Rozdział 1

      Zdenerwowany młody mężczyzna wszedł przez oszklone, wielkie drzwi do holu budynku. Od razu zwróciło się w jego stronę kilka par różdżek.

     – Nazwisko i cel wizyty – rozkazał groźnie wyglądający ochroniarz.

     – James Potter, brygada uderzeniowa – aby potwierdzić swoje słowa, auror wyciągnął w stronę przesłuchujących plakietkę z wielkim A i jego danymi osobowymi.

     Ochroniarze wpuścili go dalej. Widać było, że są bardzo zdenerwowani. Zresztą nie tylko oni. James mijał pracowników zatrudnionych przez Starka. Wszyscy szeptali coś gorączkowo między sobą i nikt nawet nie zwracał uwagi na młodego Pottera. James zaczął czuć się odrobinę nieswojo, przynajmniej do czasu, aż nie wypatrzył w tłumie znajomej czupryny. Z westchnieniem ulgi chwycił ramię kuzyna i wyciągnął go ze szponów podekscytowanych kobiet w różnym wieku.

     –James? – zdziwił się Derek. – Co tu robisz?

     – Nie tutaj, chodź.

     Oszołomiony Młody ruszył za Potterem i musiał się naprawdę postarać, by dotrzymać mu kroku.

     – Co mówią ludzie? – spytał nagle, a Weasley od razu zrozumiał, że musiało stać się coś niedobrego.

     – Wszystko i nic – odpowiedział podejrzliwie. – Największe plotkary w laboratorium nie wiedzą, co się dzieje. Ale chyba coś grubego.

     – Oczywiście. Zamordowano jednego z wynalazców.

     –Co?!

     – Cicho! – zdenerwował się James, bo na korytarzu było wciąż sporo ludzi. –Biuro Aurorów wysłało ludzi do zabezpieczenia miejsca zbrodni, ale Stark prosił, żeby to nie wypłynęło. Ma się tym zająć ktoś z głównodowodzących.

     – Więc co ty tu robisz?

     – Price idzie na emeryturę….

     – Dostałeś dowodzenie? – zdziwił się Derek. – To moje gratu…

     – Daj spokój, oczywiście, że nie dostałem – wkurzył się James. – Podsłuchałem, że mają kogoś wysłać i od razu tu przyszedłem, zanim pojawią się ojciec, Amanda i Draco. Jak znajdę przed nimi jakiś punt zaczepienia, to może dostanę tą sprawę i jak się spiszę, to mnie awansują. A ty mi musisz w tym pomóc.

      – Ja? A co ja mógłbym zrobić?

     – Pracujesz tutaj, znasz ludzi.

     – Nawet jeśli, to i tak mnie nie wpuszczą, nie mam uprawnień – stali już przed korytarzem, którego zabezpieczało kolejnych dwóch ochroniarzy.

     – Weź to – James wsadził coś w rękę Młodego.

     Derek przyjrzał się plakietce z literą A. Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale przypiął ją sobie do szaty. Stanęli przed ochroniarzami, starając się wyglądać pewnie.

     –James Potter i mój pomocnik Paul Price z brygady uderzeniowej Ministerstwa Magii.

     Ochroniarz zmierzył ich podejrzliwym wzrokiem. Był prawie pewien, że kojarzy skądś tego Pricea, ale mężczyźni pokazali mu upoważnienia, więc musiał ich wpuścić. W korytarzu stali inni auorzy, którzy przyglądali im się z ciekawością. Drzwi jednego gabinetu były otoczone magiczną taśmą.

     – Co tu macie? – spytał James kolegi po fachu głosem pełnym niepasującej do niego powagi.

     Derek w ogóle nie wyglądał pewnie, ale i tak wszyscy go ignorowali.

     – James, ty się tym zajmujesz?

     – Tak, ojciec powierzył mi sprawę. Więc?

     Auror wzruszył ramionami i wpuścił mężczyzn do gabinetu. W środku było dwóch kolejnych współpracowników Jamesa, szukających śladów zbrodni. W gabinecie nie było żadnych oznak walki, a mimo to, przy ogromnym biurku z całą pewnością siedział trup.

     – Znalazła go sekretarka – powiedział niepewnie auror. – Chciała przekazać mu polecenia od szefa. Poza ściągnięciem odcisków palców, nic nie ruszaliśmy.

     James pokiwał głową. Zaczął przechadzać się po gabinecie przyglądając się wszystkiemu. Derek stał na środku pokoju i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Jego kuzyn podniósł  filiżankę z kawą za pomocą różdżki, a następnie rzucił zaklęcie wykrywające, o którym Weasley nigdy nie słyszał.

     – Został otruty – powiedział nagle z tryumfem w głosie. – Trzeba oddać próbkę do analizy.

     – Ja się tym zajmę – zaoferował jeden z aurorów. Przejął od Pottera dowód zbrodni i wyszedł z pomieszczenia.

     Młody przyglądał się jak James nadal przeszukuje rzeczy denata. Był tym tam pochłonięty, że nie zauważył przybycia kolejnych osób.

     – Derek, co ty tu robisz?!

     Obaj odwrócili się w stronę drzwi. Stali tam Harry, Amanda i Draco.

     – Pracuje tu – odburknął matce.

     – Z plakietką Biura Aurorów? – spytała złośliwie, zakładając ręce na piersi.

     – James? – ponaglił Harry, który wyglądał na wkurzonego. Jak zawsze tylko Malfoy nie okazał żadnych emocji

     – Ten facet został otruty. W kawie była jakaś trucizna…

      – I?

     – I chciałbym zbadać tą zbrodnię – dokończył zrezygnowany. Doskonale wiedział, że jest na straconej pozycji.

     – Masz wracać do ministerstwa, kończyć sprawy, które ci powierzyłem i spodziewać się nagany za niesubordynację – powiedział jego szef i ojciec w jednym. – Derek ma wracać do swoich spraw i oddać plakietkę aurorów. Podszywanie się pod pracownika Ministerstwa Magii jest karalne.

 

     Młodzi mężczyźni wyszli na korytarz. James słał przekleństwa pod adresem ojca. Derek chciał właśnie go pocieszyć, gdy nagle z innego gabinetu wyszedł Howard Stark.

     – Panie Weasley, mogę pana prosić na słówko?

     Super ­– pomyślał Młody – przez głupie pomysły Jamesa stracę pracę. Nie dość, że opuścił swoje stanowisko, to podszył się pod urzędnika z Ministerstwa Magii i przedostał się do strzeżonego skrzydła. Do gabinetu szefa wchodził z grobową minął.

     – Kim jest ten mężczyzna, z którym dostał się pan do gabinetu Watsona?

     – To mój kuzyn – odparł zrezygnowany. – Jest aurorem.

     – Dobrym?

     – Ma na koncie kilka spraw…

     – Słuchaj – przerwał pośpiesznie. – Wiem kim jest wasza rodzina. Zatrudniłem cię tutaj, bo miałeś naprawdę dobre wyniki testów i dużo obiecujących pomysłów. Jednak teraz stoimy przed ogromnym problemem. Ale to jest ściśle tajne –dodał, jakby nie wierzył w dyskrecję pracownika. – Peter Watson zajmował się wynalazkiem na skalę światową. Chodzi o naprawdę grube pieniądze.

     – Martwi się pan, że po śmierci pana Watsona, nie będzie miał kto dokończyć wynalazku?

     – Oczywiście, że nikt go nie dokończy, bo plany zostały skradzione. To na pewno złodziej dokonał morderstwa. Trzeba go złapać, te dane nie mogą wypłynąć.

     Głosy mu się załamał, więc przerwał na chwilę, a Młody grzecznie czekał, starając się przy tym pozbierać myśli. Nie rozumiał czemu szef zwrócił się do niego, skoro pracuje w laboratorium jedynie pół roku.

     – Myślisz, że twój kuzyn zająłby się znalezieniem złodzieja?

     – Myślę, że byłby bardzo zadowolony, gdyby ktoś powierzył mu tę sprawę.

     – Świetnie. Tylko pamiętajcie, dyskrecja.

*

     Ekscytacja Jamesa nie była dla Dereka zaskoczeniem. Schodzili schodami w dół holu i Potter gadał jak najęty. Młody natomiast zastanawiał się jakim cudem znów dał się wciągnąć w wielką aferę. No tak, gdzie kłopoty, tam i Derek Weasley.

     Z zamyślenia wyrwał go znajomy, ironiczny głos. Ktoś wykłócał się z ochroniarzami.

     – Jestem dziennikarzem śledczym, mam pozwolenie….

     – Malfoy, co ty do ciężkiego diabła wyrabiasz? – zdziwił się James. – Wpuście go – dodał do ochroniarzy.

     Mężczyźni niechętnie przepuścili Scorpiusa, który z dumnie uniesioną głową przeszedł między nimi.

     – Wyczuwam dobry temat na reportaż – powiedział do przyjaciół, nie kryjąc ekscytacji.

     – Super – mruknął zrezygnowany Derek. – Na pewno będzie świetna zabawa.



Dobrze, że rodzina Weasleyów jest tak wielka jak Mostowiaków w M jak Miłość i też ma ludzi w każdej branży w mieście. W wielu przypadkach na pewno ułatwia to życie :p Jest pierwszy rozdział, liczę na wasze opinie, ponieważ jest to pierwsza od wielu lat publikowana przeze mnie historia niepisana w tandemie. Choć oczywiście postacie nie są tylko moje :) Opowiadań kryminalnych też nigdy nie pisałam. Jedno na wypracowaniu w liceum, ale to nie była przyjemność, tylko obowiązek. Do usłyszenia :)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz