Rozdział 38

     Do grupy znajdującej się w Wielkiej Sali podeszła profesor Austen. Miała rozczochrane włosy i rozciętą szatę.

     – Harry Potter i nasi nauczyciele przygotowują się do rytuału. Trzeba dostarczyć im pierścień. Najkrótsza droga do sali, którą wybrali, prowadzi bocznym korytarzem obok kuchni.

     – Zrobimy to – odpowiedziała jako pierwsza Sabrina.

     – Pójdziesz z Młodym – wtrąciła się Rose. – Ale my pójdziemy przodem, żeby was osłaniać.

     Nie bardzo podobał jej się ten pomysł, ale nie mieli czasu się kłócić. Albus sprawdził Mapę i po chwili cała piątka wyszła razem z nauczycielką eliksirów. Derek zbliżył się do Sabriny i spojrzał jej w oczy. Miała wrażenie, że chciał jej coś powiedzieć, ale gdy otwierał usta, usłyszeli kolejny huk, a podłoga w sali się zatrzęsła. Ledwo utrzymali równowagę.

     – Musimy biec – powiedział Młody. – Wujek Harry potrzebuje pierścienia.

    Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła za nim. Był szybszy, chociaż nie powinna o tym myśleć, przeszło jej przez głowę, że gdyby mieli miotły, na pewno by wygrała.

     – Stój! – złapał ją i przyciągnął do zimnej ściany. Byli już przy zejściu do kuchni. Zajrzał dyskretnie do środka, a potem pociągnął ją w dół.

     – Gdzie idziemy? – spytała szeptem.

     – Chyba do gabinetu dyrektorki.

     Ruszyli biegiem po schodach, w momencie, gdy drzwi frontowe się otworzyły i do środka wbiegli śmierciożercy i wojsko.

     – Tam jest! – krzyknął jeden i pięć osób ruszyło za nimi.

     – Biegnij, jestem twoim lewoskrzydłowym – przypomniał.

     – Więc ja osłaniam tyły! – z lewej strony wybiegł Kevin. – Biegiem, Harry jest we wschodnim skrzydle. – Ten korytarz to skrót.

     Sabrina pociągnęła Dereka, bo ten ewidentnie nie chciał zostawiać starszego brata. Ale mieli coś ważnego do zrobienia. Z korytarza obok wybiegł jeden ze śmierciożerców i Sabrina zatrzymała się celując w niego różdżką, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, mężczyzna padł na ziemię ogłuszony. Za nim stał Scorpius, z uniesioną laską ojca.

     – To atrybut! – krzyknęła Rose, która stała za nim. – Trochę szacunku!

     – Po co mi ten badziew, jak nie będzie z niego pożytku! – odwarknął.

     Derek bez słowa pociągnął rodzeństwo Malfoyów, zostawiając kuzynkę z tyłu.

     – Harry Potter na nas czeka – powiedział blondyn. – Przygotowują się do rytuału. Jak uda nam się donieść te cholerstwa, to wygramy bez ofiar... Czy coś takiego...

     Zatrzymał ich kolejny huk. Derek zaczął zastanawiać się, gdzie jest reszta szkoły i dlaczego zostali całkiem sami.

     – Łap! – Scorpius rzucił laskę niczym mugolski oszczep. – Ja ich zatrzymam!

     – Pomogę – Albus zdarł z siebie pelerynę-niewidkę.

     Młody przechwycił atrybut. Sabrina wyglądała jakby nie miała już siły, ale dotrzymywała mu kroku. Byli już niedaleko. Z końca korytarza machał do nich James.

     – Szybciej! Są w środku! Musimy zaryglować wejście! Drętwota!

     Zaklęcie śmignęło miedzy ich głowami, ale nie trafiło w cel. Sabrina poczuła ból pleców i upadła. Potter przeskoczył nad nią i stanął twarzą w twarz z trzema mężczyznami, którzy wymknęli się Scorpiusowi i Albusowi. Derek pomógł wstać dziewczynie i niemal siła dociągnął ją do klasy.

     – Jesteście! – krzyknęła przerażona McGonagall, a Harry Potter rzucił zaklęcie zabezpieczające na drzwi.

     – Trzeba pomóc pozostałym – wysapał Derek, opadając na kolana. Sabrina leżała obok niego na posadzce.

     – Musimy wierzyć, że wytrzymają – odpowiedział szef aurorów. – Sabrino, masz to, co trzeba?

     Dziewczyna drżącą ręką wyjęła pierścień i podała mężczyźnie.

*

     James zacisnął palce mocniej na różdżce. Adrenalina krążyła w jego żyłach, aż szumiało mu w głowie z podniecenia. Rzucił pierwsze zaklęcie, które jego przeciwnik odbił. Potter wcale się tym nie przejął, przecież walczyli z przyszłym aurorem, nie mogli wygrać. Machnął swoją bronią raz jeszcze, a zamaskowany mężczyzna runął w tył.

     Kolejna była zasłona, niestety okazała się zbyt słaba i zachwiał się prawie upadając. W tym samym czasie dobiegł do niego Kevin, wraz z profesor Austen.

     – Drętwota! – krzyknął Weasley.

     Drugi śmierciożerca uchylił się i machnął swoją różdżką, tworząc wokół nich ciemny dym. James poczuł, że szczypią go oczy, zamknął je.

     – Sectumsempra! – usłyszał ten sam głos.

     Poczuł jak ląduje na twardej posadzce i uderza o nią nosem. Był przygotowany na ból, ale ucierpiał tylko jego narząd węchu. Czuł się kompletnie skołowany tym, co się dzieje, a od szczypiącego dymu łzawiły mu oczy.

     – Panie Weasley! – krzyknęła profesor Austen, a następnie rzuciła kolejne zaklęcie, chyba kogoś obezwładniła.

     Potter podniósł się na równe nogi.

     – Kevin!

     – Tutaj…

     Słaby głos dochodził z prawej strony. James po omacku dotarł do ściany, a jego palce dotknęły czegoś lepkiego.

     – Kev?

     – Dobry z ciebie auror, Jim. Ale lepszy przyjaciel…

     – Kev?

     James kucnął i złapał dłoń przyjaciela.

     – Zaopiekuj się Sally, dobrze?

     Potter poczuł, że jego serce staje i nagle przyśpiesza. Chciał pomóc kuzynowi, ale wciąż go nie widział. Co mogło mu się stać? Dotknął jego klatki piersiowej, która była cała skrwawiona, ale bardziej przeraziło go to, że się nie unosi.

     – Pani profesor! – wrzasnął przerażony.

     Kobieta właśnie uporała się z dymem i James zobaczył Kevina. Całe jego ciało było w ranach, a krew rozlała się po posadzce. Profesor Austen doskoczyła do nich i próbowała zatamować czerwoną ciecz, która zalała ciało młodego mężczyzny.

     – Przykro mi panie Potter – szepnęła przez łzy. – Nie mogę mu już pomóc.

*

     Sabrina podniosła się przy pomocy dyrektorki i nauczycielki transmutacji. Nie wiedziała jaką klątwą oberwała, ale bardzo bolały ją plecy. Zmartwiona opiekunka Gryfonów, pomogła jej usiąść pod ścianą. Harry i profesor Flitwick układali znak ze świec, a potem ustawiali w odpowiedniej kolejności wszystkie pięć atrybutów, które udało się im zdobyć.

     – Pójdę walczyć – powiedział Młody. – Potrzebują mojej pomocy.

     – Nie otwieraj drzwi – rozkazał Potter. – Póki ich nie uchylimy, nikt tak łatwo nie wejdzie do środka. Prawdopodobnie za ścianą mamy już spore towarzystwo. Musimy się spieszyć.

     – Co z tym zrobić? – spytała Sabrina, krzywiąc się przy każdym ruchu.

     – Ktoś o wystarczająco silnej mocny magicznej wypowie zaklęcie – powiedziała McGonagall. – A ono zablokuje wszystkie artefakty i naszym wrogom nie zostanie nic innego jak się poddać.

     – Ty to zrobisz? – spytał Derek, patrząc na swojego wujka.

     – Spróbuję – przyznał. – Ale nie wiem czy jestem wystarczająco potężny.

 

     Kiedy krąg był już gotowy, Harry stanął w środku. Przed nim leżał pergamin z inkantacja. Mężczyzna uniósł różdżkę i zaczął powtarzać słowa. Profesor Flitwick dla bezpieczeństwa umieścił nad pozostałymi osobami barierę. Sabrina wciągnęła dłonie do Dereka, a on przybliżył się do niej i złapał ją za rękę.

     – Uda się? – szepnęła.

     Drzwi do pomieszczenia zostały zbombardowane, ale ochrona nauczyciela zaklęć powstrzymała nadlatujące kawałki. Harry przestał wypowiadać zaklęcie i przeskoczył przez krąg by odeprzeć atak.

     – Zrób to – powiedział Derek i pomógł wstać Sabrinie.

     – Oszalałeś?

     – Dasz radę. Będziemy cię osłaniać.

     Blondynka, starając się ignorować ból pleców, podeszła do kręgu i weszła do środka.

     – Nie masz szans – powiedział z zadowoleniem Oscar Swan.

     – Trochę wiary w ludzi panie ministrze – zasugerował Harry. – Expelliarmus!

     Sabrina podniosła różdżkę i próbowała skupić się na słowach. Było to bardzo stare zaklęcie i wyjątkowo skomplikowane. Powinien rzucić je któryś z nauczycieli, ale byli zajęci walką. Dam radę – pomyślała. Zaczęła wypowiadać runy, starając się nic nie przekręcić. Kiedy po kilku powtórzeniach pamiętała już słowa, zamknęła oczy by się skupić. Derek walczył z dwoma przeciwnikami i gdy tylko mógł, patrzył czy z dziewczyną jest wszystko w porządku.

     – Cruccio! Krzyknął jeden i Młody poczuł ostry ból, który nie trwał jednak długo.

     Marcus Swan oszołomił przeciwnika i podbiegł, żeby pomóc mu wstać.

     – Jesteś cały, Weasley?

     – Tak – wysapał.

     Do środka wpadł umazany krwią James. Wyglądał jakby postradał zmysły. Harry uderzył pięścią w twarz swojego przeciwnika, a profesor Flitwick pomógł mu go związać zaklęciem.

     – Panno Malfoy, proszę nie przestawać – powiedział nauczyciel, widząc, że dziewczyna traci kontrolę.

     Harry doskoczył do swojego syna, który złapał go za szatę.

     – Jim – powiedział spokojnie.

     – Kevin! Oni zabili Kevina.

     Sabrina wyprostowała się i odwróciła w jego kierunku. Chciała podbiec do Młodego, ale Marcus Swan doskoczył do niej i zacisnął palce na jej nadgarstkach.

     – Jeszcze chwilę.

     Ręce jej drżały, gdy razem z byłym Ślizgonem po raz ostatni wypowiadali formułkę. Jeden ze śmierciożerców chciał rzucić na nich Avadę Kedavrę, ale James uprzedził go, zabijając w ten sposób. Atrybuty nagle zaczęły się trząść i po chwili całkiem się zatrzymały i zamieniły w proch. Oskar Swan, który właśnie walczył z MacGonagall zawył wściekłe.

     – Coś ty zrobił?! - krzyknął do swojego syna.

     Ale Derek z Sabriną już nikogo nie słuchali. Młody pierwszy wybiegł przez dziurę w ścianie, a dziewczyna za nim, chociaż chwilę wcześniej była pewna, że nie będzie w stanie zrobić już ani jednego kroku.

*

     Po drodze minęli płaczącego Albusa w towarzystwie dwóch autorów, a potem nieprzytomną Rose, nad którą pochylał się Scorpius w rozdartych ubraniach. Młody Malfoy posłał im jedno krótkie spojrzenie, gdy zbiegali do holu.

     – Derek! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz nazwała go jego imieniem.

     Nie słuchał jej. Wpadł do Wielkiej Sali, mając nadzieję, że zobaczy brata, który z uśmiechem krzyknie „udało nam się!".

     – Młody!

     Ktoś stanął mu na drodze. Uderzył w Georga z taką siłą, że mężczyzna upadł na posadzkę. Nie słuchał nikogo, widział rude włosy swojej matki, która klęczała na ziemi. Prawie nie poznał Kevina, bo jego twarz była zalana krwią. Tylko tatuaże na odsłoniętych przedramionach i karku, świadczyły o tym, że to jego brat.

     Upadł na kolana i przyłożył twarz do piersi chłopaka.

     – Nieeee!!! – krzyknął tak rozpaczliwie, że Amanda, która chciała go dotknąć, odsunęła rękę.

     Sabrina stanęła jak spetryfikowana. Ona również zaczęła płakać. Ktoś do niej podszedł, ale nie słuchała, co się do niej mówi. Chyba jakiś podwładny jej ojca.

     – Powinna pani z nami iść.

     To był profesor Barton. Miał rozcięty łuk brwiowy i ktoś pozbawił go całego lewego rękawa szaty.

     – Po co? – nawet na niego nie patrzyła.

     – Pani ojciec i Harry Potter...

     – Nigdzie nie idę.

     Podeszła do Dereka jak w transie.

     – Młody – powiedziała cicho.

     – To wszystko nasza wina! – krzyknął. – To my chcieliśmy się bawić w cholernych bohaterów! To ja albo ty powinniśmy tu leżeć!

     Zatkała usta dłonią. Drżała na całym ciele, patrząc na chłopaka oniemiała.

     – Derek, Kevina nikt nie zmuszał – powiedział Fred pustym głosem.

 

     Derek leżał wciąż na piersi martwego brata. Płakał tak głośno, że wszyscy bali się choćby poruszyć. Tuż obok stała Sabrina, a po jej policzkach ciekły łzy, na twarzach Amandy i Freda malowała się rozpacz. Nie patrzyli na siebie, jakby nie potrafili zdecydować czyja to wina, że ich najstarszy syn leży martwy. Pod ścianą siedział James i wyglądał jak obłąkany, żadne słowa do niego nie docierały. Draco z Harrym stali w drzwiach. Z twarzy pierwszego nie dało się nic wyczytać, drugi miał minę jakby znów uważał, że całe nieszczęście, jakie spada na niewinnych ludzi to jego wina.

     Pierwsza ruszyła się Amanda. Całą siłą pociągnęła Dereka, by puścił ciało brata. Wyszło jej to z trudem, bo syn był od niej wyższy. To otrzeźwiło Freda. Chwycił Młodego z drugiej strony i razem z żoną próbowali wyprowadzić go z sali. Dopiero George musiał pomóc i razem z bliźniakiem wyciągnęli chłopaka na korytarz.

     – On ma rację, to moja wina – powiedziała słabym głosem Sabrina.

     – Nie prawda – Harry starał się brzmieć pewnie. – To ja go tu wysłałem, choć był dopiero stażystą.

     – Nie powinnam była się zgadzać na ten pomysł ze szkoleniem – pierwszy raz w życiu w głosie Amandy nie było słychać determinacji, tylko kompletną rezygnację. Wyglądała jakby w przeciągu godziny postarzała się o trzydzieści lat. – Wiedziałam, że on nie chce być aurorem, ale byłam dumna, że mój syn poszedł w moje ślady.

     Padła na kolana przed ciałem Kevina. Chwyciła go za dłoń i zaczęła jeździć palcami po jego tatuażach. Dracon objął Sabrine ramieniem.

     – Musisz odpocząć.

     – Chce zobaczyć, co z Derekiem.

*

     Draco zabronił Sabrinie wychodzić z sali. W szkole wciąż trwała akcja obezwładniająca, której zadaniem było aresztowanie wszystkich atakujących. Dziewczyna przez kolejne dwie godziny musiała siedzieć pod okiem aurorów. Na szczęście dołączyli do niej Scorpius i Albus. Rose została odesłana do Munga. Nikt nie wiedział, co działo się w tamtym czasie z Derekiem.

     Wszyscy Ślizgoni siedzieli w ciszy. Do momentu aż do środka wpadli Roxanne, Lily, Hugo i Jen. Sabrina nie ruszyła się z miejsca, zrobili to natomiast Albus i Scorpius. Potter podszedł do swojej siostry i kuzyna, a Scorpius złapał Roxanne i mocno przytulił.

     – Co się stało? – spytała. – Malfoy nic nie powiedział.

     Do Jen podeszła jej matka i kucnęła. Młoda Weasley patrzyła na nią z coraz bardziej rosnącym przerażeniem.

     – Mamo... – szepnęła.

     – Przykro mi kochanie. To nasza wina... Kevin... Nie żyje...

     Jen zatkała usta, a Roxanne poruszyła się niespokojnie w ramionach Scorpiusa, który mimo zmęczenia wciąż miał dużo siły.

     – Ktoś musi powiedzieć Sally – wydusiła Lily, między łzami.

     Pierwszy raz pomyślała o dziewczynie kuzyna. Amanda znów schowała twarz w dłoniach.

*

     Amanda weszła do skrzydła szpitalnego. Na ostatnim łóżku leżał jej młodszy syn i się nie ruszał. Obok siedział Fred i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w zegar na ścianie. Usiadła na drugim krześle i poczuła, że zbiera się jej na wymioty. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz się tak czuła. Czy kiedykolwiek czuła się tak źle? Co powinna czuć matka, gdy ginie jej syn? Doskonale wiedziała, że nigdy nie była dobrym rodzicem, a to, co działo się teraz, było tego świetnym przykładem. Nagle poczuła jak ciepłe palce zaciskają się na jej dłoni. Po policzkach zaczęły lecieć jej łzy.

     – Będzie dobrze – powiedział Fred słabym głosem.

     – Nigdy już nie będzie dobrze.

     – Nawet tak nie mów.

     Przyciągnął ją mocno do siebie, a ona wtuliła się w jego ramię i pozwoliła, by wszystkie emocje, które od lat w sobie tłumiła teraz wpłynęły. Dziękowała w myślach pielęgniarce, że Derek dostał eliksir bezsennego snu i nie widzi jej w takim stanie.




     Prawie spadła z krzesła, gdy do sali weszła Sally. Spojrzała na rodziców swojego chłopaka. Była spokojna, ale smutna. W ręku trzymała kawałek pergaminu.

     – Ja chciałam coś powiedzieć. Wiem, że nie powinno mnie tu być, ale Kevin wysłał mi list. I chciałam, żeby państwo o tym wiedzieli... Przeczuwałam, że stanie się coś złego i prosiłam, żeby się w to nie mieszał, a on napisał mi, że chce wreszcie zrobić coś dobrego. Było mu ciężko żyć w tej rodzinie, ale nauczyli go państwo kochać i dbać o bliskich. I chciał zrobić wszystko, żeby uchronić cały świat przed zagładą... I ja myślę, że jest szydliwy... I że nigdy nie będzie żałował tego, co się stało... – na chwilę głos jej się załamał i zaczęła się trząść. – Wiem, że chyba nie powinnam tak mówić, boli mnie to, bo Kevin był najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało... Ale prosił mnie o to, żebym była silna... I chyba tego samego chciałby od państwa... I...

Amanda wstała z krzesła i złapała młodą kobietę w ramiona. Obie płakały tuląc się do siebie. Fred nie bardzo wiedział, co zrobić. W końcu do pomieszczenia wszedł Harry. Wyglądał bardzo źle. Spojrzał na załamane kobiety, a po jego policzku spłynęła łza. Otarł ją ręką.

– Amanda, przepraszam, że teraz, ale jest jedna ważna sprawa.

Aurorka, choć mocno roztrzęsiona poprowadziła Sally na krzesło, dotknęła ramienia swojego męża, a potem kiwnęła głową na szefa, że może iść. Fred poprosił pielęgniarkę o eliksir uspakajający dla dziewczyny swojego syna. Aurorzy wyszli na korytarz.

– Draco pilnuje Swana, ale jest tak zły, że boję się, że zrobi coś głupiego. Właśnie go przesłuchaliśmy. Nie chciał powiedzieć wiele, nie mamy pojęcia gdzie zniknęła River. Musiała dowiedzieć się, że znamy prawdę i usunąć się ze szkoły jeszcze przed pojawieniem się śmierciożerców. Proszę cię, żebyś poszła do gabinetu profesora Flitwicka, gdzie siedzi Malfoy ze Swanem, a ja zaraz ruszam na poszukiwania.

Amanda zbiegła schodami w dół. Hogwart wyglądał naprawdę źle. I choć to nie były pierwsze zniszczenia, jakie spotkały szkołę, to były z pewnością o wiele gorsze, niż wszystkie pozostałe. A może to ból po stracie bliskiej osoby sprawiał, że świat wyglądał miliard razy gorzej?

Kobieta zatrzymała się przed gabinetem. Na straży wejścia stał auror Jack. Skinęła mu głową i weszła do środka. Przywiązany magicznymi linami na szkolnym krześle siedział Oscar Swan. Dracon stał nad nim mierząc w niego różdżką. Choć Amanda nie słyszała jak wypowiada zaklęcie, po twarzy śmierciożercy wiedziała, że jest torturowany Cruciatusem. Gdy Malfoy ją zobaczył, cofnął przekleństwo.

– Dlaczego? – spytał Swan. Nie wyglądał na przerażonego, uśmiechał się kpiąco.

– W imię zasad skurwysynu* – powiedział Draco, a potem zamaszyście machnął różdżką.

Krzesło, do którego przywiązany był więzień mocą zaklęcia poleciało w tył. Uderzyło w okno i rozbijając szybę spadło na błonia. Amanda krzyknęła i rzuciła się, by zobaczyć, czy minister przeżył. Dracon chwycił ją za łokieć.

– Należało się mu – powiedział bez cienia emocji.

– Wiem –westchnęła kobieta, a potem dała przytulić się przyjacielowi.

*

Harry, pożegnawszy się z Amandą, ruszył w przeciwnym kierunku, w stronę gabinetu dyrektorki. Mijał aurorów, przyjaciół i rodzinę, którzy zabezpieczali mury szkoły przed zawaleniem, opatrywali rannych lub eskortowali złapanych wrogów. Ciężko było mu patrzeć na zniszczony świat, który już kilkadziesiąt lat temu próbował odbudować. Gdy dotarł wreszcie do gargulca strzegącego wejścia do gabinetu River, dobiegli do niego Albus z Sabriną.

– Co się dzieje? – spytała dziewczyna, której widocznie udało się przechytrzyć Bartona i wyjść z Wielkiej Sali. Albus wciąż był blady, ale chyba powoli otrząsnął się z szoku po śmierci kuzyna.

Za nim Harry zdążył odpowiedzieć, dobiegł też James i Scorpius. Pierworodny syn Pottera wyglądał najgorzej. Jego ojciec wiedział, że pewnie nigdy nie pogodzi się ze stratą przyjaciela.

– Trzeba przesłuchać portrety dyrektorów.

Całą grupą wpadli do pustego gabinetu.

– Uciekła jakieś dwanaście godzin temu – poinformował wizerunek Severusa Snapea. – Prawdopodobnie nadmorskie okolice, wspominała coś o Bognor Regis.

– Jadę z tobą – James ominął Albusa i Sabrinę i podszedł do biurka. Oparł ręce na blacie i wyzywająco spojrzał w oczy ojcu. Harry wiedział, że nie będzie potrafił z nim dyskutować.

– Dobrze. Weźmiemy jeszcze ze sobą Paula i Denę.

– A co z nami? – spytała Blondi.

– Byliście naprawdę świetni. Wiem, że nikomu nie będzie łatwo pozbierać się po tym, co się stało. Mnie samego boli serce, jednak jak najszybciej trzeba wszystko skończyć. Wy musicie teraz odpocząć. Zaraz znajdę kogoś, kto odeśle was świstoklikiem do domów.

– Co z Derekiem?

– Jest pod opieką pielęgniarki i rodziców. Myślę, że najlepiej na razie dać mu trochę spokoju.

Sabrina spochmurniała. Scorpius otoczył ją ramieniem i wszyscy razem wyszli z gabinetu. Nogi same pokierowały ich na błonia. Jezioro, z którego kilka godzin wcześniej wynurzyła się Malfoyówna i Weasley oświetlone było przez promienie zachodzącego słońca. Po policzkach Blondi znów zaczęły płynąć łzy, Scorpius i Albus tylko tępo patrzyli się w dal. Za nimi Hogwart powoli wracał do normalnego wyglądu, choć oni doskonale wiedzieli, że już nic nie będzie takie samo.




 

* Słynny tekst z filmu „PSY” w reżyserii Władysława Pasikowskiego.


Przepraszamy, że kończymy opowiadanie w taki smutny sposób. Aby choć trochę wynagrodzić ten występek, zapraszamy za tydzień na epilog, który wyjaśni jak potoczyły się losy naszych postaci oraz zapowiedź krótkiego opowiadania, w którym głównym bohaterem będzie James, ale nie zabraknie też Dereka czy Sabriny ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz