Od spotkania w toalecie minął ponad tydzień, który Sabrina spędzała zamknięta w bibliotece. Robiła wszystko, by dowiedzieć się więcej na temat artefaktów, a zwłaszcza tego, który należał do jej matki. Jeżeli to, co mówił Marcus było prawdą, powinien być już w posiadaniu jej lub Scorpiusa, bo Astoria nie żyła od prawie szesnastu lat. Wyjaśniałoby to, dlaczego tak interesują się nimi śmierciożercy. Zastanawiała się również, czy Draco o wszystkim wiedział i był w stanie zataić tak ważną informację przed dziećmi. Chciała w to nie wierzyć.
Któregoś dnia
udała się do profesor Austen z prośbą o udzielenia pozwolenia do korzystania z
działu ksiąg zakazanych, ale opiekunka Slytherinu od razu odmówiła. Malfoy
podejrzewała, że aurorzy robili wszystko, by uniemożliwić uczniom śledztwa na
własną rękę. Jeszcze bardziej nakręcało to Ślizgonkę i wprawiało ją niemal w
obsesję.
Przeszukiwanie
podręczników tak bardzo zajmowało jej czas, że przestała poświęcać go
przyjaciołom i chłopakowi. Właściwie to nawet nie zauważyła, że brakuje jej
Troya, ale Carter stawał się coraz bardziej niezadowolony z braku atencji, co
okazywał niespotykaną wcześniej opryskliwością. Blondynka była w szoku, gdy
któregoś dnia naskoczył na nią na korytarzu i to wśród innych uczniów. Czuła,
że pieką ją policzki, gdy wyrzucał jej ciągły brak zainteresowania.
– Uspokój się
– wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Nie próbuj
mi mówić, co mam robić – warknął.
Patrzyła na
niego w osłupieniu, a potem szybko odeszła. Dogonił ją przy końcu korytarza i
złapał za nadgarstek. Nawet nie chciała na niego patrzeć, bo czuła się upokorzona.
– Przepraszam
– powiedział już odrobinę łagodniej. – Brina, wybacz mi.
Nie wiedziała
co ma robić i biła się z myślami, ale gdy dostrzegła jego smutne spojrzenie,
odpuściła. I zgodziła się z nim spotkać wieczorem. Gdy siedzieli w Pokoju
Wspólnym był znów taki jak dawniej. Ciągle prawił jej komplementy i mówił jej
jak bardzo ją kocha.
*
Młody
postanowił, że zajmie swój czas w dawny sposób i znów zaczął umawiać się z
dziewczynami. Najbardziej dziwiło go to, że Jessica nie miała z tym żadnego
problemu. Wciąż wyciągała go na spacer, wspólną naukę lub za jakiś posąg albo
zbroję, gdzie mogli się w spokoju całować. A gdy widziała go na spacerze z
inną, tylko się do niego uśmiechała i machała. Musiała wiedzieć, że znów do
niej wróci.
James
odpuścił treningi quidditcha, bo stwierdził, że i tak wygrają z Krukonami, a
Kevin gonił go do nauki, bo zostało niewiele czasu do końcowych egzaminów.
Zwykle dosiadały się do nich jeszcze Sally i Dorcas, a czasem znajomi z
dormitorium. Starszy z braci Weasley miał teraz mniej czasu dla Dereka, więc
Młody mógł robić co chciał, bo nikt mu nie suszył głowy… z wyjątkiem
nauczycieli.
Masterson
chodziła obrażona o to, że została zostawiona przez Jamesa i to z powodu
Sabriny. Niemal zgrzytała zębami, gdy widziała kogoś z Potterów, Weasleyów lub
Malfoyów, ale ci skutecznie ją ignorowali. Scorpius wrócił do drażnienia Rose,
które przeważnie kończyło się w składziku na miotły. Albus za to przesiadywał
na Wieży Astronomicznej, gdzie podziwiał chmury lub gwiazdy (w zależności od
pory dnia) i analizował w głowie wszystkie informacje dotyczące śledztwa.
Roxanne nadal
unikała ludzi ze swojego rocznika. Wróciła do organizowania hazardowych
pojedynków, w które przeważnie mieszała starszych Ślizgonów, a czasem też
aurorów z ochrony szkoły. Pakowała się przez to co chwilę w szlabany, ale Rose
była zajęta młodym Malfoyem, więc nie musiała słuchać jej uwag. Czasem siadała
w towarzystwie Hugona i jego przyjaciela Lorcana Scamandera. Całkiem nieźle się
dogadywali, ale brakowało jej momentami towarzystwa Albusa i Rose.
Któregoś dnia
wpadli na zapłakaną Jen, która z koleżankami siedziała na dziedzińcu. Hugo
chciał uciec od problemu, ale Roxy siłą zaciągnęła go do grupki
trzecioklasistek.
– Co jest? –
spytała bez ogródek.
Młodsza
kuzynka spojrzała na nią ze zdziwieniem i przyjęła chusteczkę od Susan.
– Jacob mnie
rzucił – wychlipała.
Roxanne podrapała się po głowie i spojrzała na Hugona i Lorcana, którzy byli bardziej skołowani niż ona.
– Dlaczego? – spytała, chociaż tak naprawdę nie chciała tego wiedzieć.
– Bo podobno
mnie nie kocha… Ale nie mów Kevinowi i Młodemu.
Pokiwała
głową, a potem rzuciła kilka mało pocieszających uwag na temat Atkinsa, które
doprowadziły Jen do jeszcze większego szlochu. Susan niemal zgromiła ją za to
wzrokiem, więc Weasleyówna podniosła ręce w geście obrony i ruszyła z
chłopakami do zamku, zastanawiając się jaki armagedon zrobią jej kuzyni
Jacobowi, gdy o wszystkim się dowiedzą.
Roxanne
wpadła na Dereka kolejnego dnia w pustej klasie zaklęć. Gryfon wyglądał znów na
niewyspanego, ale szczęśliwego.
– Albo udana
randka, albo znowu coś wymyśliłeś – uśmiechnął się diabelsko i podał jej
pergamin. – Co to?
–
Zainspirowałem się pomysłem Huncwotów i ich Mapą.
– Druga Mapa
Hogwartu?
– Nie. To
specjalny pergamin, na którym piszesz imię i nazwisko osoby, która zalazła ci
za skórę...
– I co się z
nią dzieje? – ożywiła się.
– To co tylko
zechcesz... No może poza śmiercią i uszczerbkiem na zdrowiu. Ale nazwałem to
Listą Wstydu*. Tylko nie mów Kevinowi.
Popatrzyli na siebie z
zadowolonymi uśmiechami, godnymi bycia dziećmi Freda i Georga.
*
Sabrina
biegła roztrzęsiona przez korytarz, po kolejnej kłótni z Troyem. Z tygodnia na
tydzień stawał się coraz bardziej zazdrosny i agresywny. Tym razem wytknął jej,
że zbyt długo je śniadanie. Tą rozmowę usłyszeli Dorian z Christainem i na głos
ich wyśmiali. Znowu poczuła się upokorzona.
Gdy była już
blisko biblioteki, w której planowała się zaszyć, wpadła na Dereka, który
złapała ją przed upadkiem. Spojrzał nią z szczerym zdumieniem.
– Ktoś cię
goni? – spytał z rozbawieniem.
Jej czerwone
policzki i zwężone usta uświadomiły mu, że jest czymś mocno poruszona. Jego
przeszywający wzrok jeszcze bardziej pogłębił kolor jej lica. Młody ze swoim
luzackim spokojem, pociągnął ją na najbliższą ławkę. Naprawdę nie miała ochoty
z nim rozmawiać.
– Co jest
Blondi?
– Nic –
mruknęła. – W ogóle nie masz dla mnie ostatnio czasu – wytknęła mu obrażonym
tonem.
– Ja dla
ciebie? – zdziwił się szczerze. – Przecież to ty gdzieś znikasz na całe dnie…
pewnie z Carterem… o wilkołaku mowa…
Troy
faktycznie zmierzał w ich stronę, a Sabrina znowu stała się cała czerwona. Nie
chciała, żeby Młody usłyszał ich kłótnię, ale było za późno.
– Co ty tu
robisz z Weasleyem?! – krzyknął.
Derek aż
otworzył usta na moment. Nie lubił Cartera, ale nigdy w życiu nie spodziewał
się, że ten wiecznie rozmarzony Ślizgon potrafi w ogóle krzyczeć.
– Rozmawiamy
– odwarknęła Sabrina.
Ton jej głosu sprawił, że
chłopak na moment pobladł. Weasley próbował rozszyfrować tą dziwną sytuację.
Nigdy wcześniej nie widział takiego napięcia między tą dwójką. Spodziewał się,
że może mieli jakiś związkowy kryzys, co nawet go ucieszyło, ale Carter złapał
Sabrinę za rękę i zaczął ciągnąć w przeciwnym kierunku. Z początku chciała się
wyrwać, ale zdała sobie chyba sprawę jak to wygląda i w końcu odpuściła.
Posłała jedno spojrzenie Derekowi i ruszyła ze swoim chłopakiem. Rudy siedział
na swoim miejscu, kompletnie nie wiedząc jak się zachować.
Po lekcji
eliksirów poczekał na Nicole, która wyszła w towarzystwie Albusa. Poprosił, żeby
chwilę z nim porozmawiali i zapytał o Sabrinę. Duff wyglądała na niepewną. W
końcu wyznała, że zauważyła dziwne zachowanie Cartera. Zresztą jak cały
Slytherin.
– Wiedziałem,
że z tym kolesiem jest coś nie tak – stwierdził, zły na siebie, że to przez niego
ta dwójka w ogóle się ze sobą związała. – Dlaczego jeszcze go nie rzuciła?
– Rzuciła –
odparła Nicole niepewnie. – I to dosyć spektakularnie, wiesz, że jak Sabrina
się zdenerwuje to nie panuje nad sobą… Ale potem przyszedł ją przeprosić i
odpuściła. Właściwie to już mu tak odpuszcza od kilku tygodni. Próbowałam z nią
rozmawiać, ale kazała mi się nie wtrącać – dziewczyna zrobiła oburzoną minę.
Młody
poczochrał włosy. Ostatnio nie interesowały go wszelkie szkolne plotki,
ponieważ randki i praca nad kolejnymi wynalazkami skutecznie zajmowały mu wolny
czas. Żałował, że Sabrina nie przyszła z tym do niego, chętnie przemówiłby jej
do rozumu już dawno.
– A co na to
Malfoy?
– To
upierdliwe, ale ostatnio ciągle się mijamy – Albus wzruszyła ramionami. –
Wydaje mi się, że sam niewiele wie o związku swojej siostry, bo jakby się
dowiedział, jak Troy ją traktuje, to
pewnie udusiłby go we śnie.
Derek
zamyślił się na chwilę, a potem postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłał
Sabrinie wiadomość, żeby spotkała się z nim wieczorem w sali zaklęć, bo chce
jej pokazać coś nowego. Czekał piętnaście minut, aż weszła spóźniona. Znów nie
wyglądała najlepiej. Usiadła na najbliższej ławce i spojrzała na niego
wyczekująco. Wyjął Listę Wstydu.
– To jest
coś, co prawdopodobnie działa i jeżeli faktycznie tak jest, postanowiłem, że
oddam to do dyspozycji tacie i Georgowi, może będą to chcieli sprzedawać. Ale
musisz mi pomóc. Wypróbujesz to teraz.
Spojrzała na
niego szczerze zdziwiona.
– Czy to
bezpieczne?
– Jasne, że
tak.
– A jak to działa?
– Wpisujesz
tu imię i nazwisko osoby, na którą jesteś wściekła i dopisujesz to co chcesz,
żeby się jej stało. Jeżeli nie masz pomysłu na zemstę, wpisujesz tylko godzinę
i miejsce, gdzie się ma to stać i delikwent zostaje spektakularnie ośmieszony.
Patrzyła na
niego ze szczerym zdumieniem. Później przeniosła wzrok na pergamin. Czy takie
coś faktycznie miało prawo zadziałać? Jeżeli tak, to musiało zostać zaklęte
jakąś potężną magią.
Chłopak podał
jej pióro.
– A teraz
napisz tu ładnie Troy Carter i puść wodze fantazji.
– Co?
Teraz już
kompletnie ją zaskoczył. Patrzył na nią spokojnie i wciąż się uśmiechał.
Zagryzła wargę, nie będąc pewną, co tak naprawdę powinna zrobić. A potem
przypomniała sobie ostatnią sytuację i twarz Ślizgona, który nazwał ją idiotką.
Nie spodziewała się, że akurat Młody będzie interesował się jej związkiem.
Chciała nawet się z nim pokłócić, o mieszanie się w nie swoje sprawy, ale potem
doszła do wniosku, że jednak Wealsey ma trochę racji. Zresztą nie był
pierwszym, który zwrócił jej uwagę, że powinna zakończyć ten toksyczny związek.
Szybko umoczyła końcówkę pióra w atramencie i napisała „Troy Carter”, a
następnie godzinę dziewiątą i Wielką Salę. Po kilku sekundach napis zmienił
kolor na czerwony, a później zniknął.
– I co teraz?
– spytała z niepokojem.
– Teraz pójdziemy się
wyspać, a jutro obejrzymy przedstawienie.
*
Kolejny dzień
zaczął się tak samo jak każdy inny. Sabrinę obudziła Anne, która zawsze
wstawała przed pozostałymi współlokatorkami. Nicole jak zwykle mamrotała coś w
poduszkę, owinięta pościelą niczym kokonem, a potem niezgrabnie zwlekła się z
łóżka i ziewając przeciągle, powlekła się do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Sabrina w tym czasie rozplątywała przed lustrem swoje loki, używając do tego
jednego z zaklęć, które oferował poradnik magazynu „Czarownica”.
Kiedy po
czterdziestu minutach były gotowe, zeszły do Wielkiej Sali na śniadanie.
Większość uczniów zbierała się tam tłumnie. Zajęły swoje stałe miejsce i po
kilkunastu minutach dołączyli do nich chłopcy. Sabrina zerkała w stronę stołu
Gryffindoru, gdzie siedział Derek w towarzystwie Jacoba i Mindy. Weasley
uśmiechał się z zadowoleniem. Zdawał się być całkiem pewien swojego planu.
Ona odrobinę
się denerwowała, ale nie za bardzo, bo podświadomie nie wierzyła, że to może zadziałać.
Gdy była już w połowie jedzenia swoich płatków, do stołu podszedł Troy i
spojrzał na nią z naganą. Posłała mu lodowate spojrzenie.
– Co znowu? –
zapytała z irytacją, a jej znajomi skomentowali to śmiechem.
– Nie
poczekałaś na mnie.
– Byłam
przekonana, że przez sześć lat zdołałeś zapamiętać drogę z lochów do Wielkiej
Sali.
Znów zrobił
się blady i z obrażoną miną zajął miejsce obok. Dziewczyna wróciła do jedzenia
płatków, wcześniej zerkając ukradkiem na zegarek Albusa. Zostało dziesięć minut
do dziewiątej i poczuła, że robi jej się trochę głupio. Troy nie naskoczył na
nią dzisiaj aż tak bardzo, więc może nie zasłużył na karę… No, ale przecież ten
wynalazek Młodego nie może zadziałać. Podniosła głowę i spojrzała w stronę
rudego Gryfona. Przyglądał się jej i wciąż uśmiechał się z zadowoleniem.
– Poprawiłaś
mój wczorajszy esej na zaklęcia? – spytał nagle Carter.
– Nie –
odpowiedziała mu lekceważąco.
– Przecież
cię o to prosiłem.
– Miałam do
napisania raport na spotkanie prefektów. Mówiłam ci o tym…
– Zawsze
znajdujesz jakieś głupie wytłumaczenie.
Zacisnęła
zęby. Wskazówka na zegarku Albusa przesunęła się już o trzy minuty. Pozostało
jeszcze tylko siedem. Sięgnęła po dzbanek z herbatą, żeby nie patrzeć na
swojego chłopaka. Nalała bursztynowy napój i wzięła pierwszy łyk…
– Dlaczego
tak mnie traktujesz? – drążył dalej.
Kolejny łyk
herbaty i kolejna minuta na zegarku.
– Nie
rozumiem, o co ci chodzi – powiedziała siląc się na spokój. – Przecież
przestałam tyle czasu spędzać w bibliotece, zjadłam moje płatki w jakieś… sześć
minut i pomogłam ci z ostatnią pracą zaliczeniową na eliksiry…
Przerwał jej
śmiech Doriana i Christaina. Ramirez mruknął coś, co chyba miało oznaczać
„perfekcyjna dziewczyna”.
Carter
zacisnął dłoń w pięść i uderzył w stół. Sabrina nawet na niego nie spojrzała,
za to skierowała wzrok znów w stronę Dereka, który teraz marszczył brwi w
gorączkowym oczekiwaniu. Jeszcze tylko pięć minut…
– Dlaczego
się tak zmieniłeś? – spytała. – Jeszcze miesiąc temu prawie mnie na rękach
nosiłeś, a teraz? Mam tego już dość.
Sporo osób w
sali patrzyło na nich, bo dźwięk uderzania pięścią w stół, zwrócił ich uwagę.
Sabrina wstała i zarzuciła torbę na ramię. Wiedziała, że nie usiedzi już
dłużej. Najchętniej potraktowałaby tego idiotę jakąś wymyślną klątwą, ale stół
nauczycielki prezentował pełen skład, więc skończyłoby się to prawdopodobnie
znowu utratą oznaki. Nie ważne czy zabawka Młodego działa, czy nie, blondynka
postanowiła wyjść. Gdy była już przy drzwiach, złapał ją Derek. Spojrzała na
niego ze zdziwieniem.
– Teraz –
poinformował.
Odwróciła się
w stronę stołu. Troy był już w połowie drogi do drzwi, gdy zegar w holu wybił
godzinę dziesiątą, a jego ciało zaczęło się zmieniać. Sabrina patrzyła na to z
kompletnym szokiem. Troy Carter właśnie obrastał grubymi, czarnymi włosami,
które zaczęły już wystawać z kołnierza, mankietów czy nogawek. Dodatkowo jego
twarz również zniknęła pod warstwą futra.
Cała sala
zamarła. Jako pierwsi ciszę przerwali Ślizgoni z szóstego roku. Ich śmiech
spowodował kolejną salwę wesołości wśród wszystkich uczniów. Nawet kilkoro
nauczycieli nie mogło powstrzymać uśmiechów, chociaż profesor River wyglądała
na zdenerwowaną.
Sabrina
również zaczęła się śmiać.
– Co to ma
być?! – krzyknął Carter, gdy znalazł się obok niej i Dereka.
– To na co
sobie zasłużyłeś – odparł Weasley. – Teraz pomóc ci może tylko pocałunek
prawdziwej miłości albo nożyce ogrodowe
– Ty…
– Udowodnisz
mi coś? Przecież stałem tutaj z Blondi, a różdżkę mam schowaną w torbie.
Do uczniów
podeszła dyrektorka i kazała Ślizgonowi udać się za sobą. Derek wyciągnął
otwartą dłoń w stronę Sabriny, a ta ukradkiem przybiła mu piątkę.
Do Wielkiej
Sali wleciała poczta, którą wciąż ożywieni uczniowie zaczęli odbierać. Radość
na ich ustach trwała tylko chwilę, bo ci, którzy zobaczyli pierwszą stronę
„Proroka Codziennego”, nagle zamarli. Derek z Sabriną wymienili zaskoczone
spojrzenia, a potem chłopak pociągnął ją w stronę stołu Gryffindoru. Kevin
siedział z grobową miną, a Sally zasłaniała usta dłonią.
– Co się
stało? – spytała Sabrina.
Derek wyrwał
bratu gazetę. Wielki napis na pierwszej stronie głosił „Masowa śmierć
czarodziejów i mugoli w kilku wioskach pod Londynem”.
– Jak to w
ogóle możliwe? – szepnęła Sabrina, zaglądając Młodemu przez ramię. – Oni tu
piszą, że nie ma żadnych śladów walki i, że świadkowie, którzy przeżyli mówią,
że ci ludzie po prostu padli jak muchy.
Derek podniósł głowę, a w
jego oczach czaił się strach.
*
Chaos, który
zapanował w Biurze Aurorów po ataku, był ciężki do opisania. Harry kompletnie
nie wiedział, co powinien zrobić. Najchętniej zdarłby plakietkę ze swoim
imieniem i rzucił ją do kosza, wyszedł trzaskając drzwiami (tak jak zrobił to
wcześniej Draco) i zaszył się w domu.
–
Znaleźliście Malfoya? – spytał zmęczonym głosem, gdy tylko Grant wszedł do jego
gabinetu.
– Tak, na
szczęście Amanda złapała go, gdy biegł do gabinetu Swana, bo chyba chciał
rzucić na niego Avadę.
Harry
przetarł twarz. Pod dłońmi wyczuł ostry zarost, którego nie miał czasu ogarnąć.
Znowu niemal nocował w biurze.
– Dobra,
narada za pięć minut. Sprowadź Paula, Denę, Amandę, Malfoya i Rona. Gwendolyn
ma zająć się grupą detektywistyczną, niech dalej przepytują świadków, Prorok
będzie węszył, żeby sprawdzić ile robimy w tej sprawie, więc niech łażą za
nimi. Reszta zespołów ma trzymać się starych wytycznych i nie mieszać się do
tego. Przekaż to pozostałym głównodowodzącym.
– Jasne Harry.
Wrócił po
chwili w towarzystwie pozostałych aurorów z głównej jednostki. Amanda, Draco i
Ron wyglądali na wściekłych na siebie wzajemnie.
– To było
nieodpowiedzialne Malfoy! – krzyknęła kobieta.
– W dupie to
mam!
– Nie
zakończymy tego tak! Przecież wiesz, że Swan jest tylko pionkiem! Właściwie
naszą jedyną poszlaką!
– Z tobą tak
zawsze było! – Ron wciął się do kłótni. –
Mógłbyś raz użyć mózgu!
– Spokój! –
warknął Harry, bo Draco wyjął różdżkę i wycelował nią w Weasleya. – Nie
jesteśmy w Hogwarcie! Przestańcie się zachowywać jak dzieciaki! Siadać na
dupach!
Aurorzy
wykonali polecenia. Potter się trząsł i musiał wyjąć piersiówkę z Ognistą i
wziąć łyk. Ginny już od dawna wytykała mu, że niedługo popadnie w alkoholizm.
– Pokazali
nam, co potrafią artefakty, nawet niezebrane w całości... – zaczął.
– Skąd
pewność, że nie mają już piątego? – wcięła się Moore.
– Bo ten atak
nie był tak silny, jak by wskazywała moc artefaktów. Poza tym tylko prawowity
właściciel jest w stanie użyć całkowitej mocy danego przedmiotu. Inaczej
używający go musi posiadać wystarczająco duże pokłady mocy, by nad nimi
zapanować – wytłumaczyła Amanda. – A
przynajmniej tak wywnioskowała Hermiona.
– Prawdopodobnie
mocy użyła tylko jedna osoba – dodał Ron. –
Ale i tak to przerażające...
Malfoy
zacisnął dłonie w pięści, a potem uderzył nią w biurko, które było przed nim.
– Nie
mogliśmy przegrać – powiedział z bezsilnością.
– Nie
przegraliśmy jeszcze – zaprzeczył Potter. – Ten, kto użył takiej mocy, nie
będzie przez dłuższy czas w stanie tego powtórzyć, o ile przyjmiemy, że moc
artefaktów go jeszcze nie zabiła...
–
Prawdopodobnie mamy trochę czasu, żeby odzyskać ten ostatni – potwierdził Paul.
– I co z
tego? – Draco zacisnął palce na brzegu biurka. – Nawet jeżeli znajdziemy ten
ostatni artefakt, nie ma wśród nas nikogo kto potrafi użyć ich mocy. by
powstrzymać tamte… To wciąż tylko hipotezy. Poza tym do tamtego czasu możemy
zdążyć umrzeć… Ludzie już wpadli w panikę, niedługo się poddadzą…
– Póki
chociaż jedna osoba będzie wierzyć w wygraną, nigdy się nie poddamy – przerwał
mu Harry, pewnym głosem.
– Możesz przestać mówić jak pierdolony Gryfon?
Trójka byłych
wychowanków domu lwa wycelowała w niego różdżki, a on podniósł ręce w geście
poddania.
*
Sabrina i
Derek zaczęli spędzać znowu dużo czasu razem. Młodemu przeszła złość i dbał o
to, żeby przy dziewczynie nie kręcił się żaden nowy koleś. Ale przez to i przy
nim przestały pojawiać się dziewczyny. Nie zwrócił na to szczególnej uwagi, bo
siódemka przyjaciół, po artykule Proroka, znów zaczęła się ze sobą spotykać,
zapominając o niemal miesięcznej przerwie, podczas której każdy zajmował się
swoimi sprawami.
Usiedli znów
w łazience Marty, którą wcześniej zdążył obrazić Scorpius i duch uciekł,
zawodząc okropnie. Po kilku minutach do środka wszedł Marcus, krzywiąc się przy
tym okropnie. Kevin, który siedział najbliżej drzwi, skinął mu głową.
– Co teraz? –
spytał James, który bawił się miniaturowym złotym zniczem Dereka i łapał go za
każdym razem, gdy ten odlatywał na długość ręki.
– Nie mam
pojęcia – załamała się Sabrina. – Nie udało mi się nic znaleźć o artefaktach, a
przegrzebałam calutką bibliotekę...
– Z wyjątkiem
działu ksiąg zakazanych... – dodał Derek. – Może peleryna-niewidka?
– Odpada –
mruknął James. – Ojciec był tydzień temu w szkole i mi ją zabrał...
Milczeli znów
chwilę.
– Swan, wiesz
jak to się stało? – spytała Rose.
Chłopak nie
odzywał się przez cały czas, który spędził do tej pory w łazience.
– Jest tylko jedno
logiczne wyjaśnienie – powiedział takim tonem, jakby to było oczywiste. – Ktoś
zaprezentował nam pełną moc artefaktów.
Każdy z
pozostałych się tego domyślał. Ale nikt nie chciał w to uwierzyć. Teraz Marcus
wypowiedział ich myśli na głos i musieli przyjąć je do wiadomości.
– Jedna rzecz
mnie jeszcze zastanawia – dodał Ślizgon. – Czego mogli szukać tu śmierciożercy?
– Ja chyba
wiem – powiedziała Sabrina i wyjęła z torby dziennik matki. – Tego. Ale tu nie
ma niczego, co mogłoby pomóc rozwiązać zagadkę.
Rose wyjęła z
dłoni blondynki notes. Zaczęła go kartkować. Malfoyówna trochę się oburzyła,
ponieważ wiedziała, że koleżanka nie ma za grosz poszanowania do ludzkiej
prywatności, ale nic nie powiedziała.
– Trzeba
podać go aurorom – zdecydowała Wealseyówna. – To, że my nie możemy nic z tego
wyciągnąć, to nie znaczy, że nasi starzy nie dadzą rady.
– To osobiste
– wkurzył się Scorpius.
– Rose ma
rację – poparł kuzynkę Albus. – To się robi niebezpieczne, trzeba to jak
najszybciej skończyć. A jeśli tak się martwicie o wspomnienia swojej matki, to
wyślijmy go Draconowi.
Scorpius z
Sabriną popatrzyli na siebie.
– No dobrze,
chyba tak będzie najlepiej – zgodziła się blondynka.
*
Następnego
dnia Derek wszedł do dormitorium swojego brata i kuzyna. Ich pozostałych trzech
współlokatorów, już dawno przestało na to zwracać uwagę. Kevin siedział na
skraju łóżka, a Dylan za nim i skrobał coś piórem po lewym barku Weasleya.
– Nowy
tatuaż? – spytał Derek.
– Nie gadaj
Młody, bo nie mogę się skupić – upomniał go artysta.
Młodszy Weasley
wywrócił oczami, a potem zwalił ubrania Jamesa z jego łóżka i rozsiadł się
wygodnie. Chłopaki z siódmego roku mieli niezły bałagan.
– Już prawie
skończyłem – poinformował Dylan. – Powinieneś być zadowolony.
– Mam
nadzieje, bo boli jak wszyscy diabli.
– Czyżby imię
Sally? – zagadnął Młody, przewracając stronę w gazecie z modelkami, którą
znalazł pod poduszką Jamesa.
– Nie bądź
śmieszny – prychnął jego brat. – Tym razem runa oznaczająca wolność.
– Jak matka
ją zobaczy, to możesz zapomnieć o wolności.
Kiedy Dylan
skończył, Kevin poszedł zobaczyć dzieło w lustrze. Skóra była czerwona, ale
wszystko wyglądało dobrze, więc skinął głową. Jego współlokator obmył ranę
jakimś eliksirem, a potem machnął krótko różdżką i wymamrotał nieznaną
formułkę.
– Dobra, już
powinno być spoko. Za tą robotę trzydzieści sykli.
– Mógłbyś coś
zrobić bezinteresownie.
– Wybacz,
niedługo kończymy szkołę, potrzebuję kasy na rozkręcenie biznesu.
– Jakiego? –
zainteresował się Frank Longbottom, wyjmując na chwilę nos z książki.
– Otworzę
galerię sztuki i najpiękniejsze modelki będą mi pozować, a potem zostanę
sławny, bogaty i będę żył w luksusie.
– Ach ci
artyści – teatralnie westchnął Derek. – Od zawsze żyją w swojej bańce mydlanej
i wierzą, że świat jest łatwy i przyjemny.
Kevin pokręcił głową,
ubierając na siebie koszulkę.
*
– Nikki, coś
się stało? – spytała Sabirna, widząc mocno wkurzoną przyjaciółkę.
– Nic – ton
głosu sugerował, że jednak „coś”. Malfoyówna spojrzała na Duff z oczekiwaniem.
– Potter doprowadza mnie do szału.
Śmiech blondynki
musiały słyszeć wszystkie damskie dormitoria.
– Przecież
mówiłam ci, że będzie ciężko stworzyć związek z Albusem. Twierdziłaś, że wcale
ci to nie przeszkadza.
– Nie
przeszkadzało – poprawiła. – Ale jest coraz gorzej. Mogę z nim rozmawiać,
wygłupiać się, jest spoko przyjacielem, ale jest kompletnie nieogarnięty w TYCH
sprawach.
Sabrina znów
ryknęła śmiechem i tym razem uspokojenie się zabrało jej o wiele więcej czasu.
Gdy była już w stanie mówić, jej cała twarz była mocno czerwona.
– Albus nigdy
nie miał wprawy w TYCH sprawach.
– Dobrze, że
ty masz.
Blondynka
rzuciła poduszką w przyjaciółkę.
– Nie
rozmawiamy teraz o mnie. Jeśli nie układa ci się z Alem, to lepiej od razu to
zakończyć niż potem być na siebie obrażonym.
– Spoko,
tylko co ja mu powiem?
Sabrina
wzruszyła ramionami.
– Nie mam
pojęcia.
*
– Co jest
Potter? – spytał Scorpius, gdy zobaczył przybitego przyjaciela siedzącego na
schodach do dormitorium.
– Nicole ze
mną zerwała.
– Au.
Scorpius
zajął miejsce obok Albusa i poklepał go po ramieniu.
– Ale
dlaczego?
– Uznała, że
lepiej wychodziła nam przyjaźń.
– A było tak?
– Kurwa
Malfoy, nie wiem. To strasznie upierdliwe.
– Nie
przejmuj się, tego kwiata jest pół świata. Pod łóżkiem mam coś, co poprawi ci
humor.
– Nielegalny
alkohol ma mi humor poprawić?
– Jak wolisz
sok dyniowy to spoko, nie nalegam.
Albus wstał
ze schodów.
– Wolę
alkohol.
– Grzeczny
prefekt.
*
Szybko
okazało się, że jednak rozstanie nie było największym problemem Albusa. Gdy
następnego dnia zeszli ze Scorpiusem spóźnieni na śniadanie, ponieważ męczył
ich kac, wiedzieli, że coś się stało. Przywitały ich podniecone szepty kolegów.
Poza tym za chwilę miały zacząć się lekcje, a jedzenie było praktycznie
nietknięte.
– Co się
stało? – spytał Malfoy Kevina, ponieważ ten stał najbliżej.
– Czytaj.
Weasley podał
mu poranną gazetę. Na pierwszej stronie było zdjęcie Swana i wielki nagłówek:
„Ministerstwo ogłosiło stan wojenny”.
– Co, kurwa?
Albus wyrwał
mu gazetę i zaczął czytać. Godzina policyjna, sprawdzanie różdżek, dodatkowe
środki ostrożności i przyśpieszone kursy aurorskie wydawały się najmniejszym
problemem. Harry Potter ogłosił, że świat czarodziejów znów jest w trakcie
otwartej wojny i możliwe, że na o wiele większą skalę niż przed dwudziestoma
laty.
– I co teraz?
Kevin
wzruszył ramionami.
– River każe
się nie martwić na zapas i skupić się na egzaminach. Ale to strasznie głupie
gadanie. Nawet nie brzmiała przekonująco.
*
Kolejne dni
były naprawdę przygnębiające. W całej szkole nie mówiło się o niczym innym, jak
o szykującej się wojnie. Między lekcjami uczniowie chodzili grupkami, bojąc
się, że za zbroi wyskoczy zaraz jakiś śmierciożerca i rzuci na nich klątwę.
Najmłodszych adeptów magii rodzice zabrali z Hogwartu w przeciągu tygodnia od
ogłoszenia stanu wojennego.
Uczniowie
ostatniego roku podeszli do OWTM-ów i czekali z napięciem na wyniki testów,
które miały zaważyć na ich przyszłości. Ich koledzy nie przejmowali się aż tak
wynikami egzaminów końcowych, ponieważ bardziej przerażała ich wizja powrotu do
domu, gdzie nie byli w stanie się nawet bronić. Znów stało się popularne
czytanie książek o ostatniej wojnie i opowiadanie sobie historii z nią
związanych. Na korytarzach wciąż słyszało się zdania typu: „W Bitwie o Hogwart
poległ mój dziadek”, „Ojciec opowiadał mi, że stoczył pojedynek ze
śmierciożercami”, „Podobno Harry Potter ukrywał się cały rok, a później wypił
jakiś eliksir, który wzmocnił jego magię i dzięki temu pokonał Tego, Którego
Imienia Się Nie Wymawia”. Wszystkie te wzmianki dobijały Albusa, więc
najchętniej w ogóle nie wychodziłby z dormitorium. Z ulgą przyjął ostatni dzień
roku szkolnego. Nie przejmował się, że Slytherin w tym roku nie wygrał ani
Pucharu Quidditcha, ani Pucharu Domu. Po uczcie pożegnalnej zamknął się w
pokoju, a następnego dnia rano jako jeden z pierwszych czekał przed bramą na
powozy, które miały zawieźć ich do Hogsmeade.
*
– Nie wierzę,
że to moja ostatnia podróż tym pociągiem – westchnęła Mindy, podziwiając
zmieniający się krajobraz za oknem. – Naprawdę będę tęsknić.
– Daj spokój
– zaśmiał się James. – Teraz dopiero zacznie się życie.
Wyjął z
plecaka talię kart i pomachał przed nosami swoich przyjaciół.
– Partyjka? –
zapytał z uśmiechem.
– Chętnie –
odpowiedziała mu Roxanne, stojąc w drzwiach przedziału. Uśmiechała się chytrze.
– Jakiś zakładzik?
– Nie ma mowy
– oburzył się Kevin. – Nie stać mnie na przegraną z tobą.
Ruda tylko
się zaśmiała, ale zajęła puste miejsce, by zagrać z kuzynami.
– Już
niedługo wesele twojego taty – zauważyła Sally. – Pewnie nie możesz się
doczekać?
Roxy
wzruszyła ramionami.
– Cieszę się,
że ojciec wreszcie znalazł sobie porządną kobietę – przyznała. – Ale nie lubię
takich wielkich imprez.
– O weź –
Derek ją szturchnął. – To prawdopodobnie jedyna dobra rzecz, jaka się wydarzy w
te wakacje,
– Co ty taki
negatywnie nastawiony? – zaciekawił się James.
Młody nie
odpowiedział. Nie chciał przyznać się, że jego też boli, że to ostatnia podróż
ekspresem jego brata i kuzyna.
Wszyscy poza
Roxanne byli już cali osmoleni, gdy pociąg zatrzymał się na stacji w Londynie.
Mindy rzuciła na nich zaklęcie czyszczące, a potem z grobowymi minami wysiedli
na peron. Tym razem nie było standardowego gwaru i śmiechu. Rodzice spanikowani
szukali swoich dzieci i szybko zabierali je do domu.
–
To nie będzie dobry rok – westchnął Derek, ale jeszcze nie wiedział, że ma
rację.
* Pomysł został zaczerpnięty z anime i mangi Death Note autorstwa Tsugumi Oby.
Przychodzimy do Was z ostatnim rozdziałem 2 części. Długi, ale nie chciałyśmy rozwlekać fabuły. 3 część, będzie finałową całego opowiadania :D Do tego właśnie mija rok od założenia bloga :D Trzymajcie się ciepło, do zobaczenia za dwa tygodnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz