Zdenerwowany młody mężczyzna wszedł przez oszklone, wielkie drzwi do holu budynku. Od razu zwróciło się w jego stronę kilka par różdżek.
–
Nazwisko i cel wizyty – rozkazał groźnie wyglądający ochroniarz.
–
James Potter, brygada uderzeniowa – aby potwierdzić swoje słowa, auror
wyciągnął w stronę przesłuchujących plakietkę z wielkim A i jego danymi
osobowymi.
Ochroniarze
wpuścili go dalej. Widać było, że są bardzo zdenerwowani. Zresztą nie tylko
oni. James mijał pracowników zatrudnionych przez Starka. Wszyscy szeptali coś
gorączkowo między sobą i nikt nawet nie zwracał uwagi na młodego Pottera. James
zaczął czuć się odrobinę nieswojo, przynajmniej do czasu, aż nie wypatrzył w
tłumie znajomej czupryny. Z westchnieniem ulgi chwycił ramię kuzyna i wyciągnął
go ze szponów podekscytowanych kobiet w różnym wieku.
–James?
– zdziwił się Derek. – Co tu robisz?
–
Nie tutaj, chodź.
Oszołomiony
Młody ruszył za Potterem i musiał się naprawdę postarać, by dotrzymać mu kroku.
–
Co mówią ludzie? – spytał nagle, a Weasley od razu zrozumiał, że musiało stać
się coś niedobrego.
–
Wszystko i nic – odpowiedział podejrzliwie. – Największe plotkary w
laboratorium nie wiedzą, co się dzieje. Ale chyba coś grubego.
–
Oczywiście. Zamordowano jednego z wynalazców.
–Co?!
–
Cicho! – zdenerwował się James, bo na korytarzu było wciąż sporo ludzi. –Biuro
Aurorów wysłało ludzi do zabezpieczenia miejsca zbrodni, ale Stark prosił, żeby
to nie wypłynęło. Ma się tym zająć ktoś z głównodowodzących.
–
Więc co ty tu robisz?
–
Price idzie na emeryturę….
–
Dostałeś dowodzenie? – zdziwił się Derek. – To moje gratu…
–
Daj spokój, oczywiście, że nie dostałem – wkurzył się James. – Podsłuchałem, że
mają kogoś wysłać i od razu tu przyszedłem, zanim pojawią się ojciec, Amanda i
Draco. Jak znajdę przed nimi jakiś punt zaczepienia, to może dostanę tą sprawę
i jak się spiszę, to mnie awansują. A ty mi musisz w tym pomóc.
–
Ja? A co ja mógłbym zrobić?
–
Pracujesz tutaj, znasz ludzi.
–
Nawet jeśli, to i tak mnie nie wpuszczą, nie mam uprawnień – stali już przed
korytarzem, którego zabezpieczało kolejnych dwóch ochroniarzy.
–
Weź to – James wsadził coś w rękę Młodego.
Derek
przyjrzał się plakietce z literą A. Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale
przypiął ją sobie do szaty. Stanęli przed ochroniarzami, starając się wyglądać
pewnie.
–James
Potter i mój pomocnik Paul Price z brygady uderzeniowej Ministerstwa Magii.
Ochroniarz
zmierzył ich podejrzliwym wzrokiem. Był prawie pewien, że kojarzy skądś tego
Pricea, ale mężczyźni pokazali mu upoważnienia, więc musiał ich wpuścić. W
korytarzu stali inni auorzy, którzy przyglądali im się z ciekawością. Drzwi
jednego gabinetu były otoczone magiczną taśmą.
–
Co tu macie? – spytał James kolegi po fachu głosem pełnym niepasującej do niego
powagi.
Derek
w ogóle nie wyglądał pewnie, ale i tak wszyscy go ignorowali.
–
James, ty się tym zajmujesz?
–
Tak, ojciec powierzył mi sprawę. Więc?
Auror
wzruszył ramionami i wpuścił mężczyzn do gabinetu. W środku było dwóch
kolejnych współpracowników Jamesa, szukających śladów zbrodni. W gabinecie nie
było żadnych oznak walki, a mimo to, przy ogromnym biurku z całą pewnością
siedział trup.
–
Znalazła go sekretarka – powiedział niepewnie auror. – Chciała przekazać mu
polecenia od szefa. Poza ściągnięciem odcisków palców, nic nie ruszaliśmy.
James
pokiwał głową. Zaczął przechadzać się po gabinecie przyglądając się
wszystkiemu. Derek stał na środku pokoju i nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Jego kuzyn podniósł filiżankę z kawą za
pomocą różdżki, a następnie rzucił zaklęcie wykrywające, o którym Weasley nigdy
nie słyszał.
–
Został otruty – powiedział nagle z tryumfem w głosie. – Trzeba oddać próbkę do
analizy.
–
Ja się tym zajmę – zaoferował jeden z aurorów. Przejął od Pottera dowód zbrodni
i wyszedł z pomieszczenia.
Młody
przyglądał się jak James nadal przeszukuje rzeczy denata. Był tym tam
pochłonięty, że nie zauważył przybycia kolejnych osób.
–
Derek, co ty tu robisz?!
Obaj
odwrócili się w stronę drzwi. Stali tam Harry, Amanda i Draco.
–
Pracuje tu – odburknął matce.
–
Z plakietką Biura Aurorów? – spytała złośliwie, zakładając ręce na piersi.
–
James? – ponaglił Harry, który wyglądał na wkurzonego. Jak zawsze tylko Malfoy
nie okazał żadnych emocji
–
Ten facet został otruty. W kawie była jakaś trucizna…
–
I?
–
I chciałbym zbadać tą zbrodnię – dokończył zrezygnowany. Doskonale wiedział, że
jest na straconej pozycji.
–
Masz wracać do ministerstwa, kończyć sprawy, które ci powierzyłem i spodziewać
się nagany za niesubordynację – powiedział jego szef i ojciec w jednym. – Derek
ma wracać do swoich spraw i oddać plakietkę aurorów. Podszywanie się pod
pracownika Ministerstwa Magii jest karalne.
Młodzi
mężczyźni wyszli na korytarz. James słał przekleństwa pod adresem ojca. Derek
chciał właśnie go pocieszyć, gdy nagle z innego gabinetu wyszedł Howard Stark.
–
Panie Weasley, mogę pana prosić na słówko?
Super
– pomyślał Młody – przez głupie pomysły Jamesa stracę pracę. Nie dość, że
opuścił swoje stanowisko, to podszył się pod urzędnika z Ministerstwa Magii i
przedostał się do strzeżonego skrzydła. Do gabinetu szefa wchodził z grobową
minął.
–
Kim jest ten mężczyzna, z którym dostał się pan do gabinetu Watsona?
–
To mój kuzyn – odparł zrezygnowany. – Jest aurorem.
–
Dobrym?
–
Ma na koncie kilka spraw…
–
Słuchaj – przerwał pośpiesznie. – Wiem kim jest wasza rodzina. Zatrudniłem cię
tutaj, bo miałeś naprawdę dobre wyniki testów i dużo obiecujących pomysłów.
Jednak teraz stoimy przed ogromnym problemem. Ale to jest ściśle tajne –dodał,
jakby nie wierzył w dyskrecję pracownika. – Peter Watson zajmował się
wynalazkiem na skalę światową. Chodzi o naprawdę grube pieniądze.
–
Martwi się pan, że po śmierci pana Watsona, nie będzie miał kto dokończyć
wynalazku?
–
Oczywiście, że nikt go nie dokończy, bo plany zostały skradzione. To na pewno
złodziej dokonał morderstwa. Trzeba go złapać, te dane nie mogą wypłynąć.
Głosy
mu się załamał, więc przerwał na chwilę, a Młody grzecznie czekał, starając się
przy tym pozbierać myśli. Nie rozumiał czemu szef zwrócił się do niego, skoro
pracuje w laboratorium jedynie pół roku.
–
Myślisz, że twój kuzyn zająłby się znalezieniem złodzieja?
–
Myślę, że byłby bardzo zadowolony, gdyby ktoś powierzył mu tę sprawę.
–
Świetnie. Tylko pamiętajcie, dyskrecja.
*
Ekscytacja
Jamesa nie była dla Dereka zaskoczeniem. Schodzili schodami w dół holu i Potter
gadał jak najęty. Młody natomiast zastanawiał się jakim cudem znów dał się
wciągnąć w wielką aferę. No tak, gdzie kłopoty, tam i Derek Weasley.
Z
zamyślenia wyrwał go znajomy, ironiczny głos. Ktoś wykłócał się z
ochroniarzami.
–
Jestem dziennikarzem śledczym, mam pozwolenie….
–
Malfoy, co ty do ciężkiego diabła wyrabiasz? – zdziwił się James. – Wpuście go
– dodał do ochroniarzy.
Mężczyźni
niechętnie przepuścili Scorpiusa, który z dumnie uniesioną głową przeszedł
między nimi.
–
Wyczuwam dobry temat na reportaż – powiedział do przyjaciół, nie kryjąc
ekscytacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz