Derek siedział w bibliotece.
Ostatnimi czasy często tu przebywał. Albo uczył się, albo szukał informacji o
artefaktach, a przede wszystkim chował się przed całym światem.
– Cześć – przywitała się Sabrina. – Jak idą treningi?
– Nie jestem Jamesem, ale na pewno pokonamy was w tym roku.
– Słyszę to odkąd zaczęliśmy grać w drużynach – zaśmiała
się. – Ale myślę, że będziesz lepszym kapitanem niż Potter... Bądźmy szczerzy,
każdy byłby lepszy.
– Nie lubisz Jima?
– Wiesz, że zawsze miałam go za nadętego pajaca.
– Trochę taki jest – przyznał Derek.
– A ciebie zawsze bolało, że musiałeś konkurować z nim o
względy Kevina.
Młody odwrócił się z jej stronę.
– To nie tak... Nie wiesz jak to jest wychowywać się w tak
wielkiej rodzinie i to jeszcze wtedy, gdy wszyscy się z ciebie nabijają. Gorzej
to chyba miał tylko Hugo... No i Albus, ale on przynajmniej dobrze się uczy, a
mnie zawsze skazywano na straty.
– Ale im pokazałeś.
– I tak nie wierzą, że pójdę na studia… Ale nie o tym
chciałem pogadać. Rozmawiałem z Kevinem i doszliśmy do wniosku, że te artefakty
połączone są z żywiołami. No wiesz – ten amulet Harrego był wykuty przez
Gobliny, to ogień. Laska twojego ojca jest z najstarszego drzewa dębowego,
czyli las. Artefakt matki był ukryty w grobowcu egipskim, przez jakiegoś jego
krewnego, który pracował jako łamacz zaklęć, to piach. Jak rozszyfrujemy resztę,
to będziemy wiedzieli, jaki żywioł łączy się pierścieniem twojej matki i wtedy
może go znajdziemy.
Sabrina przyglądała mu się z podziwem.
– Ale to nie takie proste – powiedział, trochę
pochmurniejąc.– Aurorzy już na to prawdopodobnie wpadli i chronią informacje o
reszcie artefaktów, a Jim i Kevin do świąt utknęli na szkoleniu i dopiero potem
dostaną staż w biurze.
– Czyli czekamy do świąt i znów zaczynamy śledztwo?
– Tak, choć wcale nie chce mi się jechać do domu.
*
– Co robisz? – zaciekawił się James, gdy wrócił do pokoju z
łazienki. Nie miał koszulki, a z włosów kapała mu woda. Jego kuzyn siedział
przy biurku i skrobał coś na kawałku pergaminu.
– Piszę list do Sally.
Potter zagwizdał.
– Myślisz, że znajdzie sobie innego do czasu, aż się stąd
nie wydostaniemy?
– Nie. Myślę tylko, że mój najlepszy kumpel jest zjebem.
– Pamiętam jeszcze czasy jak wszyscy myśleli, że jesteś
gejem – chłopak rzucił się na swój materac, ręce założył za głowę, a z twarzy
nie schodził mu uśmiech.
– Tak, a ty moi chłopakiem.
– Sorry, nie kręcą mnie dziary.
– Jim, Jim, Jim... przecież cię znam. Nie byłeś z żadną
dziewczyną od czasu związku z Masterson. W tym momencie dziary nie byłyby dla
ciebie żadnym problemem.
James się zamyślił.
– W sumie masz rację.
Kevin przywiązał list do nogi sowy i wypuścił ją przez okno.
– Jak myślisz, co dziś będzie na kolację?
*
Ilość stresujących i zaskakujących zadań, jaka spadła
ostatnio na Malfoya, mocno go przygnębiała. Od rozmowy z Nottem spędzał długie
godziny na planowaniu ewentualnego spotkania z dawnymi śmierciożercami. Nie
pomagał ból przedramienia ani fakt, że nie wiedział, kto zamieszany jest w tą
cholerną sprawę z artefaktami. Pamiętał Bridgemana i Wernera, których spotkał
swego czasu w barze. Jasno dali mu wtedy do zrozumienia, że stoją po stronie
Swana. Nawet dobrze, bo tak nie lubił tych gnojków, że próba nawiązania z nimi
jakiegokolwiek sojuszu, pewnie by go wykończyła.
– Jak to się skończy, to strzelę sobie Avadą w łeb i udam
się na zasłużony wieczny odpoczynek – mruknął pod nosem.
Na biurku leżał dziennik Astorii, który Sabrina ze
Scorpiusem podesłali mu przed wakacjami. Oczywiście zaczął od zabezpieczania go
wszystkimi zaklęciami, żeby nikt go nigdy nie odczytał. Nie był głupi,
wiedział, że jego córka na pewno skopiowała sobie wszystko i nie wątpił, że
wpadła na jakiś pomysł, żeby ukryć informacje przed śmierciożercami. A on przed
porodem żony myślał, że dziewczynka będzie charłakiem, a tu nie dość, że
wyrosła na niesamowitą czarownicę, to jeszcze była tak podobna do Astorii.
Szkoda tylko, że kręcili się przy niej sami idioci…
Po mnie odziedziczyła słabość do krwi Blue – pomyślał
gorzko, gdy przed oczami stanęła mu sylwetka Dereka i ten jego cholerny,
weasleyowski uśmiech. – Dobra Malfoy, skończ się rozpraszać takimi pierdołami.
Sięgnął po pierwszy pergamin i zaczął pisać krótką notkę.
Oby tylko jego plan nie okazał się kompletną porażką, jak wszystkie poprzednie
od momentu, gdy zdecydował się kandydować na Ministra.
Stary letniskowy dworek, o którym nikt nie wiedział, okazał
się świetnym miejscem na spotkanie. Malfoy domyślał się, że wśród byłych śmierciożerców
może być jakiś szpieg Swana, więc wiedział też, że nie może poprowadzić rozmowy
w zbyt dalekim kierunku. Harry martwił się, że to spotkanie może okazać się dla
niego bardzo ryzykowne, więc zaoferował mu kilku aurorów, ale ich spławił.
Teraz stał w małym salonie i czekał na przybycie mężczyzn, których poinformował
dwa dni wcześniej. O dziwo przybyli wszyscy.
Rowle, Travers, Nott, Jugson, Selwyn, Clarke, Hughes*…
Poczuł mdłości, gdy na nich patrzył. Czuł bijącą od nich wrogość, ale widocznie
coś ich jednak powstrzymywało przed rzuceniem na niego morderczej klątwy.
– Kopę lat Malfoy – powiedział Clarke zimnym tonem. Gdy
ostatni raz widział mężczyznę, ten był dosyć młody, teraz już jego włosy były
całkiem białe. – Co cię tak naszło na spotkanie w starym gronie?
– Nie udawaj. Nie zaprosiłem was na kawę i ploteczki. Dobrze
wiem, że ktoś wzywa nas do siebie, ale tak sprytnie, że nie mogę go
zlokalizować. A chętnie wydarłbym mu flaki.
– Zawsze możemy ci odciąć rękę – zaoferował Jugson. – Jeżeli
twoje delikatne arystokratyczne ciało nie jest w stanie znieść odrobiny bólu.
– Zawsze mogę ci odrąbać w zamian coś innego. Możemy
porozmawiać normalnie? Jestem zdziwiony, że nikt z was nie zdenerwował się na
tego popaprańca, który bawi się w Czarnego Pana…
– Jak taki zdrajca jak ty ma w ogóle czelność wspominać
Czarnego Pana?! – wrzasnął Travers.
– Kłótnie nie mają sensu – wciął się Nott, który przez
ostatni rok korespondencji z Draco, miał wystarczająco dużo czasu, żeby
przemyśleć sobie całą sprawę. – Malfoy to gnida i wiemy o tym dobrze, ale
spotkaliśmy się tutaj, żeby rozwiązać nasz wspólny problem…
– Czyżbyś też już zapomniał, że Ślizgoni działają sami?
– To działaj sam, wiesz, gdzie są drzwi – odparł Draco. –
Nikogo nie zamierzam tu siłą trzymać. Poczekam aż zostaną ci, którzy chcą
normalnie pogadać.
Byli śmierciożercy popatrzyli po sobie, aż w końcu Hughes
jako pierwszy zajął miejsce w fotelu. Chwilę trwało, ale wszyscy pozostali
również usiedli.
– Co masz zamiar zrobić? – spytał Clarke tym samym zimnym
tonem, co wcześniej.
– Ukatrupić pojeba, który funduje nam te atrakcje,
– Jak?
– Długimi Crucia…
– Pytam, jak masz zamiar go złapać?!
– Och, nie zamierzam nikogo gonić czy łapać. Poczekam aż sam
się pojawi.
– Pewnie chcesz wiedzieć, co my wiemy – prychnął Jugson.
– Jeżeli zechcecie się tym podzielić, będę wdzięczny.
Draco machnął leniwie różdżką, a przed mężczyznami zmaterializowały
się literatki i butelka Najlepszej Ognistej Whisky.
– Co będziemy z tego mieli? – spytał Travers, gdy wypił
pierwszą kolejkę.
– Umorzenie wszystkich spraw, pewność, że nie zginiecie we
śnie, jak pozostali, których już ten los spotkał i przestanie was napierdalać
ręka.
– To prawda, że za całą tą sprawą stoją jakieś silne,
magiczne przedmioty?
– Prawda. Ich moc jest w stanie wymazać połowę życia na
planecie, za jednym razem**. Tylko do tego potrzebne są wszystkie, a nasz wróg
jeszcze nimi nie dysponuje…
– Twój wróg – poprawił go Clarke. – Powiedzmy, że słyszałem
co nieco.
Draco spojrzał na niego pytająco.
– Twój rówieśnik i nasz cudowny Minister Magii, nie był
podobno jedynym dzieckiem Wentwortha Swana… Zaskoczony?
Zdecydowanie zaskoczyła go ta informacja. Znał rodzinę
Swanów od dawna i nigdy nie słyszał o tym, żeby Oscar miał rodzeństwo.
– Jakieś konkrety?
– Nie wiem za dużo na ten temat. Podobno ukrył swoje
pierwsze dziecko i rozpowiadał wszystkim, że umarło. Ale ja w to nie wierzę.
Słyszałem plotki, że wychował je w tajemnicy czarnoksiężnik Aretas i obdarzył
całą swoją czarnomagiczną wiedzą. Swego czasu Czarny Pan próbował zlokalizować
tego czarodzieja, ale nikt nie wie, czy mu się udało…
– I ty wierzysz, że te plotki są prawdziwe?
– Plotki to plotki, prawda? Ale nie sądzę, by ktoś inny był
w stanie opracować taki plan morderstwa.
– Jak znaleźć tego czarodzieja?
– Mnie pytasz? – zaśmiał się wrednie. – To ty jesteś podobno
wykwalifikowanym aurorem, prawda?
Draco wyzerował zawartość literatki, patrząc na Clarka z
nieukrywaną pogardą.
*
– Na Merlina Lily, jak ty wyglądasz? – spytał zaskoczony
Albus, widząc swoją młodszą siostrę.
Właściwie z początku jej nie poznał, bo Potterówna
całkowicie zmieniła fryzurę. Jej włosy sięgały teraz ramion, ale co ważniejsze
– nie były rude, a blond. I gdy nie charakterystyczny pieprzyk na czole i to,
że Gryfonka uwieszona była ramienia pryszczatego Landona, to uznałby ją za nową
uczennicę Hogwartu.
– Spadaj Al – powiedziała zła.
Minęła go szybko, ciągnąc za sobą Landona, a Potter stał
całkowicie zszokowany tym, co zobaczył. Nie spodobało mu się również to, że
jeden z młodych aurorów, którzy patrolowali korytarze, odwrócił się za jego
siostrą. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek ruszy go to, co dzieje się z
bliską mu osobą.
– Czemu ona jest tak cholernie upierdliwa? – jęknął. – I
czemu James skończył już szkołę?
Wieczorem opowiedział wszystko Scorpisuowi, który również
nie był w najlepszym humorze.
– Ramirez mówił, że spędza z twoją siostrą sporo czasu, bo
spotyka się teraz z tą całą Natalie…
– I co ja mam zrobić?
– A bo ja wiem? Możesz zabić tego jej chłopaka, chociaż to
straszna pizda. Myślę, że cala wina leży po stronie Masterson, ale zaatakowanie
kobiety to za dużo nawet dla Ślizgonów… Wiec po prostu zapomnij, że masz
siostrę?
– Genialna sugestia – prychnął z ironią. – Twoja siostra
przynajmniej jest normalna…
– Brina? Kto normalny uznałby ją za normalną?
– To zdanie w ogóle nie miało sensu.
– Twoje zachowanie nie ma sensu. Od kiedy przejmujesz się
tak bardzo losem innych? Zmiękło ci serce, po tym jak Nicole cię rzuciła?
– Musisz mi to w kółko przypominać?
– Tak – odpowiedział z wrednym uśmiechem, a potem dodał: –
Ale w zasadzie ci zazdroszczę. Bycie samemu nie jest takie złe…
– Nie do końca. Po prostu ty spotykasz się z Rose.
– Właśnie. I coraz bardziej mam jej dość.
– Zamierzasz jej to powiedzieć?
– Tak, ale dopiero, gdy opanuje wszystkie zaklęcia ochronne…
Co powiesz na zostanie moim Strażnikiem Tajemnic?
– Nie lubię cię aż tak bardzo, żeby ryzykować dla ciebie
życie.
Scorpius spojrzał na niego i lekko się uśmiechnął.
– Właśnie dlatego się z tobą zadaję.
*
Pierwszy mecz quidditcha, w którym Derek występował w roli
kapitana okazał się dla Gryffonów wielkim sukcesem. Impreza też była udana,
chociaż musiał przyznać, że brakuje mu na niej Sabriny. Teraz najchętniej każdą
wolną chwilę spędzałby z dziewczyną. Irytowało go trochę, że on wcale tak
bardzo nie był jej potrzebny. A najbardziej wkurzyło go, gdy wspomniała przy ich
ostatnim spotkaniu w bibliotece, że jest teraz w stałym kontakcie z Marcusem.
Były Ślizgon zdobył zaufanie pozostałych członków ich grupy, ale Młody nie mógł
się wciąż do niego przekonać. I ciągle przekonywał sam siebie, że to wcale nie
ma nic wspólnego z zazdrością…
– Szkoda, że nie ma w tym roku wyjść do Hogsmeade –
westchnął Sam, popijając piwo kremowe.
– Właśnie – dodał Jacob. – Moglibyśmy skołować ognistą od
dostawcy Malfoya, a tak to dupa… No i mógłbym zaprosić Dylan na randkę…
– Zapomniałeś, że nie wybaczyłem ci jeszcze, że zostawiłeś
moją siostrę? – spytał Derek, gdy przeżuł i połknął czekoladową żabę.
– Jasne, że nie. Przypominasz mi o tym średnio co dwa dni.
Przeważnie wtedy, gdy nie ma obok ciebie Blondi. Mam wrażenie, że wtedy jesteś
bardziej drażliwy…
– Co sugerujesz?
– Że ty też powinieneś zaprosić na randkę pewną dziewczynę.
Młody zacisnął zęby. O ile nie przeszkadzało mu, że Kevin
ciągle sugeruje mu ukryte uczucie do Sabriny, to uwagi innych wyjątkowo źle na
niego działały.
– Nie podoba mi się Blondi. To tylko moja przyjaciółka.
Istnieje przyjaźń damsko-męska.
– Jasne – powiedział ugodowo Sam.
Młody miał już dosyć kumpli z dormitorium, więc poszedł
zatańczyć z Samanthą, by pokazać im jak bardzo nie podoba mu się Sabrina.
*
Roxanne dawno nie była aż tak
wyprowadzona z równowagi. Gdy biegła przez korytarz, przewróciła jakiegoś
pierwszoroczniaka, ale nawet nie odwróciła się, by go przeprosić. Wpadła do
Pokoju Wspólnego, nie patrząc na uczniów, którzy zaczęli chichotać i wbiegła po
schodach prowadzących do męskich dormitoriów.
– Co ty tu robisz? – spytał
zdziwiony prefekt z szóstego roku.
– Zjeżdżaj – warknęła do niego.
– Minus dziesięć…
Nie zdążył dokończyć, bo piętnastolatka
zniknęła za drzwiami prowadzącymi do dormitorium jej kuzyna. Derek właśnie
wyszedł z łazienki po prysznicu, bo chwilę wcześniej skończył trening.
– Roxy?
– Pożycz mi Listę Wstydu.
Zrobił zaskoczoną minę.
Odrzucił mokry ręcznik na poręcz krzesła i usiadł na łóżku, przyglądając się z
niepokojem kuzynce.
– Głuchy jesteś? – spytała
rozdrażniona.
– Po co ci Lista? Nie powinnaś
się pakować w kłopoty.
– Mój roczny szlaban skończył
się w czerwcu.
– Wiesz, że jak będziemy używać
jej z byt często, to nauczyciele się zorientują?
Weasleyówna robiła się coraz
bardziej czerwona ze złości, więc westchnął i podszedł do szafy. Machnął
różdżką, a ona się otworzyła. W środku ukrywał wszystkie wynalazki.
– A powiesz chociaż, na kim
chcesz jej użyć? – spytał, zanim podał jej pergamin.
– Na Lily.
*
Początkiem grudnia James i Kevin
zaczęli z zapałem odliczać dni do końca szkolenia. Okazało się, że są jedynymi
osobami, które chciały przejść przyśpieszony kurs i zacząć staż. Reszta liczyła
na dostanie się w szeregi armii lub ochotniczy udział w walce, ewentualnie
studencki tryb życia tak długo, jak to możliwe.
Potter tak bardzo wszedł w tryb
szkolenia, że gdy Kevin czytał swoją mapę myśli na temat rozwiązania ich
problemów, on podnosił się na drążku. Weasley powoli zaczął zazdrościć kuzynowi
sylwetki, chociaż musiał przyznać, że i jego wygląd się poprawił. Posturę
odziedziczył po ojcu, więc był niższy od Dereka i bardziej krępy. Do tego nigdy
nie brał udziałów w treningach sportowych, więc gdy jego brat i kuzyn biegali
po błoniach, robili pompki lub latali na miotłach, on czytał książki, słuchał
muzyki, a czasem z nudów liczył im okrążenia. Teraz na jego klatce piersiowej
pojawił się zarys mięśni i był bardzo szczęśliwy z tego powodu.
– Sto! – krzyknął James i
zeskoczył na podłogę. – Co robisz?
– Wypisuję wszystkie miejsca na
świecie, w których byli aurorzy w poszukiwaniu artefaktów, a o których wiemy.
Pokazał Potterowi rozrysowaną
mapkę myśli z mnóstwem zakreśleń i strzałek. Chłopak trochę się skrzywił,
próbując odgadnąć tor rozumowania przyjaciela.
– I jaki efekt? – spytał po
minucie, gdy nie udało mu się zrozumieć ani jednej rzeczy.
– Że nadal nic nie mamy…
– Czyli jednak staż – prychnął
niezadowolony. – A liczyłem, że zdobędziemy papier ukończenia kursu i będziemy
się mogli wymiksować z tej szopki.
– A ja zacząłem powoli odnosić
wrażenie, że podoba ci się praca aurora…
– Chyba żartujesz.
Kevin uśmiechnął się pod nosem.
Zbyt długo znał Pottera, żeby wiedzieć, kiedy kłamie. Zwłaszcza, że pomimo jego
ciągłego narzekania na prowadzących kursy, oczy świeciły mu się za każdym
razem, gdy pokonywał innych w pojedynkach. Weasleyowi udawało się to głównie,
gdy jego przeciwnik był na kacu. Za to nieźle radził sobie podczas podstaw
detektywistycznych. Niestety oboje byli beznadziejni w łamaniu klątw.
– Jeszcze tylko trzy tygodnie i
dom – zauważył z roztargnieniem Kevin. – Niby nie jest to raj na ziemi, ale w
obecnej sytuacji mam wrażenie, że przyjemniejszy niż życie poza poligonem.
– Spokojnie, znajdziemy ten
cholerny atrybut i zakończymy plan Swana. A potem zaczniemy dorosłe życie.
Jakie masz plany?
– Będę chciał oświadczyć się
Sally i żyć z nią, a potem może mieć dzieci… I tak szczerze mówiąc, więcej do
szczęścia mi nie trzeba.
– Chciałbym powiedzieć, że
jesteś beznadziejny, ale chyba cię rozumiem…
Potter z zamyśleniem spojrzał
przez brudną szybę ich małego pokoju.
*Jak łatwo zauważyć, niektóre z
nazwisk śmierciożerców pochodzą z serii, a niektóre zostały przez nas
wymyślone.
**Pomysł został zaczerpnięty z
uniwersum MCU.
Przesuwamy akcję dość mocno do przodu, ponieważ w kolejnym rozdziale nasi bohaterowie wyjadą do domu na święta. Jak to w wielkiej rodzinie bywa - będą dramy. "Widzimy się" za dwa tygodnie, a dziś życzymy wszystkim czytelnikom Wesołych Świąt ;*
Witaj,
OdpowiedzUsuńpragnę poinformować, że Twój blog został jednym z ulubieńców miesiąca marca w Magicznym Zbiorze. Post oraz reklama już wiszą na blogu. Pozdrawiam! :)
MZ
S.