– Możesz mi powiedzieć, gdzie tak ciągle znikasz? – spytał wkurzony Kevin, ponieważ sam musiał segregować raporty aurorów.
James uśmiechnął się z
zadowoleniem. Usiadł na krześle i położył nogi na zagraconym biurku. Robota,
jaką zlecał im Harry była bardzo nudna i zwykle niewiele wnosiła, ale dzięki
temu młodzi mężczyźni nie mieli kiedy węszyć.
– Umilam czas
praktykantce Malfoya – oświadczył Potter.
– Powinienem pytać jak
wygląda to umilanie czasu? – Weasley nawet nie spojrzał na kuzyna. Starał się
rozszyfrować datę, którą nieczytelnym pismem zapisał któryś z aurorów. –Ta
robota jest bez sensu.
– Dlatego olewam
polecenia starego.
– To i tak jest lepsze od
ganiania za chochlikami z Goldenmayerem. Nawet maści ciotki Alex nie działają
na ich podrapania. Będę szczęśliwy jak to się już skończy. A mógłbym teraz
prowadzić jakąś audycję z CRR.
– Dywagowanie, kiedy
skończy się wreszcie stan wojenny też nie jest ciekawe. Aurora twierdzi, że
niebawem. Ta jej naiwność jest bardzo urocza.
– Możesz chociaż jej nie
ranić?
– Zmieniłem się.
James ściągnął nogi z
biurka i wziął kolejny raport.
– Pomogę ci z tym.
– Jakiś ty łaskawy.
*
Aurora, jako że skończyła
dopiero dziewiętnaście lat i niewiele o życiu wiedziała, na pewno nie
spodziewała się, że znajomość z Jamesem Potterem może przynieść jakieś kłopoty.
Mężczyzna był bardzo uroczy, do tego przecież był synem Harrego Pottera. Z tego
powodu, gdy tylko pojawiał się w biurze nie miała serca go wyrzucić. Poza tym
Draco Malfoy był zajęty sprawami aurorów i rzadko przychodził ją skontrolować.
– Masz może ochotę na
kawę?
W drzwiach stał młody
Potter i trzymał dwa kubki z gorącym napojem. Dziewczyna zarumieniła się, ale
przyjęła kawę. James bez skrępowania usiadł na jej biurku. Na sobie miał szatę
z wielkim A, a włosy sterczały mu w nieładzie.
– Właśnie wracam z pracy
w terenie – oznajmił z dumą.
Oczywiście nie przyznał
się, że praca polegała na usuwaniu szkód, które zrobili aurorzy podczas
kontroli jednego domu rodziny podejrzanej o bycie śmierciożercami. Gdy brygada
nic nie znalazła stażystom kazano naprawić zniszczenia.
– Super. Lubisz swoją
pracę?
– Pewnie. Jest
niebezpieczna, ale życie bez adrenaliny byłoby nudne. Poza tym mogę cię często
odwiedzać.
Mówiąc to zbliżył twarz
do jej i wpił się w jej usta. Lekko zaszokowana pociągnęła go mocniej za szatę.
– Ekhem.
Odskoczyli od siebie. W
drzwiach stal Draco z rękami założonymi na piersi.
– Nie pamiętam, żebym
kazał ci całować się ze stażystą Pottera.
Dziewczyna poderwała się
z miejsca, a na jej policzkach pojawiły się czerwone plamy.
– Wiem. Przepraszam pana bardzo.
To już się nie powtórzy – pisnęła histerycznie.
– Oczywiście, że nie, bo
już tu nie pracujesz. Zabierz swoje rzeczy i wynocha.
Po czym odwrócił się na
pięcie i wyszedł z gabinetu. James spojrzał ze współczuciem na koleżankę. Z
oczu płynęły jej łzy. Poczuł wyrzuty sumienia. Zawsze musiał coś spierdolić.
– Nie płacz – powiedział
koślawo.
– Jak mam nie płakać?
Właśnie straciłam praktyki w najlepszej kancelarii. Jak pan Malfoy wystawi mi
opinię, to już na pewno nie skończę studiów.
James poczochrał włosy z
zamyśleniem.
– Spokojnie, jakoś to
załatwię – stwierdził, choć nie miał pojęcia jak.
*
– Potrzebuję twojej
pomocy – usiadł w stołówce naprzeciwko Kevina.
Weasley podniósł głowę
znad gazety i spojrzał na kuzyna.
– Jak zawsze. Co tym
razem?
– Malfoy wyrzucił Aurorę
z praktyk.
– Za co?
James przewrócił oczami.
Kevin westchnął. Spodziewał się jakiś kłopotów, ostatnio było za spokojnie.
– Poproś ojca żeby
pogadał z Malfoyem.
– Zapomnij. Nie ma takiej
opcji.
– Skoro już spierdoliłeś
tej dziewczynie praktyki, to może chociaż zachowasz się po męsku i schowasz
dumę w kieszeń?
– Uważasz, że proszenie ojca
o pomoc to męskie zachowanie?
– Jeśli ma pomóc, to
chyba tak.
James westchnął. Zabrał
tost z talerza kuzyna i powlókł się do gabinetu ojca.
– Co się stało? – spytał
Harry widząc minę syna.
– Gadałeś ostatnio z
Malfoyem?
Podejrzliwość szefa
aurorów zaczęła się zwiększać. Draco nie interesował się stażem chłopaków,
doskonale udawał, że nie istnieją.
– Nie. Ma teraz jakąś
rozprawę. A co?
– Zwolnił swoją
praktykantkę i dziewczyna jest tym mocno załamana. Myślałem, że może ty mógłbyś
z nim pogadać…
– Miał powód żeby ją
zwolnić?
James znów przewrócił
oczami. Wszyscy go dziś denerwowali.
– Taki powód to nie powód
– odparł wymijająco.
Harry zlustrował go
wzrokiem. James był stanowczo za bardzo podobny do swoich imienników.
– Dobra, pogadam z nim.
– Dzięki. Czasami jesteś
spoko.
I nie czekając na
reakcję, wyszedł z gabinetu.
*
Draco nie był zachwycony
rozmową z Harrym. Amanda właśnie wyjechała sprawić ich kolejny trop, jego pakt
ze śmierciożercami tylko komplikował sprawę, a Potter miał czelność zawracać mu
głowę sprawą jakiejś studentki. Gdyby sytuacja, w której właśnie znajdował się
cały świat magii nie była tak ciężka, to Malfoy czerpałby ogromną satysfakcję z
myśli, że miał w garści młodego Pottera. Teraz jednak machnął lekceważąco ręką
i uznał, że Aurora może sobie wracać gdzie chce i kiedy chce. Może jej nawet od
razu wystawić rekomendację, nawet bez żadnej pracy, byleby tylko Harry wreszcie
skupił się na istotnych rzeczach.
– Znalezienie tego maga
graniczy z cudem. Nawet nie wiadomo czy dziad żyje. Ile może mieć lat?
– Obstawiam, że coś
pomiędzy Nicolasem Flanelem a profesorem Dumbledorem – stwierdził Harry.
– No to bardzo zawężony
zakres wiekowy – zakpił Draco. – Jak myślisz, kto mógł z nim uczyć się w jednej
szkole, żebyśmy mogli zapytać? Może Price go zna?
Harry zmierzył Malfoya
swoim najgroźniejszym spojrzeniem, którego współpracownik oczywiście się nie
przestraszył. Szef biura otworzył okno i odpalił papierosa. Przez chwilę
spoglądał na ruchliwą ulicę Londynu, choć wiedział, że to tylko złudzenie,
ponieważ znajdowali się pod ziemią. Za takie złudzenia właśnie kochał magię.
– Znalazłem czarnoksiężnika
Aretasa w kartach z czekoladowych żab. Nie ma o nim żadnej konkretnej
informacji, ponieważ cała postać owiana jest legendą. Istnieje tylko przypuszczalna
data jego narodzin, wiadomo, że szkolił największych czarnoksiężników, że
prawdopodobnie przez chwilę uczył się u niego Grindelwald, a żeby go odnaleźć
trzeba złamać naprawdę potężne klątwy.
Draco spojrzał na niego,
jak na idiotę. Rozumiał, że Potter może chodzić zmęczony i mieć dość całej tej
sprawy, ale na Merina, żeby od razu opierać poszlaki na kartach dla dzieci? W
taki sposób to nawet drobnego złodziejaszka nie złapią, a co dopiero jednego z
najpotężniejszych magów na świecie.
– Wiem, że uwielbiasz
pławić się w blasku chwały i swoich niesamowitych osiągnięć – warknął
ironicznie – ale może przestań stosować sztuczki, które zadziałały gdy miałeś
jedenaście lat?
James uznał, że warto
właśnie ulotnić się spod drzwi, bo doskonale wiedział, że i tak kłótnię jego
ojca z Malofyem zaraz usłyszy całe biuro. Chciał tylko dowiedzieć się, czy
Harry załatwi sprawę Aurory, ale teraz miał już ważniejsze sprawy na głowie.
Musiał znaleźć Kevina, a potem jakiegoś wielkiego maga. Drobnostka.
*
Roxanne siedziała z
Lorcanem na dziedzińcu. Termometry codziennie wskazywały coraz wyższą
temperaturę, więc uczniowie pochowali zimowe płaszcze i z radością wychodzili
na spacery po błoniach.
Weasleyówna przyglądała się Samowi i Derekowi,
którzy bawili się zębatym frisbee. Robiła zakłady ze Skamanderem, kto pierwszy
przyjdzie i da im szlaban – Rose czy woźny.
– Czy to nie Hugo? –
zdziwiła się dziewczyna, gdy zobaczyła swojego kuzyna idącego w stronę chatki
Hagrida wraz z Dianą Atkins.
– No tak – zaśmiał się
Lorcan. – Gdy już przeszły mu te głupoty ze zmianą wyglądu, postanowił pójść za
ciosem i zagadał do Diany. Teraz razem chodzą karmić hipogryfy.
– Wygrałam – zmieniła
temat Roxanne. W stronę siedemnastoletnich Gryfonów szedł właśnie Pratt i
krzyczał coś na temat braku odpowiedzialności.
– Jak zawsze –
odpowiedział jej chłopak i objął ją ramieniem.
Dziewczyna stwierdziła,
że jest to całkiem miłe.
Wracali do zamku
przytuleni do siebie, nadal śmiejąc się z Dereka i Sama, którzy wkopali się w
wykład woźnego na temat przestrzegania porządku. Już mieli wchodzić przez
główną bramę, gdy nagle znikąd pojawił się Scorpius i pociągnął Roxanne w drugą
stronę.
– Sorry stary, muszę ją
na chwilę pożyczyć – krzyknął do zaskoczonego Lorcana.
– Znów się czegoś
nawdychałeś? – spytała Weasleyówna, wyrywając się z uścisku Malfoya. Spojrzała
do tyłu i krzyknęła do swojego chłopaka, że zaraz go dogoni. – Czego chcesz?
Czuła się trochę głupio w
jego towarzystwie, zwłaszcza po zwierzeniach w trakcie świąt. Nie chciała, żeby
Rose była na nią zła.
– Potter z Weasleyem
właśnie wysłali nam wiadomość. Aurorzy szukają jakiegoś czarnoksiężnika
Aretasa, który w sumie nie wiadomo czy kiedykolwiek żył, a jak żył to nie
wiadomo gdzie i ogólnie jedna wielka klapa. Blondi uznała, że trzeba spytać
McGonagall i ogarnie to z Młodym po transmutacji, Albus chce pytać Binnsa, a ja
pytam ciebie, bo jesteś najlepsza w te klocki.
Spojrzała na niego
wzrokiem, po którym nikt nie mógł mieć wątpliwości, że jest córką Georga
Weasleya. Scorpius jednak się nie przejął i czekał cierpliwie, aż przyjaciółka
wreszcie ulegnie.
– Dobra, rusz się. Muszę
najpierw znaleźć Lorcana i wytłumaczyć mu jakoś twoje zachowanie, a potem
bierzemy się do pracy.
*
– To jest ten twój
świetny plan? – spytał Malfoy, patrząc się z powątpiewaniem na drzwi do
gabinetu dyrektorki, których strzegł gargulec. – Chcesz spytać River?
– Nie. Chcę spytać kogoś,
kto żył w podobnych czasach.
Scorpius załapał jej tok
myślenia i pokiwał głową na znak aprobaty.
– A jak masz zamiar się tam
dostać?
– W najprostszy możliwy
sposób. Historia magii – gargulec
odskoczył, robiąc uczniom przejście.
Malfoy chciał zapytać,
skąd dziewczyna zna hasło do gabinetu dyrektorki, ale wiedział, że i tak mu nie
powie. Wbiegli po schodach wprost do okrągłego pomieszczenia. Komnata była
pusta, na co odetchnęli z ulgą. Ze ścian patrzyli się na nich byli dyrektorzy
szkoły.
– Uczniowie nie mają
wstępu do gabinetu bez wiedzy nauczycieli – krzyknęła staruszka z obrazu
najbliżej drzwi.
– To mój krewny – odezwał
się kolejny czarodziej, miał bardzo skwaszoną minę i kompletnie nie przypomniał
Malfoya. – Tylko co on robi ze zdrajczynią krwi?
Scorpius machnął ręką ze
zniecierpliwieniem, co wywołało kolejną falę oburzenia i traktat o braku
szacunku, którego nie słuchał. Podszedł wprost do portretu wiszącego
praktycznie nad fotelem dyrektorki.
– Profesor Dumbledore,
tak? – spytał.
Starzec na obrazie kiwnął
głową. Uśmiechał się zachęcająco, jakby już wiedział, dlaczego młodzi włamali
się do jego starego gabinetu.
– Chcieliśmy zapytać, czy
wie coś pan na temat czarnoksiężnika Aretasa?
Czarodziej na kolejnym
obrazie prychnął z oburzeniem. Miał czarne tłuste włosy i haczykowaty nos.
Malfoy od razu poznał w nim Severusa Snapea.
– Chyba nie masz zamiaru
nic im mówić.
– Oczywiście, że mam –
odparł Dumbeldore.
– Oczywiście – powtórzył
Snape, choć w jego głosie słychać było jawną ironię. Scorpius od razu poczuł do
niego sympatię.
– Wiem, dlaczego szukacie
czarnoksiężnika Aretasa. Jednak na pewno sami go nie znajdziecie. Mieszka w
Górach Kambryjskich na terenie Walii, a jego dom zabezpieczony jest potężnymi
zaklęciami. Tylko naprawdę uzdolniony czarodziej jest w stanie je złamać. Warto
jednak próbować, ponieważ tylko on może odpowiedzieć na nurtujące was pytania.
– Walia? – jęknął Scorpius.
– Jak mamy się dostać do Walii?
– Na razie to musimy się
stąd wydostać, zanim wróci pani dyrektor – przypomniała Roxanne.
– Racja. Dziękujemy panu
bardzo. Do widzenia – ukłonił się dość koślawo i prawie siłą wypchał
Weasleyównę z gabinetu.
– Skoro już ci nie jestem
potrzebna, to wracam do Lorcana.
– Tylko bądź grzeczna.
Jestem za młody, żeby zostać wujkiem.
Spojrzała na niego jak na
debila, a potem bez słowa odmaszerowała w drugą stronę. Nienawidziła swoich
uczuć i przesadnie pewnych siebie facetów.
*
Sabrina z Derekiem weszli
do klasy zaklęć. Miny mieli nietęgie, a humor im się nie poprawił, gdy
zobaczyli Rose i Albusa.
– Nic się nie
dowiedzieliście? – odgadnął Potter.
– McGonagall od razu
zaczęła krzyczeć, że nie powinniśmy się interesować czarnoksiężnikami.
Widocznie matka albo twój ojciec dali jej cynk, że węszymy – odparł Derek.
– Binns za to ciągle
powtarzał, że to legendarna postać, o której nigdy nie prowadzi zajęć. I też
nie szło go przekonać, że mimo wszystko fajnie byłoby się czegoś o nim
dowiedzieć.
Sabrina już miała coś
dodać, ale nie zdążyła, bo przez otwarte drzwi wpadł uradowany Scorpius.
– Walia – krzyknął i nie
był zachwycony, gdy znów spojrzano na niego, jak na idiotę.
Hejka :) Dziś trochę więcej o atrybutach. A przynajmniej pośrednio. Sprawa będzie się powoli rozwiązywać, przez co w kolejnych rozdziałach może być mniej Blondi i Młodego. Coraz bliżej końca historii :) Do następnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz