Madeleine spojrzała jeszcze raz na listę gości. Chcieli małe wesele, ale nie wyszło i teraz na jej głowie spoczywała organizacja ogromnego przyjęcia.
– Wybrałeś już drużbę? –
spytała swojego narzeczonego, który majstrował coś przy nowym produkcie do
sklepu.
– Młodego –
odparł. – To mój chrześniak, więc
sądzę, że nadaje się do tej zaszczytnej roli.
– Rozmawiałam wczoraj z Roxanne
i przyznała, że stresuje ją rola druhny, więc zaproponowałam jeszcze Jen. Ale
potem wyszło, że Lily będzie zazdrosna, i że Rose też by chciała – George
zaśmiał się na te słowa. – Więc będę miała orszak pięknych, rudych druhen...
Ale ty powinieneś mieć więcej drużbów.
– To zagadam jeszcze do Kevina
i Jima... I może Ala... Ale on nie lubi takich wystąpień... Louis powinien się
zgodzić.
– Nie boisz się, że cię
przyćmią? – zażartowała.
– Oszalałaś? Mnie? Te wszystkie
uczennice mogą sobie do nich wzdychać, ale wszyscy wiedzą, że nie są nawet
odrobinę tak przystojni jak ja.
– No tak. To niech będzie
– zapisała coś na kartce. – Fred będzie świadkiem?
– Tak. Czekał na to dwadzieścia
lat. A twoja świadkowa?
– Nel, przyjaciółka z pracy.
– No i super. Wszyscy już
potwierdzili przybycie?
– Wczoraj Malfoyowie i Starkowie.
Nie wierzę, że robimy przyjęcie dla arystokratów.
– Też w to nie wierzę, ale
zostajesz członkiem politycznie popapranej rodziny, więc nie dziw się, że ktoś
co chwilę będzie cię wkręcał w jakieś zagrania mające na celu ratunek świata. I
jeszcze połowicznie będzie ci tłumaczył, o co chodzi i błagał o zaufanie.
Zaśmiała się. Tak, to był
najlepszy opis rodziny Weasley–Potter. I wiedziała, że tylko kobieta o silnym
charakterze nadaje się do tego klanu.
– Alex ciągle upierała się, że
przyjdzie sama, ale chyba w końcu kogoś zaprosiła.
Podniósł wzrok, bo ta
informacja szczerze go zdziwiła.
– Byłem święcie przekonany, że
do końca będzie próbowała się wymigać i w końcu nie przyjdzie. Ale to w sumie
fajnie. Ciekawe co to za gość...
– Chyba jakiś uzdrowiciel.
Próbowałam podpytać Roxanne, ale tylko wywróciła oczami i stwierdziła, że to
jakiś przygłup.
Parsknął śmiechem.
– A moja mała córeczka kogoś
zaprosiła?
– Chyba, któregoś z bliźniaków
Scamander... Ale nigdy nie wiem, który to który.
– No to fajnie, ale mam
nadzieję, że Roxanne nie przejdzie na czarną stronę gnebiwtrysków...
– Czego?
– Nigdy nie słyszałaś o
gnębiwtryskach? – spytał z udawanym
zdziwieniem, a potem znowu się zaśmiał.
*
Derek i Kevin spędzali czas na
Pokątnej, bo ich matka uparła się, że muszą kupić nowe szaty na wesele wujka.
Młody siedział na wygodnej kanapie, gdy jego starszy brat męczył się w
przebieralni. Wyszedł po kilku minutach w ciemnogranatowej, krótszej szacie i
czarnych, prostych spodniach.
– Lepiej niż w tej zielonej,
ale dalej źle – skomentował Młody.
– To już trzecia, którą mierzę
– wkurzył się. – Ta mnie chociaż nie pogrubia?
– Nie, ale spróbuj czarną, bo
podobno wyszczupla, a ostatnio trochę ci przybyło tu i ówdzie.
Dwie młode czarownice, które
oglądały sukienki, zachichotały, posyłając Weasleyom mało subtelne spojrzenia.
– Dogadałeś się z Blondi? –
Kevin zmienił temat, kiedy ekspedientka podała mu kolejne ubrania.
– Dalej bez zmian – mruknął. – Pod koniec roku znowu zaczęła mnie unikać,
więc nie rozmawialiśmy od kilku tygodni. Ciekawe kogo zaprosi na wesele...
– Trzeba było ją zaprosić
młotku. Zwłaszcza, że już nie jest z Carterem.
Wrócił do przebieralni,
pozostawiając brata z nową falą denerwujących myśli. Gdy wyszedł, wyglądał dość
dobrze w jasnej marynarce, bordowej koszuli i tych samych ciemnych spodniach.
– I jak?
– Pasuje do pomysłu Maddie na
wesele – odparł. – Nie mogłem zaprosić Blondi, bo pomyślałaby, że mi zależy.
– I chyba dobrze by pomyślała,
nie? Ale co ja tam wiem... Mam tylko osiemnaście lat, a to twój ostatni rok,
żeby się z nią dogadać.
– Zejdź ze mnie. Pracuję nad
tym, ale to nie takie proste, gdy co drugi arystokrata prosi Dracona o jej
rękę... Dobra, bierzemy te szaty i spadamy, bo i tak siedzimy tu o jakieś
czterdzieści minut za długo.
– A nie chcesz przymierzyć
jeszcze tej różowej? Najnowszy krzyk mody...
– To wrzosowa – mruknął. – I
nie, gryzłaby się z moimi pięknymi oczami... Chodźmy do Teda na drinka zanim
matka zacznie nas szukać.
*
Roxanne wyskoczyła z komina w
domu swojego taty z takim impetem, że poślizgnęła się na małym dywanie i upadła
obok wielkiej donicy z nowym kwiatem Madeleine. Zaklęła szpetnie.
– Roxy – odezwał się George
trochę karcącym tonem. – Nic ci nie jest?
Podniosła głowę z bardzo
krzywym wyrazem twarzy, a potem spojrzała na przyszłą macochę i pozostałych
gości – starsze małżeństwo i dorosłego, ale wciąż młodego czarodzieja.
– Przepraszam – rzuciła gładko,
rozcierając obity łokieć. – Byłam w pracy na nocną zmianę, a potem mama
poprosiła mnie, żebym przyniosła jej do pracy jakieś dokumenty i byłam już
spóźniona, a sieć fiuu w Mungu jest okropna, a już zwłaszcza po tych wszystkich
bezsensownych obostrzeniach.
– Dobrze, że już jesteś – stwierdziła
Maddie z uśmiechem. – Chciałam cię przedstawić mojej rodzinie.
– Miło cię poznać Roxy – odparł młody
czarodziej. – Mads dużo nam o tobie opowiadała. Jestem Malcolm, jej brat.
– Cześć... I dzień dobry – dodała w stronę
rodziców przyszłej macochy. – Jestem Roxanne Amanda Blue–Weasley. Jedyne i
niepowtarzalne dziecko Georga. Wiem, że nie jesteśmy do siebie w ogóle podobni,
ale mama mówi, że badania genetyczne nie kłamią...
– Tak, to jest moja jedyna i
niepowtarzalna córka – potwierdził George. –
Masz, napij się kawy młoda, bo wyglądasz jak trup. Mówiłem ci, że nie
powinnaś tyle pracować. Muszę pogadać z Alex...
– Czy ty sądzisz, że uda ci się
mi czegoś zakazać? – spytała z niewinnym uśmiechem.
Po przygodzie w sądzie z
zeszłego roku obiecała sobie, że trochę odpuści i będzie bardziej słuchała
rodziców. Ale nowa praca bardzo się jej podobała i nie chciała z niej
rezygnować. Skończyła już piętnaście lat, więc zarabiała dużo więcej niż w
poprzednich latach.
– Rozmawiacie o ślubie? – zmieniła temat.
– Poniekąd – odpowiedziała Madeleine.
– Rodzice chcą znać szczegóły.
– Właściwie przed chwilą
zeszliśmy na tematy rozgrywek quidditcha – zasugerował jej brat.
– George mówi, że Zjednoczeni
wysuną się na szczyt tabeli, ale jak dla mnie to kompletny absurd. A te
fioletowe kwiaty są średnio ładne – dodała do narzeczonej swojego taty. –
Lepiej wyglądają te wiszące.
– Roxy bardzo pomaga nam przy
ślubie.
– Dokładnie – poparł George. –
Jest świetna w krytykowaniu naszych pomysłów.
– Dlatego zwerbowaliście ciotkę
Amandę. Kto inny w tej rodzinie zna się na przyjęciach arystokratów?
– Twoja ciotka jest niezwykła –
stwierdził Malcolm. – Gdy dziesięć lat temu przeczytałem z nią wywiad,
zapragnąłem zostać aurorem.
– Tak, jest cudowna – rzuciła
Roxanne lekceważąco. – A wujek Harry nie ma sobie równych.
– Roxy – mruknął George.
– I oczywiście ciotka Hermiona
i wujek Ron. Podziwiam ich całym... Ej, tato. No dobra, kocham naszą rodzinę,
ale to strasznie trudne być dzieckiem takich sław.
– Przestań mi robić wstyd przed
przyszłymi teściami – rzucił żartobliwie.
– Ależ ta młoda dama jest nad
podziw inteligentna – stwierdził pan Cooper. – I ma charakter, a to się ceni.
Przypomina mi nawet trochę nasza Maddie, gdy była w jej wieku.
Roxanne posłała starszemu
czarodziejowi najbardziej uroczy uśmiech, na jaki było ją stać.
– Maddie mówiła, że wybrałaś
już z kuzynkami sukienki dla druhen – zagadnęła pani Cooper.
– Tak myślałyśmy, ale niestety
Rose i Lily nie potrafią się dogadać w sprawie mody... Więc będziemy wyglądały
jak banda cudaków... Ewentualnie obie się pozabijają, bo już blisko do tego.
– Jakoś to załatwimy –
stwierdziła Maddie. – Nie musicie wyglądać jak czworaczki. A drużbowie?
– Ucieszyli się – stwierdził
George. – I w sumie uznali, że w takim wypadku dołączą do mojego wieczoru
kawalerskiego...
Roxanne wybuchła niepohamowanym
śmiechem.
– To mam dla ciebie dobrą radę
tatku… zrób ten kawalerski teraz, a nie dzień przed ślubem.
*
– Serio organizujecie Georgowi
kawalerski w klubie Teda? – spytał Albus, patrząc na swojego brata z
powątpiewaniem.
– Jasne. Też jesteś zaproszony.
– No ok, ale tam będzie jeszcze
nasz ojciec, wszyscy wujkowie, pewnie nawet Neville... Ja wiem, że tobie już
wszystko jedno, bo skończyłeś szkołę, ale przypominam, że mi został jeszcze rok.
Starszy Potter zaczął się śmiać
i klepną brata w ramię.
– Tak wiem, ale pomyśl o tym,
że tam będzie ojciec i wujek Ron, i może nawet Bill. Jak się z nami opiją, to
może wyciągniemy z nich jakąś informację na temat tego piekielnego atrybutu
Astorii Malfoy...
Albus ściągnął brwi. Taka opcja
nie przyszła mu wcześniej do głowy. A to faktycznie był niezły plan, o ile ich
ojciec jest w stanie przesadzić z alkoholem.
– A co w ogóle starzy na nasz
udział?
– No, ojciec to tak średnio,
ale George nas lubi, więc nie ma z tym problemu, a to przecież jego impreza.
– A mama?
– Lilka mówiła, że posłuchała
rozmowę rodziców i mama coś tam gderała do ojca, że pójdzie do Georga i wybije
mu te głupie pomysły z głowy... Ale to tylko takie gadanie. To co, wchodzisz w
to? Tylko ty albo Kevin będziecie coś mogli wyciągnąć z ojca, bo mnie i Młodemu
w życiu nie zaufa, nawet po pijaku... Zresztą ja i Młody będziemy zajęci
rozkręcaniem imprezy.
– Nie ma mowy - oburzyła się
Amanda. – To impreza dla starych pryków, a nie małolatów.
– Ej, jestem dorosły – wkurzył
się Kevin.
– Ja rocznikowo też – dodał
Derek.
– Nie kłóćcie się – powiedział
spokojnie Fred. – Chłopaki mogą iść. Kochanie, czy ty sądzisz, że teraz
chciałoby się nam tak szaleć jak na kawalerskim Rona?
– Tego się właśnie obawiam –
mruknęła.
– Co się działo na kawalerskim
Rona? – spytał podejrzliwie Młody.
– Co się działo na kawalerskim,
zostaje na kawalerskim – odparł filozoficznie jego ojciec.
– To niby skąd mama o tym wie?
– Koniec tej dyskusji albo
nigdzie nie pójdziesz.
– I właśnie tak zawsze
wyglądają rozmowy z rodzicami...
*
Impreza w klubie Teda
rozkręciła się bardzo szybko. Ron nie tracił czasu i pił na równi z Charliem,
Lousiem i Jamesem. Okazało się, że smoker ma najsilniejszą głowę i kiedy Loui
zniknął, żeby zagadać do jednej z tancerek–barmanek zatrudnionych przez
właściciela, nalał swojemu bratu i siostrzeńcowi kolejną kolejkę whisky.
– Teddy, potrzeba więcej
alkoholu! – oznajmił starszy z braci Potter, chociaż ledwo trzymał się w
pozycji siedzącej.
– Spokojnie Jimmy, nie braknie.
To jeszcze raz? Toast za ostatnie dni wolności pana młodego.
Mężczyźni chwycili kieliszki i
wypili zdrowo. George przestał zwracać uwagę na swój wiek, więc jego twarz była
już ozdobiona różnymi kolorami szminek tancerek. Kevin nachylił się do Albusa,
który siedział najbardziej w kącie.
– Twój ojciec wychodzi się
przewietrzyć. To chyba dobry moment...
Potter skinął głową i oznajmił,
że wychodzą na chwilę, żeby zapalić. Szybko opuścili lokal. Kevin wyjął paczkę
mugolskich papierosów i podał kuzynowi. Zwróciło to uwagę Harrego, który stał
nieopodal.
– Palisz wujku? – zagadał
Weasley z udawaną wesołością.
– Tylko kiedy Malfoy wyprowadzi
mnie z równowagi. Ale ani słowa mamie.
Albus machnął lekceważąco ręką
i zaciągnął się dymem.
– Ostatnio pewnie ciągle cię
wkurza – rzucił niedbale. – Zajrzałem do twojego biura i widziałem paczkę.
– Po co wchodziłeś do mojego
biura?
– Mama kazała mi znaleźć kota
Lily. Uwielbia spać na twoich dokumentach.
Harry pokiwał głową i odebrał
od Kevina papierosa.
– Myślałem o kursie aurorskim –
Kevin znowu spróbował rozpocząć rozmowę. – Ale mama tyle pracuje, że już mi się
odechciało.
– Kurs aurorski?
– Ciągle szukam. Staż w CRR to
chyba jednak nie to. A po walce w Hogwarcie zacząłem interesować się trochę
tym, co robicie.
– Najbliższy kurs jest za trzy
miesiące. Trochę nam się poprzesuwało to wszystko, bo mamy za dużo pracy.
– Udało się coś już wyjaśnić? –
zapytał Albus. – Bo jak tak dalej pójdzie, to mama złoży papiery o rozwód.
– Myślę, że to wszystko
niedługo się skończy. Nie masz się czym martwić.
– Nawet tym, że atrybut naszej
rodziny jest już moją własnością?
Kevin posłał Albusowi niepewne
spojrzenie. Mieli nie wykładać wszystkich kart na stół. Harry przyglądał się
bacznie jednemu i drugiemu.
– Tym też nie powinieneś się
przejmować.
– Nie przejmuję. Nie obchodzi
mnie moja rola w tym wszystkim.
– To nie miejsce na takie
rozmowy...
– Wydawało mi się to wszystko
nieistotne, skoro mnie o tym nie poinformowałeś...
Harry dogasił butem papierosa i
wrzucił do kosza.
– Jesteś odpowiedzialny Al, ale
wszyscy jesteście jeszcze bardzo młodzi, więc lepiej...
– Żebyśmy się w to wszystko nie
mieszali, tylko byli marionetkami – dokończył Kevin.
– Nie to miałem na myśli. Po
prostu wciąż jeszcze szukamy... Czegoś istotnego.
– A jak znajdziecie to i tak
nam nie powiecie?
– Porozmawiamy o tym w
poniedziałek w moim biurze, dobrze?
Chłopaki wymienili zaskoczone
spojrzenia, a Harry zauważył to bez problemu i zaczął analizować, co właściwie
może jeszcze dzieciom powiedzieć, żeby sprawa się bardziej nie skomplikowała.
*
Dzień przed ślubem większość
rodziny zebrała się w Norze, by pomóc w dopięciu wszystkiego na ostatni guzik.
Młodzi uznali, że ogród przy rodzinnym domu Georga najlepiej się nadaje na
rozstawienie namiotu, ponieważ jest największy.
– I wiesz już z kim idzie
Blondi? – zagadnął Kevin, gdy z bratem wieszali balony nad drzwiami
wejściowymi.
– Nie mam pojęcia i daj mi
spokój. Mówiłem ci, że ze sobą nie rozmawiamy – głos Młodego sugerował, że
drażni go ten temat.
– To może schowaj dumę w
kieszeń i ją odwiedź?
– Gdy ostatni raz tam byłem,
najebałem ją rumem, a jej ojciec wyglądał jakby chciał mnie zabić…
– To może do niej napisz?
– A może ty przestań uciekać
przed babcią pytającą o twoje plany na życie?
Kevin zrobił obrażoną minę.
– To co innego, ona nie
zaakceptuje innej fuchy, niż jakaś papierkowa robota w Ministerstwie.
– A Vanessie co powiedziałeś?
– Że jadę do Peru otworzyć
hodowlę magicznych alpak – wyszczerzył zęby.
Młody parsknął śmiechem. W tym
samym czasie z kuchni wyszli James i Albus.
– Lily i Rose pokłóciły się w
sprawie makijażu, a Roxanne zamknęła się w pokoju i powiedziała, że ma wszystko
gdzieś – poinformował Albus. – Ciotka Hermiona próbuje je wszystkie pogodzić, a
ja właśnie dostałem wiadomość od Scorpiusa, że podsłuchał rozmowę Dracona z
ojcem, w której mówił, że chyba trafił na ślad atrybutu Astorii…. A, i że
Scorpius zaprosił na ślub Rose, więc będzie wybuchowo.
Obie te wiadomości dość mocno
wstrząsnęły braćmi Weasley. Rozmowa w Harrym nie wyjaśniła im niczego ponad to,
co już wiedzieli. Różnica była tylko taka, że teraz Kevin i James widnieli na
liście wstępnej na kurs aurorski. Ani jeden, ani drugi nie był do końca
przekonany, że to dobra decyzja, ale uznali, że warto spróbować.
*
W dzień wesela wszyscy byli
mocno poddenerwowani, tylko Albus chodził po domu z markotną miną i ignorował
wszelkie prośby o pomoc. Motywował to depresją, którą miał zawsze, gdy musiał
zbyt długo przybywać z całą rodziną. Chłopcy przebrali się w szaty i
przeglądali się w lewitującym lustrze, które, o dziwo, nie skrytykowało ich
wyglądu, choć miało w zwyczaju to robić.
– Jestem obrzydliwie przystojny
– stwierdził Derek, przetrzepując ręką włosy.
– Polemizowałbym – powiedział
George, który staną w drzwiach.
– I jak się czuje pan młody? –
zakpił Kevin odsuwając się, by wujek mógł przejrzeć się w lustrze. –
Zestresowany?
– Trochę.
– Jeszcze możesz zwiać – tym
razem w drzwiach pojawiła się Roxanne, miała na sobie złoto–czarną, długą
suknię i wyglądała naprawdę ładnie.
– Dzięki Słońce, ale chyba
jednak zachowam się wreszcie jak mężczyzna i się ożenię. Zbyt długo z tym
zwlekałem. Jak wyglądam? – spytał, odwracając się twarzą do córki.
– Znośnie – podeszła i
poprawiła mu muchę. – Mama ma być za godzinę z tym całym Harveyem – zrobiła
minę, która sugerowała, że nie jest zachwycona wyborem matki, co do partnera.
– Wy jeszcze tutaj! – krzyknęła
Molly Wealsey, widząc wszystkich w pokoju. – Marsz do namiotu i czekać na
gości!
Nikt się nie sprzeciwił. Derek
chodził po ogrodzie przyglądając się przybyłym gościom. Tak naprawdę czekał
tylko na jedną rodzinę. W końcu się pojawili. Z przodu szedł Draco ubrany w
jedną ze swoich najlepszych szat (o ile w ogóle posiadał jakieś niemodne), za
nim Scorpius ze swoim standardowym, lekko kpiącym uśmiechem, a na końcu
Sabrina… sama. Podeszli do Młodego, który stał z otwartymi ustami, przyglądając
się blondynce. Miała długą srebrną suknię, buty na obcasie, a w ręku trzymała
małą torebkę. Włosy znów wyprostowała, co dało niesamowity, choć nienaturalny
efekt.
– Gdzie twoja nienormalna
kuzynka? – spytał Scoprius, ściskając mu dłoń.
– Która?
– Jak powiem, że ruda, to
będziesz wiedział?
– Rose jest w domu, robi za
druhnę, więc wejdzie przed panną młodą.
– Jasne, zapomniała mi o tym
wspomnieć.
I mrucząc obelgi pod adresem
dziewczyny, udał się w stronę Albusa, żeby ponarzekać z nim na wesele. Derek
miał ochotę powiedzieć coś Sabrinie na temat jej wyglądu, ale nie wiedział co,
więc dał sobie spokój. W tym samym czasie pojawił się Kevin, idąc za rękę z
Sally.
– Blondi ładnie wygląda –
rzucił zaczepnie starszy z braci.
– Całkiem znoście – mruknął
Derek, choć jego wzrok podążał wciąż za Sabriną. – Ale wolę ją w lokach.
Przez trawę maszerowali
dziadkowie, pan młody i jego świadek.
– Wszyscy do namiotu –
zagrzmiała Molly, a oni szybko wpadli do środka i zajęli swoje miejsca przed
katedrą urzędnika.
Derek stanął za swoim wujkiem i
ojcem, miejsce za nimi kolejno zajęli Kevin, James i Louis. Sabrina prychnęła,
gdy usłyszała obok siebie podniecone szepty kilku młodych arystokratek.
Oczywiście najbardziej zachwycone były najmłodszym i najstarszym Weasleyem,
Kevin i James nie dorównywali im urodą, ale przecież byli popularni, a to miało
znaczenie.
Szepty przerwał orszak druhem.
Pierwsza weszła Jen, za nią Lily i Rose. Wszystkie rudowłose, z pięknymi
zielonymi wiankami na głowach. Maddie i jej rodzina kochali kwiaty, więc cała
dekoracja była stworzona właśnie z roślin. Na samym końcu wkroczyła najniższa
Roxanne z rozwianymi włosami i szerokim, szczerym uśmiechem. Pani Weasley i
Cooper zawyły w swoje chusteczki. Dziewczyny wygadały jak nimfy leśne. Po
krótkiej przerwie do namiotu wkroczyła panna młoda w towarzystwie ojca. Ona
również postawiła na zwiewną suknię, ale w kolorze białym, a na luźno upiętych
włosach miała tiarę i tradycyjny diadem rodziny Weasley. Mimo swojego wieku
wyglądała bardzo młodo i ładnie. Derek uśmiechał się kolejno do siostry i
kuzynek. Roxanne zanim ustawiła się na przedzie szeregu druhen, podeszła do
Georga i cmoknęła go jeszcze w policzek. Mamy państwa młodych znów otarły oczy.
– Tragedia – mruknął Albus,
który zignorował swoich rodziców i usiadł obok Scorpiusa.
– Mnie tam się podoba – skomentował
Malfoy, przyglądając się piegowatej, zgrabnej nodze Rose, którą ukazała przy
bocznym rozcięciu wrzosowej sukni.
*
Jeśli sam ślub był podniosłym
wydarzeniem, to o weselu nie można było tego powiedzieć. Jak na rodzinę
Weasleyów przystało, bardzo szybko elegancka impreza przerodziła się w balangę.
Na parkiecie królował Młody, który brał do tańca po kolei każdą dziewczynę,
jaka była na sali, oczywiście idealnie ignorując Blondi. Ta nie musiała przejmować
się brakiem partnera, bo wśród płci brzydszej cały czas miała powodzenie. Nad
całą tą sytuacją głową kręcił Kevin, ale nie mógł porozmawiać z bratem,
ponieważ też ciągle był otoczy wianuszkiem wielbicielek. Śmiał się z niego
George, powtarzając, że na jego weselu nie pan młody jest w centrum uwagi,
tylko jego drużba. Albus siedział sam popijając drinki i przyglądając się
Scorpiusowi i Rose, którzy tańczyli na środku parkietu. Starał się usłyszeć, o
czym rozmawiają, siedzący przy sąsiednim stoliku ojciec i Draco, ale muzyka
była zbyt głośna. Nagle podeszła do niego jakaś młoda dziewczyna, ubrana w
krwiście czerwoną suknię z głębokim dekoltem odsłaniającym fragment biustu.
Zszokowany chłopak wylał na siebie drinka, a kolor jego twarzy wpasował się w barwę
odzienia blond niewiasty.
– Może zatańczymy?
– Nie tańczę – odpowiedział
takim tonem, że dziewczyna od razu odwróciła się i pomaszerowała w drugą stronę
namiotu.
Albus usłyszał głośny śmiech
Jamesa i Huga. Spojrzał na nich ze wzrokiem godnym bazyliszka, ale chłopcy się
tym nie przejęli.
– W taki sposób nigdy sobie nie
znajdziesz dziewczyny – poinformował go dobrodusznie jego starszy brat.
– Spierdalaj.
Wulgarne słowo usłyszała
przechodząca akurat obok Ginny i zbeształa syna za brak kultury. Ten już
całkiem czerwony wyszedł z namiotu i przez najbliższe pół godziny nie wracał.
Gdy James wyciągnął Sally na parkiet, Kevin złapał Dereka za łokieć i pociągnął
do następnego stolika.
– Czy ty zawsze musisz być
sobą? – spytał poirytowany.
– A kim mam być?
Straszy Weasley wywrócił
oczami.
– Przecież widzę, że brakuje ci
towarzystwa Blondi. Zamiast teraz z nią rozmawiać, tańczysz z tymi wyniosłymi
kretynkami.
– Pomówienia.
– Nie możecie wreszcie się
dogadać?
– Ona raczej nie chce ze mną
gadać.
– Próbowałeś?
Ale Derek nie zdążył nic na to
odpowiedzieć, bo James, Scorpius i Louis wyciągnęli ich na parkiet, a potem
złapali pana młodego i zaczęli go podrzucać.
*
Alex podeszła do swojej
siostry, która akurat opuścił wysoki arystokrata.
– Niby przyjęcie rodzinne, a i
tak jesteś w pracy – skomentowała ze smutkiem. – Kiedy to się wreszcie skończy
i będziesz mogła żyć jak normalny człowiek?
– Odezwała się. Z nas dwóch to
ty jesteś większą pracoholiczka... Ale masz rację, Fred chyba znów jest na mnie
zły... A właśnie, fajny ten twój kolega z pracy. Tylko nie za młody?
Alex zrobiła się cała czerwona.
Długo ukrywała związek z mężczyzną młodszym o dziesięć lat.
– Masz rację, chyba za młody.
Nie wiem dlaczego w ogóle tu z nim przyszłam. Roxanne go nie lubi, a poza tym
zrobiłam chyba z siebie idiotkę... No wiesz, George ożenił się z kobietą w
podobnym wieku...
Amanda przerwała jej ruchem
ręki.
– Przestań, masz prawo być
szczęśliwa. Długie lata poświęciłaś na Roxanne, pracę i nienawiść do Georga.
Pora coś zmienić. A to fajny facet i dobrze tańczy. A poza tym nikt tutaj nie
ocenia jego wieku, to było tylko moje zaczepne spostrzeżenie. Przecież wiesz,
że wyglądasz młodo, nie ma między wami wcale aż takiej wizualnej różnicy... A
Roxy się do niego przekona, tak jak do Maddie.
*
Fred, Charlie, Ron i George
stali w ogrodzie.
– Daj spokój – Charlie próbował
tłumaczyć coś spokojnie najmłodszemu z braci. – Nic złego nie robi, że przyszła
z tym chłopakiem na wesele.
– Robi mi specjalnie na złość.
– Pewnie tak – przyznał Fred. –
Zawsze uważałem, że masz fajną córkę. A Scorpius jest miłym chłopakiem i nie
można winić go za to, że jego ojciec jest chujem.
– Chujem, z którym twoja żona
ma bardzo bliskie kontakty – odciął się Ron.
– Jeśli pobijecie się na moim
weselu, to was zamorduje – przerwał George.
– Na pewno zginie młody Malfoy.
– Ron! – w ich stronę szła
zdenerwowana Hermiona. – Masz być miłym dla Scorpiusa, nie zrobił ci nic złego.
– Nie powiesz mi, że cieszysz
się z wybory córki.
– Przecież ona nie powiedziała,
że są parą.
– Ja tam wiem swoje. Ona zrobi
wszystko byle by mnie wykurzyć.
– Dorośnij – Hermiona chwyciła
go za łokieć i pociągnęła w stronę namiotu.
– Chyba zaczynam żałować, że
się ożeniłem – zaśmiał się George, a potem zaczął się rozglądać za Maddie.
*
James pomógł wstać pijanemu
Louisowi i wyprowadził go do ogrodu. Dorcas, z którą przyszedł, zniknęła gdzieś
z Sally i Rose. Przy furtce spotkali Lily, Roxanne i Jen, palące papierosa na
spółkę.
– Powaliło was? – spytał Potter,
rozglądając się na boki. – Jak was ktoś przyłapie to będziecie mieć
przekichane.
Od kiedy zaczął znów spędzać
czas z Kevinem, a również i Sally, to stał się dużo spokojniejszy i zaczął
zwracać uwagę na to, co robi młodsza część jego rodziny.
– Ted tu tylko był – mruknęła Roxy,
wypuszczając dym. – Także luz.
Louis oparł się o plotek,
starając się trzymać pion.
– Dobra impreza – stwierdził i
odebrał od kuzynki resztę szluga, zaciągnął się, a resztę zgasił butem. – Tylko
te arystokratyczne standardy...
– Raczej autokratyczne cycki,
na które się ciągle gapisz – poprawiła Lily. – Widzieliście Młodego i Blondi?
– Daj spokój – prychnęła Roxy.
– Zachowują się jak nienormalni. Przecież każdy to widzi, że patrzą się na
siebie, jakby się chcieli wzajemnie zgwałcić.
– Nie za młode jesteście na
takie tematy? – spytał Potter.
– Tak jakby żadna z nich o tym
nie myślała – przerwał Weasley. – Lily się nosi z najbardziej puszczalskimi
laskami, Roxy zakochała się w dużo starszym facecie, a Jen chodziła ze starszym
chłopakiem...
Dziewczyny równocześnie posłały
mu wkurzone spojrzenia, a Lily przypadkiem
nadepnęła obcasem na jego but.
*
– Zatańczysz? – spytał kolejny
chłopka już zmęczoną Sabrinę.
Dziewczyna chciała właśnie
odmówić, ale nie musiała tego robić, ponieważ ktoś inny pociągnął ją za rękę.
– Teraz tańczy ze mną.
I wylądowała prosto w ramionach Dereka.
– Co ty wyprawiasz? – spytała
zdenerwowana, gdy zamknął ją w mocnym uścisku i zaczął prowadzić w rytm
powolnej piosenki.
– Już dawno nie rozmawialiśmy.
Zacząłem się martwić, że znowu jesteś na mnie obrażona.
Nie mogła być na niego zła po
tej sytuacji z Troyem, ale wolała go unikać.
Bała się, że ktoś pomyśli, że znowu umawia się z kilkoma facetami i
zerwanie wcale nie było winą zachowania Ślizgona, a jej romansu z Młodym. Nie
wypowiedziała jednak tego na głos. Nie miała ochoty znów przechodzić przez ten
temat.
Dała się obrócić wokół własnej
osi, ale szybko przyciągnął ją znów do siebie. Czuła ciepło jego ciała i jakieś
nowe, ale wciąż powalające perfumy. Nie podobało się jej to.
– No więc? – drążył dalej
temat.
– Miałam dużo na głowie.
– Ale wiesz, że ja potrzebuję
kontaktu z tobą, bo inaczej wariuje?
Westchnęła teatralnie.
– Nigdy się nie odczepisz?
Zawsze będę na ciebie skazana?
Zaśmiał się.
*
Koło trzeciej w nocy sporo
gości deportowało się do domu. Rodzina pana młodego, upojona alkoholem nie
przejmowała się dyskrecją. I tak większość arystokratów opuściła przyjęcie, a
zostali tylko najbliżsi. Kevin, Derek, Sabrina, Scorpius, Albus i James usiedli
przy stoliku Harrego, Dracona, Rona i Billa. Ron spojrzał z pogardą na
Scorpiusa, ale nic nie powiedział. Draco również nie był zachwycony wyborem
syna co do partnerki, ale zawsze był lepszy w skrywaniu emocji, niż pan
Weasley.
– Wiecie już, które atrybuty ma
Swan? – spytał bez ogródek James. – Ma na pewno jeden, prawda?
– Tak – zgodził się niechętnie
Harry. – Jak większość z nas. Ciągle próbujemy namierzyć inne rodziny, które
były na tyle wpływowe, żeby móc je posiąść.
– Lestrange? – podpowiedział
Kevin, który dość długo się nad tym zastanawiał, po przeanalizowaniu Skorowidzu Czystości Krwi.
– Tak myśleliśmy – przyznał
Ron.
– Ale moje wujostwo nie miało
dzieci – dokończył za niego Draco. – Moi rodzice otrzymali swój atrybut, a
ciotka Andromeda, po poślubieniu mugolaka na pewno nie mogła dostać żadnego,
ponieważ to nie mieściło się w normach mojej rodziny.
– Ale gdyby jednak Lestrengowie
mieli taki artefakt, to po ich śmierci, kto go dziedziczy? – spytała Sabrina.
– Zastanawialiśmy się nad tym i
najbardziej prawdopodobne, że jednak Ted.
Wszyscy młodzi spojrzeli po
sobie.
– Andromeda nie mogła mieć
atrybutu, ale jednak wciąż więzami krwi była spokrewniona z Narcyzą i
Bellatrix. Potomkowie Narcyzy mieliby aż dwa artefakty, gdyby ten od
Greengrassów nie przepadł, więc artefakt Lestrangów powinien trafić do
Nimphadory Tonks, ale skoro ta nie żyje, to do najbliższego członka jej rodziny
– wytłumaczył Harry. – Ale nie jesteśmy tego pewni i póki nie natrafimy na ślad
tego atrybutu, nie będziemy w stanie tezy potwierdzić.
– Myśleliśmy też nad
Longbottomami, ale Neville nic nie wie, a nikt inny nie może tego potwierdzić,
jego babcia nie żyje, a rodzice…– Ron przerwał, bo uznał, że lepiej, aby
dzieciaki nie znały historii rodziców swojego nauczyciela.
– Czemu na moim weselu wszyscy
siedzą zamiast tańczyć? – pojawił się George, tuląc żonę. – Dziewczyny na was
czekają – zwrócił się do młodych.
Chłopcy odwrócili się ja na
komendę. Dorcas, Rose i Sally siedziały po drugiej stronie namiotu i wyglądały
na lekko podirytowane.
– Wealsey wygląda tak jak
zawsze – stwierdził Scorpius, przyglądając się wkurzonej minie Rose.
– Mówisz o mojej córce! –
zdenerwował się Ron.
– No wiem – młody Malfoy
wzruszył ramionami, a potem poszedł do swojej parterki, by jeszcze trochę ją
rozzłościć. James i Kevin poszli w jego ślady.
Derek przez chwilę przyglądał
się Sabrinie, aż w końcu zaproponował, żeby przeszli się po ogrodzie. Został
Albus.
– A z tobą co? – spytał Harry.
– Odziedziczyłem po tobie
zdolność rozmów z kobietami, więc nie mam co ze sobą zrobić – upił trochę
whisky.
*
– Gdzie się podziała Sabrina? – wkurzył się Scorpius, chwilę po tym,
gdy posmarował olbrzymią malinkę na swojej szyi, jakimś produktem przyniesionym
przez rozbawioną Roxanne.
– Wychodziła z Młodym – odparła
Rose, poprawiając rozmazaną szminkę. – Ale z ciebie dzieciak, Malfoy. Przestań
się już przeglądać z tym lusterku, wszystko wygląda dobrze.
Posłał jej jedno ze swoich
najbardziej mrożących krew w żyłach spojrzeń, a ona tylko głupio się do niego
uśmiechnęła.
– Roxy, jak się bawiłaś z
Lorcanem? – spytała.
– Dobrze – odparła. – Zaprosił
mnie do Hogsmeade, gdy wrócimy do Hogwartu.
– Tylko, żebyś go z tym drugim
nie pomyliła – ostrzegł złośliwie Malfoy.
– Tylko ty jesteś na tyle
upośledzony, żeby coś takiego zrobić. Oni nawet nie są podobni.
– Może gdyby mnie interesowali,
wiedziałbym, który to London, a który ten drugi.
Rose i Roxanne równocześnie
wywróciły oczami.
– Dobra, idę znaleźć Sabrine i
zbieramy się do domu.
Ruszył w stronę Albusa, żeby
zapytać go, czy nie widział jego siostry. Potem razem wyszli przed namiot.
Gdy Scorpius wreszcie odnalazł
dziewczynę, ta siedziała na ławce i prawie przysypiała. Szturchnął ją
delikatnie, tak, że przerażona podskoczyła i wycelowała w niego różdżkę.
– Zwariowałeś?
– Rusz się, wracamy.
– Dobra, tylko się pożegnam.
Weszła do namiotu, gdzie
została już tylko garstka gości.
– O, tu jesteś Sabrina!
Odwróciła się, słysząc głos
Freda.
– Nie widziałaś Młodego? Reszta
rodzinki wróciła już do domu, a jego nigdzie nie ma.
– Jest w ogrodzie.
– Super, wyśpij się porządnie.
I odszedł do Dereka. Blondynka
znalazła Młodych i podziękowała za zabawę, a potem pożegnała się jeszcze z Rose
i Roxanne, a także z Harrym Potterem i Charliem Weasley. Reszta znajomych
porozchodziła się wcześniej.
Derek teleportował się z Fredem
do domu. Pozostali domownicy już spali. Chciał skierować się do swojego pokoju,
żeby jeszcze pogadać z Kevinem, ale ojciec powstrzymał go ruchem ręki.
– Sally została na noc, więc
masz do dyspozycji kanapę w salonie, wannę albo budę Diego.
– Bardzo śmieszne – wkurzył
się.
Pierwszy rozdział 3 części. Wydaje nam się, że całkiem sympatyczny mimo panującego stanu wojennego w Świecie Magii. Chciałyśmy podzielić go na dwie części, ale w końcu zrezygnowałyśmy z tego pomysłu. Kolejne rozdziały będą już znacznie krótsze. Do następnego :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz