill.
*
Kiedy dwudziestego
trzeciego grudnia śnieg przestał tak bardzo sypać, chłopaki postanowili
urządzić sobie mecz quidditcha. Warunki były całkiem sprzyjające. Dołączyli do
nich także Charlie, Fred i George. W grze nie brali udziału bracia Potter, bo
Albus nie lubił latać, a James wciąż nie dogadał się z Kevinem i Derekiem. Ted,
mimo swoich kiepskich zdolności sportowych, postanowił również dołączyć do
zabawy. Hugo nie musiał długo być namawiany, a Młody chciał popisać się przed
wszystkimi i na moment zapomnieć o liście, który wysłał do Troya, i na który
nie uzyskał odpowiedzi. Molly postanowiła, że będzie sędziować, bo głowa już ją
bolała od płaczu małego Laurenta i biadolenia kobiet, że nie wyrobią się ze
wszystkim do jutrzejszego obiadu. Gra była bardzo wyrównana, mimo że Lupin
ciągle lądował w zaspach. Grał z Georgem, Kevinem i Hugonem na Freda, Dereka,
Louisa i Charliego.
– Kiedy ślub z Viki? -
krzyknął Młody by zdekoncentrować Teda i wyrwać mu piłkę.
– Kiedy wreszcie
zaprosisz Blondi na randkę? – Hugo, który bronił prowizorycznej bramki, za
którą służyło drzewo, postanowił użyć tej samej taktyki.
Zadziałała.
Zdekoncentrowany Gryfon wyhamował dopiero na starym dębie, zahaczając bluzą o
jedną z gałęzi. Rozbawiony Kevin podleciał do brata, żeby ściągnąć do z drzewa.
Młody był cały czerwony i miał ochotę zabić młodszego kuzyna.
– Czy ja o czymś nie
wiem? – zainteresował się Fred. – Będę miał nową synową?
– Jasne, że nie – wkurzył
się jego młodszy syn. – Blondi to tylko przyjaciółka.
Gra trwałaby do wieczora,
gdyby nie babcia Molly, która zrobiła awanturę, że się wszyscy zaraz
przeziębią, więc mają wracać do domu.
– Widzieliście jak
obroniłem tą szmatę puszczoną przez Charliego? – spytał z dumną Hugo.
– Jak ty się wyrażasz? –
oburzyła się babcia. – Zawsze uważałam, że quidditch to okropny sport.
– A jak zawsze marzyłem,
żeby zagrać przeciwko cioci Ginny – wtrącił się Młody. – To dopiero byłoby
wyzwanie.
Wspomniana ciotka
uśmiechnęła się do niego.
– Może po świętach coś
się wymyśli.
*
Młodzi zwiali do pokoju
chłopaków, żeby uniknąć pomagania w kuchni. Było bardzo ciasno, ponieważ zeszły
się dziewczyny z trzema butelkami wina z czarnego bzu. Choć nie było to wiele
przy takiej liczbie osób, dobrze im się siedziało pijąc i gadając.
– To może wreszcie
wygadasz się Młody, co cię gryzie – powiedziała Roxanne.
– Nic mnie nie gryzie –
skłamał, choć co chwilę patrzył w okno, czy nie leci sowa z odpowiedzią.
– Czy to ma jakiś związek
z Blondi? – pochwyciła Lily.
– Może nie wytykaj nosa
poza pryszcze swojego chłoptasia?
Potterówna zrobiła się
cała czerwona i wyszła z pokoju.
– Przegiąłeś – zaśmiała
się Rose. – Ale w sumie to masz racę.
– Później ją przeproszę –
mruknął tylko Derek i też wyszedł z pokoju, żeby posiedzieć w samotności.
James rozmawiał tylko z
Louisem, ale starszy kuzyn nie rozumiał go tak ja Kevin. Bolało go trochę, że
stracił najlepszego przyjaciela, bo ani ze znajomymi Rebeccy, ani kolegami z
dormitorium nie potrafił dogadać się tak dobrze jak z Weasleyem. Jednak duma
nie pozwalała mu przeprosić.
Do pokoju ktoś zapukał,
więc szybko schowali pod łóżko dwie puste butelki i jedną wypitą do połowy.
Molly otworzyła drzwi, a do środka weszła Dominaque i opadła na najbliższy
materac.
– Mam dość – jęknęła.
– Kryzys młodej matki? –
spytała Rose.
– Kocham Laurenta, ale
nie chciałam jeszcze dzieci. Wolałabym podróżować, bawić się, szaleć.
– Mam coś, co ci pomoże,
siostra – Louis wyjął butelkę wina i podał dziewczynie. Wzięła spory łyk i
zamknęła oczy.
– Ale wam zazdroszczę –
jęknęła. – Molls, kiedy wyjeżdżasz?
– Zaraz po świętach. Za
długo już tu siedzę.
– Weź mnie ze sobą,
błagam.
– Żeby mnie twoja i moja
matka pozabijały? Poza tym podróżowanie z niemowlakiem przerośnie chyba nawet
mnie.
Louis poczochrał starszą
siostrę po włosach. Mieli z Domi lepszy kontakt, bo oboje byli szaleni, a
Victorie była dużo bardziej spokojna i odpowiedzialna.
*
Draco siedział w salonie.
Nie przejmował się, bo na świąteczny obiad został zaproszony do Narcyzy, więc
miał cały dzień spokoju. W pracy też mieli zastój, bo zostało im jedynie czekać
na powrót Złotej Trójcy. Ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiony mężczyzna otworzył i
zobaczył znajomego córki.
– Zachodzące Słońce? –
spytał, zanim zdołał się ugryźć w język.
Troy lekko zmieszał się
na te słowa.
– Jest może Sabrina,
chciałbym z nią porozmawiać?
Draco wzruszył ramionami.
Puścił gościa do środka i pokierował na piętro, gdzie swoją cześć mieszkalną
miały jego dzieci.
– Brina, gościa masz –
powiedział, a później zostawił Cartera samego.
Zdziwiona dziewczyna
uchyliła drzwi.
– Troy?
– Cześć, możemy pogadać?
Niespecjalnie miała
ochotę, ale wpuściła go do swojego pokoju. Najpierw oboje stali patrząc się na
siebie, a potem on postanowił przerwać ciszę:
– Dostałem list od
Weasleya.
– Którego?
– Dereka…. Pisał, że się
martwi o ciebie, i że to wszystko, co mówiła Masterson to nie prawda, i żebym z
tobą porozmawiał, bo się męczysz… I ja mu wierzę, i naprawdę mi głupio, że cię
tak paskudnie potraktowałem. Przepraszam.
Stała oszołomiona,
ponieważ w głowie miała zbyt dużo myśli. Cieszyła się, że Troy zmienił o niej
zdanie, ale bardziej zaskakująca była postawa Młodego. Zaczęła nerwowo ciągnąć
kosmyk włosów.
– Nigdy nic nie łączyło
mnie z tym aurorem. Raz tylko rozmawialiśmy jakieś piętnaście minut przy
kremowym piwie w Hogsmeade. To wszystko. Nigdy mnie nawet nie dotknął... Ok,
oprócz ostatniej bitwy w Hogwarcie... Osłaniał mnie przed atakiem – wyjaśniła
szybko, widząc jego minę.
– Więc kochasz Weasleya?
– Młodego?! Nie, nie
kocham go. To przyjaciel...
– Swan?
– To już dawno skończona
historia. Zaprosił mnie do tańca na balu. I to wszystko. Bardzo nie chce, żebyś
o mnie źle myślał, chociaż ostatnio pogubiłam się w uczuciach... Nigdy nie była
dobra w relacjach damsko-męskich. Zrozumiem jeżeli nie będziesz chciał się ze
mną zadawać.
– Gdybym nie chciał się z
tobą zadawać, to bym tu nie przychodził.
Uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
– Pójdziemy na spacer?
– Tak, chętnie. Dziękuję.
Spacer był dziwny, trochę
sztywny i Sabrina wciąż czuła się niepewnie. Troy również trzymał dystans.
– Spędzamy święta tylko z
rodzicami – powiedział. – Ale to dobrze. A ty? Jakiś wielki bal?
– Prawie – mruknęła. –
Jedziemy do babki Narcyzy, a tam na pewno będzie masa arystokratów.
– A co z dziadkami od
strony twojej mamy? Przepraszam, że pytam – dodał szybko.
Wzruszyła ramionami.
– Dziadkowie i moja
ciotka nie utrzymują z nami kontaktu. Winią ojca za śmierć mamy. Ale nie mieli
żadnych problemów z ich ślubem, więc to trochę chore. Znali przecież przeszłość
naszej rodziny.
– Przykro mi.
– Nic nie szkodzi. Nie
zrobię nic z tym, że moja rodzina jest taka popieprzona. I że mam przez nich
wieczne problemy... Brakuje mi mamy. Albo jakiejkolwiek kobiety, która
wszystkiego by mnie nauczyła.
Przytulił ją. Poczuła, że
robi się jej ciepło na sercu.
– Chociaż wychowywałaś
się bez matki, to i tak jesteś wspaniałą osobą.
– Czyli już się na mnie
nie gniewasz?
– Nie... Ale wolałbym nie
widzieć cię już w towarzystwie tych wszystkich gumochłonów.
Zaśmiała się, ale potem
spoważniała.
– Nie mogę ci tego
obiecać... Mamy ze Scorem, Młodym, Kevinem i Potterami trochę wspólnych
spraw...
– Obronę szkoły?
– Raczej rodziców
zbawiających świat – westchnęła. – Może wpadniesz do nas na herbatę?
– Twój ojciec chyba mnie
nie lubi.
– Daj spokój. Nie lubi to
Młodego, a Swana wręcz nienawidził... A dla ciebie jest trochę ironiczny... No
cóż, jestem jego jedyną córką.
– No to ok… Ale nie będę
musiał z nim rozmawiać?
*
Wieczorem Derek dostał
list i od razu rozpoznał pismo Sabriny. Wiadomość była krótka –
„dziękuję". Poczuł znów uderzającą falę zazdrości, ale również
niewyobrażalną ulgę.
Hejeczka :) Przychodzimy dziś do Was z wielką prośbą. Postanowiłyśmy wziąć udział w konkursie na rozdział 2020 roku, organizowany przez Magiczny Zbiór Blogów.
Link do konursowego rozdziału: Piętno przeszłości - Duma i uprzedzenia cz. 1.
Głosować można tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz