Rozdział 25

     24 grudnia, jak przewidywał Albus, był naprawdę kiepskim dniem. Zaraz z rana przyszła wiadomość z Ministerstwa, że były nowe ataki i Amanda musiała zjawić się w biurze. Hermiona, Ron i Harry wciąż jeszcze nie wrócili z misji.. Molly i ciotki były tym faktem mocno poddenerwowane, a na dodatek Bill i Percy też zapowiedzieli, że mogą spóźnić się na uroczysty obiad. Kevin z Jamesem dalej ze sobą nie rozmawiali, choć Louis próbował ich pogodzić. Młody, wciąż zdenerwowany listem Sabriny, w ogóle nie wychodził z pokoju, gdzie siedział z Albusem ukrywającym się przed rodziną. Potter znał całą sprawę, ale nie potrafił kuzynowi pomóc, więc nawet się za to nie brał. Lily pokłóciła się z resztą dziewczyn, ponieważ Rose na głos (znów) wyraziła swoje zdanie na temat jej chłopaka, a mały Laurent dostał dziwnej wysypki i wszyscy czekali na pojawienie się Alex, żeby mogła go zbadać. Victorie i Ted nie odzywali się do siebie, ponieważ mężczyzna powiedział swojej ukochanej, że na razie dzieci mieć nie chce i nie widzi problemu w tym, że Dominique ma już synka. Gdy nadeszła godzina kolacji wszyscy byli w tak podłych nastrojach, że przyszykowali się tylko po to, by nie robić przykrości dziadkom. Usiedli do stołu z grobowymi minami, choć zwykle tylko Albus siedział na obiedzie jakby była to kara za jakąś wielką zbrodnię.

     Amanda wróciła z opóźnieniem piętnastominutowym, a chwilę później również Harry, Ron i Hermiona, na szczęście reszta nie zaczęła jeszcze jeść obiadu. Harry wyglądał na mocno zmęczonego, a choć ogólna atmosfera była kiepska, Kevin ucieszył się, że prawdopodobnie wieczorem będzie można podsłuchać jakiś nowych informacji. Alex zbadała małego Laurenta i oznajmiła, że nie ma żadnego zagrożenia, trzeba tylko smarować krostki przepisaną maścią. Fleur nie była przekonana, ale reszta odetchnęła z ulgą. Poza tym cały posiłek przebiegł praktycznie w ciszy, co zwykle nie zdarzało się w tej rodzinie. Podczas deseru babcia Molly uznała, że czas wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęła po kolei wypytywać o ten dziwny nastrój.

     – Kevin, James. Możecie mi wreszcie powiedzieć, o co się pokłóciliście?

     Wspomniani mężczyźni popatrzyli na siebie z wrogością, ale żaden do końca nie potrafił tego wyjaśnić.

     – Kevin nie lubi dziewczyny Jima, a Jim wyśmiewa się z dziewczyny Kevina – pomogła Jen. – I w sumie to tego nie rozumiem, bo wszyscy wiemy, że Masterson jest beznadziejna, a Sally nigdy nikomu krzywdy nie zrobiła.

     – Mało obiektywnie jak na fakt, że jesteś siostrą tej sklątki – warknął James.

     – Ale to prawda – wtrącił się Albus.

     – A ja uważam, że Becc jest lepsza niż Owen – zaoponowała Lily.

     Kilka osób otworzyło już usta, by wyrazić swoje zdanie, ale Molly w porę przerwała:

     – To nie ma znaczenia, którą dziewczynę uważacie za fajniejszą. Jeżeli Jamesowi odpowiada jego wybranka, a Kevinowi jego, to wystarczy to uszanować i nie kłócić się więcej.

     – I nie wcinać się w prywatne sprawy dotyczące związków – dodał Louis.

     – Prywatne sprawy? – zakpił Kevin. – A co jeśli niektórzy nie potrafią zachować prywatnych spraw dla siebie?

     – To ich problem… Macie się pogodzić – zakończyła seniorka rodu patrząc się na wnuków gniewnie. Ani jeden, ani drugi nie miał zamiaru podać ręki, choć z tyłu głowy obu przechodziła myśl, że chcieliby być znów najlepszymi przyjaciółmi.

*

     Kevin miał racę – po obiedzie mężczyźni, Hermiona i oczywiście Amanda zamknęli się w pokoju na poddaszu. Jako, że już dawno domyślili się, że ich dzieci węszą coś w sprawach ich niedotyczących, nie było możliwości skorzystania z podsłuchu bliźniaków Weasley. Jednak geny zrobiły swoje i młodzi znaleźli sposób, żeby dowiedzieć się co nieco. Derek i James, którzy najlepiej radzili sobie na miotłach, podlecieli po obu stronach małego okna, żeby słyszeć rozmowę. Albus z Kevinem chwilę wcześniej porozrzucali łajnobąby w pokoju, żeby mieć pewność, że ktoś uchyli okno, by przewietrzyć pomieszczenie.

     – I co tym razem? – zaciekawił się Bill, nalewając słynnego rumu do szklanek. Napoju odmówiła Hermiona, reszta przyjęła z wdzięcznością alkohol.

     – Mimo starań złapaliśmy tylko jednego, chyba z Rosji, ale szczerze mówiąc nie zdążyłam go przesłuchać, bo spieszyłam się do domu, a oni jak nie muszą, to się nie odzywają, żeby nie zdradzać narodowości – poinformowała Amanda.

     – A co mówią na ten temat w Ministerstwach?

    – Że jak nic z tym nie zrobimy, to będzie wojna światowa z głównym celem na Wielką Brytanię – wtrąciła Hermiona.

     – A jak próbowałam rozmawiać o tym ze Swanem, to stwierdził, że szef aurorów powinien się tym zająć, ewentualnie Departament Magicznej Współpracy Czarodziejów, ponieważ on ma na głowie sprawy naszego kraju – dodała Amanda.

     – To jakiś absurd – stwierdził Ted.

     – Całe te rządy to absurd. Żałuję, że dałam się wcisnąć do biura Swana.

     – Ale póki co sobie świetnie radzisz.

     – Uwielbiam papierkową robotę.

     – I jakie pomysły na najbliższe dni? – zaciekawił się George.

     – Musimy ustalić, kto wysłał ostrzeżenie o ataku na Hogwart i czemu chcieli tam zaatakować.

     – Hipotez jest dużo – stwierdził Ron. – Ale żadna niepotwierdzona.

     – Najbardziej prawdopodobna jest ta, że są na tropie atrybutu Astorii… Dobrze, że udało nam się znaleźć to lustro, teraz już jesteśmy prawdopodobnie na wyrównanej pozycji.

     Siedzieli chwilę w ciszy, a potem każdy zaczął podawać swoją teorię na temat tych zdarzeń. Derek mrugnął do Jamesa i zlecieli na dół. Weszli do domu tylnymi drzwiami, a potem szybko przekazali nowe informacje Kevinowi i Albusowi.

     – Dam znać Scorpiusowi – powiedział młodszy Potter i zniknął w pokoju chłopców. James i Kevin popatrzyli na siebie, wyglądali jakby chcieli się odezwać, ale w końcu obaj odwrócili się i poszli w przeciwne strony, a Derek tylko westchnął.

*

     Scorpius przeskoczył przez barierki dzielące jego balkon z balkonem Sabriny. Dziewczyna leżała na łóżku i rozmawiała z kimś przez dwukierunkowe lusterko. Zastukał w szybę. Podeszła otworzyć mu drzwi.

     – Czego? Rozmawiam z Nikki. Muszę się odstresować po tym wspaniałym obiedzie u babci.

    – Ważna sprawa.

     – Ok, pogadamy jutro – usłyszeli głos Nicole. – Pa.

     Sabrina rzuciła lusterko na łóżko i skrzyżowała ręce na piersi.

     – Dostałem list od Ala. Odkryli nowe szczegóły.

    Widocznie ją to zainteresowało. Powtórzył jej wszystko.

     – Musimy się dowiedzieć, kto ostrzegł Ministerstwo – stwierdziła.

     – Niby jak?

     – Jeszcze nie wiem. Wymyślimy coś. Ale raczej nie jesteśmy w stanie rozwiązać innych problemów, więc poczekamy aż aurorzy to zrobią...

     – A potem wypytasz tego całego Jacka?

     Skrzywiła się.

     – Może Roxanne Weasley to zrobi... Nie wiem, zobaczymy.

*

     Następnego dnia Kevin dostał wiadomość od Sally, że chciałaby się z nim spotkać. Z racji, że u niej w domu była cała rodzina, zaproponował, żeby spotkali się u niego. Młody, Jen, Fred i Amanda i tak nadal byli w Norze.

     – Coś się stało? – spytał z troską, gdy usiedli na kanapie w salonie.

     Doskonale wiedział, że jest coś na rzeczy, ponieważ była spięta jak zawsze, gdy się denerwowała.

     – Tak, kocham cię – wypaliła.

     Nie wiedział czy bardziej go zaszokowała, czy rozbawiła ta nagła odpowiedź. Cmoknął ją w czoło.

     – To miłe, ja ciebie też.

     – I uważam, że lepszego faceta i tak nie znajdę i nie chcę już czekać – zrobiła się cała czerwona.

      – To znaczy? – spojrzał jej w oczy, w których widział lęk i zażenowanie.

     – To znaczy, że chcę z tobą uprawiać seks.

      Objął ją ramieniem.

     – Przecież widzę, że nie jesteś jeszcze gotowa – powiedział z troską. – Nie będę cię do niczego zmuszał, bo ktoś coś mówi. Zależy mi na tobie nie tylko w ten sposób, o jakim myślisz.

     – To nie tak. Ja tego chcę, długo nad tym myślałam i wiem, że jeśli mam to z kimś zrobić, to właśnie z tobą. Tylko kompletnie nie znam się na tych sprawach.

     – Ufasz mi?

     – Tak.

     Całując jej miękkie usta, obiecywał sobie, że zrobi wszystko, by kobieta jego życia nigdy nie żałowała tej decyzji *.



*

     Po świętach zawsze głównym tematem były urodziny Dereka. W tym roku stwierdził, że chyba sobie odpuści. Bo kto w ogóle przejmuje się ostatnimi urodzinami przed dorosłością? Poza tym jego humor z dnia na dzień się pogarszał.

     – Naprawdę nie chcesz imprezy? - zdziwiła się Amanda.

     – Nie. Zresztą i tak zawsze odstaje od znajomych. Większość będzie zdawała test na teleportację, a ja dopiero w przyszłym roku... Dlaczego nie wysłaliście mnie do Hogwartu rok później?

     – Bo to by oznaczało kolejny rok męki z tobą w domu – wyjaśnił usłużnie Fred.

      – Daj spokój Młody – zdenerwowała się Amanda.

     – Tak? Za dwa tygodnie Sam już będzie dorosły. To beznadziejne. I jeszcze ta ksywa. Młody?

     – Przecież to jak do ciebie mówią ludzie to nic nie znaczy – jego matka próbowała poprawić sytuację.

     – Tak? Gdy się chodzi do jednej szkoły z całą rodziną i każdy mówi do jedenastolatka, przepraszam – dziesięciolatka – Młody, to musi się źle skończyć. A to wszystko wina Lucy, Molly, Viki, Kevina, Jamesa… – zaczął liczyć na palcach.

     – Przecież mówią tak do ciebie tylko dlatego, że to się z tobą kojarzy, a nie dlatego, że jesteś młodszy – wciął się Albus. – Zresztą można powiedzieć, że przez ciebie Sabrina to Blondi. To się kojarzy z jakąś głupią laską, a wszyscy wiedzą, że jest najmądrzejsza w szkole.

     – Kłóciłabym się – odparła Rose.

     Derek uderzył głową w stół i wydał z siebie niepokojący dźwięk, który miał oznaczać irytację. Od listu Sabriny miał ciągle fatalny humor, a rodzina go nie polepszała. Marzył już o powrocie do szkoły i świętym spokoju. Odda się treningom quidditcha i wszystko będzie tak jak powinno.

*

     Chociaż Derek nie chciał urodzin, rodzice uznali, że zaproszą rodzinę i przyjaciół do Doliny Godryka, a potem pozwolą iść dzieciakom do klubu Teda, który na ten czas wynajęli. Plotka o imprezie na Pokątnej rozeszła się w szybkim tempie i Amanda złapała się za głowę, gdy zdała sobie sprawę, że pojawi się tam połowa Hogwartu.

     – Rodzice tych wszystkich dzieciaków ciągle do mnie piszą – poskarżyła się mężowi. – Pytają czy sylwester będzie bezpieczny. Musimy teraz wymyślić, kto przyjdzie ich pilnować.

     – Chciałem spędzić sylwestra z moją ukochaną żoną, ale się poświecę. Pogadam z Georgiem, Młody to przecież jego chrześniak... Ron i tak ma wolne...

     – Wzięłam już wolne w pracy. Może uda mi się ściągnąć kogoś z ochrony Hogwartu.

     – Te dzieciaki? To może jeszcze Bartona namówisz?

     Ukryła twarz w dłoniach, zdając sobie sprawę jaki głupi był jej pomysł.

*

     Albus, mimo swojego zdystansowanego podejścia do ludzi i osobowości Ślizgona, współczuł Derekowi. Sam nie wiedział jak mu pomóc, więc postanowił zrzucić ten ciężar na barki kogoś innego.

     – Możemy pogadać? – spytał Kevina.

     – Jasne.

     – Młody ma cholernie upierdliwe problemy i ktoś chyba musi mu pomóc.

     – Co tym razem zmalował? – zaniepokoił się jego straszy brat.

     – Zakochał się w Sabrinie, ale sprawa się trochę skomplikowała.

     – To znaczy?

     – Wepchał ją w ramiona Troya Cartera i teraz strasznie go to gryzie.

     Kevin się zamyślił. Przez ciągłe kłótnie z Jamesem zaniedbał Dereka, któremu zawsze pomagał. Poczuł wyrzuty sumienia i obiecał Albusowi, że pogada z Młodym. Uznał, że najlepiej zrobić to od razu, bo faktycznie było widać, że chłopaka coś strasznie męczy.

     – Zaprosiłeś Blondi na imprezę? – spytał, gdy wieczorem położyli się do łóżek.

     – Tak.

     – Z Carterem?

     – Potter z tobą gadał?

     – Przejął się twoimi problemami.

     – Nie mam żadnych problemów. Zrobiłem to, co powinienem był zrobić.

     – Uszczęśliwiłeś Sabrinę, raniąc przy tym siebie? Myślę, że z jednej strony to bardzo szlachetne, ale z drugiej wcale niekonieczne… To znaczy rozumiem, że to było z miłości, a wtedy nie myśli się o sobie, ale musisz coś zrobić, bo inaczej cię to dobije.

     – Ale ja nawet nie wiem czy to miłość. Po prostu mam przeczucie, że ona nie powinna z nim być. Nie umiem tego wyjaśnić.

     Kevin zamyślił się, ale w końcu doszedł do wniosku, że to pierwsza sytuacja, której nie potrafi nic doradzić.

*

     Późnym popołudniem do Doliny Godryka zawitała prawie cała rodzina. Derek nie spodziewał się aż tylu prezentów. Pojawili się także Sally, Sam, Jacob, Mindy i Dorcas, która była zła na Jamesa, że ją podrywał, a potem wybrał Masterson. Po godzinie od rozpoczęcia przyjęcia, odśpiewaniu sto lat i zjedzeniu tortu, przybyli także Scorpius i Sabrina.

     – Przepraszamy za spóźnienie – powiedziała dziewczyna, rumieniąc się przy tym.

     – Babka zrobiła nam niespodziewaną wizytę – dodał Scorpius, a potem uścisnął dłoń solenizanta. – Wszystkiego najlepszego Weasley.

    – Dzięki Malfoy.

     – Ode mnie również najlepsze życzenia – Sabrina podała mu prezent, który kupili razem z bratem, a potem dała mu nieśmiałego buziaka w policzek. – Może wreszcie dorośniesz.

     – Na to nie licz, Blondi. Chodźcie, zostało jeszcze trochę ciasta.

     Sabrina usiadła obok Sama i Roxanne, naprzeciwko Louisa, który posyłał jej dziwne uśmiechy. Postanowiła go zignorować. Ginny przyniosła jeszcze dwa kawałki ciasta i kawę. Dorośli przeszli do kuchni by pogadać o swoich sprawach.

     – Od lat nikt z nas nie miał takiej wypasionej imprezy urodzinowej – stwierdziła Molly.

     – Bo wy to nie ja – odparł Derek. – Idziecie z nami do Teda?

     – Odpadam.

     – Ja też – dodał Louis. – Frank organizuje imprezę, na którą się wybieramy.

     – I tak będzie sporo osób – wciął się Jacob. – Załatwicie coś... – zaczął cicho, zwracając się do Scorpiusa.

     – A to nie organizator przypadkiem powinien się tym zająć?

     – Rodzice organizują opiekę... Ale gadałem z Georgiem i może coś nam przemyci.

     – Serio? – Roxanne zrobiła obrażoną minę. – Mi w życiu by na to nie pozwolił.

     – Bo masz piętnaście lat.

     – A ty szesnaście ciołku.

     – Skończone. A ty dopiero za kilka miesięcy.

*



     Derek bardzo lubił być w centrum uwagi, więc zainteresowanie jakim obdarzyli go znajomi, było całkiem przyjemne… Ale tylko przez pierwsze pięć minut. Większość koleżanek obdarowywała go buziakami – mniej lub bardziej czułymi. Najbardziej irytujące było to, że patrzyli się na to wszystko jego rodzice i wujkowie, którzy postanowili poczekać w środku aż wszyscy się zejdą, a potem schować się na zapleczu. Najbardziej śmiał się Ted, który uważał ten wielki fan club kuzyna swojej dziewczyny za bardzo zabawny. Jednak Amanda z Fredem zapłacili mu za ten wieczór, więc postanowił nie drażnić bardzo solenizanta.

     – Niech to się zacznie, bo mam dość – szepnął Derek do Kevina, był rozdrażniony, bo przed chwilą pojawił się Troy Carter i od razu przyczepił się Sabriny. Nie rozumiał swojej niechęci do Ślizgona, ale za każdym razem, gdy go widział, miał ochotę mu przyłożyć.

     – Witam wszystkich bardzo serdecznie na imprezie sylwestrowej połączonej z szesnastymi urodzinami Dereka Weasleya. Mam nadzieję, że będziemy się wszyscy dobrze bawić – powiedział Ted do magicznego mikrofonu.

     – Co to, kinderbal? – zakpiła Roxanne, a Młody zgromił ją wzrokiem.

     – Przypominam, że alkohol sprzedawany jest tylko pełnoletnim – dodał Lupin, a potem dj włączył muzykę.

 

     Amanda śledziła wzrokiem swojego starszego syna, który niósł dwa drinki. Jednego podał swojej dziewczynie, a drugiego sam zaczął pić.

     – Wyluzuj – powiedział jej mąż, który właśnie raczył się piwem miodowym. – Całkiem fajna ta impreza.

     – Fred – zdenerwowała się. – To, że Kevin ma siedemnaście lat wcale nie sprawia, że przestalam się o niego martwić.

     – Wiem kochanie – przyznał ugodowo. – Ale z naszych dzieci Kevin jest ostatnim, który mógłby zrobić coś głupiego.

     – Krew mnie zalewa jak widzę te wszystkie wypindrzone małolaty kręcące się przy Młodym...

     – Ma powodzenie po tacie... A poza tym możemy wrócić do naszej imprezy na zapleczu, zamiast podglądać synów?

     – Dlaczego pozwoliliśmy Jen tu w ogóle przyjść? Myślę, że powinieneś pogadać z tym całym Jacobem.

     – Znam go od sześciu lat, nieraz z nim gadałem. Uspokój się wreszcie.

 

     Kiedy Sabrina poszła do toalety, Troy podszedł do Dereka.

     – Możemy pogadać?

     – Chcesz złożyć mi życzenia urodzinowe?

     – Wszystkiego najlepszego Weasley. I chciałem ci podziękować za pomoc.

     – Dałem ci szansę, ale tylko ze względu na Sabrine. A jak ją skrzywdzisz to ci nie daruję.

      – Pewny siebie jesteś. Co ty mi możesz zrobić?

     Derek spojrzał na niego takim wzrokiem, że Ślizgon odrobinę się cofnął, ale po chwili uśmiechnął się złośliwie. Młody chciał coś mu powiedzieć, ale podeszła blondynka i spojrzała na nich z niepewnością.

     – O czym rozmawiacie? – spytała.

     – Składałem życzenia urodzinowe – skłamał Carter. – Chodźmy zatańczyć.

     – Ok.

     Kiedy para odeszła od stolika, Derek miał ochotę rozbić szklankę z sokiem, który pił. Wciąż nie opuszczały go złe przeczucia.

     – Źle bawisz się na własnej imprezie? – Kevin pojawił się jak zawsze w najgorszym momencie.

    – Jest świetnie – mruknął z ironią. – Dobrze, że mama zawsze jest pierwsza by mnie uszczęśliwić na siłę.

 

     Ted zauważył, że na imprezie bawią się wszyscy dobrze, poza solenizantem. Uznał to za dziwne, ponieważ uważał Dereka za duszę towarzystwa. I choć ciągle się ktoś koło niego kręcił, to rozmawiał i tańczył chyba tylko z grzeczności. Gdy o północy wniesiono toast za jego zdrowie i złożono życzenia noworoczne Młody uznał, że idzie do domu i Kevin musiał go przekonać, żeby jednak poczekał. Sabrina za to siedziała z Troyem i miała mieszane uczucia, bo z jednej strony lubiła chłopaka i był miły, ale z drugiej czuła, że chyba trochę dla niej za nudny. Odmówił przebywania w towarzystwie kumpli z dormitorium, ponieważ miał z nimi kiepski kontakt. Dlatego dziewczyna patrzyła z zazdrością na Scorpiusa, który siedział z Albusem, Nicole i o dziwo Rose. Poza tym był jeszcze Derek, któremu miała tyle do powiedzenia o ich wspólnych sprawach, ale ewidentnie nie lubił Troya, więc lepiej jak trzymała ich na dystans.

*

     Gdy koło 5 rano impreza wreszcie dobiegła końca, Młody od razu zamknął się w pokoju i z nikim nie rozmawiał, nawet Kevinem. Z ulgą przyjął dzień, w którym mieli wrócić do szkoły. W czasie tych kilku tygodni spędzonych w domu zamek został odbudowany, ale mimo to, uczniowie czuli się jakoś nieswojo. Derek postanowił wrócić do swoich eksperymentów i tworzenia zaklęcia, dzięki któremu uda mu się dostać na wymarzoną uczelnię. Brakowało mu Sabriny, której już nie prosił o pomoc, zbyt dotknięty tym, że więcej czasu poświęcała teraz Troyowi. Do tego James znów naciskał na treningi, a że i ta relacja była dość chłodna, właściwie nic go już nie cieszyło. Zbliżał się mecz ze Puchonami, a Potter był mocno nakręcony na zdobycie pucharu. Puchoni wygrali już jedną rozgrywkę z Krukonami, więc w tabeli byli zaraz za Gryfonami i Ślizgonami, którzy ulokowali się ex aequo na pierwszym miejscu. Wiadomym było, że Ślizgoni pokonają Krukonów, więc tylko wygrana Gryfonów w najbliższym meczu dawała szanse na utrzymanie się na szczycie.

     – Dalej was katuje? – zagadał Kevin, gdy zmęczony Derek wrócił z treningu.

     – Boję się myśleć, co sobie James zrobi jak nie wygramy tego pucharu.

     – Spoko, Masterson go pocieszy.

     – Dalej jesteś na niego zły?

     Straszy z braci wzruszył ramionami.

     – Nie rozmawiamy ze sobą i to się już raczej nie zmieni. A jak ty i Blondi?

     – Skończony rozdział. Idę pod prysznic.

 

* W tym miejscu miała pojawić się bardzo kulawa scena +18, ale cenimy sobie zdrowie psychiczne naszych czytelników, więc zdecydowałyśmy się ją usunąć. Nie musicie dziękować :D


Do końca II części zostały dwa rozdziały ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz