Rozdział 3

     – Jak to Watson?! – spytał z niedowierzaniem James. – Przecież to niemożliwe!

     Scorpius wzruszył ramionami. Siedzieli w trójkę z salonie Pottera i Malfoy przekazał im, czego dowiedział się w Mungu.

     – Opowiedz wszystko od początku – polecił Derek.

     Scorpius łyknął Ognistej Whisky i zaczął tłumaczyć po kolei:

     – Wszedłem do szpitala, przedstawiłem się tak jak Potter powiedział, że działam z pozwolenia Szefa Biura Aurorów i potrzebuję informacji na temat sekcji zwłok Petera Watsona. Portierka wskazała mi drogę na odpowiednie piętro. Szedłem dyskretnie, sprawdzając czy nigdzie nie ma tej Rudej Kreatury…

     – Malfoy! Skup się! Nie obchodzi nas twoja relacja z Rose.

     Scorpius zrobił obrażoną minę. Po chwili jednak zaczął mówić dalej:

     –  Dotarłem na odpowiedni oddział. Zanim znalazłem osobę upoważnioną straciłem kolejne piętnaście minut mojego cennego czasu. W końcu jakiś uzdrowiciel raczył ze mną porozmawiać. Powiedział, że sekcja faktycznie wykazała otrucie. Atakujący nie był zbyt ambitny i pomysłowy, ponieważ użył Wywaru Żywej Śmierci. Wiadomo, że tego eliksiru nie da się wyczuć, więc jest bardzo skuteczny. Nie wykryto jednak śladów żadnych innych eliksirów ani zaklęć, więc to musiał być Peter Watson. Ciężko stwierdzić, czy wcześniej był czymś odurzony, prawdopodobnie nie. Zdaniem uzdrowiciela dziwne zachowanie, o którym opowiadali pracownicy laboratorium, mogło być spowodowane stresem. Ofiara mogła przeczuwać, że coś jej grozi, ale nie spodziewała się, że akurat w pracy. Nic więcej nie dało się na razie wywnioskować, więc postanowiłem się ulotnić z Munga. Nawet nie wiecie…

     – Wiemy – przerwał szybko James. – Rose jest straszna.

     Scorpius zrobił minę, która sugerowała, że jego towarzysze kompletnie nie zdają sobie sprawy, jak przerażająca jest ich kuzynka. Potter w tym samym czasie wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Zachowywał się dokładnie jak jego ojciec, gdy głowił się nad jakąś ciężką sprawą.

     – Trzeba przesłuchać rodzinę i znajomych Watsona – stwierdził w końcu. – Nie ruszaj Nicolasa – dodał niespodziewanie w stronę Dereka, który tak się przestraszył, że od razu cofnął rękę od jednej z roślinek.

     – Nicolasa? – spytał Malfoy ze zdziwieniem.

     – Sally ­– odparł Potter wymijająco. – W każdym razie – ciągnął, jakby wcale nic mu nie przerwało – musimy znaleźć więcej świadków. Przegrzebałem papiery z biura tego gościa, ale na razie nie znalazłem w nich niczego istotnego. Chciałbym wiedzieć, co to za projekty zostały wykradzione, nad czym pracowano, komu mogłoby się to przydać i jakie niosłoby to ze sobą konsekwencje.

     – Próbowałem się tego dowiedzieć – odparł Derek, który wciąż przyglądał się z zaciekawieniem roślince o imieniu Nicolas. Kwiatek kołysał się energicznie w przód i w tył i wydobywał niebieskawy dymek z kielicha. – Było to jednak ściśle tajne i właściwie tylko Watson i Stark wiedzieli, nad czym Watson pracuje. A szef nie chce puścić pary z ust, choć przecież zależy mu na złapaniu złodzieja – skrzywił się. – W każdym razie wiem, kto może mieć na ten temat jakieś informacje i chyba nawet wiem jak do tej osoby dotrzeć, ale to będzie wymagało poświęcenia…

     – Do rzeczy – kolejny raz ponaglił Potter.

     – Mary Stark.

     Scorpius wypuścił głośno powietrze. Razem z Jamesem spojrzeli z niedowierzaniem na Weasleya. Ten jednak miał rację – to był najlepszy sposób, nawet jeśli mocno problematyczny.

     ­– To jak Młody, podejmiesz wyzwanie? Wiemy, że Mary ma do ciebie słabość.

     – Nie ma mowy. Gdyby Blondi się dowiedziała, zabiłaby mnie we śnie…

     – Roxy zjadłaby mnie żywcem…

     – Sally zrozumie – powiedział James, choć ton jego głosu wskazywał, że wcale w to nie wierzy.

     Jego towarzysze pokręcili głowami. Nie było szans.

*

     Derek wszedł do Srebrnego Wilkołaka. Całe popołudnie spędził na rozmowach ze Scorpiusem i Jamesem, potem głowił się nad projektem jego brygady z laboratorium, więc liczył na miły wieczór po tak pracowitym dniu. W pobliskiej kwiaciarni kupił wielki bukiet niebieskich kwiatów, które przypominały mu Nicolasa i ruszył na spotkanie z Sabriną.

     Malfoyówna już na niego czekała przy zarezerwowanym stoliku. Towarzystwa dotrzymywał jej Teddy, który po narodzinach drugiej córki zmienił całkiem swój wygląd i nosił teraz dłuższą brodę i ciemne włosy spięte w kucyk.

     – O, Młody – przywitał się z uśmiechem, podając mężczyźnie dłoń. – Naprawdę nie musiałeś – dodał, wyciągając rękę po bukiet.

      Derek przewrócił oczami.

     – Cześć Blondi – podał nauczycielce kwiaty i cmoknął ją w policzek.

     – Cześć Weasley.

     – Zaraz przyniosę butelkę wina dla moich ulubionych klientów – Ted mrugnął do nich i oddalił się w stronę baru.

     Derek przyjrzał się Sabrinie. Nie widzieli się dwa tygodnie i musiał przyznać, że cholernie się za nią stęsknił. Ubrała na siebie obcisłą, czarną sukienkę i czerwone szpilki. Swoje słynne niesforne loki spięła w kucyk, choć kila pasm standardowo się z niego wymknęło, a usta potraktowała wyrazistą szminką w kolorze butów. Tak, cholernie mu się spodobała.

     – Do pracy też się tak ubierasz? – spytał trochę złośliwie.

     Uśmiechnęła się zawadiacko.

     – Jest dużo przystojnych uczniów w ostatnich klasach.

     Młody nie zdążył odpowiedzieć na zaczepkę, ponieważ akurat wrócił Lupin, polewając im wina niczym kelner w wytwornej restauracji. Gdy odszedł, blondynka przestała się uśmiechać. Rozsiadła się wygodnie na kanapie, wzięła kieliszek, ale zamiast wypić zawartość, westchnęła i wbiła wzrok w Dereka.

     – Słyszałam o morderstwie w MaxIndustries.

     – No tak, coś tam…

      – Och, przestań – przerwała. – Wiem doskonale, że Potter wciągnął cię w tą sprawę.

      Wealsey zmierzwił swoje włosy, co dla Malfyówny było jasnym znakiem, że ma rację, a mężczyzna nie ma ochoty o tym gadać. Ona jednak nie miała zamiaru odpuszczać. Pod jej władczym wzrokiem szybko uległ.

      – No tak, razem z Jamesem i twoim bratem zastanawiamy się nad tą sprawą. Ale się nie martw, nie będę się narażać – złapał ją za dłoń i spojrzał jej głęboko w oczy.

      Jednak wyraz jej twarzy wcale się nie zmienił. Do tego westchnęła drugi raz i Młody już wiedział, że chodzi o coś więcej, niż tylko o jego udział w śledztwie. Zachęcił ruchem ręki kobietę do wypicia wina. Gdy opróżniła kieliszek, polał jej znów, co szybko rozwiązało jej język. Zaczęła gadać jak najęta:

     – Wy tu wszyscy razem siedzicie, a ja w tej szkole nie mam życia. Też chciałabym wam pomóc, a zamiast tego uczę bandę debili jak machać różdżkami. Kiedyś przynajmniej w Hogwarcie coś się działo, a teraz zupełnie nic. Cały czas tylko lekcje, sprawdzanie kartkówek, patrol korytarzy i tak w kółko. Nie ma nic ciekawego do roboty i nie ma ciebie…

     Nagle umilkła, jakby zorientowała się, że powiedziała za dużo. Jednak było za późno, bo na twarzy Dereka pojawił się szeroki uśmiech.

     – Blondi, ty czasem nie przechodzisz przedwczesnej menopauzy? – spytał uszczypliwie, choć oczy wciąż mu się świeciły.

     – Bardzo zabawne – mruknęła tylko.

      Potem zaczęła wypytywać go o postępy w śledztwie. Przy okazji opróżnili kolejną butelkę wina i kobieta całkiem się rozluźniła. Na twarzy pojawiły się jej lekkie rumieńce, fryzura całkiem się rozwaliła, a szpilki wylądowały pod stołem.

     – O której masz jutro pierwszą lekcję? – spytał nagle Derek.

      Sabrina przeszukała w pamięci szufladkę z podpisem „plan lekcji”.

     – O jedenastej – odpowiedziała w końcu.

     – Super. To znaczy, że nie musisz wracać dziś do Hogwartu. Ted – zamachał do właściciela klubu. – Możemy jeden pokój?

     Lupin rzucił mu klucze.

     – Śniadanie o dziewiątej – powiedział tylko i mrugnął do pary.

     Sabrina mimowolnie się zarumieniła. Przyzwyczaiła się do związku z Weasleyem, ale takie aluzje, mimo upływu lat, wciąż ją niezmiernie peszyły. Zabrała swoje buty i ruszyła za Derekiem po schodach prowadzących do pokoi hotelowych. Znaleźli odpowiednie drzwi i Młody sprawnie je otworzył.

     Usiedli razem na dużym, dwuosobowym łóżku, które zajmowało większą część pomieszczenia.

     – Bardzo się za tobą stęskniłem – powiedział nagle Weasley. – I nic mi z tego, że mam tu Jamesa czy innych przyjaciół, skoro nie mam ciebie.

     Objął ją ramieniem, a ona się w niego wtuliła.

     – Do tego wyglądasz naprawdę seksownie – szepnął jej do ucha i z zadowoleniem patrzył, jak jej policzki znów pokrywają się rumieńcami.

     Nie wiedzieli, kiedy ich usta spotkały się ze sobą. Całowali się mocno, oboje bardzo siebie spragnieni. Ręce Dereka dotarły do zamka jej sukienki.

     – Młody, czy ty chcesz…?

      – Tak. A ty?

     - Też.

     Rozsunął zamek.

*

     W tym samym czasie Scorpius pracował nad zaległym materiałem do „Proroka Codziennego”. Obiecał sobie, że nie poda do prasy żadnej informacji na temat morderstwa w laboratorium, póki nie zamkną śledztwa. Pisał więc o drobnych kradzieżach na Pokątnej – sprawie, którą rozwiązał sam, bez pomocy aurorów.

     Do domu weszła jego dziewczyna. Roxanne zdjęła płaszcz, różdżką wysuszyła przemoknięty parasol, zsunęła buty z nóg i ślizgając się na mokrej podłodze, podeszła do Scorpiusa. Cmoknęła go w policzek i zerknęła przez ramię, by sprawdzić, nad czym pracuje.

     – Możesz przerwać na chwilę? – spytała.

     – Muszę to do jutra dokończyć, bo redaktor naczelna urwie mi głowę. Przez śledztwo z Potterem mam dużo zaległych tekstów.

      – Wiem – powiedziała ugodowo, ale usiadła na stole naprzeciwko niego, uniemożliwiając mu dalsze pisanie. – Za to mam dla ciebie informacje na temat rodziny i przyjaciół tego Watsona.

     Ożywił się od razu. Roxy była niezastąpiona w pozyskiwaniu drobnych, acz trudnych i bardzo przydatnych wiadomości. Już dawno przestał pytać jak to robi. Grunt, że świetnie się dopełniali.

     – Dawaj.

     Oparł głowę o jej nogi, a ona zaczęła palcami przeczesywać jego jasne włosy.

     – Facet mieszkał sam, nie miał ani żony, ani dzieci. Jego rodzice zmarli piętnaście lat temu. Przyjaciele to raczej osoby z jego pracy.

      – To właściwie żadne informacje – jęknął Malfoy.

     – No tak –przyznała. – Ale dotarłam do jego sąsiadów. Mówili, że ostatnio dziwnie się zachowywał. Nie rozmawiał z nikim, zamykał dom na siedem spustów, wracał bardzo późno z pracy i często mruczał coś do siebie.

     – Jest to faktycznie interesujące. Ale teoria Pottera, że to podstawiona osoba pod wpływem eliksiru wielosokowego została obalona. Nie stwierdzono też żadnych innych wpływów środków odurzających. Prawdopodobnie wiedział, że ktoś czyha na jego dorobek intelektualny, a nawet życie. Mógł mieć jakąś manię prześladowczą.

     – Mam dziwne przeczucie, że to jednak nie to – mruknęła cicho Roxy, bardziej do siebie, niż do Scorpiusa.

     – Powęszysz jeszcze? Jesteś mistrzem wyciągania informacji z ludzi.

      – Obiecuję spróbować, ale mam też dużo roboty w sklepie.

      Zepchnęła jego głowę ze swoich kolan i zgrabnie zeskoczyła na podłogę.

     – Co chcesz na kolację?

*

     Sabrina otworzyła oczy i odwróciła głowę w stronę Dereka. Spał jeszcze smacznie i przy tym wyglądał strasznie niewinnie. Musiała przyznać, że rozczulił ją ten widok i to do takiego stopnia, że nie wiedziała jak miałaby teraz wrócić do Hogwartu i zostać tam bez niego. No tak – praca – pomyślała i spojrzała na zegarek. Była 8:45, co oznaczało, że do śniadania zostało im tylko piętnaście minut. Szturchnęła mężczyznę, a ten od razu zerwał się i nieprzytomnym wzrokiem zaczął rozglądać się po pokoju. Podnosząc się do pozycji siedzącej, zsunął kołdrę z siebie i Sabriny. Gdy Malfoyówna zorientowała się, że jest kompletnie naga, a Weasley bez skrępowania przygląda się jej piersiom, zrobiła się momentalnie czerwona.

     – Czekałem na to – zaśmiał się mężczyzna, całując ją w płonący policzek. – Ale mogłabyś już przestać się tak wstydzić, jesteśmy parą.

      Tylko, że dla niej te sprawy nigdy nie były proste. Do tego ostatniej nocy poszli o krok dalej w pogłębianiu relacji, o czym przypominał jej dyskomfort, spowodowany bólem w pewnych miejscach ciała. Aby pozbyć się zażenowania, powiedziała:

      – Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć zjeść przed pracą.

     Ubrali się w milczeniu, a potem zeszli do bufetu, który znajdował się w drugiej części budynku i służył gościom hotelowym. Ted naprawdę sprawnie rozkręcał kolejny biznes.

      – Jakie plany na dziś? – spytała Sabrina, gdy pokonali już głód i dopijali kawę.

     – Idę do pracy. Muszę zameldować wykonanie swojej części projektu, dowiedzieć się co jeszcze trzeba zrobić, a potem mają przyjść James i twój brat i mamy podzielić się nowymi informacjami. Choć ja żadnych nie mam, mam nadzieję, że chłopakom poszło lepiej.

      – Będziesz mnie informować na bieżąco? – spytała z nadzieją.

     – Tak, ale dopiero jak się spotkamy. Nie chcę takich spraw przekazywać w liście.

     Pokiwała głową i znów zrobiła się smutna.

     – Jutro wieczorem będę na ciebie czekać w Hogsmeade, dobrze?

     – Dobrze – zgodziła się, choć wciąż w kiepskim humorze.


Hejka :) Dziś mniej o morderstwie, więcej sfrustrowanej Blondi. Mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało :) Do następnego ;) 

1 komentarz:

  1. Pochłonęłam wszystko w minutę, lekko się czyta i czekam na więcej. Osobiście jestem team Draco i Sirius, ale dzięki tobie chyba się to zmieni <3 Nigdy nie mogłam podejść do młodego pokolenia a tu proszę. Tak wczesna godzina, a ja nie śpie tylko czytam <3 Nie miałam pojęcia o tak fajnym blogu, a to moja wina. Napewno będę czytać więecej i komentować! Oby takich więcej i oby wiele weny1 <3
    A tym czsem również zapraszam do siebie na bloga- co prawda nie HP, ale ze świata Naruto, z własną historią, więc nawet nie trzeba być wprowadzonym tak bardzo. Opowiadanie jakiego rozpoczynam ze współautorką <3
    https://raiku-unmei.blogspot.com/

    OC, Naruto, Romans

    Pozdrowionka !!!

    OdpowiedzUsuń