Rozdział 32

      Z Nory wrócili wszyscy poobrażani na siebie. Kevin poszedł do Sally, Jen gadała ze swoim chłopakiem przez kierunkowe lusterka i Derek poczuł się samotny. Gdyby był w Hogwarcie pogadałby z Blondi, która została na święta w szkole. Gdy tak siedział i rozmyślał nad minionym rokiem, do salonu wszedł Fred. Wyglądał na zmęczonego życiem, choć starał się uśmiechać jak zwykle.

    – Wszystko w porządku? – spytał Młody, przyglądając mu się z troską.

     – Tak. Choć bycie mężem i ojcem okazuje się cięższe niż się człowiek spodziewał za młodu.. Napijemy się? – i zanim syn zdążył się zgodzić, już w ich stronę leciały dwie szklanki i butelka whisky. – Wiem, że nie jesteś abstynentem, a skoro i tak zostało kilka dni do twoich urodzin, to nie mam wyrzutów.

     Polał szczodrze do obu szklanek. Derek podniósł jedną i upił trochę. Podejrzewał, że ojciec chciałby z min o czymś pogadać. Tak naprawdę rzadko rozmawiali, jak Młody miał problemy, szedł do Kevina.

     – Czym się martwisz?

     – Wszystkim... na tym polega dorosłość – Fred opróżnił szklankę i pokazał ruchem ręki, żeby Derek też się pospieszył, bo dalej chce polewać. – Kevin robi szkolenie, a żyję z kobietą aurorem i wiem jaki to stres. Poza tym trwa wojna, a twoja matka uwielbia narażać życie. Jen ma problemy w szkole, ty masz tajemnice i wiem, że nie chodzi o drobiazgi...

     – To nic wielkiego – próbował skłamać, bo zrobiło mu się żal ojca.

     –Jesteś z krwi Blue–Weasley, jak już w coś się pchasz, to na pewno w nic, co się skończy łatwo. Naprawdę mi przykro, że wasze dorastanie wypadło na kolejną wojnę, myślałem, że nie spotka was taki los, jak nasz. I rozumiem teraz naszą matkę, gdy bała się o rodzinę.

     – Przecież to nie wasza wina, że to wszystko wygląda jak wygląda.

     – Jakie masz plany na urodziny? – ton głosu Freda zmienił się na standardowy wesoły.

     Młodego trochę zdziwiło to nagłe ominięcie wcześniejszego tematu. Wzruszył ramionami.

     – Nie mam planów. Chciałbym je spędzić z rodziną i przyjaciółmi.

     – Pierwszy raz wliczasz rodzinę w urodziny?

     – O ile z mamą nie macie planów na sylwestra.

     – Najlepszy sylwester jaki miałem, to ten siedemnaście lat temu – Fred się zaśmiał. – Raczej już się nie powtórzy. No chyba, że któreś z was da mi wtedy wnuka.

     – Z tym do Kevina, ja się nie nadaje do związków... i dzieci.

     – Też tak kiedyś myślałem... I chyba miałem rację.

     – Przesadzasz, jesteś naprawdę spoko tatą.



     Roxanne weszła do domu Georga i od razu chciała uciec na górę. Zastawił jej drogę.

     – Co? – zdziwiła się.

     – Musisz zacząć z nami rozmawiać – ostrzegł. – Gdy ostatnio mieliśmy dla ciebie mniej czasu, prawie stała się tragedia. Rozmawialiśmy z Alex i doszliśmy do wniosku, że nie możemy cię już tak spuszczać z oczu, zwłaszcza, gdy niewątpliwie jesteś smutna.

     Otworzyła usta ze zdziwienia. Ojciec położył rękę na jej ramieniu i poprowadził ją do salonu. W środku siedziała Maddie i patrzyła na pasierbicę z troską.

     – Możemy sobie tak posiedzieć – stwierdził Weasley. – Albo pogadać, albo zagrać w karty...

     – Czy to ma sens? – spytała dziewczyna. – Jasne, możecie mnie ciągle obserwować, ale czy to coś zmieni?

     – Pewnie nie – przyznał. – Ale jesteś uparta, więc brakuje nam już z Alex pomysłów...

     – No, ale jak niby miałbyś mi pomóc w moich nastoletnich problemach?

     – Też byłem kiedyś nastolatkiem.

     – Ale nie dziewczyną!

     Spuściła głowę i George musiał przyznać, że jego córka pierwszy raz bardziej przypominała swoją matkę niż jego. Wykapana nieśmiała Alex Blue, Krukonka ukrywająca się w cieniu starszych, przebojowych sióstr.

     – Może ja pomogę? - spytała Maddie. – Oczywiście wiem, że nie jestem twoją mamą, ale...

     Ruda pokiwała głową, a pani Weasley wskazała wzrokiem mężowi, żeby wyszedł z salonu.

     – No więc? – zachęciła.

      – Podoba mi się Scorpius Malfoy – powiedziała, rumieniąc się mocno.

     – Chłopak Rose?

     – Tak, ale ja nie chciałam, żeby tak było, bo Lorcan też mi się bardzo podoba. No i Rose jest ze Scorpiusem, ale ona go nie kocha. I ja przyznałam się kiedyś Lily, bo myślałam, że mnie zrozumie, a ona rozpowiedziała wszystkim, że ja mam z Malfoyem romans. A to nie prawda...

     – A on wie, że ci się podoba?

      – Oszalałaś? Z resztą wyszłyby z tego same kłopoty, wiesz jaka jest Rose. Poza tym on ją chyba serio lubi, chociaż często zrywają. To taka adrenalina, tłumaczył mi kiedyś.

      Madddie przeczesała ręką włosy. Wiedziała, że nastoletnie miłości są burzliwe i dzieciaki już wtedy myślą, że to koniec świata. Nie miała swoich pociech, ale poczuła ogromną więź z Roxanne.

      – Jeśli Rose ze Scorpiusem są szczęśliwi, to nie możesz im tego psuć. Ale też nie możesz się przejmować tym, że Scorpius ci się podoba. Przecież na swoje uczucia do drugiej osoby nie masz wpływu. Myślę, że gdyby nie Lily i jej zachowanie, nie miałabyś z tym problemu.

      – Ale co ja mam zrobić?

     – Po pierwsze porozmawiać szczerze z Lorcanem. Nie powinnaś go oszukiwać, jeśli nie czujesz do niego nic więcej. A Scorpiusa sobie odpuścić, jeśli wciąż jest z Rose.

     Przytuliła pasierbicę.

     – Może masz rację – westchnęła Roxy. – Bycie nastolatkiem jest do dupy.

     – Uwierz, gorzej jest być dorosłym.

*

     – Serio siedemnaste urodziny w domu? – zdziwił się Kevin. – To do ciebie niepodobne.

     – Jak zrobię w klubie, to znów zlezie się masa ludzi, których ledwo znam albo nie lubię. Chcę rodzinę i najbliższych znajomych. Oczywiście Sally jest zaproszona.

     Kevin poklepał brata po ramieniu.

     – Wydoroślałeś, myślałem, że to nigdy nie nastąpi.

*

     W sylwestra Derek obudził się dość późno. Kevina nie było już w łóżku, za to na ziemi leżała masa prezentów. Przeciągnął się leniwie i zaczął czytać, kto go w tym roku obdarował. Większość była od wujków i ciotek. Nie mógł na imprezę zaprosić wszystkich, więc umówiono się na wspólny obiad w Norze. Stwierdził, że odpakuje później, bo zaburczało mu w brzuchu. Już miał zejść do kuchni, ale przypomniał sobie o jednej ważnej rzeczy. Chwycił różdżkę i machnął nią z zapałem. Kołdra na jego łóżku ułożyła się równo na materacu. Uradowany zszedł do kuchni, gdzie na szyję rzuciła mu się Jen.

     – Sto lat.

      – Dzięki.

     Znów machnął różdżką a krzesło, które miało się odsunąć, przeleciało przez pomieszczenie i walnęło w ścianę. Kevin parsknął śmiechem, a Amanda, która chciała właśnie uściskać młodszego syna, spojrzała na niego gniewnie.

     – Wiedziałam, że tak będzie – stwierdziła z rezygnacją.

     Młody poczochrał nerwowo włosy i przyjął najlepsze życzenia od najbliższej rodziny. Amanda chciała skonfiskować mu różdżkę, ale pierwszy ja rozbroił z błyskiem w oku. Kevin i Fred nie mogli powstrzymać śmiechu, widząc jej minę.

     – Bardzo zabawne – wyrwała swoją różdżkę. – Jak się nie uspokoicie to wszystkich przykleję do krzeseł.

      Jen również chichotała. Po chwili do domu wszedł George z Maddie.

     – Gdzie mój ulubiony chrześniak? - spytał mężczyzna, wymachując najdroższą whisky jaką znalazł. – Wszystkiego najlepszego Młody. Mam tu coś dla ciebie.

     Wyją z kieszeni sakiewkę, w której brzęczały monety i podał to wszystko wraz z alkoholem.

     – Kupisz sobie, co tam będziesz chciał.

     – Dziękuję.

     – No pokaż nam kilka fajnych zaklęć.

     – Ani mi się waż! – zdenerwowała się Amanda. – Możemy zjeść w spokoju? Maddie napijesz się kawy?

     Obie panie Weasley przeszły do kuchni, a pozostali usiedli do stołu. Po kilku minutach do środka wpadli James i Albus, niosąc tort.

      – Od mamy – powiedział starszy Potter. – Ojciec kazał cię wyściskać, a Lilka chyba też dokłada się do życzeń, ale jest obrażona i z nikim nie gada...

      – To cholernie upierdliwe – dodał młodszy z braci. – Wszystkiego najlepszego Młody!

     Po Potterach w domu pojawiła się jeszcze Alex, ubrana w fartuch. Niosła prezent.

     – Miałam go wysłać, ale uznałam, że muszę sama złożyć życzenia mojemu siostrzeńcowi. Proszę się nie pakować więcej w kłopoty, jesteś już dorosły, pora spoważnieć.

     – Dziękuję ciociu.

     Ostatnia do domu wparowała Roxy. Nie przywitała z nikim, tylko od razu rzuciła się na Młodego.

     – Wiem, co inni ci mówią, ale się nie zmieniaj.

*

     Wieczorem szykowali się z Kevinem na rodzinny obiad, akurat zawirowało lusterko Młodego.

     – Blondi – powiedział. Starszy Weasley szybko ulotnił się z pokoju. – Hej – przywitał się Derek, przeczesując palcami włosy.

     – Hej, jak podobał się prezent? – spytała wesoło blondynka. Starała się nie myśleć, że chłopak znów niesamowicie wygląda, tym razem w eleganckiej bordowej koszuli.

     – Bardzo fajny i dziękuję za list z życzeniami.

     – Chciałam ci jeszcze złożyć życzenia osobiście, ale to zaraz, bo byłam w nocy w bibliotece i już wiem, gdzie powinniśmy szukać pierścienia mamy – policzki jej niemal płonęły. – To znaczy w tej książce wydarto stronę, pewnie, żeby nikt się nie dowiedział, ale trochę poszperałam i wydaje mi się, że jest związana z żywiołem wody.

      Derek prawie upuścił lusterko.

     – Myślisz, że wszyscy już wiedzą?

     – Niekoniecznie. Bo widzisz, tropy są trochę fałszywe i najpierw myślałam, że chodzi o lód, pewnie dlatego ojciec był w Skandynawii... Ale to raczej lipny trop, bo nie zgadzałoby się to z runicznymi zapisami i nie dałoby się wtedy ułożyć odpowiednio gramatycznego kształtu do rytuału...

     – No tak – podniecił się. – Bo chodzi o przepływ magii, który może być tylko spowodowany prawem...

     – Tak – przerwała mu machnięciem ręki. – Chodzi też o to, że pierścień aby zadziałał, musi jakoś łączyć pozostałe żywioły. Te, które mają rodzice i te, które ma Swan. Więc to z logicznego punktu widzenia musi być woda. Nie wiem jak mogliśmy na to wcześniej nie wpaść...

     – Racja, ale skąd mamy wiedzieć gdzie...

     Przerwało pukanie do drzwi i prawie zemdlał, gdy dostrzegł swoją mamę.

     – Gotowy? – spytała, przyglądając mu się podejrzliwie.

     – Tak... Jeszcze tylko Sabrina kończy składać mi życzenia.

     – Dobrze. To pospiesz się i idziemy do dziadków.

 

     – Runiczne co? – spytał Kevin, patrząc na brata ze zdziwieniem. – Jakie znowu prawo?

     – Nieważne i tak pewnie nie zrozumiesz.

      Starszy z braci skrzyżował ręce i spojrzał na młodszego z poirytowaniem.

     – Nie wymądrzaj się. Uczysz się od trzech lat, nie sprawia to, że nagle pozjadałeś wszystkie rozumy.

     – McGonagall to kiedyś tłumaczyła. W każdym razie musisz zaufać, że to ma sens.

*

     Podczas obiadu Derek nie mógł się skupić. Kevinowi udało się przekazać Jamesowi nowiny i teraz oboje zastanawiali się jak posłać informację dalej. Niestety Albus i Rose siedzieli poza ich zasięgiem.

     – Strasznie to upierdliwe – wyrwało się nagle Alowi, gdy nie mógł odczytać znaków mimicznych, które dawał mu brat.

     – Co tym razem? – westchnęła jego matka.

     Dopiero teraz zorientował się, że wypowiedział słowa na głos, przez co wszyscy się na niego patrzą.

     – Nic – wypalił szybko, a James za plecami rodziców wolną się otwartą dłonią w czoło.

*

     Pierwszy raz od dawna Derek tak bardzo chciał wracać do szkoły. Obiad z rodziną był bardzo przyjemny, dostał też wiele listów ze szkoły, a przyjaciele niemal ciągle pojawiali się w jego lusterku.

     – Malfoy przysłał mi zielono-srebrne bokserki – powiedział, gdy razem z Kevinem odpakowywali wieczorem prezenty.

     – Ten koleś to jednak fanatyk... O, dostałeś prezent od Jess. To nie tak dziewczyna, z którą co jakiś czas obściskujesz się po kątach od czwartej klasy?

     – Ta. Co mi dała? Pomadkę do ust?

     – Nie, książkę.

     – No tak, często zagaduje mnie o wspólną naukę.

     Gdy kończył składać prezenty usłyszeli huk. Podeszli do okna. Fred z Jen stali przed domem i puszczali fajerwerki ze sklepu. Zleciało się mnóstwo dzieciaków z okolicy, bo każdy wiedział, że właściciel Magicznych Dowcipów przygotowuje najlepsze pokazy.

     – Szczęśliwego Nowego Roku Młody – powiedział Kevin. – Żeby był lepszy od ostatniego.

     – I, żeby zakończył się spokojnie.

*

     – Dobrze, że nie muszę wracać na kurs – stwierdził Kevin, gdy Derek zamykał wieko swojego kufra.

     – Ale czeka cię staż z wujkiem Harrym i matką. Musicie wywęszyć ile wiedzą.

     – Myślałem o tym, żeby powiedzieć im ile my wiemy, ale podejrzewam, że Jim by mnie za to zabił.

     Derek usiadł na swoim łóżku i spojrzał w okno myśląc intensywnie. Śnieg sypał przez całą noc, więc ogród był pokryty białym puchem, po którym biegał Dogi.

      – Powiedz dopiero, kiedy uznasz, że jest to konieczne. A my zaczniemy przeszukiwać Hogwart, choć boję się najgorszego.

     – Że pierścień jest w jeziorze?

      Usłyszeli kroki na schodach, więc Młody już nie odpowiedział. Drzwi do pokoju otworzyła Jen.

      – Rusz się, bo dziś mama nas odwozi, jak nie chcesz się spóźnić, to musimy już iść.

     Derek jęknął. Ich matka lubiła adrenalinę, ale autem mugolskim zawsze jeździła irytująco przepisowo.

     – Nie możemy jechać Błędnym Rycerzem?

     – Nie, bo w obecnej sytuacji jest to zbyt niebezpieczne – dziewczyna idealnie przedrzeźniał głos swojej matki.

     – Słyszałam – krzyknęła oburzona Amanda, stojąc na dole schodów. – Pospieszcie się oboje. I ty Kevin też, chyba, że chcesz wylecieć w pierwszy dzień stażu.

*

     Roxanne zbiega do holu w nowym płaszczu, który dostała od Maddeline na święta. Jej ojciec czekał już na nią, wyrwał się na chwilę z pracy by odeskortować córkę na dworzec.

      – Przepraszam za to – powiedziała, czerwieniąc się. – Harvuś chciał mnie zabrać, ale wolałam jechać z tobą.

     – Harvuś? – spytał z rozbawieniem.

     – Nie mogę patrzeć na jego wiecznie zakłopotaną twarz.

     – Chyba nie czuje się zbyt komfortowo w twoim towarzystwie.

     – Też byś się nie czuł, gdybym przyłapała ciebie i Maddie w łóżku.

     Mężczyzna wyglądał na wyjątkowo radosnego.

     – Mam traumę! – krzyknęła. – Tylko piętnaście lat, nie powinnam wiedzieć takich rzeczy!

     Naciągnął jej na twarz zimową czapkę i otworzył drzwi. Szurając nogami, ruszyła do jego starego auta. Zaczęła szarpać się z klamką, a mężczyzna musiał otworzyć zamek zaklęciem.

      – Dojedziemy? – zmartwiła się. – Powinieneś oddać go na złom.

 – Nie żartuj – oburzył się. – To dobry samochód, trzeba tylko poświęcić mu odrobinę więcej uwagi.

     – Albo poświęcić na niego jakiś ciężki młotek.

     George się zaśmiał.

     – To czego chcesz słuchać? Hipogryfy?

     – Tak. Puść Mam dzień cierpki jak szkielewzro.

     Znów zsunął jej czapkę na oczy i odpalił auto. A potem użył jeszcze dwóch zaklęć, żeby ruszyło.

*

     Kevin i James weszli do biura Harrego, odprowadzani podejrzliwymi spojrzeniami aurorów. Stanęli przed biurkiem szefa, który wyglądał na wyrwanego z rozmyślań.

     – No tak... Muszę wam coś zadać... – podrapał się po głowie, szukając jakiejś dobrej alternatywy.

     Akurat w tym momencie przez drzwi służbowe przeszedł Goldenmayer. Harry uśmiechnął się z zadowoleniem.

     – Pójdziecie z Fitzwilliamem*, prowadzi sprawę ataków chochlików w jednej z knajp na Nokturnie.

     Chłopcy spojrzeli po sobie.

     – Chochliki? – spytał James. – Jaja sobie robisz?

     – W tym momencie jestem twoim szefem, więc radzę uważać ze słownictwem. Odmaszerować!

      –Tak jest – powiedział bez entuzjazmu Kevin ciągnąć za sobą wkurzonego kuzyna.

 

 

* Imię głównego bohatera powieści „Duma i uprzedzenie” Jane Austen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz